poniedziałek, 15 lipca 2013

XVII Rozdział + celebration :3

*oczami Ally*
*Trzy dni później*
Siedziałam w ogrodzie popijając kawę z mlekiem w świetle porannego słońca.  Zimny powiew wiatru delikatnie muskał moje policzki wywołując przyjemne ciarki na ciele. Rozmyślałam skulona na krześle z zamkniętymi oczami. Marzeniami odbiegałam do mojej własnej krainy. Tym razem był to błękitny ocean. Słyszałam śpiewy ptaków latających nad wodą. Moje stopy i dłonie były zanurzone w suchym a zarazem miękkim i delikatnym piasku. Oczyma wyobraźni widziałam piękną łódkę, a na nim ludzi. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który od dawna na niej nie gościł. Wszystko było idealne, tak jak w marzeniach. Moja rzeczywistość była okrutna, ciemna i przygnębiająca. Nagle cudowny obraz oceanu i plaży zniknął. Rozmył się jak domek z piasku zabrany przez falę. Otworzyłam oczy. Nadal byłam w swoim ogrodzie siedząc na miękkim krześle. Odetchnęłam ciężko z żalem, a mój uśmiech momentalnie zniknął. Trzeba wziąć się w garść i wrócić do własnego życia, pomyślałam. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że czas się szykować. Po południu spotykam się z Dallasem. Chce mi zrobić jakąś małą niespodziankę, więc muszę zacząć się zbierać. Najpierw posprzątam dom, a później zacznę się szykować.
Powoli i ociężale wstałam z krzesła i poszłam do kuchni. Tam odstawiłam pusty kubek po kawie do zlewu i sięgnęłam po telefon. Tajemnicze smsy już mnie nie nękały, bo po co? Osiągnęły już swój cel, więc już nie muszą się pokazywać. Natomiast ciągle i naprzemiennie wydzwania do mnie Trish i Dez. Nigdy nie odbieram. No bo co ja bym im powiedziała? Że musiałam z nim zerwać dla ich dobra? Nie. Nie mogłam odebrać od nich telefonów, bo zaczęłyby pojawiać się pytania tj. dlaczego? co ty wyrabiasz? kochasz innego? Wolałam ich unikać, aby nie dać im możliwości ich zadania. Wiem, że są na mnie wściekli i murem stoją za Austinem. Nie dziwię się, bo to moja wina, a oni są jego przyjaciółmi. Moimi już nie. Ta sytuacja o tym zadecydowała, przecież musieli wybrać. I na pewno już to zrobili.
Usunęłam wszystkie wiadomości od nich proszące o kontakt i poszłam na górę do pokoju. Stamtąd wzięłam szczotkę do włosów i zaczęłam czesać włosy przed lustrem. W nim ujrzałam swoje odbicie. Widziałam przygnębioną brunetkę z pustym wzrokiem. Na twarzy nie widniał uśmiech, nie było go od paru dni. Wiem jednak, że za parę godzin będę wyglądać pięknie. Moje włosy będą zadbale ułożone, a na twarzy pojawi się pełen makijaż. Niestety moje kąciki ust nie podniosą się do góry, chyba że spotkam się z brunetem. Wtedy będę musieć mieć szcztucznie przyklejony uśmiech do twarzy.

*oczami Austina*
Ćwiczenia. Od paru dni nic innego nie robię tylko ćwiczę. Próbuję udoskonalić moją gre na gitarze i śpiewanie piosenek. A w szczególności tej ostatniej, którą napisałem wraz z Ally... nagle rzuciłem o ścianę moim zeszytem. Byłem tak wściekły na nią i Dallasa. Uważałem go za kumpla, a on wykorzystał moje zaufanie, którym go obdarowałem. Usiadłem na łóżku i oparłem głowę na rękach. Jak ona mogła coś takiego zrobić? Wydawało mi się... nie! Byłem pewien, że ona kocha mnie tak samo mocno jak ja ją. W sercu ciągle odczuwałem ogromny ból, ale powoli zaczęła narastać we mnie złość. Przecież zostałem oszukany przez dziewczynę, którą kocham i chłopaka, któremu uwierzyłem. Są siebie warci. Mimo całej złości wciąż nie mogę uwierzyć, że Ally mi to zrobiła. To nie w jej stylu, ona by tak nie potrafiła. A jednak. Złapałem się za głowę. Miałem w niej ogromny mętlik. Jedna strona mówi mi, że takie zagranie nie pasuje do brunetki i ciągle mi przypomina, że wiem o tym, bo była moją najlepszą przyjaciółką i znam ją na tyle, aby to wiedzieć. A druga strona wciąż powtarza, że ślepo się zakochałem i nie zauważyłem tego jaka jest na prawdę czyli okrutna i kłamliwa. Te wszystkie myśli sprawiają ogromny ból w mojej głowie. Nie wiem co myśleć. Na prawdę już nie mam pojęcia...
Z rozmyślań i ciągłej bitwy z moim sercem i rozumem wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałem na ekran. Dzwonił Dez. Nie mam siły odbierać połączeń od moich przyjaciół, nie teraz. Oni już znają całą tą sytuacje, bo gdy Trish do mnie przyszła tamtego wieczoru pragnęła wyjaśnień mojego wyglądu i zachowania. W końcu jej powiedziałem, a później Dezowi. Teraz do mnie wydzwaniają i pytają czy wszystko ze mną w porządku. Wolę z nimi o tym nie rozmawiać, bo po co? Przecież doskonale znają odpowiedź.
Rozłączyłem połączenie i schowałem telefon do tylniej kieszeni. Wstałem i poszedłem na dól do kuchni zjeść jakieś śniadanie. Przygotowałem sobie kanapki z serem, szynką, pomidorem i majonezem. Zacząłem jeść mój mały i skromny posiłek. Zaparzyłem sobie herbatę, a w między czasie słuchałem radia. Pamiętam, że jakiś czas temu marzyłem, aby moja piosenka była w nim puszczana. Nic w tej sprawie się nie zmieniło.
Mój telefon znowu zaczął dzwonić. Zirytowany wyjąłem go z kieszeni i miałem się rozłączyć, ale przez przypadek spojrzałem na ekran i zorientowałem się, że to żaden z moich przyjaciół nie dzwonił, lecz Hannah. Przyznam, że trochę mnie to zdziwiło, ale postanowiłem odebrać.
-Halo?
-Cześć - przywitała się blondynka swoim ciepłym i radosnym głosem - Masz może dziś czas? - spytała mnie bez ogródek. Chwilę się zastanowiłem. W sumie to nie mam ochoty nigdzie dziś wychodzić...
-Hannah miło z twojej strony, ale ja właśnie...
-No co? - przerwała mi - Niby co robisz? Powiem ci. Nic nie robisz. Ewentualnie brzdąkasz na swojej gitarze, ale prócz tego ciągle się lenisz. Nie wychodzisz z domu ani do ludzi. Przestań robić z siebie ofiary i zacznij żyć. Albo spotykasz się ze mną po dobroci albo przychodzę do ciebie i wyciągam cię siłą. Jak wolisz? - spytała nie żartując. Byłem pewien, że mówi serio. Bardzo mi się to spodobało. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
-To gdzie i o której? - odpowiedziałem jej pytaniem na pytanie. Wydawało mi się, że gdzieś tam po drugiej stronie słuchawki blondynka się uśmiecha.
-Piętnasta, Miami Shopping Center -zadecydowała. Jej stanowczość mnie zaintrygowała.
-Jasne - odpowiedziałem, a ona po prostu się rozłączyła. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ona na prawdę mnie rozbawiła. A to wiele dla mnie znaczy w tym czasie. Spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że mam dużo czasu do wyjścia. Bez większego namysłu usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Zacząłem oglądać telewizję w celu zabicia czasu.
* * * * *
*oczami Ally*
-Dziękuję - powiedziałam do Dallasa, gdy ten podarował mi piękną złotą branzoletkę. Uśmiechnęłam się ciepło do niego i ją założyłam. Była na prawdę śliczna.
-Cieszę się, że ci się podoba - powiedział uradowany i ucałował mnie w policzek. Siedzieliśmy w kameralnej i spokojnej restauracji znajdującej się w największym centrum handlowym w mieście czyli Miami Shopping Center. Przed chwilą skończyliśmy jeść posiłek, a kelner zdążył przynieść nam rachunek. Dallas zapłacił za obiad i ruszyliśmy na, podobno, cudowny pokaz fontann, które znajdowały się w centrum tego budynku.

*oczami Austina*
-I jak? Warto było? - spytała blondynka popijając swoją gorącą czekoladę. Uśmiechnęła się do mnie uroczo ukazując przy tym swoje piękne, białe i proste zęby.
-Warto - wyznałem patrząc jej głęboko w oczy. Była na prawdę atrakcyjną, zabawną i mądrą młodą kobietą. Z pewnością ma wielu adoratorów... Siedzieliśmy w pijalni czekolady. Całe dwie godziny spędziliśmy na grze w kręgle i w inne gry dla dwóch osób w Centrum Rozrywki - w tym centrum handlowym jest wszystko. To, aż dziwne, że wszystkie atrakcje rozrywki znajdują się właśnie tu, w jednym miejscu. Kino, restauracje, sklepy, spa, fitness club, centrum rozrywki, aqua park i wiele innych rzeczy jest tutaj.
-Która godzina? - spytała blondynka dokańczając swój napój. Sprawdziłem godzinę na zegarku.
-Za 10 minut osiemnasta - odparłem.
-To musimy się już zbierać, bo nie zdążymy! - powiedziała Hannah i zaczęła zbierać się do wyjścia. Siedziałem na krześle zdezorientowany.
-Ale na co? - spytałem zdziwiony. Dziewczyna stanęła tuż obok mnie, uśmiechnęła się uroczo i powiedziała:
-Na niesamowity pokaz. Zaufaj mi, nie zawiedziesz się - szepnęła i wyciągnęła do mnie dłoń. Pragnęła, abym ją chwycił i poszedł za nią. Tak też zrobiłem.

*oczami Ally*
Pokaz właśnie się zaczął. Piękne migocące światła i muzyka idealnie współgrały ze strumieniami wody wydobywającej się z fontann. To było na prawdę niesamowite. Te wszystkie przeróżne ruchy wody łączyły się w jedną całość, na początku dość chaotyczną, a po chwili harmonijną. Dallas stał obok mnie i spoglądał na mnie. Widziałam to kątem oka, ale postanowiłam nie pokazywać mu, że o tym wiem. Wpatrywałam się w piękny pokaz fontann. Na nic innego nie zwracałam uwagi. Te strumienie wody były, w tym momencie, moim całym światem.

*oczami Austina*
Ledwo co zdążyliśmy, ale udało nam się trafić na początek pokazu. Przedarliśmy się przez ludzi, aby oglądać to wszystko z bliska. Patrzyłem na wodę, która hipnotyzowała mnie swoimi delikatnymi a zarazem mocnymi ruchami. Ona przede mną tańczyła, skakała i latała. To było coś niesamowitego. Wodziłem wzrokiem każdy jej ruch, gdy nagle natrafiłem na coś na co bym nie chciał. Ujrzałem brunetkę wpatrzoną w pokaz tak samo jak ja byłem przed chwilą. Miała oczy szeroko otwarte, a od nich bił blask zachwytu. Patrzyłem wciąż na Ally. Nie mogłem uwierzyć, że stoi tak blisko mnie, tylko te kilkanaście metrów. Moje serce zaczęło szybciej bić ze szczęścia. Wyglądała na prawdę ślicznie... Już chciałem do niej podejść i porozmawiać, gdy nagle ktoś objął ją ramieniem i położył swoją dłoń na jej biodrze. Zamurowało mnie. To był Dallas. Spojrzałem na Ally. Gdy chłopak wykonał ten ruch, ona miała wystraszoną i pełną smutku minę. Czy ja dobrze widzę? Nie, na pewno mi się przewidziało. Ale gdy na niego spojrzała to uśmiechnęła się słodko i dalej oglądała pokaz. Lecz brunet na tym nie skończył. Obrócił ją do siebie, ujął jej brodę w swoją dłoń i pocałował. Nagle we mnie jakby coś pękło. Ona dała mu na to przyzwolenie. Poczułem ból i złość. Nie mogłem patrzeć jak ten chłopak perfidnie kradnie mi dziewczynę, bez żadnych konsekwencji. Nie wiem kiedy moje nogi ruszyły, ale nagle zacząłem biec w ich stronę.

*oczami Ally*
To było dziwne uczucie pocałować chłopaka, do którego nic się nie czuło. Nie zamknęłam oczu, nie potrafiłabym. Trwało to tylko chwilę, na szczęście krótką chwilę. Nagle usłyszałam dziewczęcy głos wołający dobrze znane mi imię. Pod wpływem nagłego impulsu zaczęłam rozglądać się skąd dochodzi ten głos. Ponownie go usłyszałam, zza moich pleców. Odwróciłam się.

*oczami Austina*
Hannah wołała za mną moje imię pragnąc, abym się zatrzymał, lecz ja nie potrafiłem. Musiałem do niego podbiec. Widziałem ich obu. Nagle Ally się odwróciła. Nasze spojrzenia się spotkały, a czas jakby zwolnił. Zobaczyłem zdziwienie na jej twarzy i ... uśmiech? Czy ona lekko podniosła kąciki ust? Nie, to nie możliwe... A może jednak? Patrzyłem w jej oczy i widziałem smutek połączony ze szczęściem. Spoglądała na mnie ciepłym wzrokiem. Ścisnęło mnie za serce. Pragnąłem ją objąć i porwać. Patrząc w jej oczy odnowiła się we mnie nadzieja. Ale ona prysnęła, gdy za jej plecami ujrzałem Dallasa. Ponownie wzrosła we mnie złość. Ally to zauważyła, wciągnęła głęboko powietrze z przerażenia i odsunęła się robiąc mi miejsce, dała mi dostęp do bruneta. W tym samym momencie podbiegłem do niego. Chwilę przed zadaniem mu ciosu spojrzałem w jego oczy. Patrzył na mnie z wyższością i pogardą, jakby mówił "Na co czekasz?". Potem, z całej mojej siły, przywaliłem mu w pysk. Brunet zatoczył się do tyłu, ale po chwili upadł na ziemię z ogromnym hukiem. Nic dziwnego, mój prawy sierpowy jest na prawdę mocny. Patrzyłem na niego jak leży, ale zaraz spojrzałem na Ally. Spoglądała na mnie wielkimi oczami.

*oczami Ally*
Gdy Austin walnął Dallasa, ze mnie wydostał się tylko cichy dźwięk zaskoczenia. Moje oczy szerzej się otworzyły. Spojrzałam na blondyna, który się we mnie wpatrywał. Widziałam w jego oczach ból, złość i smutek. Miał napiętą twarz, ale z każdą sekundą, naszego kontaktu wzrokowego, rozluźniała się. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie. Cieszyłam się, że uderzył bruneta, zasługiwał na to. A ja tego nie mogłam zrobić, bo poniosłabym tego ogromne konsekwencje. Nie mogłam oderwać wzroku od Austina. Pragnęłam go objąć i skryć się w jego ramionach, ale nie mogłam. Patrzyliśmy się na siebie jeszcze chwilę, ale blondyn nagle spojrzał na Dallasa. Jego ciało się napięło, a pięści złożyły do ponownego ataku. Już miał go uderzyć, gdy podbiegła do niego Hannah i złapała go za ramię.

*oczami Austina*
Kpił sobie ze mnie. Widziałem to w jego spojrzeniu. Postanowiłem pokazać mu na co mnie stać, przygotowałem się do ataku, gdy nagle ktoś delikatnie dotknął moje ramię. Odwróciłem się zdziwiony.
-Austin. Daj spokój. Zostaw go - powiedziała zdyszana. Tylko na nią spojrzałem i olałem jej prośbe. Podniosłem rękę w celu uderzenia bruneta, ale dziewczyna złapała się jej i nie chciała puścić - Zostaw go! On na to nie zasługuje - spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. -Oni na to nie zasługują - na te słowa upuściłem rękę. Spojrzałem na Ally.
-Masz rację. Oni na to nie zasługują - powiedziałem to kierując te słowa do brunetki. Na te słowa posmutniała i odwróciła wzrok.
-Chodź - nie mogłem się ruszyć - Chodź! - pociągnęła mnie za sobą blondynka, a ja dałem się jej prowadzić.
* * * * *
-Co ja zrobiłem? - spytałem samego siebie siedząc na jakiejś ławce i patrząc na odległy ocean.
-Tylko cie poniosło - wyszeptała Hannah patrząc przed siebie. Zaprowadziła mnie tu po moim ataku na Dallasa. Ocean znajdował się bardzo blisko Miami Shopping Center, więc nawet nie zauważyłem kiedy się tu znaleźliśmy. Gdy szliśmy ciągle myślałem nad tym co się stało i nad miną Ally. Nie mogę jej zrozumieć. Gdy na nią patrzyłem miałem wrażenie jakby cieszyła się na mój widok, ale to niemożliwe, bo sama powiedziała, że nie chce ze mną być i dała się całować przez bruneta. Ale gdyby jej na nim zależało to by go obroniła przede mną, a ona jakby dała mi na to pozwolenie i dziękowała za to, że go uderzyłem. Rozbolała mnie głowa od tych rozmyśleń. Złapałem się za nią zmęczony.
-Ale nie powinienem go tak zaatakować - zacząłem się usprawiedliwiać. Przecież Dallas to jest kuzyn Hannah. Dziewczyna ciężko westchnęła.
-Należało mu się - ze zdziwienia spojrzałem na nią.
-Ale przecież to twój kuzyn, a ja go skrzywdziłem. Nie masz ochoty mi przywalić? - spytałem zszokowany. Blondynka smutno się uśmiechnęła.
-Rodziny się nie wybiera - spojrzała na swoje paznokcie - A po tym co ci zrobił po prostu mu się należało - kiwnąłem głową ze zrozumieniem. Cieszę się, że jest taka wyrozumiała. Ale jedno nie dawało mi spokoju.
-Czekaj czekaj... Tak właściwie to skąd ty wiesz co mi zrobił? - spojrzałem na nią podejrzliwie. Han popatrzyła na mnie kątem oka, a później wygodniej usadowiła się na ławce. Usiadła na wprost mnie.
-Czy to jest na prawdę ważne? - spytała spoglądając głęboko w moje oczy. Tak, było ważne. Chciałem wiedzieć czy któreś z moich przyjaciół się wygadało. Ale gdy patrzyłem w piękne niebieskie oczy blondynki postanowiłem powiedzieć coś innego - Nie, nie jest - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. Ah, ona ma tak śliczny uśmiech, który hipnotyzuje człowieka. Odwzajemniłem jej gest. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Przyjemnej ciszy. Patrzyłem na zachodzące słońce, gdy nagle całe moje ciało ogarnął smutek. Oparłem głowę na dłoniach - Nawet nie wiesz jak to boli - poczułem na sobie spojrzenie blondynki - Ich widok, świadomość tego, że są ze sobą szczęśliwi i ta ich bliskość... - zamilkłem. Z mojego gardła nie mogło wydostać się już żadne słowo. Hannah dotknęła lekko mojego ramienia. Spojrzałem na nią.
-Wiem, że czujesz się zdradzony i oszukany. Rozumiem twój ból i to całe cierpienie związane z tą sytuacją. Ale musisz pozwolić jej odejść. Wiem, że to trudne, bo ją kochałeś... nadal kochasz, lecz musisz ruszyć dalej. Pozwolić sobie żyć i cieszyć się życiem. Ty musisz uwolnić się od niej. Może nawet poznać kogoś nowego? Dać sobie szansę na szczęście - wyszeptała, a ja nie odrywałem od niej wzroku. Nagle Han przysunęła się do mnie bliżej. Poczułem jak serce zaczyna mi bić szybciej. Położyła mi rękę na klacie i zaczęła całować. Trochę się zdziwiłem tym zwrotem akcji, ale pozwoliłem jej na to. Dotknąłem dłonią jej brodę. Pogrążyłem się w tej czynności. Na początku czułem przyjemność, ale po chwili zgorszenie samym sobą. Nagle, gdy wrócił mi zdrowy rozum, oderwałem się od blondynki i popatrzyłem na nią zdziwiony. Szybko odwróciłem od niej wzrok i odsunąłem się od niej. Czułem się okropnie, jakbym zdradził Ally i samego siebie.
-Przepraszam - wyszeptała - Poniosło mnie. Nie powinnam była tego robić. Wybacz mi - powiedziała błagalnym głosem. Spojrzałem na nią. Miała smutek wymalowany na twarzy.
-Wybaczam.
-Możemy o tym zapomnieć? Jakby to się nigdy nie wydarzyło? - spytała patrząc na mnie niewinnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się lekko.
-Jasne - na te słowa blondynka odetchnęła z ulgą i odwzajemniła gest. Siedzieliśmy obok siebie jak gdyby nigdy nic patrząc na ocean. Zacząłem zastanawiać się nad tym co się przed chwilą stało i dlaczego tak się zachowałem. Ten pocałunek nie trwał dłużej niż trzy sekundy, ale nadal czułem obrzydzenie na samą jego myśl. Ale z drugiej strony zastanawiałem się nad czym powiedziała blondynka i nad tym czy ja chciałbym to zapomnieć...

*oczami Ally*
-Boli? - podałam brunetowi woreczek lodu. Przyłożył go do policzka, a na jego twarzy pojawił się grymas. Miał pod okiem wielkiego siniaka, rozmiaru pomidora.
-A jak myślisz? - spytał wściekły. Niedawno dotarliśmy do jego domu. Siedzieliśmy na schodach przed drzwiami wejściowymi. Patrzyłam na jego ranę i cieszyłam się w duchu z tego co mu się przytrafiło.
-Myślę, że trochę przesadzasz - wyznałam, a Dallas parsknął śmiechem kpiąc sobie ze mnie. Zapadła między nami cisza. Długa i nieprzyjemna. Ale brunet w końcu ją przerwał.
-Wiedziałem, że w końcu to zrobi. Tylko myślałem, że zrobi to wcześniej - zamilkł na chwilę - Jesteś z tego zadowolona? - spytał z wyrzutem. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Ale o co ci chodzi? - spytałam nie rozumiejąc jego pytania.
-Nie udawaj głupiej! - krzyknął na mnie przybliżając nagle swoją twarz do mojej, aż mi serce stanęło - Cieszysz się, że mi przywalił! Widziałem twoją minę. I nadal ją widzę! - krzyknął na mnie z wściekłością. Otworzyłam szerzej oczy z przerażenia.
-Co? Nie prawda - wypowiedziałam cicho te słowa.
-Kłamiesz! - popchnął mnie spychając z dwóch schodków. Upadłam na ziemię. Jęknęłam cicho z bólu - Nie kochasz mnie! Gdybyś mnie kochała to byś się z tego nie cieszyła! - podszedł do mnie podnosząc mnie za ramiona, abym wstała - A ja cię kocham i co mam z tego? - złapał mnie mocno za nadgarstek i zaczął go ściskać. Zacisnęłam zęby.
-Nigdy nie mówiłam, że cię kocham! - krzyknęłam z przerażenia.
- Taka była umowa! A umowa mówiła, że masz być wiarygodna i na prawdę mnie kochać, czuć coś do mnie! - powoli zaczął wykręcać mi dłoń. To bardzo bolało.
-Puść mnie! To boli! - do oczu zaczęły napływać mi łzy. Zaczęłam się z nim szarpać - Zostaw mnie! - tak mocno  pociągnęłam rękę, że mnie puścił, a ja zatoczyłam się do tyłu. Na szczęście złapałam równowagę i stanęłam stabilnie na nogach. Z oczu płynęły mi łzy, a na twarzy malowało się przerażenie - Muszę iść do domu - wychrypiałam i biegiem ruszyłam w stronę mojego zakątka, w którym jestem bezpieczna. Wybuchnęłam płaczem. Czemu to właśnie moje życie okazało się najgorszym koszmarem? Czym sobie na to zasłużyłam? Dotknęłam nadgarska. Okropnie bolał. Biegłam ile miałam sił w nogach nie ogladając się za siebie i mając tylko nadzieję, że Dallas mnie nie goni.

---------------
Siemka! :*
Chciałam was powiadomić, że świętuję dziś dwie ważne dla mnie okazje.
Pierwszą jest liczba odwiedzin, która wynosi, aż  11 515 !!!!! Jestem mega szczęśliwa z tego powodu! :D na prawdę wam dziękuję, że jesteście ze mną i doceniacie co robię <3
Drugą są "urodziny" mojego bloga. Już trzy miesiące dzielę się z wami moją opowieścią :3 Bardzo się cieszę, że to robię i że natrafiłam na was. Jesteście kochani, że mnie nie opuszczacie! <3
Dziękuję wam, że jesteście, bo także dzięki wam nadal pisze! :)

A wracając do rozdziału. Z tych dwóch okazji postanowiłam wstawić bardzo długi rozdział, aby wam trochę dogodzić. Udało mi się? :)
Mam nadzieję, że wam się podoba i czekacie na ciąg dalszy ;)
Życzę wam miłego dnia i najlepszych wakacji!! :*
Całuję! <3

15 komentarzy:

  1. Zajebisty ! Piszesz BOSKO ! Kocham ten rozdział i blog , świetny , na serio <3 Niech bd Auslly , nie lubię Dallasa "-_-
    http://ross-laura-story-of-love.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!! Udało ci się. Mam nadzieję, że będziesz z nami jeszcze troche. Z niecierpliwością czekam na naexta :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz! Po prostu CUDNIE! Jeśli ktoś temu zaprzeczy to chyba walnę :p czekam na nexta i na to co dalej wymyślisz :) zazdroszczę talentu dziewczyno :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ten rozdział jest świetny zresztą jak wszystkię . Mam nadzieję , że nie długo dodasz next bo jak nie to chyba zeświruję . Jakbyś miała czas i ochotę to zapraszam na mojego bloga http://austinially-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo... To jest straszne! Biedna Ally co ona musi czuć? piszesz bosko :) Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejny, bo ja zaczynam świrować :) I jeszcze takie powtórzenie- "Brak Auslly, brak szczęścia:(" Boże jak ja nienawidze tego tego Dallasa i Hanny też! Boże pisz szybko kolejny! :) Koffam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeee.. mam nadzieję.. wielką nadzieję, że nie połączysz Hannah i Austina ;O Boże.. zgadzam się z powyższym komentarzem - Brak Auslly, brak szczęścia". Czytając rozdziały, jest mi smutno :< chodź podoba mi się rozdział, bardzo nie chcę aby dalej obydwoje cierpieli .__. sama nie wiem czego chcę.. nie ważne..
    Rozdział zajebisty, czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dramat jest, ale gdzie Auslly, hę? Co wcale nie oznacza, że mi się nie podoba... Skoro już potragizowałaś, to daj nam teraz szczęscie! Prooooszę, przywróć Auslly ! -_- koffam Twojego bloga! Czekam na next :*
    ~Kasia<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę z powrotem Auslly :( A co do rozdziału - świetnie piszesz :)
    Zapraszam do mnie http://wmoim-swiecie.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Spal, utop, zastrzel ,cokolwiek byleby to stworzenie zwane Dallasem zniknęło.-.-
    Uwielbiam to opowiadanie. To jak opisujesz uczucia,sytuacje i to co dzieje się z bohaterami sprawia ,że ja mogę wczuć się w ich role. Na chwile mogę stać się Austinem, Ally itp.
    ~♥~
    Ps. Z tym pierwszym to ,tak na serio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah moze kiedys ten chlopak zniknie :) Bardzo sie cieszę, że udaje mi sie wywrzeć na tobie i innych takie wrazenie - mozliwosc wcielena sie w postac. to mnie cieszy :3

      Usuń
  10. O Bosh! Rozdział super, mega, genialny, ale...
    To takie smutne, a zwłaszcza to, że Austin pobiegł na "Dallasa" bez siekiery, noża, dzidy, ewentualnie dostatecznie ostrej kredki...
    Aż chce mi się płakać, a ten wstrętny człoban (krzyżówla małpy i banana), którego tu nazwałaś "Dallas" to zło wcielone... Groził Ally i teraz ją uderzył... czy za to mógłby iść siedzieć... Ja bym to załatwiła, jak za starych dobrych czasów: "To na pewno wiedźma... Na stos"
    No cóż, czekam na nexta...
    Przy tym rozdziale prawie się rozpłakałam: na początku, bo Austin i Ally byli tacy smutni, ale potem zadzwoniła "Hanah" i miejsce smutku zabrała wściekłość...
    PS
    WTF!?!?!?!? "HANNAH" POCAŁOWAŁA AUSTINA!?!? Ten rozdział był taki smutny...

    OdpowiedzUsuń
  11. Proszę niech będzie Auslly :)
    Fajnie by było gdyby Austin porwał Ally np. na jakąś polanę, tam sobie wszystko wytłumaczyli i znowu się zeszli :)A co do twojego bloga i tego rozdziału jest świetny. Jestem pod wrażeniem twojego talentu.
    I jeszcze raz proszę zrób tak żeby Austin i Ally byli znów parą :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział!-sorry,że wcześniej nie skomentowałam, ale nie miałam internetu:(

    OdpowiedzUsuń
  13. SUUUUUUUUUUUUUUPEEEEEEEEEEEEER!!!!!!!!! Kiedy Austin walnął Dallasa cieszyłam się chyba tak jak Ally :)

    OdpowiedzUsuń