poniedziałek, 25 listopada 2013

XXXVI Rozdział

*oczami Ally*
Zatkało mnie. Moje serce zaczęło bić szybciej ze stresu. Nie mogłam oderwać od chłopaka wzroku, jednak on szybko spojrzał na swój notes. Po jego oczach nie było już widać żadnego zmieszania. Teraz się nie znamy.
-Ally, wszystko w porządku? - spytał mnie nagle Dallas gładząc moje ramie. Spojrzałam na niego.
-Tak, dlaczego pytasz? - spytałam zdziwiona.
-Znacie się? - spytała mnie blondynka prosto z mostu. Spojrzałam na nią i zobaczyłam jak przygląda się raz mi raz kelnerowi.
-Co? Nie - odpowiedziałam momentalnie, ale chyba nie zabrzmiało to przekonująco.
-To czemu wydałaś taki dziwny dźwięk na widok... - blondynka spojrzała na bruneta i uśmiechnęła się znacząco.
-Jason - powiedział Mike i odwzajemnił gest dziewczyny.
-Na widok Jasona? - dokończyła. Chwilę milczałam i patrzyłam zdezorientowana na dziewczynę.
-Bo przypomniało mi się coś - wyznałam, a Dallas od razu się przejął.
-Tak? - spytał się mnie z ledwo słyszalnym strachem w głosie. Dyskretnie odsunął ode mnie swoją dłoń.
-Tak - powiedziałam pewnie, ale nie ukrywam, że jego postawa mnie zdziwiła - Kiedyś pracowała tu Trish - uśmiechnęłam się delikatnie. Tak, to dobra wymówka - Pamiętam, że to było niesamowite wydarzenie, ponieważ pracowała tu aż trzy dni! To był sukces, Trish pracująca gdzieś dłużej niż dzień. Pamiętam, że musiałyśmy to opić - uśmiechnęłam się szeroko i zaśmiałam radośnie na wspomnienie tego wymyślonego przeze mnie zdarzenia. Spojrzałam na Dallasa i Han, którzy wydawali się być przekonani. Odetchnęłam niezauważalnie powietrze.
-To co mogę dla państwa zrobić? - spytał Mike będąc zmieszany całą tą sytuacją. Odwróciliśmy się wszyscy w jego stronę jakbyśmy przypomnieli sobie o jego osobie.
-To jak już mówiłam: kawe latte z karmelem i bitą śmietaną oraz napoleonke - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Kelner przytaknął zapisując coś w notesie i zwrócił się do mojego chłopaka
-Ja poproszę dużą czarną herbatę z cytryną - powiedział patrząc z ukosa na Mike'a. Objął mnie ramieniem dając wyraźnie do zrozumienia, że jesteśmy razem. Ta męska zazdrość...
-Ja natomiast poproszę dużą machiato i szarlotkę - powiedziała uwodzicielskim głosem Han. Mike spojrzał na nią i delikatnie się do niej uśmiechnął.
-Dobrze. Coś jeszcze? - spytał patrząc na nas wszystkich. Blondynka kiwnęła przecząco głową.
-Nie, to wszystko. Dziękujemy ci... Mike? - spytała zdziwiona Han. Ja, aż podskoczyłam słysząc to imię. Spojrzałam pytająco na dziewczynę.
-Słucham? - spytał lekko podenerwowany kelner.
-Na twojej koszuli jest wyszyte to imię... a mówiłeś, że nazywasz się Jason - powiedziała lekko oskarżycielskim tonem blondynka. Mike spojrzał na miejsce, gdzie widniało jego imię i uśmiechnął się radośnie.
-A to! To nie moja koszulka. Zastępuje w tym tygodniu mojego przyjaciela, który choruje na grype. To jego koszulka. Dla mnie bez różnicy z czyim imieniem chodzę na piersi. Najważnijsz jest to, aby pomóc mojemu przyjacielowi - powiedział i uśmiechnął się lekko. Trzeba przyznać, że on potrafi manipulować słowami. Wszyscy mu uwierzyli.
-To cudowne, że mu pomagasz - powiedziała szczerząc do niego zęby. Widać, że Mike zaczął się podobać Han.
-Tak. Za parę minut wrócę do państwa z zamówieniem - powiedział uśmiechając się i odszedł wracając do pracy. Hannah odprowadziła go wzrokiem.
-Han nie... - ostrzegł cicho Dallas.
-No co? - spojrzała na niego z poirytowaniem.
-Znam ten wzrok... - powiedział i spojrzał w jej oczy - Proszę daj sobie z tym spokój.
-Ale z czym? - spytała, a w jej głosie dało się wyczuć trochę złości - Nie mogę sobie poflirtować?
Dallas spuścił wzrok i powiedział cicho.
-Wiesz, że po prostu się o ciebie martwie.
-Niepotrzebnie - ucięła krótko, a między nimi zapadła niezręczna cisza. Nie mogłam tego znieść.
-Han opowiesz mi coś? - spytałam ze szczerym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna uspokoiła się i zaczęła opowiadać mi nasze wspólne wypady. Po niecałych pięciu minutach przyszedł kelner z naszym zamówieniem. Hannah podziękowała mu z wielkim uśmiechem na twarzy. Dallas tylko patrzył na swoją kuzynkę z lekkim rozczarowaniem. Ciekawi mnie, dlaczego tak bardzo się o nią martwi. Przecież nic takiego groźnego nie robi. Moje rozmyślania jednak przerwała długa i ciekawa rozmowa. Słuchałam ich uważnie, ale od czasu do czasu niezauważalnie zerkałam na Mike, który skutecznie unikał kontaktu wzrokowego z naszym stolikiem.  Rozmawialiśmy ponad godzinę ciesząc się swoim towarzystwem. Moje pierwsze wrażenie na temat blondynki jest pozytywne. Uważam ją za miłą dziewczynę.
W końcu postanowiliśmy wyjść z kawiarni. Dallas zawołał ruchem ręki kelnera prosząc go zarazem o rachunek. Mike przyszedł do nas z rachunkiem. Mój chłopak oczywiście zapłacił za nas wszystkich i zebraliśmy się do wyjścia. Dallas dał brunetowi napiwek, ujął mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Hannah szła za nami, nie widziałam jej, ale ledwie usłyszałam jej zmysłowy szept.
-A tu masz coś do tego napiwku. Zrób z tego dobry użytek - na te słowa odwróciłam się w stronę dziewczyny. Stała niebezpiecznie blisko Mike'a i  wkładała mu w kieszonkę koszuli jakąś karteczke. Pewnie zapisany był na niej jej numer telefonu. Mike uśmiechnął się uwodzicielsko i mrugnął do niej. Han odwzajemniła gest i ruszyła za nami. Zauważyła mój pytający wzrok. Podeszła do mnie i szepnęła do ucha - Chyba będę miała plany na wieczór - wyszeptała szczęśliwa i jak gdyby nigdy nic wyprzedziła mnie i objęła swojego kuzyna. Dallas niczego nie widział, był nieświadom tego co tu zaszło.
Tuż przy drzwiach odwróciłam się do Mike'a. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. W jego oczach widziałam ulgę i byłam pewna, że z moich brunet wyczyta to samo. Udało nam się. Niczego się nie domyślają. Ulżyło nam na tę myśl. Po sekundzie odwróciłam się i mocniej ścisnęłam dłoń Dallasa. Wyszliśmy z kawiarni mając dobre humory. Jednak mój szybko zniknął, gdy zdałam sobie sprawę, że trochę się pokomplikowało. Han chce poderwać Mike'a. Chce się z nim spotkać... Jeszcze jest jeden mały problem - od dziś Mike musi przyzwyczić się do nowego imienia... Ja zresztą też.

*dwie godziny później*
Siedziałam na fotelu w domu i nerwowo tupałam jedną nogą. Byłam zdenerwowana. Od sytuacji w kawiarnii narastał we mnie wewnętrzny niepokój. Chciałam porozmawiać o tym z Mikem, ale nie miałam jak się z nim skontaktować. Nie mam do niego numeru telefonu. Nie wiedziałam co zrobić. Czy w ogóle to, że się przejmowałam miało sens czy nie? Przesadzam? Nie wiem, dlatego postanowiłam pójść z kimś porozmawiać i podzielić się wydarzeniami sprzed dwóch godzin. Wstałam pośpiesznie, wzięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Szłam do mojego przyjaciela. Dom blondyna znajdował się dwadzieścia minut drogi ode mnie, ale spędziłam je na, niestety, analizowaniu skutków ze spotkania Mike'a w kawiarnii.
Gdy doszłam do budynku, w którym mieszkał Austin musiałam na chwilę przystanąć, aby ochłonąć. Nabrałam parę wdechów powietrza i uspokoiłam się. Zapukałam do drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał, dlatego postanowiłam skorzystać z donośnego dzwonka do drzwi, którego Moon'owie rzadko używają.
Blondyn otworzył mi drzwi po kilkudziesięciu sekundach. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
-Dobrze, że jesteś. Właśnie mieliśmy po ciebie dzwonić - powiedział i zaprosił mnie do środka. Zdzwiona poszłam wraz z nim do jego pokoju, w którym znajdowali się już Trish, Dez i Mike.
-Mike - wyszeptałam na jego widok.
-Ally, właśnie opowiadałem o tej dziwnej sytuacji...
-Dlaczego nie wspomniałeś o tym, że tam pracujesz? - przerwałam mu lekko zdenerwowana. Nie wiedziałam czemu się tak na niego rzuciłam.
-Nie uważałem, że ta informacja będzie ci potrzebna - powiedział broniąc się. Czułam w jego głosie spokój, a w oczach opanowanie.
-To się przeliczyłeś! Najpierw karzecie mi ukrywać naszą znajomość, ale zarazem stawiacie mnie w takiej sytuacji?! - zdnerwowana spytałam przyjaciół.
-Skąd mieliśmy wiedzieć, że taka sytuacja będzie miała miejsce? - spytał zza moich pleców zdezorientowany Austin. Odwróciłam się w jego stronę i gdy na niego spojrzałam ogarnęła mną złość spowodowana tym co powiedział mi Dallas - "Wkurzył się i mi przywalił". Już miałam mu coś odpowiedzieć, ale Mike do mnie podszedł.
-Ally, już jest po sprawie. Wszystko nam wyszło. Nie ma co się stresować - powiedział łagodnie pragnąc tylko mnie uspokoić. Moje oczy rozszerzyły się z niedowierzenia jak i ze złości.
-Nie ma co się stresować?! - krzyknęłam - Okłamuje swojego chłopaka! - poczułam, że zaraz wybuchnę. Nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu.
-Ally uspokój się, bo to... - usłyszałam głos Austina i momentalnie się do niego odwróciłam odpychając jego rękę.
-Bo co?! Bo inaczej mi przywalisz?! - wrzasnęłam na niego i pchnęłam go z całej mojej siły. Chłopak cofnął się do tyłu dwa kroki tracąc przy tym równowagę, jednak udało mu się utrzymać na własnych nogach. Wszyscy zamarli. Blondyn spojrzał na mnie smutnym, a zarazem zdzwionym wzrokiem.
-Słucham? - spytał cicho nie mogąc uwierzyć w to co powiedziałam. Mnie także zdziwiły moje słowa i reakcja, ale nie dałam tego po sobie poznać. Nie odpowiedziałam mu tylko odwróciłam się do Mike'a, który w osłupieniu na mnie patrzył.
-Mogłeś mnie ostrzec - powiedziałam już spokojniej, tak jakby całą moją złość wyładowałam na Austinie - Przepraszam, wiem że nie powinnam tak na ciebie naskakiwać, ale zdenerwował mnie fakt, że powiedziałeś im, że nazywasz się Jason. Czemu to zrobiłeś? - spytałam chcąc znać odpowiedź. Brunet odetchnął ciężko.
-Lekko spanikowałem. Gdy cię ujrzałem moje serce zaczęło bić szybciej. Wtedy nie myślałem racjonalnie - powiedział lekko się uśmiechając. Odwzajemniłam jego gest. Usiadłam wraz z nim na łóżku blondyna, tuż obok Deza. Trish siedziała na krześle, a Austin nadal stał oparty o ścianę będąc w lekkim szoku. Jego mina świadczyła o tym, że moje słowa sprawiły mu duży ból...
-Spanikowałam jeszcze, dlatego bo ona na prawdę chce się z tobą umówić - powiedziałam, a brunet spojrzał na mnie zdziwiony.
-Na prawdę? - spytał unosząc brwi do góry.
-Nastawiła się na wieczór - powiedziałam szczerze.
-Czekajcie, to z kim ty w końcu byłaś na tym spotkaniu? - spytała Trish próbując ogarnąć o co chodzi.
-Z Dallasem i z Hannah - powiedziałam, a przyjaciele tajemniczo po sobir spojrzeli.
-Z Hannah? - spytał z niedowierzeniem Austin. Usłyszałam w jego głosie niepokój. Spojrzałam na niego i skrzyżowłam ramiona.
-Tak, z Han. A co? Chcesz mi o czymś powiedzieć? - spytałam go wiedząc, że coś się wydarzyło między nimi. Tak mówił Dallas, jednak nie wtajemniczył mnie jeszcze w szczegóły. Patrzyłam na niego wyczekująco, dając mu szansę na wyjawienie mi tego co się stało, jednak on postanowił wybrać coś innego.
-Nie, po prostu dawno jej nie widziałem - powiedział i spuścił swój wzrok. Okłamał mnie. Wiem o tym.
-To się z nią umówię - wyrwał mnie z myśli Mike.
-Co? - spytałam zdziwiona -Nie możesz, wtedy wszystko się pokomplikuje! - powiedziałam niemalże błagającym głosem.
-Bez przesady, spotkam się z nią i zobaczę jak to będzie - wzruszył ramionami i spojrzał na przyjaciół, którzy przyznali mu rację. Patrzyłam na nich będąc w szoku.
-Rób jak chcesz, ale mnie w to nie mieszaj - powiedziałam, wstałam i już chciałam odejść, ale drzwi zastawił mi Austin.
-Musimy pogadać - powiedział, a w jego oczach widziałam prośbę, jednak moja złość na niego była większa niż moje współczucie i wstyd za to jak go wcześniej potraktowałam.
-Nie musimy - powiedziałam oschle i trąciłam go z bara idc do drzwi. Wyszłam prze nie, a po chwili opuściłam dom blondyna. Szłam ulicami rozmyślając jak bardzo jestem wściekła na Austina za to, że uderzył Dallasa i za to, że nie dałam mu się nawet wytłumaczyć tylko od razu go osądziłam.

*oczami Austina*
Co to było? Czemu tak nagle na mnie się rzuciła? Co ja powiedziałem, że ją uraziłem? Chyba, że to nie ja jej coś powiedziałem...
-Dallas... - wyszeptałem i nagle wszystko nabrało sensu. Narosła we mnie złość.
-Wiemy, że Dallas coś namieszał - powiedział Dez rzeczowo - Ale teraz musimy skupić się na Mike'u.
Kiwnąłem głową i usiadłem obok bruneta.
-Moim zdaniem powinieneś się z nią umówić, wasza znajomość mogłaby nam pomóc - powiedziała Trish, a ja je przytaknąłem.
-Racja, może czegoś się od niej dowiemy.
-Mam ją w sobie rozkochać? - spytał 36. K
zdziwiony. Popatrzyliśmy po sobie.
-Może nie rozkochać, ale sprawić by zaufała ci na tyle, żeby mogła ci coś wyjawić. Może coś wie? Może Dallas jej coś kiedyś przez przypadek wspomniał? Musimy to sprawdzić, ale jedno jest pewne, nie sprowadzamy się do poziomi gry Dallasa. Nie gramy na ludzkich uczuciach - powiedziała Trish.
-Ależ tak, jeśli mi zaufa to będzie musiała się w jakiś sposób zaangażować. Wtedy będę gtać na jej uczuciach - powiedział Mike cicho, a ja wzruszyłem ramionami.
-Czy to ważne? Dallas krzywdził i nadal krzywdzi Ally. Nie pozwolę, by nadal to robił. Wolę poświęcić przy tym możliwość zwiedzenia Hannah niż cierpienia i ciągłego życia w kłamstwie Ally - powiedziałem i zdziwiłem się, że mój ton był taki chłodny. Przyjaciele patrzyli na mnie i kiwnęli głową. Mamy to samo zdanie. Nagle Mike wyjął telefon i wybrał jakiś numer telefonu.
-Halo? ... Cześć Hannah, tu Jason... dzwonię, ponieważ chciałbym się z tobą dziś umówić... Nie żartuje - powiedział uśmiechając się - Może dzisiaj? ... O 19:00 w Labiryncie?... To świetnie, bardzo się cieszę... To dozobaczenia - powiedział i rozłączył się. Spojrzał na nas i lekko się uśmiechnęliśmy.
-Dobra robota... Jason.

---------------
Siemanko! :*
Szczerze nie sądziłam, że po dwóch dniach napiszecie 10 komentarzy, dlatego dopiero dziś wstawiam rozdział :)
Ale w sumie przykro mi trochę, że dopiero, gdy was trochę zaszantożowałam... Mam nadzieję, że i bez tego będziecie komentować. Bo uwierzcie, to na prawdę motywuje!
Macie jakieś życzenia co do mojego opowiadania? Chcecie coś zobaczyć? Jak napiszecie to może to się pojawi w opowiadaniu? Kto wie? :o
Miłego dnia! :*
P.S. A jeśli znowu zobacze, że czytacie, ale nie piszecie to się na was obraże! :<

czwartek, 21 listopada 2013

XXXV Rozdział

*oczami Ally*
-Zapraszam - powiedział Mike otwierając drzwi do mieszkania w kamienicy. Spojrzałam na niego i niepewnie wkroczyłam do pomieszczenia. Weszłam tam i to co tam zobaczyłam mnie zdziwiło, zaskoczyło i zmieszało. Miałam wrażenie, że tu już raz byłam...
-Nie wiedziałam, że takimi materacami można obłożyć całą podłogę - wyznałam zdejmując buty w przedpokoju. Mike zamknął drzwi i zrobił to co ja.
-Nie było łatwo, ale jakoś się udało - powiedział uśmiechają się lekko. Ściągnął kurtkę i wszedł do salonu. Postąpiłam tak samo i podeszłam do niego.
-Gdzie mogę się przebrać? - spytałam rozglądając się po tym ogromnym pomieszczeniu.
-Tam masz pokój. Drzwi po lewej - wskazał mi ruchem dłoni mały korytarz. Kiwnęm głową i skierowałam się tam trzymając w zaciśnionych palcach moją torbę. Weszłam do małego pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam w nim łóżko, szafę, małe biurko, na którym leżał laptop, telewizor i półki, na których były ustawione liczne puchary i medale. Z ciekawości podeszłam bliżej chcąc zobaczyć do kogo należą. Zobaczyłam, różne nazwiska, ale jedno od razu rzuciło mi się w oczy - Mike Moore. Większość pucharów należała do bruneta. Zaczęłam dokładniej im się przyglądać. Nagrody były przede wszystkim za zajęcie pierwszego lub drugiego miejsca w jakimś turnieju czy walce. Uniosłam brwi lekko do góry, "Wygląda na to, że mam doczynienia z ekspertem", pomyślałam.
Zaczęłam się w końcu przebierać w strój do ćwiczeń. Zdjęłam spódnicę i założyłam wygodne dresy, a transparentną koszulę zamieniłam na dopasowaną bluzkę na ramiączka. Ułożyłam swoje rzeczy na pustym krześle i poszłam do salonu szukać chłopaka. Zastałam go już tam przebranego i gotowego do udzielenia mi lekcji.
-Widziałam twoje medale - zaczęłam mówić wskazując dłonią na pokój - Jestem pod wrażeniem - brunet uśmiechnął się pod nosem.
-Dzięki, zwykle nikt ich nie ogląda - powiedział szczerze. Kiwnęłam głową.
-Ja się cieszę, że je zobaczyłam. Teraz wiem, że muszę się spiąć, żeby taki mistrz jak ty był ze mnie dumny - uśmiechnęłam się delikatnie. Mike machnął ręką.
-Bez przesady, mam po prostu trochę wprawy - zbagatelizował sprawę.
-A ty tu mieszkasz? - spytałam mniej pewnym głosem. Mike spojrzał na mnie zdziwiony - Widziałam w pokoju twoje stare zdjęcie z jakąś śliczną brunetką - wytłumaczyłam się. Ciało bruneta nagle się napięło i spuścił ze mnie swój wzrok.
-Czasem tu nocuje, ale mieszkam gdzie indziej z rodzicami - powiedział, a ja uznałam, że lepiej już więcej go o nic nie pytać - Zaczynamy? - spytał uśmiechając się lekko, ale także smutno. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu spowodowane poczuciem winy.
-Mike jeżeli powiedziałam coś albo zrobiłam to przepraszam, nie chciałam żeby...
-Ally, wszystko jest dobrze - przerwał mi łagodnie - Po prostu coś mi się przypomniało - westchnął ciężko i zacisnął mocno powieki. Patrzyłam na niego niewiedząc co zrobić. Nie wiedziałam czemu brunet tak się zachowuje. Jenak po chwili chłopak otworzył powieki i spojrzał na mnie - Zaczynamy - zadecydował, a ja kiwnęłam głową. Lekko dotknął mojego ramienia, a ja momentalnie się od niego odsunęłam jak oparzona.

-Ally, ufasz mi? - spytał cichym i smutnym głosem. Poczułam, że przykro mu z tego powodu, że go nie kojarze. Spojrzałam na niego i zaczęłam nerwowo dreptać w miejscu.
-Przepraszsm, ale jak mam ci ufać skoro cię nie znam? Skoro cię nie pamiętam? - spytałam cichym głosem. Chłopak patrzył na mnie chwilę, a potem ciężko westchnął i uśmiechnął się lekko.
-Najlepszym sposobem, żeby sprawdzić, czy możesz komuś ufać, jest zaufać mu- powiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy. Nagle poczułam przeszywający ból w czaszce. Te słowa... ten uśmiech... Nagle poczułam jakbym już kiedyś z nim tak rozmawiała, jakbym sobie coś przypomniała... Ból był jednak tak wielki, że mimo chęci przypomninia sobie czegoś, czegokolwiek, nie udało mi się to. Dotknęłam dłońmi skronie i nagle się lekko zachwiałam tracąc równowagę. Poczułam, że kręci mi się w głowie. Już miałam upaść, ale Mike mnie złapał w pasie i utrzymał. Zamknęłam oczy w nadzieji, że ten nieprzyjemny ból zaraz minie.
-Ally? W porządku? - spytał mnie przejętym głosem. Kiwnęłam niezauważalnie głową.
-Tak, po prostu zakręciło mi się w głowie.
-Usiądź - nakazał mi prowadząc mnie na krzesło. Nie miałam powodu mu się opierać, więc dałam mu się prowadzić. Usiadłam na krześle i spuściłam głowę między kolana. Po chwili przyszedł do mnie Mike ze szklanką wody - Lepiej się napij - podniosłam delikatnie głowę i spojrzałam w jego oczy.
-Dzięki - powiedziałam biorąc od niego szklankę z napojem. Sączyłam je przez długie minuty. Brunet siedział obok mnie i przypatrywał się jak z każdym łykiem czuję się coraz lepiej. Ból zaczął powoli znikać.
-Lepiej? - spytał mnie Mike. Spojrzałam na niego lekko prostując przy tym plecy.
-Tak, zdecydowanie.
-Zakręciło ci się w głowie? - spytał z troską. Kiwnęłam głową.
-Tak - powiedziałam i zapatrzyłam się w pustą już szklankę - Gdy powiedziałeś o tym zaufaniu poczułam jakbyśmy już o tym kiedyś rozmawiali - brunet otworzył lekko usta ze zdziwinia - Tak wiem wiem. To głupie...
-Nie, wcale nie - wydusił z siebie - Tak było, już kiedyś tak rozmawialiśmy. Na początku naszej znajomości - powiedział, a mnie zatkało. Miałam przebłysk tego co stało się miesiąc temu - Pamiętasz? - spytał z nadzieją. Zamknęłam oczy, aby móc coś sobie przypomnieć. Jednak w mojej głowie była pustka. Westchnęłam ciężko i otworzyłam oczy.
-Nie... - szepnęłam smutno. Brunet patrzył na jakiś punkt w podłodze jakby się nad czymś zastanawiał.
-Ale coś ci się przypomniało... To duży postęp. Jeśli się uda to może jeszcze coś ci się przypomni i może wydarzenia sprzed dwóch miesięcy do ciebie powrócą - powiedział rzeczowo. Spojrzałam na niego i uświadomiłam sobie, że on ma racje.
-Tak, to może się udać. Może przypomne sobie zdarzenia sprzed wypadku... - wyszeptałam i nagle, pod przypływem ogromnej nadzieji i radości, przytuliłam bruneta - Dziękuję ci za wszystko. Teraz już jestem pewna, że cię znam. Gdy cię zobaczyłam jak do mnie przyszedłeś to miałam wrażenie, że skądś cię kojarze, a teraz... twój uśmiech i głos... Teraz już nie mam wątpliwości, że cię znam, mimo że nic nie pamiętam. Ufam ci- powiedziałam i oderwałam się od niego. Mike uśmiechnął się szeroko.
-Cieszę się z tego powodu. Zrobimy wszystko, abyś sobie przypomniała. Pamiętaj... Ja robię to dla ciebie, żeby twoje życie wróciło do normy - powiedział, a ja uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem - to słowo samo wyszło z mojego gardła, aż się zdziwiłam - Już lepiej się czuje, możemy zacząć trening - zadecydowałam z ukrytym entuzjazmem.
Po krótkiej chwili stanęliśmy naprzeciw siebie gotowi do ćwiczeń. Mike zaczął od łatwych i prostych ruchów, a zarazem skutecznych. Na razie uczy mnie podstawy. Taktyki unieruchamiające atak ze strony napastnika - tych rzeczy uczył mnie brunet. Wszystkiego uczyłam się bardzo szybko. Te zajęcia mijały mi bardzo przyjemnie. Najlepsze było to, że dzięki tym ćwiczeniom wzrastało we mnie poczucie... bezpieczeństwa.
* * * * *
-Co dzisiaj robiłaś? - spytał mnie Dallas łapiąc mnie za rękę. Jest wczesny wieczór, a my idziemy na spotkanie z jego kuzynką. Nagle moje gardło coś ścisnęło.
-Byłam w domu, odpoczywałam - skłamałam zgodnie z poleceniem od przyjaciół. Brunet kiwnął głową.
-Denerwujesz się spotkaniem? - spytał, a ja uspokoiłam się, gdy zrozumiałam, że chłopak zmienił temat.
-Właściwie to nie. Raczej jestem trochę skrępowana - wyznałam. Szliśmy chodnikiem do jakiejś kafejki w centrum miasta.
-Nie masz czym, na pewno się polubicie. Przecież byłyście na prawdę dobrymi koleżankami.
-Podobno... - powiedziałam cicho, praktycznie pod nosem, jednak zbyt głośno. Chłopak zatrzymał się i mocniej ścisnął moją rękę.
-Chcesz powiedzieć, że kłamie? - spytał ponurym, a zarazem ostrzegawczym głosem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Nie
-To czemu wciąż dajesz mi to do zrozumienia? - chłopak lekko podniósł na mnie głos. Patrzyłam na niego nic nie mówiąc, co go trochę zirytowało - No czemu?
-Może lepiej postaw się na moim miejscu! - w końcu wyrzuciłam z siebie jakieś słowa - Wyobraź sobie, że nie pamiętasz ludzi ani zdarzeń z dłuższego okresu czasu, a jedyną pomocą są przyjaciele mający czasem odmienne wersje wydarzeń. Wyobraź sobie! - prawie krzyknęłam, wyrwałam swoją dłoń z uścisku bruneta i objęłam się ramionami. Nie patrzyłam naa niego. Usłyszałam jak Dallas cicho wzdycha.
-Przepraszam Ally, na prawdę nie chciałem się tak unosić i oskarżać ciebie. Po prostu czasem mam wrażenie, że twoi przyjaciele będą chcieli ciebie oddalić ode mnie. A tego bym nie zniósł... - wyznał, podszedł do mnie i objął - Jest też wiele rzeczy, których ci nie mówie z obawy, że oni to obrócą przeciwko mnie - wyznał, a ja oderwałam się od niego na chwilę i spojrzałam na niego.
-Czemu? - nie rozumiałam skąd te obawy.
-Zazdrość. To zwykła zazdrość. I strach... przed utratą ciebie - wyznał cicho, a ja go przytuliłam.
-Nie stracisz mnie - wyszeptałam, a brunet pocałował mnie w czoło - A czego mi nie mówisz? - spytałam zmieniając temat - Co przede mną ukrywasz? - brunet westchnął i spojrzał na mnie.
-Pamiętasz jak pytałaś się mnie co mi się stało w nos? - kiwnęłam głową - Nie chciałem ci mówić, bo nie chciałem, żebyś myślała, że oskarżam go, bo nie przepadamy za sobą. Nie chciałem, żebyś myślała, że kłamie.
-Ale czekaj - przerwałam mu - O kim mówisz?
-O Austinie. Uderzył mnie i złamał mi nos w szpitalu, po tym jak się wybudziłaś - wyznał, a mnie zatkało. Dotknęłam delikatnie nosa Dallasa. Chłopak nie miał już opatrunku, ale nadal jego nos nie wrócił do poprzedniego wyglądu.
-Na prawdę? - spytsłam cicho. Brunet odsunął się ode mnie.
-Wiedziałem, że mi nie uwierzysz - powiedział smutno. Ujęłam jego dłoń.
-Dallas, wierzę ci - powiedziałam szczerze - Tylko jak do tego doszło? - spytałam, a brunet ujął moją drugą dłoń.
-Wkurzył się. Tak na prawdę nie wiem o co mu chodziło. Jeśli chcesz wiedzieć to musisz się go spytać - powiedział, a ja kiwnęłam głową.
-Dobrze - powiedziałam i objęłam mocno chłopaka. Wtuliliśmy się w siebie. Staliśmy tak długą chwilę, ale w końcu Dallas się ode mnie lekko odsunął.
-Musimy iść, bo się spóźnimy.
Ruszyliśmy w kierunku kawiarni. Po paru minutach dotarliśmy na umówione spotkanie. Weszliśmy do pomieszczenia i Dallas zaczął szukać swojej kuzynki. Ja natomiast w tym czasie rozglądałam się po kawiarni. Po ujrzeniu tego cudownego, przytulnego i ciepłego wnętrza poczułam jakbym tu już kiedyś była.
-Hannah! - usłyszałam głos bruneta i odwróciłam się w jego kierunku. Zobaczyłam go jak przytula jakąś śliczną blondynkę. Odsunęli się od siebie i wtedy na mnie spojrzała. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jej piękny uśmiech, szeroki i szczery. Jej wielkie błękitne oczy, aż zabłysły na mój widok.
-Ally! - podeszła do mnie i już chciała mnie uściskać, ale szybko się powstrzymała widząc mój zdziwiony wzrok. Na jej twarzy pojawił się cień rozczarowania. Po chwili zastanowienia po prostu wyciągnęła ku mnie swoją dłoń - Jestem Hannah - przywitała się, a ja uścisnęłam jej rękę.
-Ally, ale ty już chyba wiesz - zdobyłam się na delikatny uśmiech. Hannah kiwnęła głową.
-Tak się ciesze, że nic ci się nie stało.
-Nic to pojęcie względne... - mój obojętny ton zdziwił trochę dziewczynę. Spojrzała zdezorientowana na Dallasa, ale nie znalazła u niego wsparcia, bo jego także zdziwiły moje oschłe słowa.
-Miałam na myśli to, że tym wypadku nie ucierpiało twoje zdrowie - powiedziała łagodnie blondynka.
-Zdrowie nie, ale moi bliscy tak - powiedziałam szorstko. Nie wiem czemu tak się do niej odzywałam. Przecież nic mi nie zrobiła...
-Tak, wiem coś o tym - powiedziała Hannah patrząc mi w oczy. Wyraźnie dała mi do zrpzumienia, że przykro jej jest, że jej nie pamiętam. Pewnie mamy kilkanaście dobrych wspomnień, a ja nawet nie szanuje tego jak ona musi się teraz czuć. Jakbym się czuła gdyby bliska mi osoba mnie nie pamiętała i odzywała się do mnie tak oschle? Raczej nie byłoby mi przyjemnie. Aż poczułam się głupio, że w ten sposób się do niej odzywałam.
-Może usiądziemy? - spytał zdezorientowany Dallas. Widać było, że małe spięcie między nami wywołało u niego lekkie zakłopotanie.
-Jasne - powiedziałam łagodnie i delikatnie uśmiechnęłam się do blondynki. Dziewczyna odwzajemniła mój gest. Usiedliśmy przy stoliku dla czterech osób przy dużym oknie. Obok mnie siedział mój chłopak, a naprzeciw jego kuzynka - Hannah przepraszam cię, że zaczęłam naszą rozmowę w taki zdystansowany i lekko agresywny sposób. Zrozum to dla mnie zbyt wiele dziwnych i niekomfortowych sytuacji... - mówiłam, a blondynka w tym czasie machnęła pogodnie rękę.
-Nie masz za co. Rozumiem, że to nie jest przyjemna sytuacja dla ciebie. Poza tym mów mi Han - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy. Kiwnęłam głową.
-Dobrze.
-Wiecie co chcecie zamówić? - spytał nas brunet, a my sięgnęłyśmy do kart. Po paru minutach zastanawiania się wybrałyśmy to co chcemy zamówić. Dallas objął mnie jednym ramieniem, a ja trochę się do niego przysunęłam. Gdy czekaliśmy na kelnera między nami zawiązała się miła i radosna rozmowa. Co chwila się śmieliśmy, a ja z każdą minutą coraz bardziej przekonywałam się do blondynki. W czasie naszej konwersacji niezauważalnie podszedł kelner.
-Dzień dobry. W czym mogę służyć? - spytał, a ton jego głosu wskazywał na to, że się uśmiechał. Nie spojrzałam na niego w pierwszej chwili tylko jeszcze raz spojrzałam w kartę.
-Ja poproszę kawe latte z karmelem i bitą śmietanę oraz... - i w tym momencie spojrzałam na tego chłopaka. Był niewiele ode mnie starszy. Miał ciemne modnie strzyżone włosy i szczery uśmiech... Jego oczy rozszerzyły się nagle. Widziałam w nich dobrze ukrywany strach przed konfrontacją do, której nie mogło dojść - Och... - wyrwało mi się ze zdziwienia.
To był Mike.

-----------------
Siemka! :*
Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale nie miałam czasu, poza tym wena mnie opuściła... Jak zresztą widać. Eh... coraz gorzej mi idzie, widzę to po tym jak się czuję pisząc tą historię i po zmniejszonej ilości wyświetleń i waszych komentarzy. Tak, ostatnio mniej komentujecie. Nie wiem jak to odbierać - to zwykła niechęć pisania czy to jest takie słabe, aż szkoda słów...? Ciężko ciężko jest mi na duszy.
10 komentarzy = nowy rozdział
Podejmiecie się? Dziś to od was zależy :)
Miłeg dnia wszystkim! :*

poniedziałek, 11 listopada 2013

XXXIV Rozdział

*oczami Austina*
-Czyś ty zwariował?! - Dez podniósł na mnie głos niedługo po tym jak opuściliśmy dom Allyson - Miałeś się pilnować! - był na prawdę zdenerwowany. Jego twarz przybrała nienaturalny czerwony kolor - Miałeś nie stwarzać dwuznacznych sytuacji!
-No tak, ale ja przecież nic nie zrobiłem - tłumaczyłem się będąc lekko oburzony.
-Nic? A stykanie się czołami i patrzenie na Ally pożerającym wzrokiem nazywasz niczym?! - przyjaciel przystanął na chwilę i spojrzał na mnie. Był na prawdę przejęty, aż mi się głupio zrobiło.
-Tak wyszło...
-Tak wyszło? Tu nie może tak po prostu sobie wychodzić. Musisz się pilnować, powstrzymać swoje emocje. Wiem, że to nie jest łatwe, ale pomyśl, że w ten sposób dajesz nam czas na dowiedzenie się czegoś na temat Ally i Dallasa. Rozumiesz? Jeśli będziesz zachowywał się rozsądnie to będziemy mieli większe szanse na dowiedzenie się co ten brunet knuje - powiedział już spokojnie Dez. Patrzyłem na niego smutnym wzrokiem. Zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, ale to jest po prostu trudne.
-Wiem, na prawdę wiem.
-Austin, może jak skupisz się na naszym zadaniu związanym z Mikem to może uda ci się to przetrwać - zaproponowała Trish. Kiwnąłem głową.
-Tak, może się udać - wyznałem, a przyjaciele uśmiechnęli się do mnie krzepiąco i znowu ruszyliśmy w stronę swoich domów.

*Dwa dni później*
*oczami Ally*
Byłam już gotowa do wyjścia, ale miałam jeszcze dużo czasu, więc usiadłam sobie na tarasie pijąc gorącą kawę. Patrzyłam w niebo i zastanawiałam się jak to będzie. Może nawet trochę się obawiam albo denerwuje spotkaniem. Ma dziś do mnie przyjść Mike. No dobra, ma przyjść wraz z moimi przyjaciółmi, ale i tak moje ręcę lekko się trzęsą. Czuję się tak jakby zorganizowali mi randkę w ciemno, chociaż wcale tak nie jest.
Pare minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Ociężale wstałam z krzesła, weszłam do domu i ruszyłam, aby otworzyć drzwi moim gościom. Przed wykonaniem tego czynu, wciągnęłam głęboko powietrze i otworzyłam im z uśmiechem na twarzy. Na dworze ujrzałam stojącego przede mną wysokiego i przystojnego bruneta. Spojrzałam w jego oczy i nagle znieruchomiałam. Moje usta lekko się rozchyliły z powodu ogarniętego mnie zaskoczenia. Nagle poczułam się dziwnie patrząc na niego. Miałam wrażenie jakbym go...skądś kojarzyła? Chłopak uśmiechnął się do mnie śmiało i szczerze.
-Hej - przywitał się ze mną uwydatniając przy tym swoje białe zęby. Wciąż patrzyłam na niego jak zaczarowana.
-Ally? - usłyszałam głos Austina i w jednej chwili moje imie wypowiedziane przez niego przywróciło mnie do rzeczywistości - Wszystko w porządku? - spytał podchodząc do mnie i lekko dotykając mojego ramienia. Spojrzałam w brązowe oczy blondyna i uśmiechnęłam się.
-Tak tak. Wybaczcie mi, po prostu się zamyśliłam - powiedziałam cicho się śmiejąc. Moi przyjaciele i brunet uśmiechnęli się krzepiąco. Wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka - Witaj, jestem Ally - brunet widząc mój ruch jakby nagle posmutniał i ukradniem spojrzał na Austina. Miał podobną reakcję.
-Mike - spojrzał na mnie i uścisnął moją dłoń.
-Miło mi cię poznać... znowu - ostatnie słowu wypowiedziałam ciszej - Wjedźcie do środka - ruchem ręki zaprosiłam ich do mojego domu, ale Mike chyba nie spodziewał się tego.
-Myślałem, że będziemy trenować - powiedział zdezorientowany.
-No tak, w salonie mam dużo miejsca - odpowiedziałam mu nie wiedząc w czym jest problem. Brunet spojrzał na przyjaciół.
-Myślałem, że pójdziemy do mnie, do sali treningowej - powiedział patrząc mi w oczy.
-Dokładnie, zawsze tam ćwiczyliście. Uwierz mi Ally, że twój salon jest niewystarczający - zapewniła mnie Trish. Przez chwilę trawiłam jej słowa i kiwnęłam głową.
-Dobrze. To pójdę tylko wziąć rzeczy potrzebne na trening - powiedziałam i szybko zniknęłam we wnętrzu domu. Pobiegłam po schodach na górę do mojego pokoju, gdzie spakowałam strój do ćwiczeń, buty, dezodorant i butelkę wody. Przed zejściem na dół poprawiłem przed lustrem swoje włosy i poszłam do przyjaciół.
-Jestem gotowa.
-To jedziemy? - spytał mnie Mike zapraszając mnie do swojego samochodu. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ally my z tobą nie jedziemy - powiedział spokojnie Dez. Zetknęłam się ze wzrokiem rudzielca.
-Dlaczego? - spytałam zdziwiona i lekko zdenerwowana myślą, że wsiądę sama do auta z chłopakiem, którego ledwo znam.
-Nigdy nie uczestniliśmy z tobą w treningach. Zawsze ćwiczyliście w swoim towarzystwie - wyjaśniła Trish. Spojrzałam na nią i kiwnęłam głową.
-Aha... no dobrze - uśmiechnęłam się nerwowo, najwyraźniej Austin to zauważył, bo podszedł do mnie, objął mnie i szepnął mi do ucha:
-Nie bój się, ufamy mu. Ty też, gdzieś tam w głębi serca wiesz, że jest dobry i uczciwy. Znasz go... - powiedział, odsunął się ode mnie i uśmiechnął do mnie krzepiąco. Odwzajemniłam gest i poczułam nagły spokój. Poczułam, że blondyn ma rację, gdzieś tam w mojej podświadomości wiem, że Mike jest godny zaufania. W końcu się z nim zakolegowałam.
-To jedziemy? - spytałam bruneta z uśmiechem na twarzy. Chłopak kiwnął głową, pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy przed siebie.

*oczami Dallasa*
-I jak poszło? - spytała mnie moja piękna dziewczyna. Gotowała coś u siebie w kuchni, bodajże krem z dynii.
-Raczej dobrze, Ally ma teraz małe wątpliwości co do Austina - wyznałem dumnie unosząc swoją pierś. Ona uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Co jej powiedziałeś?
-Wymyśliłem jakąś kłótnie i to, że on wcale nie zachowywał się co do niej w porządku. Jakieś bzdury w sumie. Ale jeszcze kiedyś jej powiem jak to on bawi się dziewczynami.
-Powiedzenie tego to co innego niż potwierdzenie. A ty właśnie tego potrzebujesz. Potwierdzenia - przypomniała mi łagodnie i spokojnie. Kiwnąłem głową zgadzając się z nią.
-Racja. I będę go miał. Przecież Austin wykorzystał Hannah - wyznałem chytrze, a dziewczyna tylko przestała mieszać krem w garnku i spojrzała na mnie ostrzegawczym wzrokiem. Nie lubię tego spojrzenia, często nachodzi mnie myśl zwątpienia w swoje siły, a do tego nie mogę dopuścić.
-Zamierzasz wykorzystać uczucia Hannah? Dobrze wiesz, że ona się w nim zakochała. Zgoda, spędzali dużo czasu razem, ale on nigdy jej niczego nie obiecywał i nigdy niczego nie zrobił wbrew niej. Gdy Ally zapyta o to Austina to on temu zaprzeczy, a ona mu uwierzy. Gorzej będzie dla ciebie, bo może uznać, że kłamiesz - powiedziała rzeczowo. Podziwiam jej logiczne myślenie, ale ona nie wie wszystkiego.
-Mam pare zdjęć, gdy Austin był kompletnie załamany po rozstaniu z Ally, wtedy jakoś nie odsuwał się od Hannah... - moje słowa zawisły w powietrzu. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Nie wiedziała o tym.
-Pare? - spytała podejrzliwie.
-Nooo w sumie to tylko dwa. Dwa delikatne muśnięcia ich warg, ale zawsze coś. Mam na to dowody i im nie da się zaprzeczyć - odpowiedziałem dumnie. No bo która dziewczyna nie uwierzyłaby widząc takie zdjęcia? Żadna. To się tyczy nie tylko dziewczyn, ale i także chłopaków. Każdy kto kocha kogoś, nie będąc nawet pewien co to za rodzaj miłości, tak by zareagował.
Dziewczyna przez chwilę trawiła moje słowa. Jej mina świadczyła, że gdzieś tam w jej myślach właśnie kalkuluje możliwość powodzenia mojego ruchu. Nagle, jakby sobie przypomniała o gotowaniu, chwyciła łyżkę i ponownie zamoczyła ją w kremie mieszając przy tym.
-Wiesz, że to może przynieść zupełnie odwrotny skutek do tego jaki pragniesz uzyskać - oznajmiła rzeczowo. Patrzyłem na nią uważnie. Z uwagą mieszała i doprawiała swoje danie. Po krótkiej chwili ciszy podczas, której głęboko zastanawiałem się nad jej słowami, w końcu jej odpowiedziałem:
-Dlatego zostawie to na koniec, na moment, w którym już nie będzie pewna niczego. Gdy będzie mieć wątpliwości co do szczerości Austina - powiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się chytry uśmiech po tym jak to sobie wyobraziłem. Tak, znienawidzi go.
-Zdetonujesz bombe, gdy nadejdzie odpowiedni czas? - w odpowiedzi kiwnąłem głową - Dobrze, ale najpierw musisz doprowadzić ją do stanu, w którym już nigdy nie będzie pewna czy Austin jest z nią całkowicie szczery. Musi mieć wątpliwości i to duże, aby się to powiodło - spojrzała na mnie ze skupioną miną. Patrzyłem na nią z ogromnym zadowoleniem. Nadal nie mogę uwierzyć, że taka cudowna i inteligentna dziewczyna chciała się ze mną związać. Podszedłem do niej bliżej.
-Wiem, już zacząłem. Ziarno już zasiane, teraz muszę poczekać, aż wzejdzie plon. Ale dodam, że osobiście postaram się, aby przyspieszyć ten proces i zadbam, aby był on skuteczny. Chwila moment i Ally nie będzie wiedziała jak nazwać Austina, bo będzie jej się kojarzył z przyjacielem i zwykłym oszustem - powiedziałem i w tym samym momencie objąłem ją od tyłu i chwyciłem jej dłonie, które nadal mieszały potrawe w garnku. Usłyszałem jej cichy śmiech.
-No mam nadzieję, że tego dopilnujesz, bo już nie mam na to wszystko siły. Na prawdę chcę żyć normalnie. Normalnie z tobą - powiedziała spoglądając na mnie. Pocałowałem ją w policzek.
-Kochanie, ja wiem. Ja tak samo chce to już zakończyć. Ale zacząłem to i muszę z tym skończyć. Jednak cieszę się, że mi w tym pomagasz. To jest największy prezent... - ostatnie słowa wyszeptałem jej do ucha, co spowodowało delikatny uśmiech na jej twarzy. Obróciłem ją do siebie, aby nasze twarze były naprzeciw siebie. I wtedy ją pocałowałem. Radość, z tego jednego jednak wiele znaczącego gestu, wypełniła całe moje ciało. Po delikatnym, a zarazem czułym pocałunku, dziewczyna spojrzała na mnie i przygryzła swoją wargę.
-Wiesz... Skończmy już z tym. Na prawdę chce się tobą nacieszyć, a nie dzielić - ostatnie słowo wypowiedziała z niesmakiem. Już chciałem coś powiedzieć, ale położyła mi swój palec na ustach - Tylko nie wykorzystaj uczuć Hannah, to twoja kuzynka. Wiem, że nie będziesz chciał jej skrzywdzić, ale łatwo się zapędzić w takich sytuacjach. Pamiętaj, że ona nie przechodzi tego tak łatwo. Nadal widze jej zapłakane oczy - westchnęła smutno wspominając widok Hannah niecałe trzy dni temu - Po prostu mi obiecaj - powiedziała spokojnie i z nadzieją, ale zarazem z ostrzeżeniem. Patrzyłem przez chwilę w jej oczy.
-Obiecuje - powiedziałem, a moja dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko i dała mi skosztować kremu z dynii - Pyszne - wymruczałem, danie po prostu rozpływa się w ustach.
-Dobrze, to pomóż mi i podaj mi miski. Zaraz sobie zjemy - powiedziała, delikatnie cmoknęła mnie w usta i uśmiechnęła się do mnie uroczo. Zrobiłem to o co prosiła i usiedliśmy do stołu. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, lecz już nie o Ally i całej sprawie z nią związanej. Podczas, gdy razem rozmawialiśmy i delektowaliśmy się posiłkiem, ja zastanawiałem się nad Hannah. Racja, ona zakochała się w Austinie, przykro mi z tego powodu, bo to zwykły palant, ale to był jej wybór. I niestety się sparzyła... Jednak zastanawiam się czy nie użyć jej historii przeciw Allyson. Na pewno tak zrobię, ale czy dopowiem jeszcze pare słów tylko po to, aby uatrakcyjnić historie? Obiecałem mojej dziewczynie, że nie, ale przecież Hannah się nie obrazi... Jeśli dobrze pójdzie to może upieczę dwie pieczenie na jednym ogniu. Ally przestanie ufać Austinowi, przy czym kompletnie się od niego odetnie i oddali. Wtedy Hannah miałaby szansę, miałaby pole do działania jeżeli chodzi o blondyna. Bardziej nie mogę jej pomóc... To nie głupi pomysł. Uśmiechnąłem się pod nosem zadowolony z siebie. Ten kto myślał, że przestałem knuć jest w wielkim błędzie. Niech się szykuje i niech lepiej będzie ostrożny w nocy, bo nawet sen go nie da mu schronienia ani otoczki bezpieczeństwa...

----------------
Siemka!!! :*
Dziś święto = trochę wolnego czasu = możliwość dokończenia rozdziału = wstawienie go dzisiaj. Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego wyniku ;)
Jak wam się podoba? Nie wiem czemu, ale czasem coraz trudniej jest mi pisać... eh... no nie wiem czemu...
Mówcie co myślicie i błagam NAPISZCIE to :)
Komentarz = Motywacja   <-- ale to już wiecie xd
Jak wam minął długi weekend?
Miłego wieczoru!!! :*

niedziela, 3 listopada 2013

XXXIII Rozdział

*oczami Ally*
Wzrokiem śledziłam drzewa, które szybko migały mi przed oczami. Głowę miałam opartą na szybie. Jechaliśmy w ciszy. Mi to nie przeszkadzało, ponieważ i tak byłam pogrążona w swoich myślach. Czemu moi przyjaciele po mnie nie przyjechali? Czemu chociaż nie zadzwonili? Te pytania nie dawały mi spokoju. Mijały sekundy i minuty, a ja nadal siedziałam nic nie mówiąc do chłopaka prowadzącego samochód.
-O czym myślisz? - spytał mnie nagle Dallas. Spojrzałam na niego.
-O niczym ważnym - powiedziałam i poprawiłam się na fotelu.
-A chcesz o czymś porozmawiać? - spytał uśmiechając się do mnie lekko.
-Tak, ale nie wiem o czym - wyznałam cicho. Zastanowiłam się chwilę i zadałam mu pytanie, na które chciałabym znać odpowiedź - Może mi coś opowiesz? Jak to jest z tobą, Trish, Dezem i Austinem? Na czym wy stoicie? - spytałam chłopaka. Ta kwestia mnie trochę nurtowała. Dallas oderwał na chwilę swój wzrok od jezdni i spojrzał na mnie.
-To trudno wytłumaczyć ... Do końca sam nie wiem... - powiedział zamyślając się.
-Proszę - poprosiłam i uśmiechnęłam się uroczo, on odwzajemnił mój gest i zaczął opowiadać nadal uważnie prowadząc auto:
-Ja i Trish wraz z Dezem jesteśmy w dobrych stosunkach. Gdy dowiedzieli się, że ze sobą chodzimy, ciepło mnie przywitali i zaopiekowali. Tzn zapraszali mnie na jakieś wyjścia, aby lepiej się poznać i takie różne - powiedział, a na samo wspomnienie tych chwil lekko się uśmiechnął. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Patrzyłam na bruneta i czekałam, aby kontynuował, lecz on zamilkł. To mnie trochę zdziwiło.
-A co z Austinem? - spytałam lekko zdnerwowana, gdy na twarzy Dallasa ujrzałam delikatny grymas połączony ze smutkiem i konsternacją.
-Tu ciężko mi jest ocenić... Raczej za sobą nie przepadamy - wyznał, a mnie zatkało. Jak to się stało?
-Dlaczego? - z moich ust wydobył się cichy szept. Zdziwiło mnie to i zarazem zaniepokoiło. Dlaczego mój najlepszy przyjaciel nie lubił się z Dallasem? Gdy spytałam o to, brunet skręcił na parking centrum handlowego znajdującego się 10 minut od mojego domu, zatrzymał auto i spojrzał na mnie. Nie potrafiłam wyczytać z jego oczu żadnych emocji.
-Gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić to Austin nie wydawał się być zbytnio szczęśliwy. Ciągle dawał mi do zrozumienia, że za mną nie przepada i, że nie podoba mu się, że to ja właśnie jestem z tobą. Starałem się załagodzić jakoś sprawę, rozmawiać z nim i umawiać gdzieś na mieście, aby lepiej się poznać, ale on już mnie ocenił i postanowił, że mnie już nie polubi. Nie ukrywam tego, że ciężko mi było z tym wszystkim, ale starałem się... Na prawdę... - powiedział smutny i spuścił głowę. A ja mu uwierzyłam.
-A my od kiedy się spotykamy? - zapytałam.
-Od ponad miesiąca - wyznał cicho uśmiechając się lekko.
-A kiedy Austin zerwał z Kirą? - na to pytanie Dallas lekko się wzdrygnął i spojrzał na mnie nie rozumiejąc do czego zmierzam.
-Ponad dwa miesiące temu - wyznał ostrożnie.
-I miał kogoś od tamtego czasu? - spytałam, a on zamilkł. Spojrzałam na niego uważniej. Długo nie odpowiadał.
-Nie... - powiedział, a ja kiwnęłam głową.
-Może był rozczarowany po tym jak zerwali ze sobą? I dlatego taki był oschły w stosunku do ciebie? - zastanawiałam się, a brunet kiwnął głową.
-Możliwe, ale to on z nią zerwał. To była jego decyzja.
-Dlaczego to zrobił? - spytałam zdziwiona.
-Tego nie wiem, nie mam kontaktu z Kirą ani nigdy nie rozmawiałem na ten temat z Austinem ani z Trish i Dezem - powiedział. Między nami zapadła chwila ciszy. Zaczęłam zastanawiać się czemu Austin tak zachowywał się w stosunku do mojego chłopaka? Bo takie zachowanie nie mogło wziąć się znikąd. Musiał być jakiś powód.
-Ale jest jedna rzecz przez, którą nie przepadam za twoim przyjacielem - powiedział cicho i spojrzał się głęboko w moje oczy. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem i dziwnym niepokojem - Kiedyś się bardzo pokłóciliście, także padły ostre słowa... Wyzywał cię... Od razu po tej kłótni przybiegłaś do mnie z płaczem i z przerażeniem w oczach. Mówiłaś, że nigdy nie widziałaś go w takim stanie i nigdy nie byłaś tak wystraszona... - zamilkł na chwilę, a mnie zatkało - To była powana kłótnia, długo ze sobą nie rozmawialiście. Właściwie do momentu twojego wypadku... Nigdy nie powiedziałaś mi o co poszło, ale coś czułem, że o nasz związek. Austin wydawał mi się być zazdrosny, chociaż sam widywał się z innymi dziewczynami... Nawet z Hannah...
-Z kim? - spytałam zdziwiona.
-To moja kuzynka, a twoja dobra koleżanka. Poznałaś ją niecałe dwa miesiące temu, gdy tu przyjechała.
-To czemu mnie nie odwiedziła? - spytałam z lekkim wyrzutem.
-To moja wina. Kazałem jej do ciebie ni przyjeżdzać, bo bałem się, że będzie to dla ciebie zbyt wiele. Wolałem przedstawić ci ją na spokojnie, gdzieś na mieście, wtedy gdy odpoczniesz. Przepraszam - powiedział smutnym głosem. Spojrzałam na niego z rozczuleniem.
-Nic nie szkodzi kochanie. Nie musisz przepraszać, chciałeś dobrze. Chętnie ją poznam - wyznałam z delikatnym uśmiechem na twarzy. Dallas odwzajemnił gest - A o co chodziło z Austinem i Hannah? - spytałam po krótkiej ciszy, która zapadła między nami. Brunet odwrócił wzrok.
-Może innym razem ci opowiem, teraz nie mam na to siły. Wybacz - powiedział zmęczony, a zarazem smutny. Domyśliłam się, że Dallas nie chciał teraz o tym mówić. To mnie trochę zaniepokoiło. Krótko mówiąc wystraszyłam się tego co może mi opowiedzieć brunet o Austinie.
-Dobrze - powiedziałam, a między nami nastała chwila ciszy podczas, której przemyślałam to co opowiedział mi mój chłopak - Jednak nie mogę uwierzyć w to, że tak mocno pokłóciłam z Austinem... - wynałam, a Dallas spojrzał na mnie uważnie - Chodzi o to, że ja go znam. Znam jego serce i wiem, że on nie potrafiłby się tak zachować w stosunku do mnie...
-Ja mówię prawdę - powiedział urażony.
-Nie kwestionuje tego, po prostu trudno mi w to uwierzyć... - powiedziałam cicho spuszczając wzrok z bruneta.
-Ludzie się zmieniają - podsumował Dallas. Kiwnęłam głową.
-Tak, ale czasami... - powiedziałam dając chłopakowi do zrozumienia, że to koniec tematu i, że ja nie wierzę w to, aby Austin mógł się tak zachować. Dallas włączył silnik, wyjechał z parkingu i już był z powrotem na drodze prowadzącej do mojego domu. Jechaliśmy w ciszy. Znowu. Nie wiem czy w tym momencie to był dobry pomysł, ponieważ nagle, gdzieś tam w środku, powstało podejrzenie co do szczerości Austina. Czy on rzeczywiście się zmienił? Jest inny od blondyna, którego pamiętam z plaży? Biorąc pod uwagę ostatnie jego zachowanie wszystko jest możliwe, przecież tak wiele mnie ominęło...
* * * * *
Siedziałam na kanapie owinięta w cieplutki kocyk. Gdy Dallas odwiózł mnie do domu, zaproponowałam mu, aby wszedł do mnie na chwilę, lecz on niestety nie mógł. No cóż... spotkamy się następnym razem. Jednak zanim weszłam do domu Dallas poprosił mnie, abym nie wspominała przyjaciołom o naszej rozmowie. Zgodziłam się, lecz przyznam się, że jego prośba lekko mnie zdziwiła. Gdy  przekroczyłam próg mojego domu to od razu poszłam się kąpać. Wzięłam długą i relaksacyjną kąpielw wannie. Muszę przyznać, że udało mi się trochę odpocząć. Następnie przebrałam się w wygodne szare spodnie dresowe oraz luźną bluzkę. Po tym poszłam do lodówki, aby coś zjeść, ale gdy otworzyłam ją bardzo się zdziwiłam. Była cała wypełniona, aż po brzegi, dlatego miałam dylemat co sobie wziąć. Jednak po chwili namysłu wybrałam serek wiejski, a do tego zrobiłam sobie kanapke z szynką. Zjadłam posiłek z wielkim apetytem i usiadłam na kanapę, aby obejrzeć jakiś film. Właśnie się skończył, a ja przeskakiwałam z kanału na kanał i nie wiedziałam co mam teraz obejrzeć. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi wejściowych. Spojrzałam na zegarek, była 19:27. Westchnęłam ciężko i wstałam z kanapy będąc nadal owinięta swoich ciepłym kocykiem. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Witaj Ally! Tak cię przepraszam! - przepraszała mnie Trish i nagle się do mnie przytuliła. Byłam zaskoczona jej gestem, bo nie spodziewałam się tego - Wybacz mi! - mówiła błagalnym głosem. Stojący za nią Dez nagle głośno odchrząknął na co Trish lekko się ode mnie oderwała, spojrzała na niego i lekko kiwnęła głową ze zrozumieniem - Wybacz NAM kochanie - prosiła. Ja jedynie uśmiechnęłam się lekko, a zarazem smutno i powiedziałam:
-Lepiej wejdźcie do środka i opowiedzcie co się stało, chyba, że nic się nie stało... - zaprosiłam ich do domu, a oni weszli do niego skarceni. Przeszłam przez cały salon i ułożyłam się wygodnie na kanapie. Przyjaciele usiedli na fotelach na przeciwko mnie. Byłam na nich zła, ale także się na nich zawiodłam i wiedziłam, że te wszystkie emocje były widoczne na mojej twarzy.
-Nie mogliśmy po ciebie przyjechać, bo... - mówiła powoli zdenerwowana czarnowłosa.
-Bo mieliśmy wypadek - powiedział zdecydowanie Dez. Spojrzałam na niego, a usta moje lekko się rozszerzyły ze zdziwienia.
-Nic wam nie jest? - spytałam będąc w lekkim szoku.
-Nie, na szczęście nie - wyznał Dez.
-Gdyby nie Austin to nie wiem co by mogło się stać... - powiedziała zdenerwowana Trish.
-Austin? - spytałam delikatnie unosząc jedną brew ze zdziwienia.
-Tak, on prowadził auto.
-Jak doszło do wypadku? -zmieniłam delikatnie temat. Przyjaciele zaczęli mi wszystko opowiadać. Powiedzieli mi o popsutym GPS, o tym jak wszystkie koła zostały przebite i o paru sekundach ich wielkiego przerażenia.
-Jeju... - powiedziałam cicho zkrywając usta dłonią ze zdziwienia.
-To mogło się skończyć inaczej... - wyznała Trish.
-Mogliśmy wpaść na drzewo albo samochód mógł wypaść z dtogi... Cieszę się, że to Austin prowadził, bo jest świetnym i opanowanym kierowcą. Zachował zimną krew i dlatego nic nam się nie stało - powiedział rudzielec, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem. On ma rację, blondyn jest bardzo dobrym kierowcą. Temu nie można zaprzeczyć.
-Ale mogliście zadzwonić - powiedziałam po chwili namysłu. Na prawdę wystraszyłam się, że mieli wypadek i mogło się im coś stać, ale jeszcze przez chwilę chciałam być urażona zanim rzucę im się na szyję.
-Nie mogliśmy, nie mieliśmy tam zasięgu. Ally przepraszamy, daliśmy ciała, ale nigdy nie chcieliśmy sprawić ci przykrość i zawód... - przeprosił mnie Dez, a ja lekko się wzruszyłam, wstałam z kanapy, przyjaciel także wstał, a ja  podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Tak bardzo się ciesze, że nic wam nie jest - powiedziałam i lekko się od niego odsunęłam spoglądając raz w jego oczy, a raz w Trish - Przyznam, że było mi przykro i to nawet bardzo. Poczułam się nieważna i zapomniana. Obiecaliście mi, że po mnie przyjedziecie, a wy nie dotrzymaliście słowa... - podeszłam do skruszonej przyjaciółki i mocno ją objęłam - Lecz gdy dowiedziałam się, że mieliście wypadek i z jego powodu nie mogliście mnie odebrać, to musiałabym być głupia, żeby nadal chować do was urazę - wyznałam, a czarnowłosa zaczęła się cicho śmiać ze szczęścia. Dez podszedł do nas i objął nas. Trwaliśmy tak chwilę w grupowym uścisku.
-A gdzie jest Austin? - chciałam wiedzieć.
Przyjaciele odsunęli się ode mnie lekko i spojrzeli na mnie.
-Musiał pojechać wraz z pomocą drogową do ich punktu, wypełnić wszystkie formalności. No wiesz, to było jego auto - tłumaczyła Trish, a ja tylko kiwnęłam głową.
-No jasne... - w moim głosie dało się wyczuć lekką złość.
-O co chodzi Ally? - pytała mnie czarnowłosa. Spuściłam z niej wzrok. Już chciałam podzielić się tym co opowiedział mi Dallas, ale przypomniałam sobie, że obiecałam, iż nic im nie powiem. Usiadłam na kanapie.
-On mnie unika, prawda? - spytałam nagle patrząc w ich oczy - Nie odzywa się do mnie, nie widuje się ze mną ani nie przychodzi z wami - zawisiłam wzrok - Co się dzieje? - spytałam ich będąc zirytowana. Oni spojrzeli na mnie smutno i usiedli obok mnie.
-Austin miał ostatnio ciężki czas, ale on cię nie unika i nigdy nie chciał sprawić ci w żaden sposób przykrości - zaczął Dez łagonie, a ja się lekko uśmiechnęłam - Znasz go, on nikogo nie potrafiłby skrzywdzić, a już na pewno NIE ciebie - powiedział, a ja spojrzałam na niego i uśiechnęłam się smutno, a zarazem radośnie. Tak, znam jego serce i jego zamiary. Zawsze go znałam i nigdy nie powinnam mieć żadnych wątpliwości.
-Zresztą on sam ci to wytłumaczy - powiedziała Trish, a ja odwróciłam się w jej stronę. Kilka metrów za jej plecami stał skarcony Austin. Pod wpływem nagłego impulsu wstałam z kanapy i powolnym krokiem podeszłam do blondyna. Miałam złość wymalowaną na twarzy. Skrzyżowałam ramiona i stanęłam przed nim. Przyjaciele także wstali z kanapy, ale wyszli z salonu na taras, aby zostawić nas samych.
-Czego chcesz? - spytałam szorstko. Austin wyraźnie posmutniał słysząc mój ton.
-Chciałem cię przeprosić... - zawiesił głos i spojrzał głęboko w moje oczy - Powinienem dzwonić, pisać i odwiedzać cię każdego dnia, jednak nie robiłem tego... - westchnął głęboko - Miałem dziwny czas, musiałem poukładać sobie pare rzeczy w głowie, ale to nigdy nie powinno wpłynąć na ciebie. Przepraszam, że zawiodłem cię. Nie zachowałem się jak dobry przyjaciel - wyszeptał i spuścił swój wzrok. Lekko się wzruszyłam widząc go w takim stanie. Naprawdę było mu przykro. Ujęłam jego dłoń w swoją co wymusiło na nim to, aby spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się lekko.
-Po prostu mnie przytul - wyszeptałam, a on nie wahał się długo i od razu mnie objął. Tak bardzo brakowało mi jego uścisku.
-Przpraszam - szeptał mi do ucha. Zaśmiałam się cicho.
-Wybaczam, ale nie rób tak więcej.
-Nigdy tak nie zrobię. Za bardzo mi na tobie zależy, aby cię zranić - te słowa podziałały na mnie kojąco. Odsunęłam się od niego w taki sposób, że stykaliśmy się czołami nadal trwając w uścisku.
-Aż tak? - uśmiechnęłam się radośnie. Austin odwzajemnił mój gest.
-A nawet bardziej - wyznał, a ja poczułam się szczęśliwa. To jest Austin jakiego znam od zawsze. Nie zmienił się. Jest nadal kochany, uroczy i zabawny. To jest mój przyjaciel. Najlepszy przyjaciel. Patrzyliśmy się na siebie będąc bardzo blisko siebie. Mimo wszystko nie przeszkadzało to nam. To dziwne?
-Czyli już wszystko jest dobrze? - spytała Trish, która nagle wyrosła obok nas z pod ziemi. Nagle odsunęliśmy się od siebie jak opażeni.
-Chodźcie, musimy pogadać - zadecydował Dez stanowczo patrząc groźnym wzrokiem na Austina. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co chodzi rudzielcowi. Spojrzałam na blondyna, który wyglądał na skarconego.
-Lepiej już chodźmy - powiedział smutno i zabrał swoją dłoń z mojego lekkiego uścisku. Zdziwiło mnie to i tak jakby zraniło. Poczułam delikatny zawód, gdy blondyn wykonał ten ruch.
Ruszyliśmy do przyjaciół i usiedliśmy na kanapie. Chwile pogadaliśmy i pośmialiśmy się jak zawsze, ale to był tylko wstęp do sedna sprawy.
-Ally... Jest jedna sprawa, która dotyczy jenego chłopaka... - zawiesił głos Dez spoglądając na przyjaciół. Słuchałam go z uwagą - Pewnie go nie pamiętasz, bo poznałaś go niecały miesiąc temu, ale bardzo się z nim zakolegowałaś.
-Kto to? - spytałam zaciekawiona z uśmiechem. Cieszę się, że poznam kogoś kogo moi przyjaciele lubią.
-Ma na imię Mike, trenował cię samoobrony - powiedziała Trish. O, tego się nie spodziewałam - Rozmawialiśmy z nim ostatnio i zastanawialiśmy się czy nie chciałabyś kontynuować tych zajęć. Mogłoby to na ciebie dobrze wpłynąć. Może udałoby ci się coś przypomnieć - powiedziała z nadzieją przyjaciółka. Tak... to nie głupi pomysł. Chyba wszyscy chcemy, abym przypomniała sobie ostatnie dwa miesiące.
-Pytanie czy chcesz to zrobić? - upewnił się Austin uśmiechając się do mnie krzepiąco. Odwzajemniłam jego gest i odpowiedziałam pewnie:
-Jasne, czemu nie? - powiedziałam z uśmiechem. Przyjaciele spojrzeli na mnie lekko zdziwieni - No co? - zaśmiałam się.
-Myśleliśmy, że będziemy musieli cię namawiać - wyznł Dez.
-Dlaczego? Ufam wam i ufam, że chcecie mi pomóc, a ten Mike na pewno jest miły i dobry skoro chcecie, abym spędzała z nim czas. Wierzę wam, więc podejmę to ryzyko i spotkam się z tym chłopakiem - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Na chwilę zatkałam ich moją reakcją.
-Ale... - nagle powiedział Austin. Spojrzałam na niego - Nie możem nic na ten temat powiedzieć Dallasowi - powiedział ostrożnie. Uniosłam brwi ze zdziwienia.
-Czemu?
-Bo by się o ciebie bał. Nie jest wielkim amatorem sztuk walki. Nie chcemy, aby się o ciebie martwił, to tyle - powiedziała Trish, a ja chwilę trawiłam jej słowa. To możliwe, że brunet nie przepada za tymi zajęciami, ale dlatego mam mu o tym nie mówić? W sumie jeżeli chce spróbować przypomnieć sobie cokolwiek to muszę podjąć ryzyko. Po paru sekundach milczenia kiwnęłam głową.
-Dobrze - uśiechnęłam się do nich, a oni jakby odetchnęli z ulgą. Gadaliśmy jeszcze długo, ale później przyszedł mój tata i przyjaciele poszli do domów. Niedługo po ich wyjściu przyszykowałam się do łóżka. Przed snem rozmyślałam nad diszejszym dniem. Wiele się wydarzyło, jednak najbardziej zdziwiło mnie zachowanie Dallasa i Austina. Oni obydwaj mówili mi, abym nic nie mówiła o tym o czym ze mną rozmawiali. Tak jakby stworzyli między sobą mur i walczyli między sobą. A ja odgrywam rolę osoby, która stoi między nimi i namawia ich do pojednania, lecz wszystko na nic. Dziwne... dziwne mam te myśli...

------------------
Siemka ! :*
Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale dorwałam jedną książke w swoje ręcę i nie mogłam jej wypuścić :p Mam nadzieję, że mi wybaczycie :(
Kończy się długi weekend i zaczyna się szkoła <płacz>, ale nic na to nie poradze, niestety...
Jak tam u was? Opowiadajcie.
Piszcie błagam, bo zauważyłam, że pod rozdziałami jest co raz mniej komentarzy... Co to oznacza? Coraz gorsze rozdziały? Mówcie, bo wasze milczenie nie motywuje... :(
Całuję!