piątek, 26 lipca 2013

Wywiady :3

Siemka! :*
Gdy za każdym razem oglądam ten krótki wywiad, zaczynam się śmiać. Uwielbiam jak Laura się śmieję i naprawdę nie mogę uwierzyć co ją tak śmieszy :D +mina Rossa na reakcję Laury jest niedopisania ! 

Czy wy lubicie oglądać tego typu rzeczy? No wiecie... wywiady i występy gościnne jakiś aktorów w talk show? Ja bardzo, ponieważ można się wtedy wiele dowiedzieć o tych ludziach :) 
Oczywiście nie myślcie sobie, że tylko tych aktorów tak "śledzę", ale oni są jednymi z kilku. Czasem mam taką fazę na pewnego człowieka i po prostu oglądam wszystko co z nim jest związane. Wy też tak macie? :P
Całuję! :*

XXII Rozdział

*oczami Ally*
Dzisiaj miałam tylko jedną zmianę, więc mogłam się wyspać. Wstałam po 11 z wielkim wysiłkiem, chętnie pospałabym dłużej, ale muszę już wyjść z łóżka. Ściągnęłam z siebie kołdrę, zeszłam z mojego kochanego łoża i podeszłam do lustra. W swoim odbiciu ujrzałam moją twarz, a na niej dużą spuchniętą ranę pod okiem. Był to lekko fioletowy siniak, który bolał przy jakimkolwiek dotyku. Spojrzałam na siebie smutnym wzrokiem. Do czego to doszło? Spuściłam wzrok i podniosłam koszulkę od piżamy. Moim oczom ukazał się jeszcze większy siniak, tym razem był zielono-fioletowy. Zacisnęłam usta, gdy moje ciało przeszył ogromny ból. Trzeba przyznać, że brunet jest silny. Westchnęłam i poszłam do łazienki się przygotować do wyjścia. Po jakiś trzydziestu minutach wyszłam ubrana i umalowana. Postanowiłam pójść na dół zrobić sobie śniadanie. I tak też zrobiłam. Zjadłam jogurt naturalny z musli i usiadłam ostrożnie na kanapie chcąc zanurzyć się w innym świecie. Tym razem był to świat telewizji.

*W tym samym czasie*
*oczami Austina*
Siedziałem na kanapie i oglądałem telwizję. Beznamiętnie gapiłem się w ekran. Nawet za bardzo nie wiedziałem jaki program leci, bo nie kontaktowałem. Po prostu siedziałem.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ociężale wstałem z kanapy i skierowałem się w ich stronę. Otworzyłem je i dowiedziałem się, że po drugiej stronie stoi mój przyjaciel.
-Siemano! - przybił mi piątke i wszedł do środka. Zamknąłem za nim drzwi i podążyłem za przyjacielem, który przeszedł już do salonu.
-Witaj. Cóż cię dzisiaj do mnie sprowadza? - spytałem uśmiechając się lekko.
-A mianowicie wolna chata! Impreza! - wykrzyknął uradowany Dez.
-Co? Nie! Nie ma takiej opcji! - powiedziałem stanowczo, ale przestraszony trochę tym co rudzielec mógł już wymyśleć.
-Ej no, czemu? - spytał smutnym głosem.
-Bo rodzice mi powierzyli ten dom w zaufaniu. No, a poza tym nie zrobię znów imprezy po tym jak wyglądała wcześniejsza... - oboje w jednym momencie przypomnieliśmy sobie ostatnią impreze. Wszystko było idealnie. Bawiliśmy się jak nigdy, wiedzieliśmy, że następnego dnia będziemy tego żałować, ale o to chodziło. Rano nie byliśmy zbytnio ogarnięci, ale to nie było najgorsze. Moi rodzice wrócili odrobinę wcześniej niż się spodziewałem. Nie byli zachwyceni widokiem domu. Wszędzie były śmiecie i gdzieniegdzie porozwalane przedmioty. Jednym słowem dostałem szlaban. Na to wspomnienie Dez tylko kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Ehh... No to zostaje nam tylko babskie piżama party - zaśmiał się cicho.
-Co? Dlaczego babskie?
-Bo będzie to noc wyznań.
-Czekaj czekaj. Jaka noc wyznań? Co ty gadasz? -spytałem zdziwiony i zdezorientowany. Rudzielec załamał ręce.
-No jeżeli wolisz to wyznania przeniesiemy na teraz - zawiesił głos i spojrzał prosto w moje oczy. Nie za bardzo rozumiałem do czego zmierza mój przyjaciel.
-Ale jakie wyznania, człowieku?!
-No wiesz... takie z serca. Laski tak robią - mrugnął do mnie. Jego wypowiedź trochę mnie zdziwiła.
-Eee... No dobra... Może i tak robią, ale co to ma wspólnego z nami?
-To, że zaraz mi wszystko opowiesz - wziął mnie za rękę i kazał usiąść na kanapie. Ze zdziwienia i zdezorientowania zrobiłem to, o co mnie prosił - A więc... Jak tam u ciebie? - spytał z chytrym uśmieszkiem. Otworzyłem szerzej oczy.
-Możesz mi powiedzieć do czego zmierzasz?! - spytałem już lekko zdenerwowany. Ten tylko na mnie popatrzył.
-Ally. O to chce spytać - miał poważną minę. Załamałem ręcę.
-Dez, człowieku, o co ci chodzi? Co chcesz wiedzieć? W tym temacie nie ma co opowiadać - gdy tylko powiedziałem te słowa przyjaciel się głośno zaśmiał - Co cię tak śmieszy? - skrzyżowałem ramiona z irytacji. Dez jeszcze przez chwilę nie mógł przestać się śmiać.
-Śmieszy mnie twoja głupia i zwodnicza pewność siebie.
-Co masz na myśli?
-Mówisz, że nie masz nic do powiedzenia na temat Ally, a to nie prawda i dobrze o tym wiesz - to zdanie Dez powiedział poważnym tonem, nie żartował.
-Pff... Nie prawda
-Oj weź przestań się tego wypierać, bo to już jest nudne - powiedział ze znużeniem. Trochę mnie tym zdziwił. Ale on ma rację. W temacie "Ally" mam jeszcze coś do powiedzenia. Powiem nawet, że wiele. Westchnąłem ciężko z rezygnacją i oznaką, iż się poddaje.
-Co chcesz wiedzieć?
Na twarzy przyjaciela pojawił się znaczący uśmiech. Wziął krzesło, postawił je obok mnie i usiadł na nim wpatrując się we mnie.
-Wszystko.
Uniosłem lewą brew oznajmiając mu, żeby się dokładniej określił.
-Dlaczego pozwoliłeś jej odejść? - spytał wreszcie po dłuższej chwili milczenia. Spojrzałem Dezowi w oczy.
-Na prawdę nie wiesz? - załamałem ręcę. Przecież wie i pamięta co sie stało - Przypomne ci. Ally wybrała Dallasa. Koniec historii.
-Ale ja nie pytam czemu ALLY odeszła tylko czemu TY pozwoliłeś jej odejść? - spytał smutnym głosem. Przyjrzałem mu się - Czemu nie zawalczyłeś o nią?
-Bo to i tak nie miałoby sensu! Wyraźnie zakomunikowała mi, że nie mam szans, więc o co chodzi? - spytałem już zdenerowany. Dez tylko na mnie patrzył i nic nie mówił. Westchnąłem ciężko - Ja wiem... powinienem, ale po tych słowach, które od niej usłyszałem kompletnie straciłem wiarę w siebie i w nas - wyznałem to co leżało mi na sercu.
-Ale teraz jesteś w lepszej formie, co? - niechętnie kiwnąłem głową - A więc na co czekasz? Ten koleś odebrał ci dziewczynę! To cios poniżej pasa! I nie zamierzasz nic z tym zrobić?
-Przywaliłem mu.
-To nie wystarczy.
-Wiem...
-Więc walcz, bracie. Nie daj się - uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja odwzajemniłem jego gest rozumiejąc, że ma rację. Dez trochę się rozluźnił i swobodnie wyciągnął na krześle - No co jak co, ale te wyznaniowe rozmowy są świetne. Nie dziwię się dziewczynom, że potrafią przegadać tak całą noc - powiedział to i puścił do mnie oczko porozumiewawczo. Ja tylko się głośno zaśmiałem.
-Co racja to racja - powiedziałem przez śmiech.
* * * * *
*oczami Ally*
Skończyłam swoją zmianą zmianę i siedzę teraz w pokoju muzycznym czekając na blondyna. Grałam na pianinie próbując stworzyć kolejną melodię, która spodoba się chłopakowi. Delikatnie muskałam klawisze instrumentu z zamkniętymi oczami powoli zatracając się w muzyce. Lekko kiwałam się pod jej rytm. Kompletnie wyłączyłam się z otaczającego mnie świata.
-Ładne
Nagle usłyszałam czyjś głos. Spojrzałam w kierunku drzwi i tam ujrzałam blondyna ze skrzyżowanymi rękoma opartego o framugę.
-Dzięki, ale muszę jeszcze nad tym popracować - powiedziałam zakładając kosmyk włosów za ucho. Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok mnie przy pianinie.
-To co? Szlifujemy ją? - spytał blondyn uśmiechając się. Kiwnęłam głową i sięgnęłam po zeszyt.
-Tu mam zapisany pewien tekst, który powinien pasować - pokazałam go blondynowi, a on zaczął ją śpiewać. Po chwili dołączyłam się z muzyką. Przez pewien czas pracowaliśmy nad piosenką. Zmienialiśmy nuty i dopisywaliśmy tekst. W końcu doszliśmy już do końcówki piosenki, gdy okazało się, że jest nieskończona.
-Ally, a gdzie jest druga część?
-Hmm... - zastanowiłam się przez chwilę i nagle sobie przypomniałam - Już wiem! Jest na osobnej kartce, którą schowałam do torebki - wstałam, podeszłam do niej i zaczęłam jej szukać. Trochę to trwało, dlatego blondyn podszedł do mnie od tyłu.
-Pomóc ci?
-Nie nie. Dzięki, po prostu nie wiem gdzie ona się podziała. Na pewno tu była - zaśmiałam się uśmiechając się lekko.
-Jak ci się układa z Dallasem? - spytał, a mnie zatkało. W jednym momencie przestałam szukać kartki w torebce i powoli odwróciłam się w jego stronę. Na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
-Skąd to pytanie? - spytałam kładąc ręce na biodrach mrużąc przy tym oczy.
-A co nie mogę cię o to spytać? - zaśmiał się.
-Dziwnie słyszeć to pytanie z twoich ust.
-Niby czemu? Dlatego, że mnie dla niego zostawiłaś? Dlatego, że mnie oszukałaś i zdradziłaś? - powoli w jego głosie dało się wyczuć złość, a on sam zaczął się do mnie przybliżać - Dlatego, że jednego dnia mówisz, że mnie kochasz, a drugiego, że kochasz innego? - spytał podnosząc głos. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.
-Tak! Właśnie dlatego! - prawie krzyknęłam z przejęcia. Między nami powstało nerwowe napięcie.
-Tak? No cóż, przykro mi, ale po prostu się pytam.
-Nie jestem tego taka pewna.
-Nie? No dobra, przejrzałaś mnie. Tak, nadal mnie boli to co zrobiłaś! Tak, nadal nie mogę uwierzyć, że ty coś takiego mogłaś zrobić! I tak, nienawidzę kolesia za to, że cię tak omamił! - krzyknął mi te wszystkie słowa w twarz i nagle podniósł do góry ręcę. Z obawy przed atakiem cicho krzyknęłam z przerażenia, zasłoniłam swoimi rękoma twarz i mocno zacisnęłam powieki, ze strachu. Stałam tak w tej pozie, ale nic się nie stało. Otworzyłam oczy i spojrzałam na blondyna. Na jego twarzy malowało się zdziwienie i niedowierzenie. Miał lekko otwarte usta. Zauważyłam, że jego ręce wiszą bezwładnie tuż przy jego ciele. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i nagle zrozumiałam co ja zrobiłam. Szybko cofnęłam swoje ręcę, stanęłam prosto i spuściłam swój wzrok na ziemię.
-Ty się mnie boisz? - spytał, a w jego głosie dało się wyczuć ból i zdziwienie. Spojrzałam na niego i lekko uśmiechnęłam.
-Nie. Dlaczego o to pytasz? - spytałam mając nadzieję, że on zostawi ten temat.
-Dlatego, że zachowałaś się tak jakbyś się przed czymś chroniła... jakbyś bała się, że cię uderzę - wypowiedział te słowa bardzo cicho coraz uważniej się we mnie wpatrując. Ja na te słowa tylko szerzej otworzyłam oczy i wybuchłam sztucznym śmiechem.
-No co ty! Hahah dobry żart - ale chłopakowi nie było do śmiechu. Nagle zmarszczył brwi, schylił się do mnie i delikatnie dotknął mojego policzka.
-Czy ty masz tu siniaka? - spytał zdziwiony, po czym dokładniej się przyjrzał - Boże, jaki duży. Ktoś ci to zrobił? - cofnęłam jego rękę i odeszłam od niego. Podeszłam do pianina i wzięłam do ręki zeszyt -Ally!
-Wróćmy do pisania piosenki.
-Nie wrócimy dopóki nie powiesz mi jak to się stało - podszedł do mnie. W jego oczach widziałam determinację. Załamałam ręcę.
-Upadłam! Jestem nieostrożna. Koniec tematu!
-Czy to zrobił ci Dallas? Czy on cię uderzył? - dopytywał się.
-Nie! Już ci mówiłam - gdy powiedziałam te słowa upuściłam zeszyt. Postanowiłam go podnieść, więc schyliłam się, ale zrobiłam to zbyt szybko i zamaszyście, dlatego nagle poczułam ogromny ból. Cicho jęknęłam i usiadłam na podłodze.
-Ally? Wszystko dobrze? - spytał przerażony i uklęknął przy mnie. Na początku nie mogłam nic odpowiedzieć, ale w końcu szepnęłam.
-Tak. Wszystko dobrze.
Chłopak patrzył na mnie troskliwym wzrokiem. Wiedziałam, że mi nie uwierzył. Spojrzał na mój brzuch i delikatnie chwycił mnie za bluzkę.
-Pokaż - prosił. Kiwałam przecząco głową, a do oczu napływały mi łzy - Pokaż, proszę - szeptał. W końcu kiwnęłam lekko głową na 'tak', a on delikatnie podniósł moją bluzkę do góry. Pod moim stanikiem ujrzał ogromnego siniaka. Na ten widok szeroko otworzył oczy i spojrzał na mnie - Kto ci to zrobił? - milczałam - No kto? - spytał ze złością. Spojrzałam na niego - To Dallas? - zacisnęłam zęby i ostrożnie wstałam. Austin zrobił to samo.
-A czemu cię to tak interesuje, co? -pytałam już zdenerwowana.
-Bo mi na tobie zależy! - krzyknął, ale nie tak, abym musiała się go bać. Raczej w ten sposób zaakcentował swoje uczucia do mnie.
-Czyżby? - spytałam ze złością, podeszłam do torebki i wyjęłam z niej zdjęcie, które rzuciłam w twarz blondyna. Ten tylko je chwycił w locie i spojrzał na nie. Gdy ujrzał co na nim jest, jego ciało się napięło.
-Skąd to masz? - spytał zdenerwowan. Nie odpowiadałam - Skąd masz to zdjęcie?
-Czy to ważne? Najważniejsze jest to, że kłamiesz i obściskujesz się z tą dziewczyną!
-To jeden pocałunek, który natychmiast został przerwany.
-Oczywiście - powiedziałam sarkastycznie.
-Czy ty jesteś zazdrosna? - spytał mrużąc oczy.
-Co? Nie. Raczej jestem urażona tym, że kłamiesz mi prosto w twarz!
-Słuchaj to ty obściskujesz się z Dallasem, więc nie złość się, gdy ja pocałuję inną dziewczynę! - wykrzyknął i podszedł do mnie.
-Więc czemu mówisz, że tobie na mnie zależy, jeżeli tak nie jest?
-Nie prawda. Zależy! - przybliżył się do mnie. Obydwoje byliśmy na siebie źli.
-Tak? Jak mam tobie wierzyć? - spytałam mniej złowrogo. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
-Udowodnię co to.
-Czyżby? Jestem bardzo ciekawa co tym razem wymyśli... - nie dokończyłam, bo nagle, niespodziewanie, blondyn złożył na moich ustach pocałunek. Zdziwiło mnie to i to bardzo, ale z drugiej strony ucieszyłam się. Znów byłam z nim blisko. Nie przerwałam tej czynności, choć powinnam. Mój pierwszy błąd. Dałam się mu prowadzić. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości. Po kilkunastu sekundach chłopak delikatnie oderwał się ode mnie. Otworzyłam swoje oczy. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się lekko. Staliśmy objęci.
-Co ty robisz? - wyszeptałam ze zdziwieniem. Przytulił się do mnie mocniej i wyszeptał mi do ucha słowa:
-Walczę.
Gdy to powiedział odsunął się ode mnie i po prostu wyszedł. Tak jakby tu go nigdy nie było. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Walczy. Zaśmiałam się ze szczęścia. W końcu coś zrozumiałam. Muszę walczyć, przeciwstawić się temu wszystkiemu. Przeszkodzić Dallasowi i zawalczyć o siebie. I moich przyjaciół.

--------------
Witajcie! :*
Jak tam wakacje? W niedzielę wyjeżdżam na tydzień, więc nie wiem jak z kolejnym rozdziałem, ale powinien pojawić się w niedzielę, a jak nie to w tygodniu jakoś. Mam taką nadzieję :)
A jak wam podoba się ten rozdzialik? Trochę dodałam Auslly, ale pamiętajcie, że oni nie są razem, tylko to był taki moment ;)
W każym razie ostatnią scenę rozdziału dedykuję Natalii ;3 , Julii Owedyk , Weronice C., loveauslly i Kasi Kukułce za to, że jesteście i zawsze swoimi komentarzami wywołują duży uśmiech na mojej twarzy :D kocham wam! <3
Całuję!! :*

poniedziałek, 22 lipca 2013

XXI Rozdział

*oczami Austina*
Wczorajszy dzień minął mi bardzo dobrze. Wszyscy, we czwórkę, poszliśmy na spacer po plaży. Tak wiem, wybraliśmy się w jedno z bardziej romantycznych miejsc w całym Miami. I to w szczególności późnym wieczorem. Ale tak po prostu wyszło. Szliśmy tam, gdzie nogi nas poniosły. A co tam robiliśmy? Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i pałaszowaliśmy najlepsze lody w mieście. Nasze stopy były delikatnie muskane zimną wodą z oceanu. Idąc boso czuliśmy pod sobą miły dotyk piasku. Wpatrując się w piękny zachód słońca, droczyliśmy się. Było prawie tak jak dawniej. Prawie. Widziałem uśmiechniętą twarz Ally, te jej piękne iskierki w oczach i urocze dołeczki. Tak, nadal ją kocham. Nawet jak bardzo chce wyprzec ją z moich myśli i serca to mi się to nie udaje. Po prostu nie potrafie. Wciąż karce siebie za to. "Musisz o niej zapomnieć, bo ona już to zrobiła", gdy takie myśli wkradają mi się do głowy wracam na ziemię. Do mojej samotnej rzeczywistości.
Siedziałem tak na swoim łóżku gapiąc się beznamiętnie w ścianę. Po co? Sam nie wiem. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie ruszałem się. Znowu dzwonek. Westchnąłem i wstałem kierując się do drzwi wejściowych domu. W końcu otworzyłem je, a za nimi ujrzałem jego uśmiechniętą twarz.
-Siema stary! - przywitał się Dez i przybił mi piątke na dzień dobry. Wszedł do środka i od razu zajrzał do lodówki - Co na śniadanie?
Przejechałem sobie ręką po twarzy ze zmęczenia. Niedawno wstałem, a wczoraj długo nie mogłem zasnąć.
-Nie wiem. Może jajecznica? - spytałem, a na samą myśl o jedzeniu zaburczało mi w brzuchu. Tak, byłem głodny.
-Dobra. Masz tu dwanaście jajek. Powinno wystaczyć - podsumował, wyjął z szafki moją największą patelnie i powoli zaczął przygotowywać posiłek.
-W ogóle to co tu robisz? Oczywiście prócz czyszczenia mi lodówki? - uśmiechnąłem się do przyjaciela, a on odwazajemnił mój gest.
-Przyszedłem tu, aby ciebie obudzić, zjeść śniadanie i zaczekać na Trish.
-Na Trish?
-No tak. Na Trish. Coś w tym złego? - spytał udając głupiego.
-Co? Nie. Ale to mnie trochę zdziwiło... - powiedziałem szczerze.
-No co? Jak Trish przyjdzie od razu wychodzimy, więc lepiej się wyszykuj zanim ja zrobie śniadanie - pośpieszał mnie przyjaciel.
-A gdzie my idziemy? -  spytałem zdziwiony.
-Do Ally.
-Do Ally? - teraz to byłem  w szoku. Dez tylko się zaśmiał - Co cię tak śmieszy?
-To, że na twojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy wspomniałem o Ally - spojrzał na mnie uważnie. Na sekundę zamarłem.
-Pff. Nie prawda. Dopowiadasz sobie rzeczy, których nie było - powiedziałem urażony i zdziwiony uwagą Deza.
-No jak chcesz - powiedział obojętnie.
-Ej, Dez. Mówię serio.
-Ja też - wzruszył ramionami śmiejąc się cicho. Uśmiechnąłem się lekko i trąciłem przyjaciela w ramie.
-Jak chcesz. Idę się przygotować - powiedziałem wbiegając po schodach do pokoju.
-Tylko szybko, bo ci jedzenie wystygnie! - krzyknął za mną rudzielec, ale ja nie myślałem już o posiłku. Głód jakby zniknął. Teraz zastanawiałem się nad innymi słowami przyjaciela.
* * * * *
-Nawet smaczne - stwierdziłem rzeczowo.
-Nigdy więcej nie zrobie ci śniadania - powiedział urażony Dez, wstał od stołu i poszedł zmyć naczynia.
-Nie przejmuj się moją opinią, wiesz że ci zazdroszcze takiego talentu - mrugnąłem do przyjaciela, a w tym samym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi - Idę otworzyć - podszedłem do nich i je otworzyłem.
-Hejka - powiedziała Trish swoim zmęczonym głosem. Zmarszczyłem brwi.
-Co ci jest? - spytałem zdziwiony zapraszając ją do środka. Czarnowłosa weszła do domu i swobodnie opadła na kanapę.
-Praca... To mi jest! - lamentowała. Zdziwiony spojrzałem na przyjaciela.
-Trish zastąpiła dziś Ally w pracy, aby ta mogła w końcu odpocząć. Kiwnąłem głową.
-Ale ja wzięłam tylko poranną zmianę. Południową wziął Chris - wyznała przyjaciółka, wstając z kanapy i podchodząc do mojej lodówki.
-Chris? - spytałem zdziwiony. Co się dzieje? - Kto to jest?
-Przyjaciel rodziny Dawson. Jest od nas starszy o cztery lata. Pracuje w Sonic Boomie.
-To ten brunet? - spytałem powoli kojarząc faceta.
-Dokładnie - powiedziała Trish pijąc mleko - Dobra, zbieramy się! - zadecydowała i już po pięciu minutach wyszliśmy z domu.
* * * * *
Zapukaliśmy do domu Allyson. Długo nikt nie otwierał, dlatego Trish otworzyła drzwi swoją kopią kluczy. Dziwne, że ma swój zestaw, ale w sumie są jak siostry. Weszliśmy po cichu i skierowaliśmy się do pokoju brunetki. Co tam ujrzeliśmy wywarło na naszych twarzach lekki uśmiech. Ally spała. Jej włosy delikatnie okalały jej twarz i miała lekko otwarte usta. Była zwinięta w kłębek.
-Jak słodko śpi - rozczuliła się Trish.
-Tak, dlatego jej nie przeszkadzajmy -wyszeptał Dez - Chodźmy.
-Zaraz do was dojdę - wyszeptałem wciąż wpatrzony w brunetkę. Przyjaciele spojrzeli się na siebie, znacząco uśmiechnęli i po cichu wyszli przymykając za sobą drzwi. Spojrzałem za nimi i znów skierowałem swoje oczy ku śpiącej dziewczynie. Podszedłem do jej łóżka i po prostu patrzyłem. W tym momencie przypomniały mi się te wszystkie dobre momenty. Gdy śmialiśmy się, przytulaliśmy, kłóciliśmy i droczyliśmy. Widząc ją śpiącą przypomniała mi się noc, którą spędziliśmy razem. Wtedy wydawało mi się, że to wszystko będzie trwać wieczność. Niestety myliłem się. Uśmiechnąłem się smutno na te wszystkie wspomnienia i ukucnąłem przy dziewczynie. Przykryłem ją kołdrą i wpatrywałem się w nią. Po chwili po prostu wstałem i wyszedłem z jej pokoju zamykając za sobą drzwi mając tylko nadzieję, że te wszystkie dobre wspomnienia kiedyś powrócą.
Zszedłem na dół do przyjaciół, którzy prowadzili dziwną rozmowę.
-To może powinnaś z nią porozmawiać - radził Dez.
-Próbowałam! Ale ona sprytnie wymiguje się od odpowiedzi, a jak już mi odpowiada to kłamie mi w oczy. Czuję to, tylko nie wiem czemu to robi - powiedziała smutno - No i te siniaki... Coś czuje, że to nie są zwykłe obrażenia spowodowane zwykłymi wypadkami...
-Co masz na myśli? - spytałem dołączając się do rozmowy.
-Myślę, że coś przed nami ukrywa. Jak się pytam o to skąd ma tą ranę, nagle jej oczy się rozszerzają z przerażenia i zaczyna zmyślać mi jakieś historyjki typu: spadłam ze schodów.
Po tych wypowiedzianych przez Trish słowach wszyscy zamilkliśmy. Czy to możliwe, że Ally przed nami coś ukrywa?
-Trzeba się dowiedzieć o co chodzi, ale musimy być dyskretni - stwierdził rzeczowo Dez. Wszyscy kiwnęliśmy porozumiewawczo głową.
-Musimy być bardzo ostrożni, aby się nie domyśliła - powiedziałem, a reszta się ze mną zgodziła.
-Nie domyśliła czego? - Ally spytała nas stojąc ze skrzyżowanymi ramionami. Odwróciliśmy się zdziwieni i przerażeni jej obecnością. Czy ona wszystko słyszała?
-No... Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę - wymyśliła szybko Trish. Brunetka tylko podniosła lekko lewą brew.
-Niby co? - spytała podejrzliwie.
-Pyszne śniadanie - powiedziałem podchodząc do niej powoli - Ale nas przyłapałaś i niespodzianka nam nie wyjdzie - zrobiłem smutną minkę. Ally zmrużyła oczy.
-Załużmy, że wam wierze. A więc?
-A więc co? - spytała Trish.
-Gdzie jest to moje śniadanie? Czekam - powiedziała siadając na kanapie.
-Już robimy! - powiedzieliśmy jednocześnie i ruszyliśmy do kuchni. Ta sytuacja spowodowała delikatny uśmiech na twarzy Allyson.
* * * * *
-To jak? Idziemy? - spytał Dez.
-Nie mogę... - powiedziała smutno Ally. Dziewczyna już dawno zjadła śniadanie - tosty z dżemem i masłem orzechowym - i poszła się przygotować do wyjścia. Teraz siedzieliśmy na kanapie oglądając film.
-Co? Ale czemu? - spytała Trish.
-No bo zapomniałam, że muszę ugotować dla taty obiad, a bez tego ani rusz - powiedziałam wzdychając ciężko.
-Nic nie szkodzi. Czuję się lepiej. Idź baw się z przyjaciółmi - powiedział pan Dawson. Wszyscy się odwróciliśmy ze zdziwienia.
-Tata? - Ally podbiegła do mężczyzny i go przytuliła - Jesteś pewien? - spytała, a on się do niej uśmiechnął.
-Tak. Idzcie już - ponaglał nas, a my tylko kiwnęliśmy głową, podziękowaliśmy i posłusznie wyszliśmy.
* * * * *
*oczami Ally*
-Dziękuję wam za ten wspólny i piękny dzień. Na prawdę jestem wam wdzięczna, że się o mnie tak troszczycie. Chyba przydał mi się dzień wolny - powiedziałam do przyjaciół mocno ich przytulając. Staliśmy przed wejściem do mojego domu.
-Nie ma za co - powiedział Dez.
-Dla nas to przyjemność - wyznała Trish. Uśmiechnęłam się.
-No, ale teraz już muszę iść. Kocham was - jeszcze raz ich przytuliłam.
-My ciebie też. To do jutra! - pożegnali się Dez i Trish.
-Austin idziesz? - spytał Dez.
-Zaraz. Muszę tylko spytać się o coś Ally - powiedział blondyn.
-Dobra. To będziemy iść szybko, abyś mógł nas dogonić. Dobranoc, Ally - Trish się ze mną pożegnała i wraz z rudzielcem odeszli w stronę swoich domów. Spojrzałam na blondyna, który się we mnie wpatrywał.
-To o co chciałeś mnie spytać? - spytałam i uśmiechnęłam się opierając się lekko o framugę drzwi.
-Czy jutro jesteśmy umówieni na pisanie piosenki? - spytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Oczywiście. Zmianę kończę o siedemnastej, wtedy możesz przyjść do sklepu.
-Dobra. Przyjdę - uśmiechnął się do mnie i podszedł stając przede mną - To do zobaczenia - powiedział i delikatnie pocałował mnie w policzek. Moje serce na chwilę stanęło.
-Do zobaczenia - powiedziałam przygryzając wargę, a chłopak jak gdyby nigdy nic po prostu odszedł zostawiając mnie samą z wielkim uśmiechem na twarzy.
Weszła do środka domu i wypuściłam powietrze z... przejęcia? Szczęścia? Zanim zorientowałam się, dlaczego tak ciepło zrobiło mi się na sercu, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je mówiąc:
-Zapomniałeś o czymś? - spytałam z uśmiechem na twarzy, lecz on nagle zniknął, gdy po drugiej stronie zobaczyłam kogoś innego niż się spodziewałam.
-Tak. Chyba gdzieś zgubiłem swoją dziewczynę - powiedział Dallas z gniewem wymalowanym na twarzy. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Zamknęłam za sobą drzwi i objęłam się swoimi ramionami.
-Co ty tu robisz? - spytałam z lekkim przerażeniem.
-Hmm...zastanówmy się... Poszedłem dziś do sklepu, aby cię przeprosić, ale okazało się, że wzięłaś dzień wolny. Pomyślałem sobie: O! Świetnie, może gdzieś razem pójdziemy? Wtedy poszedłem do ciebie, ale tam cie nie zastałem. Twój tata powiedział, że wyszłaś z przyjaciółmi. Nie powiem, że nie zabolało, że o mnie zapomniałaś, ale pogodziłem się z tym faktem. Pomyślałem, więc że przyjdę do ciebie wieczorem i gdzieś cię zabiorę. Przychodzę i co ja widzę? Blondaska, który muska twój policzek swoimi ustami! - te ostatnie słowa wykrzyknął mi w twarz - Ale to jeszcze nie wszystko. Trafiłem na ślady okropnego kłamstwa! - krzyknął tak, że aż się cofnęłam ze strachu.
-C... co... m...mmas...masz... nna... mmy...myśli? - spytałam przerażona.
-To, że mnie okłamałaś! Wieczorna zmiana akurat! Spotkałaś się z tym blondynem! Oszukałaś mnie, suko! - krzyknął i mnie uderzył w policzek tak mocno, że się obróciłam i upadłam na ziemię - Jesteś nic nie wartą kłamczuchą! - podszedł do mnie i złapał mnie mocno za szczękę - Nie pozwole ci mnie tak okłamywać! - patrzyłam w jego oczy. Oczy szaleńca.
-Zostaw mnie! - krzyknęłam i odepchnęłam jego dłoń. Szybko wstałam i zaczęłam biec, ale on mnie złapał i odwrócił do siebie, abym była skierowana twarzą do niego.
-A wiesz co? Nie zostawię cie. Nigdy nie dam ci spokoju! Myślisz, że te smsy się skończyły? - zaśmiał się cynicznie - My nawet jeszcze nie zaczęliśmy! Jeszcze nie wiesz co cię czeka! Wtedy się bałaś? To teraz możesz być przerażona! - wrzasnął i mocno walnął mnie w brzuch. Aż zabrakło mi tchu. Nie mogłam oddychać. Zatoczyłam się do tyły zginając się w pół. Czułam jak się dusze. Podszedł do mnie i znów złapał mnie za szczękę - Jesteś moja! Tylko moja! Myślisz, że tamten chłopak cię kocha? On już dawno o tobie zapomniał! - wypowiedział te słowa i rzucił mi w twarz jakimś zdjęciem, które upadło na ziemię. Spojrzałam na nie i nie mogłam w to uwierzyć. Był tam Austin i Hannah gdzie się całują. Moje serce pękło.
-Ss...skąd... tto...mm...masz? - spytałam przez łzy.
-Nigdy was nie zostawiliśmy kochanie. I nigdy tego nie zrobimy, chyba, że osiągniemy swój cel - uśmiechnął się szyderczo.
-My? Jacy my? I jaki cel? - nie rozumiałam - Przecież to miało się zakończyć! Taka była umowa! - krzyknęłam bezsilnie. A on tylko się zaśmiał.
-Tak, ale słowa nie dotrzymałem -  zrobił smutną minke i przybliżył swoją twarz do mojej - Ale nie radzę ci ode mnie odchodzić, bo i ty oberwiesz - wycedził przez zęby, odepchnął mnie mocno i odszedł.
Zostawił mnie leżącą samotnie w ciemności. Wpatrzoną w zdjęcie, które wywoływało we mnie kolejne łzy. Łzy nie spowodowane bólem mojego ciała, lecz bólem pękniętego serca...

---------------
Sieeeemka! :*
Dzisiaj udało mi się dodać rozdział. Mi się podoba, a w szczególności ostatnia scena, a wam? Drastycznie zakończyłam? Mówcie co myślicie ! ;)

I mam pewną prośbę do was. Może jest głupia i dziwna, ale proszę pisząc swoje komentarze napiszcie przy okazji ile macie lat, jestem ciekawa w jakim wieku jesteście :) możecie też napisać anonimowo.
Całuję!!! :*

sobota, 20 lipca 2013

XX Rozdział

*oczami Ally*
-Mamy jeszcze skórzane paski do gitary? - usłyszałam za sobą głos Chrisa. Szybko podeszłam do gablotki szukając pożądanego przez bruneta przedmiotu.
-Tutaj nie mamy - zwróciłam się do niego - Ale sprawdzę na zapleczu - powiedziałam kierując się na tyły sklepu, a w tym czasie chłopak nadal obsługiwał klienta. Nie musiałam długo szukać i po dwóch minutach wróciłam do bruneta podając mu trzy modele pasków. Ten podziękował uśmiechem i pokazał je klientowi. Ja wróciłam do odkładania instrumentów na swoje poprawne miejsce.
Czas szybko mijał. Nim zdążyłam się obejrzeć dochodziła już siedemnasta.
-Co tak ciągle spoglądasz na zegarek, co? - spytał mnie Chris podchodząc do mnie. Oderwana od moich myśli lekko podskoczyłam słysząc jego głos.
-Eee... No wiesz... - uśmiechnęłam się do niego uroczo. Chłopak zaśmiał się widząc moją minę.
-Ah... Chodzi o chłopaka. Rozumiem rozumiem - zrobił tzw. brewki - Oj młoda młoda - uśmiechnął się do mnie.
-Co młoda? Jaka młoda? Mam osiemnaście lat. Już nie jestem taka młoda! - broniłam się i popatrzyłam na niego z ukosa udając, że się obrażam. Ten uśmiechnął się do mnie i poczochrał mi włosy drocząc się ze mną - Ej! Co ty robisz? - wykrzyknęłam jednocześnie się śmiejąc.
-Nic. Droczę się z tobą -  oboje wybuchneliśmy ogromnym śmiechem - A właściwie to z kim się umówiłaś? Z Dallasem? - spytał już poważny Chris. Zaniemówiłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. No bo co?
-Eee... No właśnie... Bo chodzi o to, że.. Eeh... - jąkałam i plątałam się w swojej wypowiedzi. Zieloonoki spojrzał na mnie marszcząc brwi.
Nagle do sklepu wszedł brunet. Przywitał nas szerokim uśmiechem.
-Cześć - powiedział Dallas kierując te słowa do Chrisa - Witaj kochanie - podszedł do mnie i dał mi całusa w policzek - Jak się dziś masz? - spytał z uśmiechem na twarzy. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-Dobrze. Aaa... co ty tu robisz? - spytałam zakłopotana. Nie spodziewałam się jego wizyty. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Siedemnasta. Mam niewiele czasu do spotkania z Austinem, o którym brunet nie wiedział.
-Postanowiłem zrobić ci małą niespodziankę i wyrwać cię stąd. No więc chodźmy - postanowił łapiąc mnie za dłoń i kierując się w stronę wyjścia.
-Nie! - powiedziałam stanowczo i donośle wyrywając rękę z jego uścisku. Dallas powoli odwrócił się w moją stronę. Widać było zdziwienie na jego twarzy, ale gdzieś w głębi duszy kipiał ze złości. Nie spodobało mu się, że się postawiłam.
-Nie? - spytał podnosząc lewą brew. Kątem oka zauważyłam jak jego lewa dłoń układa się w pięść.
-No... nie - zawahałam się ze strachu przed jego reakcją - Pracuję - powiedziałam pewniej patrząc mu głęboko w oczy.
-Ale z tego co wiem to dziś nie masz wieczornej zmiany, więc już skończyłaś pracę. Nie wygłupiaj się. Wychodzimy - powiedział stanowczo patrząc w moje oczy. Wiedziałam, że jest zdenerwowany i jak tylko wyjdziemy to źle się to dla mnie skończy. Nie mogłam z nim nigdzie teraz wyjść.
-Ale ja pracuję. Nie wyjdę stąd tylko dlatego, że tego chesz - powiedziałam i odwróciłam się od niego. Ten złapał mnie za rękę nie pozwalając mi odejść. Moje serce zaczęło bić szybciej.
-Skończyłaś pracę na dziś. Nie okłamuj mnie - powiedział ostrzegawczo. Spojrzałam na niego.
-Nie okłamuję cie - powiedziałam spokojnie zabierając rękę - Na prawdę pracuję bo... ja... ehmm... no... - zaczęłam gubić się w swojej wypowiedzi.
-Bo Ally wzięła moją dzisiejszą wieczorną zmianę - Chris stanął przede mną oddzielając mnie od Dallasa. Brunet spojrzał na zielonookiego z wyższością. Był bardzo zdenerwowany.
-A czemu pozwalasz przemęczać się mojej dziewczynie, co? - spytał podnosząc jedną brew.
-Ally po prostu ma dobre serce i chyba powinieneś o tym wiedzieć - powiedział Chris patrząc z góry na Dallasa. Ten tylko poczerwieniał ze złości.
-Nie mów mi co powinienem robić! - wykrzyknął rozłoszczony. Po chwili spojrzał na mnie - Dobra. Pracuj, ale nie myśl, że następnym razem przyjdę po ciebie, bo chciałem ci zrobić przyjemność - wyrzucił z siebie i, kipiąc ze złości, wyszedł ze sklepu. Po tym co tu się stało udało mi się tylko wypuścić powietrze z ust. Spojrzałam na Chrisa.
-Dziękuję Ci, bardzo - wyznałam przytulając się do niego.
-Nie ma sprawy - powiedział, ale po chwili odsunął się ode mnie i spojrzał z ukosa - Ally, masz powiedzieć z kim się zaraz spotykasz. Jeśli nie z nim to z kim? - spytał zdezorientowany. Odetchnęłam ciężko. Musiałam mu powiedzieć, przecież należało mu się wyjaśnienie.
-Emm... z Austinem - powiedziałam cicho spuszczając na dół moją głowę.
-Co? Z twoim byłym? Ally ja ciebie czasem nie rozumiem. Po co ci to? - spytał z troską.
-No bo ja muszę mu coś wyjaśnić! I poprosić, aby mi wybaczył... - wyznałam zawstydzona.
-Co masz na myśli?
-Chodzi o to, że to ja zerwałam z Austinem pod pretekstem, że kocham Dallasa i, że to z nim chcę być. Złamałam mu serce...
-Pod pretekstem? - spytał zdziwiony. Otworzyłam szerzej usta.
-Co? Nie. Źle się wyraziłam.... raczej  z powodu Dallasa z nim zerwałam - odetchnęłam ciężko, a oczy mi się zaszkliły. Chris patrzył na mnie uważnie. Nagle zmrużył oczy i stwierdził.
-Ty nadal kochasz Austina, prawda? - spytał mnie powoli, a ja tylko zaniemówiłam. To prawda, ale nikt o tym wiedzieć nie może.
-Raczej chodzi o to, że boli mnie to jak go potraktowałam... - skłamałam. Ale powiedziałam to na tyle przekonująco, że chłopak tylko kiwnął głową.
-To lepiej leć do niego, bo zaraz się spóźnisz - na te słowa spojrzałam na zegarek. Było dwadzieścia po siedemnastej. Brunet miał rację, jeśli się nie pospiesze to nie zdąże. Szybko ruszyłam się z miejsca i poleciałam do pokoju muzycznego po torebkę. Już miałam wyjść ze sklepu, ale odwróciłam się do chłopaka.
-Dziękuję za wszystko - powiedziękowałam mu z ciepłym uśmiechem na twarzy.
-Nie ma sprawy - odpowiedział i odwzajemnił gest. Widząc jego minę pomachałam mu na pożegnanie ręką i wyszłam zostawiając go samego w sklepie.
* * * * *
Zdenerwowana spojrzałam na zegarek. Była 18:27. Westchnęłam smutno. Pewnie nie przyjdzie, pomyślałam. Mimo dziwnej sytuacji w sklepie dobiegłam punktualnie na umówione miejsce. Teraz, co chwila, sprawdzam godzinę. Siedziałam na ławce i po prostu czekałam. Niecierpliwie poczęłam tupać nogami o chodnik. Ponownie spojrzałam na zegarek. 18:32. Gdy ujrzałam tą godzinę, aż napłynęły mi do oczu łzy. "On cię nienawidzi, tylko chciał zrobić ci nadzieję. Myślisz, że chciałby spotkać się z taką osobą jak ty?" mówił tajemniczy głos w mojej głowie. Spuściłam głowę, a z oczu popłynęła mi łza. Łza smutku i goryczy. Siedziałam tak jeszcze minutę wpatrując się przez mgłę w swoje dłonie. Przetarłam nos dłonią i wstałam. Objęłam się ramionami i odeszłam parę kroków od ławki. Nie zważając gdzie zmierzam szłam ze wciąż spuszczoną głową.
-Czemu odchodzisz? - spytał mnie zdzwionym głosem blondyn. Słysząc jego głos podniosłam lekko głowę i otworzyłam usta ze zdziwienia. Powoli odwróciłam się w stronę chłopaka.
-Myślałam, że nie przyjdziesz - odparłam niewinnie wciągając nos. Austin popatrzył na mnie badawczo. Zauważył, że płakałam.
-Wybacz. Coś mnie zatrzymało - patrzył na mnie przystępując z nogi na nogę z niecierpliwości - Więc czemu chciałaś się ze mną spotkać? - spytał. Wytarłam łzy z twarzy dłonią i poszłam w jego stronę. Nie zatrzymałam się przy nim lecz ominęłm go i usiadłam na ławce. Założyłam kosmyk włosów za ucho i zaczęłam mówić:
- Chciałam z tobą porozmawiać... o nas - wykrztusiłam z siebie. Austin spojrzał na mnie pogardliwie.
-Pff. Już to gdzieś słyszałem, wiesz? - powiedział przypominając mi, że dokładnie pamięta naszą rozmowę podczas, której złamałam mu serce. Westchnęłam ciężko.
-Właściwie to miałam na myśli nasz zespół - przerwałam na chwilę, wciągnęłam powoli powietrze i spojrzałam na stojącego przede mną blondyna - Zastanawiałam się czy nadal chcesz, abym pisała dla ciebie piosenki - zawiesiłam swój głos. Czekałam na jego odpowiedź.
-A skąd to pytanie? - zamarłam.
-Jak to skąd? - spytałam załamując ręcę - Nie odzywasz się do mnie od prawie miesiąca, nie pytasz się o nowe piosenki, a ja wiem, że nadal masz występy! Nadal się dziwisz, że o to się pytam?! - podniosłam lekko głos wstając z ławki i wpatrując się w jego oczy.
-Odzywałbym się, gdyby nie ty! - krzyknął.
-Co masz na myśli? No co? - pytałam spokojniej nieświadomoe prowokując chłopaka swoimi pytaniami.
-Gdybyś nie rzuciła mnie dla tego pajaca! - krzyknął, a jego oczy nagle zrobiły się groźne - Gdyby nie ty i to twoje cholerne pogrywanie z ludźmi to wszystko byłoby inaczej! - wyrzucił z siebie. Gdy patrzyłam na jego oczy, które były przepełnione smutkiem i żalem, zachciało mi się ponownie płakać. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. On na mnie krzyczał. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Usiadłam na ławce zakrywając twarz dłońmy. Potrzebowałam chwili, aby móc się uspokoić. Siedziałam tak pare sekund, gdy usłyszałam jak blondyn ciężko wzdycha i siada obok mnie.
-Ally... przepraszam. Nie powinienem się tak unosić - powiedział na prawdę żałując, że podniósł na mnie głos. Trochę się uspokoiłam i odsłoniłam twarz.
-Nie masz za co. Należy mi się - wypowiedziałam te słowa patrząc w ziemię. Nikt się nie odzywał. Po prostu siedzieliśmy w ciszy nie mogąc spojrzeć w swoje oczy.
-Nigdy nie chciałem, abyś przestała pisać dla mnie piosenki - wyszeptał. Powoli podniosłam wzrok na blondyna otwierając lekko usta. Ze zdziwienia i skrytej radości nie mogłam nic powiedzieć - Mimo że nie jesteśmy już razem, nadal jesteśmy współpracownikami. W tej sprawie nic się nie zmieniło - dokończył, a mi zrobiło się od razu cieplej na sercu. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-I mam nadzieję, że nic tego nie zmieni - wyznałam, a on uśmiechnął się smutno. Pewne napięcie będące między nami troche zmalało.
-A pamiętasz jak się poznaliśmy? - spytał cicho. Na samo wspomnienie cicho się zaśmiałam.
-Tak. Ukradłeś mi piosenkę...
-Ale i tak postanowiliśy razem pracować - zauważył.
-Bo postanowiłam ci wybaczyć.
-No właśnie - chłopak podkreślił te słowa. Spojrzałam na niego zszkowana. Czy to oznacza, że spróbuje mi wybaczyć? - Dałaś mi szansę i oboje tego nie żałowaliśmy. Może teraz nie będzie idealnie, ale ... chyba warto spróbować - powiedział spoglądając na mnie i patrząc mi głęboko w oczy.
-Cieszę się, że nadal jesteśmy partnerami - powiedziałam nie odrywając od niego wzroku.
-Myślę, że byłoby głupotą niszczyć naszą karierę przez to wszystko co się między nami zadziało - stwierdził. Kiwnęłam twierdząco głową.
-Dokładnie - przerwałam i wzięłam głęboki oddech - A jeżeli chodzi o to co się wydarzyło to... - nie dokończyłam, ponieważ przeszkodził mi dzwoniący telefon. Szybko po niego sięgnęłam i odebrałam.
-O cześć... No teraz nie mogę... Jestem na spotkaniu... Nieee. Z Austinem... - spojrzałam na niego ukradkiem, przyglądał się mi - ...No tak jakby... A wy gdzie jesteście?... W parku... Aha... To będę czekać... Do zobaczenia - rozłączyłam się.
-Trish? - spytał,  a ja twierdząco kiwnęłam głową.
-Postanowiła przyjść tutaj z Dezem, abyśmy razem gdzieś poszli... wszyscy - spojrzałam na niego z obawą. On spuścił głowę zastanawiając się nad propozycją - No, ale jak nie chcesz to przecież nic nie szkod...
-Chętnie pójdę - przerwał mi, a ja mu się przyjrzałam - I tak nie mam nic lepszego do roboty - wzruszył ramionami. Ucieszyła mnie jego reakcja, dlatego na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.
-To dobrze - zauważyłam, że kąciki ust Austina także uniosły się do góry.
-Poczekaj. Muszę coś napisać - wyjął komórkę, szybko napisał smsa i go wysłał. Nie widziałam, że napisał w nim:
"Wybacz Han, ale dziś się nie spotkamy. Coś mnie zatrzymało".
Siedzieliśmy tak na ławce po prostu rozmawiając. Może nie były jak nasze dawne rozmowy, ale i tak było dobrze. Z czasem czuliśmy się swobodniej. Kilka razy udało nam się nawet uśmiechnąć i zaśmiać. Gdy spoglądałam w oczy blondyna nie widziałam w nich już tak wielkiej złości. Powoli łagodniały. Lecz mimo tej małej zmiany nadal był w nich smutek i żal do mojej osoby...

---------------
Witajcie!!
Jak wam mijają wakacje? Mi bardzo dobrze i jak na razie nie narzekam ;) Jakie macie plany, co?

Rozdział. Podoba się? Mi tak średnio, ale mam nadzieję, że wam tak i was wcale nie zanudzam tym opowiadaniem. Mam wrażenie, że na innych blogach tak dużo się dzieje, a na moim prawie nic. Ale może to tylko złudzenie? Nie wiem...

Co do drugiego bloga. Bardzo bym chciała założyć, ale najpierw muszę przemyśleć moją wymyśloną już historie i powoli zacząć ją spisywać :p
Wish me good luck!
Całuję Was!!! :*

P.S.  Cieszcie się, że tak często wstawiam rozdziały, bo niedługo nie będę miała na to czasu :'(

piątek, 19 lipca 2013

XIX Rozdział

UWAGA!!! ZAPRASZAM DO PRZECZYTANIA NOTKI POD ROZDZIAŁEM! :)
---------------------------

*Dwa tygodnie później*
*oczami Ally*
Od ostatniego czasu nic innego nie robię tylko siedzę w Sonic Boomie. Mój tata ponad tydzień temu zachorował i ja przejęłam jego zmianę. A to oznacza, że pracuję dziennie minimum osiem godzin w sklepie. Mamy poranną, południową i wieczorną zmianę. Zawsze pracuję na dwie z nich tylko codziennie w innym połączeniu. Czasem poranna i wieczorna, a czasem południowa oraz wieczorna. Niezależnie od pory dnia ciągle jest dużo do roboty. Sama praca w sklepie nie jest taka męcząca, ale jak dołączysz do tego dbanie o dom to robi się to powoli wyczerpujące. Przez to, że mój tata nic innego nie robi tylko siedzi w łóżku, ja wszystko załatwiam. Teraz ja w całości sprzątam, piorę, prasuję i gotuję. Od dłuższego czasu wstaję bardzo rano, aby najpierw ugotować obiad dla taty i dla mnie, później robię śniadanie, następnie szybko się szykuję, a na końcu lecę do sklepu. W ciągu dnia niewiele wolnego czasu mi zostaje. A muszę spotykać się z Dallasem. Inaczej znów mu odbija... Różnie to bywa. Od incydentu na pokazie fontann chłopak dał mi już trzy prezenty (nie wliczając branzoletki). Otrzymałam od niego perfumy, kolczyki z prawdziwych perełek i sukienkę, która bardzo mi się podobała. Czasem jednak chłopaka ponosi i posądzi mnie o kłamstwo czy brak wierności no i wtedy... obrywam. Za każdym razem, gdy dostaję od niego cios następnego dnia mogę spodziewać się jego wizyty z bukietem kwiatów w ramach przeprosin. Ale co ja zrobię z tymi małymi słowami: "przepraszam" ? Gdy moje ciało gdzieniegdzie zdobiły siniaki... Nie mogę nic zrobić. On trzyma mnie w szachu. Jestem jego więźniem, zabawką, a on jej właścicielem bawiącym się mną jak tylko zechce. On uwielbia takie gry...
A co do Trish i Deza. Dla nich też nie mam czasu. Ledwie co znajduję go dla siebie na mały odpoczynek. Z Dezem także wszystko sobie wyjaśniłam. Myślałam, że mnie znienawidził, ale on tylko oburzył się moimi podejrzeniami. Przypomniał mi, że jestem dla niego jak siostra i zawsze będzie ze mną, mimo wszystko. Na te słowa po prostu się rozpłynęłam i mocno w niego wtuliłam. Bardzo cieszę się, że nie straciłam przyjaciół i nadal mogę spędzać z nimi czas. Jednak widzę jak ich ta cała sytuacja męczy.  Bo zawsze jest jakaś pustka. Zawsze brakuje tej czwartej osoby. Wiem, że Austin także spotyka się z Trish i Dezem od czasu do czasu. We trójkę. Zupełnie jak ja. Tylko to chyba oni ponoszą tego najwieksze straty. Widzę, że są tym zmęczeni. Dostrzegam to na ich twarzach, w ich zachowaniu i nastroju. Tak na prawdę nikomu nie jest łatwo...
A Austin? Nadal do niego nie zadzwoniłam i nie kontaktowałam się z nim. Powinnam to już dawno zrobić, ale nie miałam na to czasu. A poza tym blondyn pewnie też nie ma czasu sobie zawracać głowy moimi telefonami, bo słyszałam od Trish, że ostatnio dużo czasu spędza z Hannah. Ale podobno jako przyjaciele...
Westchnęłam ciężko na końcu moich rozmyślań. Na prawdę się zmęczyłam tym myśleniem. Pewnie czuję się tak tylko dlatego, że sama padam z nóg.
-Chris, mógłbyś poodkładać za mnie resztę instrumentów i podliczyć pieniądze w kasie? Bo ja zasypiam na stojąco - stanęłam przy ladzie i oparłam się o nią. Dwudziestodwuletni chłopak podszedł do mnie i uśmiechnął ciepło.
-Nie ma problemu. Leć do domu, do taty - powiedział obejmując mnie lekko - Obiecaj, że się wyśpisz, dobrze? - wyszeptał oddalając się lekko ode mnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Obiecuję - powiedziałam i zapadła krótka cisza.
-A jak się czuje twój tata? - spytał spoglądając na mnie. Westchnęłam ciężko.
-Coraz lepiej, ale to zapalenie płuc po prostu go wykańcza. A dodatkowo te problemy z żołądkiem - ponownie westchnęłam z bezsilności - Musi uważać na to co je, więc staram się gotować mu obiady z produktów, które może i musi spożywać. Ten ostatni tydzień był bardzo dla mnie trudny. Po prostu czasem nie wyrabiam i mam ochotę to wszystko rzucić - powiedziałam bezsilnie i spuściłam głowę. Chris spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem.
-Pamiętaj, że zawsze mogę ci pomóc. Możesz na mnie liczyć - obiecał zielonooki i uśmiechnął się do mnie czule. Odwzajemniłam jego gest. Staliśmy tak chwilę, gdy spojrzałam na zegarek.
-Oj. Muszę już iść. Dallas pewnie już na mnie czeka - powiedziałam zbierając się do wyjścia.
-A no tak. Twój chłoptaś - Chris mrugnął do mnie znacząco. Ja posłałam mu tylko żartobliwe ostrzegawcze spojrzenie.
-Do jutra! - powiedziałam wychodząc ze sklepu nie czekając już na odpowiedź chłopaka. Na dworze tylko lekko rozejrzałam się dookoła wyglądając bruneta. W ciemności nic nie widziałam. Nagle poczułam, że ktoś stoi obok mnie i delikatnie łapie mnie za dłoń. Wystraszona odskoczyłam jak oparzona ze strachu. Nagle usłyszałam znajomy mi śmiech.
-Dallas? - śmiech nie ustawał - Czyś ty zgłupiał? - spytałam przerażona. Chłopak podszedł do mnie i ucałował w policzek na powitanie. Lekko odsunęłam się od niego obrażona.
-Oj nie gniewaj się piękna. To był głupi żart, ale udany - wyszczerzył swoje ząbki w ciemności.
-Dobra. Możesz mnie odprowadzić w końcu do domu? - spytałam zirytowana.
-Co? Do domu? Ale mieliśmy gdzieś pójść. Umówiliśmy się przecież - zauważył zdenerwowany. Poczułam, że lepiej dziś z nim nie zadzierać, bo ma podły nastrój.
-Tak. Dopóki nie usypiałam na stojąco. Muszę się wyspać, bo jestem wykończona... - wyznałam mając na myśli także inną rzecz, którą zamierzałam zrobić już od jakiegoś czasu. Oboje ruszyliśmy w stronę domu, w którym mieszkałam.
Całą drogę przeszliśmy w milczeniu. Nie odzywałam się do niego nie chcąc zaczynać żadnego tematu do rozmowy, bo nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Jak zawsze zresztą. Po niecałych 20 minutach spaceru dotarliśmy pod moją furtkę.
-To do zobaczenia - powiedziałam na odchodne, gdy Dallas złapał mnie za dłoń.
-Nie pożegnasz się ze mną? - spytał z wymownym spojrzeniem.
-Przecież się pożegnałam - powiedziałam zirytowana.
-No ale wiesz... ehmm... Liczyłem na coś więcej niż słowa - powiedział uśmiechając się zawiadacko. Lekko zrezygnowana i już zdenerwowana popatrzyłam na bruneta z politowaniem.
-Może daj już spokój, co? Ile można?... -spytałam dając mu do zrozumienia, ze wcale nie mam na to ochoty. Brunet zrobił zdziwioną minę, która później zmieniła się w rozłoszczoną. Puścił moją dłoń i spojrzał złowrogim wzrokiem.
-No dobra. Jak chcesz. Tylko nie żałuj później - wycedził przez zęby rozłoszczony. Spojrzałam na niego uważnie. Uznałam, że jestem bezpieczna. Wzruszyłam ramionami i weszłam na teren mojego domu.
-I nie będę żałować - wyszeptałam otwierając drzwi wejściowe będąc pewna, że brunet nie usłyszy moich słów.
* * * * *
Gdy byłam przygotowana do spania spojrzałam na zegarek. Była 21:43. Zaczęłam zastanawiać się nad tym czy wypadałoby teraz zadzwonić do Austina. Było późno, ale już w sklepie postanowiłam odezwać się do niego już dziś, więc i tak uczynię. Siegnęłam po telefon, który leżał na moim łóżku. Wybrałam numer blondyna i miałam wcisnąć zieloną słuchawkę, ale chwilę się zawachałam. Nie byłam pewna czy nacisnąć przycisk. Bo kilkunastu sekundach zdobyłam się na odwagę i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam telefon do ucha i nasłuchiwałam. Po czterech sygnałach chłopak odebrał połączenie.
-Halo? - spytał zaciekawiony.
-Cześć... Tu Ally - wypowiedziałam te słowa nagle przypomniawszy sobie, że nawet nie przygotowałam się na rozmowę z chłopakiem.
-Eee... Wiem. Mimo wszystko nadal mam twój numer w komórce i wyświetla się twoje imię, gdy dzwonisz - powiedział. Nie spodziewałam się takiego powitania z jego strony.
-No tak. To logiczne - nerwowo zaśmiałam się po cichu. Po drugiej stronie była cisza - Dzwonie, bo chciałam porozmawiać.
-No to mów - odparł obojętnie. W tym momencie jakby coś lekko ukuło mnie w serce. Ta jego obojętność mnie zabolała.
-Wolałabym twarzą w twarz - odparłam z przekonaniem w głosie.
-A co za różnica?
-Dla mnie duża - odpowiedziałam stanowczo. Przez chwilę nie odpowiadał, jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu usłyszałam jak blondyn ciężko wzdycha.
-Dobrze. Kiedy? - spytał stanowczo.
-Mmm... Może jutro? - zadając to pytanie moje serce zaczęło bić szybciej. Zamknęłam oczy i zaczęłam modlić się w duchu, aby chłopak się zgodził i nie wycofał. Długo nie czekałam na odpowiedź.
-Może być. O której? - na to pytanie zaczęłam szybko szukać rozpiski, na której są zapisane moje jutrzejsze zmiany. Zanim zdążyłam ją znaleźć z pokoju taty dobiegł mnie jego głos:
-Ally? Przyniesiesz mi szklankę wody? - kompletnie o tym zapomniałam. Zakryłam lekko telefon i odkrzyknęłam:
-Tak tato. Zaraz przyniosę ci też twoje leki! - skierowałam słowa do ojca.
-Ally? Coś się dzieje z twoim tatą? - spytał zaniepokojony. Uśmiechnęłam się. Mimo wszystko Austin nadal troszczy się o mojego ojca.
-Jest chory. Emm... - przeciągałam czas, aby móc odnaleźć pożądany przeze mnie przedmiot. W końcu znalazłam rozpiskę i z ulgą stwierdziłam, że mam wolne późne popołudnie - Może być 18? W parku? - spytałam z obawą, że blondyn mi odmówi. Chłopak milczał przez chwilę.
-Jasne.
Odetchnęłam z ulgą.
-To do zobaczenia - powiedziałam,  a chłopak po prostu się rozłączył. Ale czego ja się spodziewałam? Wypuściłam powietrze z płuc zmartwiona i poszłam do kuchni po leki i szklankę wody dla mojego taty.

*W tym samym czasie*
*oczami Austina*
Rozłączyłem się. Nie potrafiłem zdobyć się na odwagę i się z nią pożegnać. Dureń!, skarciłem siebie samego w myślach. Próbowałem pokazać jej, że jest mi obojętna i, że nasze spotkanie mnie ani trochę nie obchodzi. Starałem się być twardy. Ale gdzieś tam, w głębi duszy, bardzo przejąłem się tym telefonem. Zanim odebrałem to połączenie moje serce zaczęło bić szybciej z ciekawości. Długo walczyłem sam ze sobą czy powinienem odebrać telefon. Jednak to zrobiłem. I jutro się z nią spotykam. Przez sekundę na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech radości.
-Kto dzwonił? - usłyszałem ciepły głos wchodząc do mojego salonu.
-Nikt. Pomyłka - skłamałem podchodząc do kanapy i siadając na niej tuż obok dziewczyny. Ona tylko kiwnęła głową na moją odpowiedź - Coś mnie ominęło? - spytałem wskazując na telewizor. Oglądaliśmy razem film.
-Niewiele. Kelly poszła do tamtego kolesia pogadać i wtedy... - Han zaczęła opowiadać mi co wydarzyło się w filmie pod moją nieobecność, ale ja jej nie słuchałem. Moją głowę zaprzątała inna myśl. Myślałem o jutrzejszym spotkaniu. I zacząłem zastanawiać się jak to będzie, gdy zobaczę Ally.

---------------
Witaaaajcie! :*
Ostatnio jakoś częściej wstawiam rozdziały, co? Tak jakoś wyszło, że mam wolny czas i  poświęcam go na pisanie :)
Jak wam się podobał rozdział? Mi się nawet podoba, ale wiem, że mogę lepiej... no ale co tam! :p
Dużo osób pyta czy będzie Auslly. Ja odpowiem, że myślę o tym i wcale tego nie wykluczam. Powiem raczej, że jest większe prawdopodobieńtwo, że będzie! :D Ale teraz powstaje drugie pytanie. Kiedy to nastąpi? I tutaj was trochę pomęczę, bo mam w głowie mały plan co do tych dwojga :) Więc proszę nie zniechęcajcie się, wchodzcie i czytajcie!! :*

WAŻNE :)
Od paru dni chodzi mi po głowie pewna myśl. A mianowicie czy mam założyć drugiego bloga. Powiem wam, że mam pewien pomysł i chciałabym się nim z wami podzielić. Blog opowiadałby historię R5. Głównie Rossa. Także aktorów z A&A i pewne trzech innych postaci wymyślonych przeze mnie :) Ale w tej opowieści nie wiem czy połączyłabym Laurę i Rossa... Tu mam dylemat. Lepiej o nich czy pozwolić mojej wyobraźni wymyśleć coś nowego? Możecie mi doradzić, co sądzicie ;)
Tylko ciągle chodzi mi po głowie pewne pytanie: Czy byście to czytali?
Odpowiedzi proszę w komentarzach :)
Całuję Was!! :*

P.S.  A tu adres piosenki z yt, która idealnie odzwierciedla uczucia Austina, gdy Ally z nim zerwała :(

http://youtube.com/watch?v=8q4agdRYtAk

czwartek, 18 lipca 2013

Zapraszam! :)

Siemka! :*

Ostatnio zaczęłam czytać bloga Tyśki i Refive. To jest ich adres:

http://auslly-niezwykla-historia.blogspot.com

Ich historia jest trochę inna niż wszystkie i dobrze się zaczyna :) Zajrzyjcie do nich i przeczytajcie, a jeśli wam się spodoba to skomentujcie. Dziewczyny na pewno się ucieszą! :D
Całuski!! :*

środa, 17 lipca 2013

XVIII Rozdział

*oczami Ally*
Pierwszy raz w tym tygodniu w Sonic Boomie jest taki duży ruch. Wraz z pracownikiem, zatrudnionym przez mojego tatę, mieliśmy ręce pełne roboty. Praca za ladą była wyczerpująca. Ciągle podliczanie cen, odpowiadanie klientom na pytania i doradzanie im jak najlepszych dla nich instrumentów było męczące. Mając nadzieję na chwilę odpoczynku w sklepie nagle pojawiła się Trish. Na jej widok zaniemówiłam. Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie ze mną porozmawiać, ale liczyłam, że to stanie się w dalszej przyszłości. Gdy czarnowłosa podchodziła do mnie, ja obsługiwałam klienta.
-Tak, myślę, że flet poprzeczny będzie idealny dla Kate. Dziewczynka zrobiła bardzo duży postęp i wydaje mi się, że prosty flet może jej już nie wystarczać... - podałam kobiecie, matce Kate, proponowany instrument - Powinna być zadowolona z takiego prezentu - uśmiechnęłam się do wysokiej i szczupłej kobiety. Ta odwzajemniła mój gest.
-Dobrze. Ufam tobie, więc wezmę ten instrument. Ile kosztuje? - wyjęła z torebki portfel. Ja zaczęłam szukać cennika, gdzie były zapisane ceny wszystkich instrumentów poczynając na rodzaju, a kończąc na firmie, która je wyprodukowała.
-569$ wraz z futerałem - odpowiedziałam znajdując cenę fletu.
-Można płacić kartą?
-Oczywiście - powiedziałam i lada moment cała tranzakcja została wykonana. Na odchodne kobiety pożegnałam ją i ciepło uśmiechnęłam. Patrzyłam za nią kompletnie zapominając, że ktoś na mnie czeka.
-Cześć - powiedziała Trish uśmiechając się do mnie lekko.
-Cześć - przywitałam ją nawet na nią nie patrząc i odeszłam od niej przeglądając jakieś papiery. Trish podbiegła do mnie.
-Możemy porozmawiać? - spytała poirytywana.
-Wybacz, ale mam masę roboty - odpowiedziałam jej modląc się, aby dała mi spokój.
-Ale my musimy porozmawiać.
-Może kiedy indziej? - wciąż unikałam jej wzroku.
-Niby kiedy? Nie odbierasz moich telefonów, a jak przychodzę do ciebie to nie masz czasu. Powiesz mi kiedy znajdziesz czas w takim razie? - wyczułam, że było to sarkastyczne pytanie. Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.
-Nie wiem. W najbliższej przyszłości - powiedziałam wymijająco i ruszyłam przed siebie.
-Nie. Teraz porozmawiamy -  czarnowłosa zatrzymała łapiąc mnie za nadgarstek. Szybko go wyrwałam czując okropny ból. Jęknęłam cicho i zacisnęłam oczy, aby nie uronić łzy. Stałam chwilę pokonując ten przeszywający ból - Oj. Przepraszam. Nie wiedziałam, że cię boli - powiedziała przejęta. Lekko uśmiechnęłam się do niej z ulgą stwierdzając, że ból powoli zniknął.
-Nie ma sprawy - powiedziałam cicho. Spojrzałam na przyjaciółkę. Wiedziałam, że czeka nas rozmowa, ale miałam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Jednak tylko siebie oszukiwałam - Chris? - zwróciłam się do jedynego pracownika, który tu ze mną dziś przebywał - Staniesz na chwilę za ladą? Potrzebuję przerwy - Zielonooki brunet spojrzał na mnie i moją przyjaciółkę i lekko kiwnął głową.
-Jasne - powiedział zmierzając do kasy.
-No to chodźmy - wskazałam Trish pokój muzyczny na górze i poszłam do niego. Dziewczyna podążyła za mną i po chwili siedziałyśmy zamknięte w pomieszczeniu.
-To o czym chciałaś ze mną pogadać? - spytałam siadając na fotelu.
-Ty sobie żartujesz ze mnie, prawda? - spytała zirytowana. Spojrzałam na nią dobrze wiedząc po co tu przyszła - Możesz mi to wszystko wyjaśnić? - spytała łagodniejszym już tonem. Milczałam. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa - Czemu nic nie mówisz? Czemu mnie unikasz? I czemu się ode mnie oddalasz? Od swojej najlepszej przyjaciółki... - w jej głosie było czuć smutek i rozpacz. Z moich oczu popłynęła łza.
-Bo mnie nie nawidzisz! - wykrzyknęłam bezsilnie - Wszyscy mnie nie cierpią przez to co zrobiłam! - z oczu połynęła już druga łza - Błagam nie wrzeszcz na mnie, bo tego nie zniosę - wypowiedziałam cicho słowa chowając twarz w dłoniach. Nie chciałam, aby tak to wszystko wyszło. Trish podeszła do mnie i ukucnęła obok mnie.
-Nie będę na ciebie krzyczeć. Jestem tylko ciekawa czemu nie powiedziałaś mi, że jednak czujesz coś do Dallasa, a nie do Austina. I czemu przez tyle czasu ukrywałaś to przed nim i przede mną? - spytała, a jej oczy się zeszkliły - Myślałam, że sobie ufamy... - wyszeptała i zaczęła płakać. Spojrzałam na nią. Co ja najlepszego zrobiłam? Czy przeze mnie każdy po kolei będzie cierpiał? Nie mogę na to pozwolić. Dotknęłam jej ramienia. Spojrzała na mnie, a ja uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-Ufamy sobie. Ja po prostu... bałam się to wyznać. Długo nie wiedziałam co czuję, aż w pewnym momencie zdałam sobie z tego sprawę i wyznałam to Austinowi... - na chwilę zamilkłam na wspomnienie tam tej chwili - Wiem, że strasznie to przeżył i wiem, że popieracie go, a mnie potępiacie za to co zrobiłam. Jestem najgorszą osobą na świecie. Wiem to, ale nie mogłam znieść myśli, że będziecie próbowali mi udowodnić jaka jestem podła. Dlatego nie odbierałam telefonów - wyznałam wszystko jednym tchem. Trish spojrzała na mnie zdziwiona.
-Co? Nigdy nie uważałam, że jesteś podła. Może zagubiona, ale nie podła. Nie wiem czemu wybrałaś Dallasa, bo wydawało mi się, że kochasz Austina i na prawdę jesteś z nim szczęśliwa. Ale... - spojrzała mi głęboko w oczy - Jeśli to właśnie Dallas cię uszczęśliwia to i ja  jestem zadowolona - powiedziała z ciepłym uśmiechem na twarzy.
-Tak. Jestem z nim szczęśliwa - wydusiłam z siebie te słowa i przytuliłam się do przyjaciółki. Jednak jej nie straciłam. Jednak nie jestem sama. Dallas mi jej nie odebrał. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i wytarła nos w chusteczke.
-No dobra. Koniec tych smutków. Opowiadaj. Jak tam ci jest z nim? - spytała szczerze ciesząc się z mojego szczęścia. To pytanie zaskoczyło mnie. Nie spodziewałam się jego i nie miałam przygotowanej na nie odpowiedzi.
-Eee... No dobrze. Wczoraj dostałam od niego branzoletke - wyciągnęłam rękę pokazując czarnowłosej mój mały drobiazg.
-Śliczna! - stwierdziła zachwycona, ale nagle zmarszczyła brwi. Ujęła moje ramię i przyjrzała się dokładniej mojej dłoni - Co ci się stało w nadgarstek? - spytała ze zdziwieniem na twarzy - Czemu masz takiego dużego siniaka? - zadawała za dużo pytań na raz. Zabrałam szybko swoja rękę i schowałam za siebie.
-Nic szczególnego. Uderzyłam się - wstałam z krzesła nieco zaniepokojona i podeszłam do pianina - Mały wypadek. Nic wielkiego - powiedziałam mając nadzieję, że Trish uwierzy mi w te słowa. Ona zmarszczyła mocno brwi i zaczęła dokładniej mi się przyglądać.
-A co się stało z twoim czołem? - dopytywała się. Dotknęłam ręką moją ranę nad łukiem brwiowym. Otworzyłam szerzej usta. Co ja wtedy zrobi... Aha! No właśnie!
-Wpadłam na ścianę - uśmiechnęłam się z zawstydzeniem. Dziewczyna spojrzała na mnie nie wierząc mi - Serio! Biegłam, wpadłam na ścianę i bum! Mam ranę. Uwierz mi, to jest możliwe - zaśmiałam się cicho. Trish patrzyła na mnie nadal mrużąc oczy - No na prawdę! - powiedziałam pewniej.
-No dobra. Jak chcesz - podniosła ręcę pokazując, że się poddaje. Nastała chwila ciszy. Przyjaciółka usiadła na fotelu, a ja delikatnie muskałam klawisze pianina - Ally? - spytała mnie przerywając ciszę.
-Tak? - spojrzałam na nią. Widziałam, że waha się zadając mi następujące pytanie.
-A co będzie z zespołem? Nadal będziesz pisać piosenki dla Austina? Bo patrząc na waszą relację w tym momencie to wątpie, abyście nadal byli przyjaciółmi... przynajmniej na razie - poprawiła się - Ale chyba zespól nadal może działać. Bo i ty jak i Austin robicie to co jest waszą pasją. A chyba szkoda byłoby przestać robić to co się kocha, prawda? - Trish zadała bardzo trudne i od dawna męczące mnie pytanie. Jasne, że chce nadal pisać dla niego piosenki. Gdybym mogła to nadal byłabym z blondynem, ale teraz jest to niemożliwe. Ale zespół? To chyba można uratować.
-Ja bardzo bym chciała nadal dla niego pisać, ale nie sądze, żeby się zgodził... po tym wszystkim co mu zrobiłam...  - powiedziałam smutnym głosem spuszcając głowę do dołu. Trish chwilę milczała, ale po chwili stwierdziła:
-Myślę, że najpierw powinnaś z nim porozmawiać. Wyjaśnić to wszystko na spokojnie. Może nie będzie chciał na razie odbudowywać z tobą przyjaźni, bo bardzo go skrzywdziłaś, ale może zrozumie, że zespół i kariera są bardzo ważne i nie warto jest tego niszczyć przez nieporozumienie i kłótnie - poradziła mi przyjaciółka. Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.
-Myślisz? - powiedziałam prawie płacząc. Dziewczyna podeszła do mnie.
-Ja to wiem - powiedziała to tak przekonująco, że jej uwierzyła i odzyskałam nadzieję na normalny kontakt z Austinem. Może chociaż nadal będziemy razem pracować? Modliłam się o to w duchu, aby tak właśnie sie stało.
-Masz rację, dziekuję - wyznałam i mocno przytuliłam się do przyjaciółki. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i szybko zmieniłyśmy temat. Zaczęłyśmy rozmawiać tak jak dawniej. O wszystkim i o niczym. Nie brakowało nam tematów. A ja wreszcie odzyskałam nadzieję, że pośród tego mroku znajdę w końcu światełko. Światełko nadziei.

----------------
Heeeejka! :*
Wiem wiem, rozdział krótki i nudny, ale postanowiłam go wstawić, aby was zająć trochę w te wakacje :p w rozdziale jest opisana tylko rozmowa Trish i Ally, ale ma ona trzy przesłania, które musiałam uwzględnić:
1. O co chodzi Ally z tymi jej dziwnymi siniakami na ciele? Te pytania będą dręczyć innych bohaterów.
2. Ally zrozumiała, że nigdy nie straciła swojej przyjaciółki i nie straci jej mimo wszystko...
3. W Ally odrodziła się nadzieja w storunku do Austina? Co to oznacza? Czyżby uda im się wszystko wyjaśnić czy tylko ponownie rozpoczną współpracę?

Takie trzy rzeczy pragnęłam wyciągnąć i uwzględnić w przyszłości :)

Mam nadzieję, że mimo nudy i samychh dialogów wam się spodoba! ;)

WAŻNE!!!!!!!!
Jestem nie ogarnięta i nie zauważyłam, że mam zablokowaną opcje komentownia anonimowo moich postów. Trochę pozmieniałam na blogu i WSZYSCY mogą komentować!!! Nawet ANONIMOWO!!!!
Więc zapraszam do pisania komentarzy :3
Całuski! <3

poniedziałek, 15 lipca 2013

XVII Rozdział + celebration :3

*oczami Ally*
*Trzy dni później*
Siedziałam w ogrodzie popijając kawę z mlekiem w świetle porannego słońca.  Zimny powiew wiatru delikatnie muskał moje policzki wywołując przyjemne ciarki na ciele. Rozmyślałam skulona na krześle z zamkniętymi oczami. Marzeniami odbiegałam do mojej własnej krainy. Tym razem był to błękitny ocean. Słyszałam śpiewy ptaków latających nad wodą. Moje stopy i dłonie były zanurzone w suchym a zarazem miękkim i delikatnym piasku. Oczyma wyobraźni widziałam piękną łódkę, a na nim ludzi. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który od dawna na niej nie gościł. Wszystko było idealne, tak jak w marzeniach. Moja rzeczywistość była okrutna, ciemna i przygnębiająca. Nagle cudowny obraz oceanu i plaży zniknął. Rozmył się jak domek z piasku zabrany przez falę. Otworzyłam oczy. Nadal byłam w swoim ogrodzie siedząc na miękkim krześle. Odetchnęłam ciężko z żalem, a mój uśmiech momentalnie zniknął. Trzeba wziąć się w garść i wrócić do własnego życia, pomyślałam. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że czas się szykować. Po południu spotykam się z Dallasem. Chce mi zrobić jakąś małą niespodziankę, więc muszę zacząć się zbierać. Najpierw posprzątam dom, a później zacznę się szykować.
Powoli i ociężale wstałam z krzesła i poszłam do kuchni. Tam odstawiłam pusty kubek po kawie do zlewu i sięgnęłam po telefon. Tajemnicze smsy już mnie nie nękały, bo po co? Osiągnęły już swój cel, więc już nie muszą się pokazywać. Natomiast ciągle i naprzemiennie wydzwania do mnie Trish i Dez. Nigdy nie odbieram. No bo co ja bym im powiedziała? Że musiałam z nim zerwać dla ich dobra? Nie. Nie mogłam odebrać od nich telefonów, bo zaczęłyby pojawiać się pytania tj. dlaczego? co ty wyrabiasz? kochasz innego? Wolałam ich unikać, aby nie dać im możliwości ich zadania. Wiem, że są na mnie wściekli i murem stoją za Austinem. Nie dziwię się, bo to moja wina, a oni są jego przyjaciółmi. Moimi już nie. Ta sytuacja o tym zadecydowała, przecież musieli wybrać. I na pewno już to zrobili.
Usunęłam wszystkie wiadomości od nich proszące o kontakt i poszłam na górę do pokoju. Stamtąd wzięłam szczotkę do włosów i zaczęłam czesać włosy przed lustrem. W nim ujrzałam swoje odbicie. Widziałam przygnębioną brunetkę z pustym wzrokiem. Na twarzy nie widniał uśmiech, nie było go od paru dni. Wiem jednak, że za parę godzin będę wyglądać pięknie. Moje włosy będą zadbale ułożone, a na twarzy pojawi się pełen makijaż. Niestety moje kąciki ust nie podniosą się do góry, chyba że spotkam się z brunetem. Wtedy będę musieć mieć szcztucznie przyklejony uśmiech do twarzy.

*oczami Austina*
Ćwiczenia. Od paru dni nic innego nie robię tylko ćwiczę. Próbuję udoskonalić moją gre na gitarze i śpiewanie piosenek. A w szczególności tej ostatniej, którą napisałem wraz z Ally... nagle rzuciłem o ścianę moim zeszytem. Byłem tak wściekły na nią i Dallasa. Uważałem go za kumpla, a on wykorzystał moje zaufanie, którym go obdarowałem. Usiadłem na łóżku i oparłem głowę na rękach. Jak ona mogła coś takiego zrobić? Wydawało mi się... nie! Byłem pewien, że ona kocha mnie tak samo mocno jak ja ją. W sercu ciągle odczuwałem ogromny ból, ale powoli zaczęła narastać we mnie złość. Przecież zostałem oszukany przez dziewczynę, którą kocham i chłopaka, któremu uwierzyłem. Są siebie warci. Mimo całej złości wciąż nie mogę uwierzyć, że Ally mi to zrobiła. To nie w jej stylu, ona by tak nie potrafiła. A jednak. Złapałem się za głowę. Miałem w niej ogromny mętlik. Jedna strona mówi mi, że takie zagranie nie pasuje do brunetki i ciągle mi przypomina, że wiem o tym, bo była moją najlepszą przyjaciółką i znam ją na tyle, aby to wiedzieć. A druga strona wciąż powtarza, że ślepo się zakochałem i nie zauważyłem tego jaka jest na prawdę czyli okrutna i kłamliwa. Te wszystkie myśli sprawiają ogromny ból w mojej głowie. Nie wiem co myśleć. Na prawdę już nie mam pojęcia...
Z rozmyślań i ciągłej bitwy z moim sercem i rozumem wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałem na ekran. Dzwonił Dez. Nie mam siły odbierać połączeń od moich przyjaciół, nie teraz. Oni już znają całą tą sytuacje, bo gdy Trish do mnie przyszła tamtego wieczoru pragnęła wyjaśnień mojego wyglądu i zachowania. W końcu jej powiedziałem, a później Dezowi. Teraz do mnie wydzwaniają i pytają czy wszystko ze mną w porządku. Wolę z nimi o tym nie rozmawiać, bo po co? Przecież doskonale znają odpowiedź.
Rozłączyłem połączenie i schowałem telefon do tylniej kieszeni. Wstałem i poszedłem na dól do kuchni zjeść jakieś śniadanie. Przygotowałem sobie kanapki z serem, szynką, pomidorem i majonezem. Zacząłem jeść mój mały i skromny posiłek. Zaparzyłem sobie herbatę, a w między czasie słuchałem radia. Pamiętam, że jakiś czas temu marzyłem, aby moja piosenka była w nim puszczana. Nic w tej sprawie się nie zmieniło.
Mój telefon znowu zaczął dzwonić. Zirytowany wyjąłem go z kieszeni i miałem się rozłączyć, ale przez przypadek spojrzałem na ekran i zorientowałem się, że to żaden z moich przyjaciół nie dzwonił, lecz Hannah. Przyznam, że trochę mnie to zdziwiło, ale postanowiłem odebrać.
-Halo?
-Cześć - przywitała się blondynka swoim ciepłym i radosnym głosem - Masz może dziś czas? - spytała mnie bez ogródek. Chwilę się zastanowiłem. W sumie to nie mam ochoty nigdzie dziś wychodzić...
-Hannah miło z twojej strony, ale ja właśnie...
-No co? - przerwała mi - Niby co robisz? Powiem ci. Nic nie robisz. Ewentualnie brzdąkasz na swojej gitarze, ale prócz tego ciągle się lenisz. Nie wychodzisz z domu ani do ludzi. Przestań robić z siebie ofiary i zacznij żyć. Albo spotykasz się ze mną po dobroci albo przychodzę do ciebie i wyciągam cię siłą. Jak wolisz? - spytała nie żartując. Byłem pewien, że mówi serio. Bardzo mi się to spodobało. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
-To gdzie i o której? - odpowiedziałem jej pytaniem na pytanie. Wydawało mi się, że gdzieś tam po drugiej stronie słuchawki blondynka się uśmiecha.
-Piętnasta, Miami Shopping Center -zadecydowała. Jej stanowczość mnie zaintrygowała.
-Jasne - odpowiedziałem, a ona po prostu się rozłączyła. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ona na prawdę mnie rozbawiła. A to wiele dla mnie znaczy w tym czasie. Spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że mam dużo czasu do wyjścia. Bez większego namysłu usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Zacząłem oglądać telewizję w celu zabicia czasu.
* * * * *
*oczami Ally*
-Dziękuję - powiedziałam do Dallasa, gdy ten podarował mi piękną złotą branzoletkę. Uśmiechnęłam się ciepło do niego i ją założyłam. Była na prawdę śliczna.
-Cieszę się, że ci się podoba - powiedział uradowany i ucałował mnie w policzek. Siedzieliśmy w kameralnej i spokojnej restauracji znajdującej się w największym centrum handlowym w mieście czyli Miami Shopping Center. Przed chwilą skończyliśmy jeść posiłek, a kelner zdążył przynieść nam rachunek. Dallas zapłacił za obiad i ruszyliśmy na, podobno, cudowny pokaz fontann, które znajdowały się w centrum tego budynku.

*oczami Austina*
-I jak? Warto było? - spytała blondynka popijając swoją gorącą czekoladę. Uśmiechnęła się do mnie uroczo ukazując przy tym swoje piękne, białe i proste zęby.
-Warto - wyznałem patrząc jej głęboko w oczy. Była na prawdę atrakcyjną, zabawną i mądrą młodą kobietą. Z pewnością ma wielu adoratorów... Siedzieliśmy w pijalni czekolady. Całe dwie godziny spędziliśmy na grze w kręgle i w inne gry dla dwóch osób w Centrum Rozrywki - w tym centrum handlowym jest wszystko. To, aż dziwne, że wszystkie atrakcje rozrywki znajdują się właśnie tu, w jednym miejscu. Kino, restauracje, sklepy, spa, fitness club, centrum rozrywki, aqua park i wiele innych rzeczy jest tutaj.
-Która godzina? - spytała blondynka dokańczając swój napój. Sprawdziłem godzinę na zegarku.
-Za 10 minut osiemnasta - odparłem.
-To musimy się już zbierać, bo nie zdążymy! - powiedziała Hannah i zaczęła zbierać się do wyjścia. Siedziałem na krześle zdezorientowany.
-Ale na co? - spytałem zdziwiony. Dziewczyna stanęła tuż obok mnie, uśmiechnęła się uroczo i powiedziała:
-Na niesamowity pokaz. Zaufaj mi, nie zawiedziesz się - szepnęła i wyciągnęła do mnie dłoń. Pragnęła, abym ją chwycił i poszedł za nią. Tak też zrobiłem.

*oczami Ally*
Pokaz właśnie się zaczął. Piękne migocące światła i muzyka idealnie współgrały ze strumieniami wody wydobywającej się z fontann. To było na prawdę niesamowite. Te wszystkie przeróżne ruchy wody łączyły się w jedną całość, na początku dość chaotyczną, a po chwili harmonijną. Dallas stał obok mnie i spoglądał na mnie. Widziałam to kątem oka, ale postanowiłam nie pokazywać mu, że o tym wiem. Wpatrywałam się w piękny pokaz fontann. Na nic innego nie zwracałam uwagi. Te strumienie wody były, w tym momencie, moim całym światem.

*oczami Austina*
Ledwo co zdążyliśmy, ale udało nam się trafić na początek pokazu. Przedarliśmy się przez ludzi, aby oglądać to wszystko z bliska. Patrzyłem na wodę, która hipnotyzowała mnie swoimi delikatnymi a zarazem mocnymi ruchami. Ona przede mną tańczyła, skakała i latała. To było coś niesamowitego. Wodziłem wzrokiem każdy jej ruch, gdy nagle natrafiłem na coś na co bym nie chciał. Ujrzałem brunetkę wpatrzoną w pokaz tak samo jak ja byłem przed chwilą. Miała oczy szeroko otwarte, a od nich bił blask zachwytu. Patrzyłem wciąż na Ally. Nie mogłem uwierzyć, że stoi tak blisko mnie, tylko te kilkanaście metrów. Moje serce zaczęło szybciej bić ze szczęścia. Wyglądała na prawdę ślicznie... Już chciałem do niej podejść i porozmawiać, gdy nagle ktoś objął ją ramieniem i położył swoją dłoń na jej biodrze. Zamurowało mnie. To był Dallas. Spojrzałem na Ally. Gdy chłopak wykonał ten ruch, ona miała wystraszoną i pełną smutku minę. Czy ja dobrze widzę? Nie, na pewno mi się przewidziało. Ale gdy na niego spojrzała to uśmiechnęła się słodko i dalej oglądała pokaz. Lecz brunet na tym nie skończył. Obrócił ją do siebie, ujął jej brodę w swoją dłoń i pocałował. Nagle we mnie jakby coś pękło. Ona dała mu na to przyzwolenie. Poczułem ból i złość. Nie mogłem patrzeć jak ten chłopak perfidnie kradnie mi dziewczynę, bez żadnych konsekwencji. Nie wiem kiedy moje nogi ruszyły, ale nagle zacząłem biec w ich stronę.

*oczami Ally*
To było dziwne uczucie pocałować chłopaka, do którego nic się nie czuło. Nie zamknęłam oczu, nie potrafiłabym. Trwało to tylko chwilę, na szczęście krótką chwilę. Nagle usłyszałam dziewczęcy głos wołający dobrze znane mi imię. Pod wpływem nagłego impulsu zaczęłam rozglądać się skąd dochodzi ten głos. Ponownie go usłyszałam, zza moich pleców. Odwróciłam się.

*oczami Austina*
Hannah wołała za mną moje imię pragnąc, abym się zatrzymał, lecz ja nie potrafiłem. Musiałem do niego podbiec. Widziałem ich obu. Nagle Ally się odwróciła. Nasze spojrzenia się spotkały, a czas jakby zwolnił. Zobaczyłem zdziwienie na jej twarzy i ... uśmiech? Czy ona lekko podniosła kąciki ust? Nie, to nie możliwe... A może jednak? Patrzyłem w jej oczy i widziałem smutek połączony ze szczęściem. Spoglądała na mnie ciepłym wzrokiem. Ścisnęło mnie za serce. Pragnąłem ją objąć i porwać. Patrząc w jej oczy odnowiła się we mnie nadzieja. Ale ona prysnęła, gdy za jej plecami ujrzałem Dallasa. Ponownie wzrosła we mnie złość. Ally to zauważyła, wciągnęła głęboko powietrze z przerażenia i odsunęła się robiąc mi miejsce, dała mi dostęp do bruneta. W tym samym momencie podbiegłem do niego. Chwilę przed zadaniem mu ciosu spojrzałem w jego oczy. Patrzył na mnie z wyższością i pogardą, jakby mówił "Na co czekasz?". Potem, z całej mojej siły, przywaliłem mu w pysk. Brunet zatoczył się do tyłu, ale po chwili upadł na ziemię z ogromnym hukiem. Nic dziwnego, mój prawy sierpowy jest na prawdę mocny. Patrzyłem na niego jak leży, ale zaraz spojrzałem na Ally. Spoglądała na mnie wielkimi oczami.

*oczami Ally*
Gdy Austin walnął Dallasa, ze mnie wydostał się tylko cichy dźwięk zaskoczenia. Moje oczy szerzej się otworzyły. Spojrzałam na blondyna, który się we mnie wpatrywał. Widziałam w jego oczach ból, złość i smutek. Miał napiętą twarz, ale z każdą sekundą, naszego kontaktu wzrokowego, rozluźniała się. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie. Cieszyłam się, że uderzył bruneta, zasługiwał na to. A ja tego nie mogłam zrobić, bo poniosłabym tego ogromne konsekwencje. Nie mogłam oderwać wzroku od Austina. Pragnęłam go objąć i skryć się w jego ramionach, ale nie mogłam. Patrzyliśmy się na siebie jeszcze chwilę, ale blondyn nagle spojrzał na Dallasa. Jego ciało się napięło, a pięści złożyły do ponownego ataku. Już miał go uderzyć, gdy podbiegła do niego Hannah i złapała go za ramię.

*oczami Austina*
Kpił sobie ze mnie. Widziałem to w jego spojrzeniu. Postanowiłem pokazać mu na co mnie stać, przygotowałem się do ataku, gdy nagle ktoś delikatnie dotknął moje ramię. Odwróciłem się zdziwiony.
-Austin. Daj spokój. Zostaw go - powiedziała zdyszana. Tylko na nią spojrzałem i olałem jej prośbe. Podniosłem rękę w celu uderzenia bruneta, ale dziewczyna złapała się jej i nie chciała puścić - Zostaw go! On na to nie zasługuje - spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. -Oni na to nie zasługują - na te słowa upuściłem rękę. Spojrzałem na Ally.
-Masz rację. Oni na to nie zasługują - powiedziałem to kierując te słowa do brunetki. Na te słowa posmutniała i odwróciła wzrok.
-Chodź - nie mogłem się ruszyć - Chodź! - pociągnęła mnie za sobą blondynka, a ja dałem się jej prowadzić.
* * * * *
-Co ja zrobiłem? - spytałem samego siebie siedząc na jakiejś ławce i patrząc na odległy ocean.
-Tylko cie poniosło - wyszeptała Hannah patrząc przed siebie. Zaprowadziła mnie tu po moim ataku na Dallasa. Ocean znajdował się bardzo blisko Miami Shopping Center, więc nawet nie zauważyłem kiedy się tu znaleźliśmy. Gdy szliśmy ciągle myślałem nad tym co się stało i nad miną Ally. Nie mogę jej zrozumieć. Gdy na nią patrzyłem miałem wrażenie jakby cieszyła się na mój widok, ale to niemożliwe, bo sama powiedziała, że nie chce ze mną być i dała się całować przez bruneta. Ale gdyby jej na nim zależało to by go obroniła przede mną, a ona jakby dała mi na to pozwolenie i dziękowała za to, że go uderzyłem. Rozbolała mnie głowa od tych rozmyśleń. Złapałem się za nią zmęczony.
-Ale nie powinienem go tak zaatakować - zacząłem się usprawiedliwiać. Przecież Dallas to jest kuzyn Hannah. Dziewczyna ciężko westchnęła.
-Należało mu się - ze zdziwienia spojrzałem na nią.
-Ale przecież to twój kuzyn, a ja go skrzywdziłem. Nie masz ochoty mi przywalić? - spytałem zszokowany. Blondynka smutno się uśmiechnęła.
-Rodziny się nie wybiera - spojrzała na swoje paznokcie - A po tym co ci zrobił po prostu mu się należało - kiwnąłem głową ze zrozumieniem. Cieszę się, że jest taka wyrozumiała. Ale jedno nie dawało mi spokoju.
-Czekaj czekaj... Tak właściwie to skąd ty wiesz co mi zrobił? - spojrzałem na nią podejrzliwie. Han popatrzyła na mnie kątem oka, a później wygodniej usadowiła się na ławce. Usiadła na wprost mnie.
-Czy to jest na prawdę ważne? - spytała spoglądając głęboko w moje oczy. Tak, było ważne. Chciałem wiedzieć czy któreś z moich przyjaciół się wygadało. Ale gdy patrzyłem w piękne niebieskie oczy blondynki postanowiłem powiedzieć coś innego - Nie, nie jest - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. Ah, ona ma tak śliczny uśmiech, który hipnotyzuje człowieka. Odwzajemniłem jej gest. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Przyjemnej ciszy. Patrzyłem na zachodzące słońce, gdy nagle całe moje ciało ogarnął smutek. Oparłem głowę na dłoniach - Nawet nie wiesz jak to boli - poczułem na sobie spojrzenie blondynki - Ich widok, świadomość tego, że są ze sobą szczęśliwi i ta ich bliskość... - zamilkłem. Z mojego gardła nie mogło wydostać się już żadne słowo. Hannah dotknęła lekko mojego ramienia. Spojrzałem na nią.
-Wiem, że czujesz się zdradzony i oszukany. Rozumiem twój ból i to całe cierpienie związane z tą sytuacją. Ale musisz pozwolić jej odejść. Wiem, że to trudne, bo ją kochałeś... nadal kochasz, lecz musisz ruszyć dalej. Pozwolić sobie żyć i cieszyć się życiem. Ty musisz uwolnić się od niej. Może nawet poznać kogoś nowego? Dać sobie szansę na szczęście - wyszeptała, a ja nie odrywałem od niej wzroku. Nagle Han przysunęła się do mnie bliżej. Poczułem jak serce zaczyna mi bić szybciej. Położyła mi rękę na klacie i zaczęła całować. Trochę się zdziwiłem tym zwrotem akcji, ale pozwoliłem jej na to. Dotknąłem dłonią jej brodę. Pogrążyłem się w tej czynności. Na początku czułem przyjemność, ale po chwili zgorszenie samym sobą. Nagle, gdy wrócił mi zdrowy rozum, oderwałem się od blondynki i popatrzyłem na nią zdziwiony. Szybko odwróciłem od niej wzrok i odsunąłem się od niej. Czułem się okropnie, jakbym zdradził Ally i samego siebie.
-Przepraszam - wyszeptała - Poniosło mnie. Nie powinnam była tego robić. Wybacz mi - powiedziała błagalnym głosem. Spojrzałem na nią. Miała smutek wymalowany na twarzy.
-Wybaczam.
-Możemy o tym zapomnieć? Jakby to się nigdy nie wydarzyło? - spytała patrząc na mnie niewinnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się lekko.
-Jasne - na te słowa blondynka odetchnęła z ulgą i odwzajemniła gest. Siedzieliśmy obok siebie jak gdyby nigdy nic patrząc na ocean. Zacząłem zastanawiać się nad tym co się przed chwilą stało i dlaczego tak się zachowałem. Ten pocałunek nie trwał dłużej niż trzy sekundy, ale nadal czułem obrzydzenie na samą jego myśl. Ale z drugiej strony zastanawiałem się nad czym powiedziała blondynka i nad tym czy ja chciałbym to zapomnieć...

*oczami Ally*
-Boli? - podałam brunetowi woreczek lodu. Przyłożył go do policzka, a na jego twarzy pojawił się grymas. Miał pod okiem wielkiego siniaka, rozmiaru pomidora.
-A jak myślisz? - spytał wściekły. Niedawno dotarliśmy do jego domu. Siedzieliśmy na schodach przed drzwiami wejściowymi. Patrzyłam na jego ranę i cieszyłam się w duchu z tego co mu się przytrafiło.
-Myślę, że trochę przesadzasz - wyznałam, a Dallas parsknął śmiechem kpiąc sobie ze mnie. Zapadła między nami cisza. Długa i nieprzyjemna. Ale brunet w końcu ją przerwał.
-Wiedziałem, że w końcu to zrobi. Tylko myślałem, że zrobi to wcześniej - zamilkł na chwilę - Jesteś z tego zadowolona? - spytał z wyrzutem. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Ale o co ci chodzi? - spytałam nie rozumiejąc jego pytania.
-Nie udawaj głupiej! - krzyknął na mnie przybliżając nagle swoją twarz do mojej, aż mi serce stanęło - Cieszysz się, że mi przywalił! Widziałem twoją minę. I nadal ją widzę! - krzyknął na mnie z wściekłością. Otworzyłam szerzej oczy z przerażenia.
-Co? Nie prawda - wypowiedziałam cicho te słowa.
-Kłamiesz! - popchnął mnie spychając z dwóch schodków. Upadłam na ziemię. Jęknęłam cicho z bólu - Nie kochasz mnie! Gdybyś mnie kochała to byś się z tego nie cieszyła! - podszedł do mnie podnosząc mnie za ramiona, abym wstała - A ja cię kocham i co mam z tego? - złapał mnie mocno za nadgarstek i zaczął go ściskać. Zacisnęłam zęby.
-Nigdy nie mówiłam, że cię kocham! - krzyknęłam z przerażenia.
- Taka była umowa! A umowa mówiła, że masz być wiarygodna i na prawdę mnie kochać, czuć coś do mnie! - powoli zaczął wykręcać mi dłoń. To bardzo bolało.
-Puść mnie! To boli! - do oczu zaczęły napływać mi łzy. Zaczęłam się z nim szarpać - Zostaw mnie! - tak mocno  pociągnęłam rękę, że mnie puścił, a ja zatoczyłam się do tyłu. Na szczęście złapałam równowagę i stanęłam stabilnie na nogach. Z oczu płynęły mi łzy, a na twarzy malowało się przerażenie - Muszę iść do domu - wychrypiałam i biegiem ruszyłam w stronę mojego zakątka, w którym jestem bezpieczna. Wybuchnęłam płaczem. Czemu to właśnie moje życie okazało się najgorszym koszmarem? Czym sobie na to zasłużyłam? Dotknęłam nadgarska. Okropnie bolał. Biegłam ile miałam sił w nogach nie ogladając się za siebie i mając tylko nadzieję, że Dallas mnie nie goni.

---------------
Siemka! :*
Chciałam was powiadomić, że świętuję dziś dwie ważne dla mnie okazje.
Pierwszą jest liczba odwiedzin, która wynosi, aż  11 515 !!!!! Jestem mega szczęśliwa z tego powodu! :D na prawdę wam dziękuję, że jesteście ze mną i doceniacie co robię <3
Drugą są "urodziny" mojego bloga. Już trzy miesiące dzielę się z wami moją opowieścią :3 Bardzo się cieszę, że to robię i że natrafiłam na was. Jesteście kochani, że mnie nie opuszczacie! <3
Dziękuję wam, że jesteście, bo także dzięki wam nadal pisze! :)

A wracając do rozdziału. Z tych dwóch okazji postanowiłam wstawić bardzo długi rozdział, aby wam trochę dogodzić. Udało mi się? :)
Mam nadzieję, że wam się podoba i czekacie na ciąg dalszy ;)
Życzę wam miłego dnia i najlepszych wakacji!! :*
Całuję! <3