piątek, 3 stycznia 2014

Nowy blog :D

Dla tych, którzy może nie zauważyli albo nie skumali, ale założyłam drugiego bloga :D Więc gorąco was do niego zapraszam! Blog jest o Raurze, więc może niektórych z was to ucieszyć ;)
www.hate-ignore-love-raura.blogspot.com

XLV Rozdział :'( :'( :'( :'( !!!

TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ KAŻDEMU CZYTELNIKOWI, KAŻDEMU KTO CHOCIAŻ RAZ SKOMENTOWAŁ MÓJ ROZDZIAŁ I TYM CO KOMENTOWALI KAŻDY ROZDZIAŁ. DZIĘKUJĘ WAM <3
----------------

*Miesiąc później*

*oczami Ally*
Siedziałam na ławce w parku przy latarni. To był wieczór. Jasny księżyc wisiał na ciemnym niebie i rozświetlał ziemię swoim blaskiem. Czekałam tu na blondyna. Co chwila rozglądałam się dookoła, bo miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, lecz z całej siły starałam się oddalić od siebie tą myśl. Zerknęłam na zegarek. Spóźniał się. Westchnęłam ciężko i zaczęłam nerwowo tupać nogą. Nie dość, że było ciemno to także i późno.
Nagle usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi pięc metrów ode mnie. Znieruchomiałam, moje ciało zdrętwiało. Nic nie słyszałaś, tylko ci się wydawało - powtarzałam sobie w myślach. Jednak po chwili coś przemknęło wśród drzew trzy metry dalej. Moje oczy rozszerzyły się ze strachu, a ciało zaczęło przeraźliwie trząść. Postanowiłam stąd odejść.
Chwyciłam swoją torebkę, wstałam z ławki i zaczęłam zmierzać do ruchliwej ulicy, która była oddalona ode mnie o dwieście metrów. Drżącymi dłońmi wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer blondyna, aby poinformować go o zmianie miejsca spotkania. Usłyszałam sygnał i odetchnęłam z ulgą.
*Trzask*
Odwróciłam się do tyłu. Nikogo nie zobaczyłam, mimo to przyspieszyłam kroku. Nie odbierał. Postanowiłam drugi raz wybrać numer. Rozłączyłam się i ponownie wybrałam jego numer. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i w tym momencie poczułam czyjś oddech na moim karku. Przerażona odwróciłam się i upuściłam telefon. Moje serce zaczęło bić szybciej ze strachu przed osobą, która stała przede mną.
-Witaj - powiedział Dallas z chytrym uśmieszkiem. Moje ciało zaczęło się trząść jak nigdy. Jego twarz była obita, miał brudne i podarte ubrania, a z jego ramienia sączyła się krew - Dobrze cię widzieć - wysyczał, a ja nagle rzuciłam się do ucieczki.
Zaczęłam uciekać od niego jak najszybciej mogłam. Po chwili biegu odwróciłam się i zorientowałam, że on mnie nie goni. Nikogo za mną nie było. Odetchnęłam z ulgą, jednak zrobiłam to za szybko. Nie patrząc się przed siebie, nagle poczułam jak na kogoś wpadam. Odbiłam się od kogoś i upadłam na ziemię. Zdezorientowana spojrzałam na tą osobę. Serce zaczęło walić jak szalone, gdy moje oczy ujrzały bruneta.
-Myślałaś, że mi uciekniesz? - spytał wpatrując się we mnie zwycięsko. Z przerażenia nie byłam w stanie nic powiedzieć. Rozejrzałam się dookoła. Byłam sama z nim pośród otaczającej nas ciemności. Nie było dla mnie ratunku, telefon został pare metrów dalej. Nie miałam jak zawiadomić pomoc - Nie wybaczę ci tego - wyszeptał, a ja spojrzałam w jego oczy, które biły gniewem - Nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Nie spocznę dopóki nie zemszczę się na tobie, Austinie i waszych bliskich - wysyczał i wyjął z kieszeni kurtki pistolet mierząc we mnie. Na jego widok po moim policzku spłynęła łza - Zabiję ciebie, potem Austina i każdą osobę, którą kochasz i mi się przeciwstawiła. Rozumiesz? - zagroził patrząc na mnie wzrokiem szaleńca.
-Nie... Błagam... - prosiłam przerażona ze łzami w oczach. Dallas uśmiechnął się szydersko i wysyczał:
-Żegnaj
Zacisnęłam powieki i w tym samym momencie usłyszałam głos wystrzału.
-Aaaaaaaaaaaa! - krzyknęłam przerażona. Całe moje ciało było spocone. Otworzyłam szeroko oczy ze strachu i zaczęłam oddychać pięc razy szybciej. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a moje serce stanęło.
-Ally?! - spytał wystraszony blondyn i podbiegł do mnie szybko. Wskoczył na moje łóżko i objął mnie opiekuńczo - Co się stało? Czemu krzyczałaś? - spytał wystraszony. Całe moje ciało się trzęsło.
-Dallas... - wyszeptałam z trudem. Nie mogłam uspokoić mojego oddechu.
-Ally, spokojnie...To tylko zły sen. Już go nie ma. Jest w więzieniu, pamiętasz? - szeptał mi kojącym głosem do ucha wciąż mnie mocno tuląc. Po moich policzkach spłynęły pojedyńcze łzy.
-Chciał mnie zabić... Ciebie, Trish, Deza, Mike'a i Han... - mówiłam rozhisterowanym głosem.
-Ally... - wyszeptał i ujął moją twarz w obie dłonie w taki sposób, że patrzyliśmy sobie w oczy - Jesteś już bezpieczna, nic ci nie zagraża. On już nic ci nie zrobi, ani mi. Nikomu - powiedział, a do mnie nagle zaczęło wszystko dochodzić. To był sen.
Kątem oka zobaczyłam, że jesteśmy w moim pokoju. Mój tata wyjechał na dwa dni w interesach i sam poprosił Austina, aby został ze mną w domu, bo za bardzo się o mnie bał. Po całej tej sytuacji z Dallasem ojciec boi się spuścić mnie z oczu. Blondyn spał w pokoju obok, jednak jak zwykle był gotowy, by przyjść mi z pomocą.
Moje serce zaczęło spokojniej bić, źrenice powróciły do normalnych rozmiarów, a oddech się unormował. Spojrzałam w oczy Austina.
-Jesteś bezpieczna - wyszeptał, a ja mocno wtuliłam się w jego ramiona. Siedzieliśmy tak chwilę i wcale nie chciałam szybko kończyć tego uścisku.
-Zostaniesz ze mną? - spytałam odrywając się lekko od niego, a on kiwnął twierdząco głową. Austin położył się na łóżku, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Objęłam go jedną ręką i wtuliłam zamykając oczy.
-Dziękuję - wyszeptałam, a w odpowiedzi blondyn pocałował mnie w czoło. Nie minęło pięć minut, a już odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*Następnego dnia*
Obudziłam się z lekkim uśmiechem na twarzy. Obok siebie poczułam obecność Austina, który nadal spał. Patrzyłam chwilę na jego twarz. Wyglądał beztrosko, bez żadnej zmarszczki ani widocznego zmartwienia. Tylko delikatny uśmiech. Widząc ten widok uśmiechnęłam się szczerze i delikatnie pocałowałam blondyna w usta. Przygryzłam wargę i szczęśliwa wstałam po cichu z łóżka nie budząc przy tym chłopaka.
Zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam tam okno i sięgnęłam do lodówki.
-No i co my dzisiaj sobie zjemy? - spytałam sama siebie wpatrując się w urządzenie. Zastanawiałam się chwilę i po sekundzie zdecydowałam, że tradycyjnie zrobię nasze ulubione naleśniki. Muszę przyznać, że ta potrawa dobrze mi się kojarzy, bo wiążą się z nią jedne z lepszych chwil mojego związku z blondynem.
Przygotowując danie rozmyślałam nad tym co wydarzyło się w ostatnim miesiącu. Po naszej bitwie z Dallasem, Austin leżał w szpitalu tydzień. Miał zszytą ranę na brzuchu, gdzie ma ledwo widoczną bliznę oraz ranę na ramieniu. Jednak jeden człowiek Dallasa uszkodził mięsień naramienny blondyna, gdy atakował go nożem, i Austin musiał przez to chodzić ze stabilizatorem przez kolejne dwa tygodnie. Jednak, mimo tych obrażeń, był zdrowy. Natomiast Han musiała leżeć w szpitalu ponad dwa tygodnie. Mike odwiedzał ją codziennie, a my czasem przychodziliśmy z nim do blondynki. Tak, po tym jak Han wytłumaczyła nam wszystkim jak to było z Dallasem, wybaczyliśmy jej. Ja to zrobiłam w chwili, gdy blondynka przepraszała mnie ze łzami w oczach po tym jak uratowała mnie przed moim oprawcą. Niestety Hannah nie mogła w spokoju dochodzić do siebie w szpitalu, bo co jakiś czas przychodzili do niej policjanci chcący, aby dziewczyna złożyła swoje zeznania i pomogła w dokończeniu sprawy jej kuzyna.
A co do Dallasa... Jest w więzieniu. Dostał 35 lat za usiłowanie zabójstwa z zimną krwią, nieudolne zabójstwo, porwanie, mobbing, szantaż, stalking, pobicie oraz za nielegalne posiadanie broni. Moim zdaniem to i tak za mało, lecz wiem, że przez te wszystkie lata jestem od niego uwolniona. A Kira... ona podobnie, jednak dostała 30 lat, ponieważ w sądzie naopowiadała bajek, że brunet ją omamił i zmusił do większąści uczynków. Hannah została ułaskawiona przez sąd, mimo że Dallas i Kira obciążali ją zarzutami. Jednak moje, Austina, Deza, Trish i Mike'a słowo było o wiele cenniejsze od tej dwójki.
Teraz powinnam spać spokojnie, a jak jest? Co jakiś czas budzę się z wrzaskiem i obawą, że brunet czycha gdzieś za rogiem. Na samą myśl, aż się wzdrygnęłam.
Usmażyłam już górę naleśników, więc teraz pora na dodatki. Umyłam pod wodą truskawki, wyrwałam im szypułki i zaczęłam je kroić. Będąc zajęta tą czynnością nie usłyszałam, że ktoś jest za mną. Nagle poczułam na biodrze czyjąś dłoń i ciepło warg na mojej szyji.
-Dzień dobry - powiedział Austin uśmiechając się do mnie.
-Dzień dobry - odwzajemniłam jego gest i skończyłam kroić owoce.
-Mmm... Naleśniki - oczy blondyna, aż się zaświeciły na widok jedzenia.
-Jak chcesz je zjeść to mi pomóż - powiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy. Chłopak stanął obok mnie i zaczął smarować naleśniki czekoladą, a ja zaczęłam kroiłam banany. Robiliśmy to w milczeniu - Przepraszam, że cię obudziłam w nocy - powiedziałam przerywając ciszę. Austin spojrzał na mnie, objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.
-Nie przepraszaj, po prostu już się nie bój. Jego już nie ma - powiedział, a ja kiwnęłam głową.
-Wiem, ale ciężko jest pozbyć się tych obaw - wyznałam smutno i mocniej wtuliłam się w blondyna.
* * * * *
Siedząc na werandzie w wygodnych fotelach, dokańczaliśmy jeść śniadanie. Jedliśmy w milczeniu. Ostatnio częściej zdarza mi się nie znajdywać tematów do rozmów, ponieważ w mojej głowie panuje pustka. Po całej sprawie z Dallasem czasem miałam wrażenie jakby uszło ze mnie życie, mimo że to wszystko się już skończyło.
W tle cicho leciała muzyka dochodząca z salonu. Nagle usłyszałam jedną piosenkę, która od razu mnie poruszyła.
-Austin, podgłosisz muzykę? Uwielbiam tą piosenkę - poprosiłam. Blondyn kiwnął głową, odłożył pusty talerz na stolik, wstał i poszedł do salonu. Po chwili usłyszałam głośną melodię, zamknęłam oczy i zaczęłam rozkoszować się tą chwilą.
-Zatańczysz? - usłyszałam głos mojego chłopaka. Uniosłam powieki i ujrzałam go z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego gest i ujęłam jego dłoń, którą wyciągał ku mnie. Blondyn delikatnie, ale zdecydowanie pociągnął mnie do siebie tak, że wylądowałam w jego ramionach. Zaśmiałam się cicho i zaczęliśmy tańczyć mistrzowsko trzymając ramę. Austin co jakiś czas mnie obkręcał i pozwalał mi wirować. Śmialiśmy się jak wariaci i przez ten cały czas nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. Nagle chłopak stanął w miejscu, przybliżył mnie do siebie obejmując mnie w talii, ujął moją twarz w dłoń i popatrzył mi głęboko w oczy.
-Czasem nie mogę uwierzyć, że jesteśmy tu razem i bezpieczni - wyznał szczerze i uśmiechnął się lekko. Popatrzyłam w jego piękne brązowe oczy i nie wytrzymałam, po prostu wpiłam się w jego wargi. To był czuły i niewiarygodnie namiętny pocałunek. Przybliżyłam się do niego tak, że teraz nasze ciała idealnie się stykały, jakby były dla siebie stworzone. Zanurzyłam swoją dłoń w jego bujnych blond włosach. Austin mocniej przyciągnął mnie do siebie trzymając jedną rękę na moim biodrze, a drugą gładząc moje plecy. Nic nie wskazywało na to, abyśmy przestali, jednak ja pomiędzy pocałunkami wyszeptałam:
-Kocham cię...
Chłopak nagle przestał i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się szeroko.
-Bałem się, że już nigdy tego od ciebie nie usłyszę... - wyszeptał, a ja delikatnie go pocałowałam w usta - Ja ciebie też... - wyszeptał i teraz on pocałował mnie namiętnie. Trwaliśmy w takich pocałunkach jakiś czas. To był bardzo dobry czas, podczas którego nadrabialiśmy to co straciliśmy i w końcu mogliśmy się sobą w pełni nacieszyć. Każdy z nas miał ranę w sercu spowodowaną przez Dallasa. Oboje na tym ucierpieliśmy i nasze uczucie także, jednak najważniejsze jest to, że nigdy nic i nikt nie zdoła nas już rozdzielić. Ja to wiem.
Nagle zadzwonił telefon, aż podskoczyłam zdziwiona.
-Kto znowu... - powiedział zirytowany blondyn. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko. Chyba nie za bardzo spodobało mu się, że nam przerwano. Telefon nadal dzwonił.
-Chodź, muszę odebrać - powiedziałam i pociągnęłam go do domu. Znalazłam komórkę na blacie kuchennym i szybko odebrałam - Halo?...Tak, jest ze mną... Pamiętamy, już powoli się szykujemy... Dobrze, nie spóźnimy się... Dobrze... Pa - skończyłam rozmowę i rozłączyłam się.
-Trish? - spytał Austin, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
-Chciała nam przypomnieć o dzisiejszym koncercie - przypomniałam, a chłopak otworzył szerzej oczy.
-Racja! To za dwie godziny! A ja jeszcze muszę się przyszykować i zrobić próbę... - myślał na głos, a ja położyłam mu dłoń na klacie i zaczęłam bawić się jego koszulką.
-To może idź lepiej pod prysznic zamiast gadać, co? - powiedziałam trochę uwodzicielskim głosem i pocałowałam go delikatnie w usta.
-A ty pójdziesz ze mną? - spytał z uśmiechem. Odwzajemniłam jego gest, lekko się od niego odsunęłam i spojrzałam w jego oczy.
-Chciałbyś - powiedziałam i z chytrym uśmieszkiem odeszłam od niego i poszłam do zlewu. Miał trochę zawiedzioną minę, ale trudno się mówi.
-Chciałbym, ale w takim razie pójdę sam - powiedział i ,udając obrażonego, poszedł na górę do łazienki.
-Tylko szybko! Też chce się umyć! - zawołałam za nim i uśmiechnęłam się szeroko. Tak, jestem szczęściarą, że go mam.
* * * * *
-Ile można na was czekać?!
-Też Cię miło widzieć, Trish - powiedział Austin trochę zdziwiony reakcją przyjaciółki.
-Masz występ za 20 minut, a jeszcze próbę trzeba zrobić! - denerwowała się.
-Wybacz, ja go zatrzymałam - przyznałam się obejmując go ramieniem. Trish tylko się uśmiechnęła na ten widok, bardzo się cieszyła, że jesteśmy już razem. Ostatnio wyjawiła mi, że jak na nas patrzy to trudno jest jej powstrzymać się od uśmiechu.
-I jak tam kochani? - spytał nas Mike, który podszedł do nas niezauważalnie wraz z Han. Obydwoje byli uśmiechnięci.
-Przyszliście! - Austin szczerze ucieszył się na ich widok. Podszedł do nich, dał brunetowi męski uścisk, a Han ucałował w policzek. Można by pomyśleć, że powinnam być zazdrosna, jednak tak nie jest. Rozmawiałam już o tym z Hannah i wiem, że ona nic do niego już nie czuje. Poza tym widzę jak jej twarz się rozpromienia na widok Mike'a. Tak samo ja się zachowuję, gdy widzę Austina.
-Hej - przywitałam się, uścisnęłam bruneta i ucałowałam Han w policzek. To samo uczyniła Trish - Długo się nie widzieliśmy - zauważyłam. Blondynka kiwnęła głową.
-To przez te studia... Architektura już mnie powoli wykańcza - zaśmiała się dziewczyna.
-W ogóle fajnie, że twój tata dał się przekonać na te studia i to, abyś tu mieszkała - zauważyła z uśmiechem Trish.
-Tak, to jest cudowne - przyznał Mike patrząc w oczy blondynki.
-Wszystko gotowe, tłum się już zbiera - zawiadomił nas Dez podchodząc do nas - Ooo hej! - przywitał się z brunetem i blondynką - Słuchaj Austin, za 15 minut wchodzisz na scenę. Weź jeszcze zrób próbę mikrofonu i daj czadu! - powiedział Dez, a na naszych twarzach pojawił się uśmiech.
-Dobra, to ja lecę - powiedział i delikatnie mnie pocałował.
-Powodzenia! - wszyscy krzyknęliśmy i przytuliliśmy blondyna. Austin podziękował i poszedł zrobić szybką próbę.
-To co? Idziemy pod scenę? - spytała Hannah.
-Tak, mamy specjalnie wydzieloną dla nas sekcję - wyszczerzył zęby Dez.
-No to chodźmy - zadecydował Mike i wszyscy ruszyliśmy pod scenę.
* * * * *
Słyszałam okrzyki radości, gdy Austin śpiewał już kolejną piosenkę. Na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech widząc jego radość z tego występu. On kocha publikę i uwielbia swoich fanów, którzy cenią jego muzykę. Po prostu cieszy się, że ktoś dzieli jego pasję.
I nagle coś zrozumiałam.
Zajrzałam do swojej torebki i zobaczyłam tam płytę, która była schowana już od jakiegoś czasu. Spojrzałam ponownie na Austina, który śpiewał na scenie.
-Trish, zrobisz coś dla mnie? - krzyknęłam do przyjaciółki, a ta spojrzała na mnie.
-Jasne! - odkrzyknęła. Jej, ciężko jest porozumieć w takim głośnym tłumie.
-To chodź ze mną! - chwyciłam dłoń przyjaciółki i pociągnęłam ją w stronę kulis.
-Co się dzieje? - spytała mnie jak już się tam znalazłyśmy. Stanęłam naprzeciwko czarnowłosej i wręczyłam jej płytę.
-Tu jest nagrana piosenka, którą zapomniałam ci dać na ten koncert - powiedziałam, a przyjaciółka uniosła brwi do góry - Niedawno nagrałam na płytę całą melodię i kompletnie o tym zapomniałam - wyznałam z uśmiechem, a Trish go odwzajemniła.
-No dobra, to jak skończy śpiewać tą piosenkę to włącze tą.
-Dzięki - podziękowałam i uścisnęłam ją mocno.
-To wracaj do naszych przyjaciół. Ja zaraz wrócę - powiedziała i poszła gdzieś, aby wdrożyć plan w życie. Zostałam sama. Odwróciłam się i zobaczyłam boczne wejście na scene, skąd dobrze widziałam tańczącego blondyna. Śpiewał piosenkę "Steal your heart". Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdyż wiedziałam, że ta piosenka jest o mnie.
Gdy blondyn zaśpiewał ostatnie słowa piosenki, publiczność zaszczyciła go gorącymi okrzykami. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję! A teraz zaśpiewam piosenkę, która nazywa się "Illusion". Ona powstała, gdy... - Austin przerwał, bo nagle wszędzie rozbrzmiała muzyka. To z pewnością była Trish. Uśmiechnęłam się lekko i drącą dłonią chwyciłam pierwszy lepszy mikrofon i włączyłam go. Blondyn miał zdziwioną minę, nie wiedział co się dzieje. To nie była ta piosenka, którą miał teraz zaśpiewać. Po jego minie zobaczyłam, że powoli dochodziła do niego świadomość co to za melodia. Po chwili rozbrzmiał dziewczęcy głos, mój głos:
When you're on your own
Drowning alone
And you need a rope that
Can pull you in
Someone will throw it
A później dołączył się zszokowany głos blondyna, gdy ujrzał mnie wchodzącą niepewnie na scenę:
And when you're afraid
That you're gonna break
And you need a way to feel
Strong again
Someone will know it
Złapał moją dłoń, uśmiechnął się i połączyliśmy swoje głosy:
And even when it hurst the most
Try to have a little hope
That's someone's gonna be
There when you don't
When you don't

If you wanna cry I'll be your shoulder
If you wanna laugh I'll be your smile
If you wanna fly I will be your sky
Anything you need that's what I'll be
You can come to me
You can come to me
Yeah...

Skończyliśmy śpiewać, a ludzie zaczęli wrzeszczeć z zachwytu. Patrzyłam tylko w oczy Austina, które wpatrywały się we mnie z ogromnym szokiem i nieukrywaną radością. Uśmiechnęłam się szeroko, a on odwzajemnił gest i mocno mnie przytulił.
-Pokonałaś strach... - wyszeptał mi do ucha.
-Chodź ze mną na chwilę - poprosiłam i oderwałam się od niego.
-Zaraz przyjdę! - powiedział kierując te słowa do tłumu i szybko zszedł ze mną ze sceny - Ally, to był nasz duet - powiedział szczęśliwy chłopak. Spojrzałam w jego oczy.
-Tak, ten co pisaliśmy na wszelki wypadek. Wtedy jak się na ciebie zdenerwowałam, że w ogóle proponujesz mi napisać po to piosenkę - wyznałam.
-Ale jak to się stało, że postanowiłaś wyjść? - spytał nadal będąc w lekkim szoku.
-Postanowiłam, że chce robić w końcu to co kocham... A strach... Zrozumiałam, że przezwyciężyłam największy mój lęk stawiając mu czoło i pragnąc chronić oraz walczyć o was. Teraz pojęłam, że jeśli pokonałam Dallasa, to mogę pokonać strach przed sceną. To była spontaniczna decyzja, która kosztowała mnie wiele stresu... - wyznałam, a blondyn uśmiechnął się szeroko i uścisnął mnie znowu mocno.
-Może jednak Dallas nie przyniósł nam tylko szkód i krzywd, może także i korzyści...? - myślał na głos Austin, a ja odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy.
-Dallas przyniósł nam tylko i wyłącznie cierpienie. Jednak my byliśmy na tyle mądrzy, że z tej beznadziejnej sprawy wyciągneliśmy korzyści - wyznałam, a blondyn kiwnął głową.
-Masz rację, ty pokonałaś ten lęk, a Mike poznał Hannah.
-I postanowili oboje sobie wybaczyć i zacząć od początku - dodałam z lekkim uśmiechem. Blondyn ujął moją twarz i pocałował mnie czule.
-Ally! Austin! - krzyczeli podnieceni przyjaciele biegnąc ku nam. Oderwaliśmy się od siebie i odwróciliśmy do nich.
-Ally! Jestem z ciebie taka dumna! - krzyknęła Trish i mocno mnie przytuliła, a Dez się do niej dołączył.
-Ja także - wyznał rudzielec. Oderwali się do mnie i od razu podeszli Mike i Han oraz mocno mnie uściskali.
-Gratuluję - powiedzieli równocześnie.
-Ale jak to się stało? - spytał Dez, a na mojej i Austina twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nikt nie wiedział, że chciałam dziś zaśpiewać, to był dla nich miły szok.
-Postanowiłam już nie żyć w strachu, w jakimkolwiek. Nie zamierzam być własnym więźniem, już za długo nim byłam... Wiem, że mogę być na tyle odważna, aby przeciwstawić się wrogowi, bo jesteście ze mną. Jesteście moimi przyjaciółmi. Wszyscy - podkreśliłam patrząc na bruneta i blondynkę, któtrzy w tym momencie się uśmiechnęli - Wiem, że zawsze mogę na was polegać. Zawsze i w każdej sytuacji. Niewiele osób ma takie szczęście co my. Przeszliśmy wiele będąc oraz działając razem i to dlatego zwyciężyliśmy. Gdy jesteśmy razem, to zawsze wygrywamy każdą walkę - wyznałam i wszystkich przytuliłam. Po chwili wszyscy tkwiliśmy w ogromnym uścisku.
Na mojej twarzy ciągle widniał uśmiech. Uśmiech szczęścia, zwycięstwa i pewności, że teraz na prawdę nie muszę się niczego bać. Uświadomiłam sobie, że gdy trzymasz się ze swoimi bliskimi mocno to pokonasz wszelkie przeciwności. My jesteśmy tego przykładem. Oczywiście, łatwo nie było, ale kto powiedział, że tak będzie? Walka przynosi ze sobą rany. Rani i okalecza wojowników, lecz najważnjejsze jest, aby nie skupiać się na obrażeniach, lecz na tym co się zyskało podczas jej. Sztuką jest wynieść mądrość z walki.
Ja swoje zrozumiałam i postarałam wynieść z tego wszystko co najlepsze. Ponownie mam chłopaka, który kocha mnie i wiem, że mnie nie skrzywdzi. Pokonałam strach przed występowaniem na scenie. Poznałam Mike oraz Han i uznałam ich za przyjaciół. Teraz jestem otoczona ludźmi, którzy o mnie dbają i troszczą się o mnie.
Są to ludzie, z którymi czuję się bezpieczna.

koniec...

---------------
Heeej! :*
No i co? Skończyłam :'( ! Normalnie nie wiecie jak mi smutno :'(
Pragnę Wam wytłumaczyć, że to nie jest tak, że kończę tego bloga, bo nie wiem o czym już pisać. To, że nie ma już Dallasa to nic. Mam trochę pomysłów na to, co mogłoby dziać się dalej w życiu naszych bohaterów, ale ja już ponad 2 miesiące temu zadecydowałam, że właśnie w tym momencie zakończę tą historię. Nie chce lać wody, poza tym założyłam już drugiego bloga, a zarys jego historii mam od września... Postanowiłam tak zrobić, ponieważ kiedyś i tak musiałabym skończyć tą historię, a wolałam to zrobić teraz, w tym momencie. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie....
W każdym razie, gdy przeczytałam wasze komentarze i błagania, aby nie kończyć tego bloga, to pomyślałam, że może kiedyś stworze drugi sezon tego bloga? Może, jeszcze nie wiem. Pomyślę o tym, OBIECUJĘ! :*

Komentarze, które dały mi siłę do pisania, już na samym początku prowadzenia bloga:
-niewidzialna 19 kwietnia 2013, rozdział 3:
WOW (wstaje i robi owację na stojąco) to było GENIALNE wszytsko sie, tu zgadza opisy, dialogi, historia, emocje no po prostu cudo. (a przedewszystkim długość) Jestem pod wielkim wrażeniem i uzaniem i twój blog ląduję na listę moich ulubionych naprawdę GRATULUJE wzorowego rozdziału :D
-Weronika C. 2 maja 2013 09:33, rozdział 6:
o jejciuu *___* strasznie się cieszę, że trafiłam na twojego bloga, a było to nie chcący. przeczytałam dziś całe opowiadanie i muszę przyznać, że masz talent. Czytając wszystko oczyma Ally czułam jakbym była tam razem z nią. Nie mogła oderwać się od rozdziału, bo to wszystko było... świetne ;33 życzę ci dalszego powodzenia w pisaniu, pozdrawiam i zapraszam do mnie ;DD
-Natalka :3 7 czerwca 2013 07:17, rozdział 11:
Czyżby zbliżał się koniec Auslly? Sądzę, że tak :( Biedny Austin, scena się na niego zawaliła... Rozdział świetny i taki... emocjonujący!!! Dallas to wstrętny typ! I super pokazałaś Deza. Disney go pokazuje jako skończonego idiotę, tak dziwnego, że aż nieprawdopodobnego-aż żal się robi ludzi, którzy to wymyślali. Mniejsza z DC, z niecierpliwością czekam na rozdział i jestem ciekawa odpowiedzi Ally. Pliska, wstaw jak najszybciej, bo wybuchnę!!! Masz mega talent-zazdroszczę :) I jeszcze błaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaagam, wstaw szybciutko nexta! Kocham Twoje opowiadanko... -Natalka

A teraz pokaże wam ile razem przeszliśmy, hehe :D
-ponad 50 000 wyświetleń!
-22 obserwatorzy, dziękuje wam :*
-największa ilość wyswietleń jednego dnia wyniosła ponad 800
-61 postów
-45 rozdziałów
-ponad 820 opublikowanych komentarzy!
-Auslly trwało przez 12 rozdziałów (!) O jeeeej, to rzeczywiście Was wymęczyłam! Nie dziwie się, że tak bardzo wołaliście za powrotem tej pary! Gdybym była na waszym miejscu też byn się niecierpliwiła xd
-pierwszy tajejemniczy sms pojawił się w 7 rozdziale, co oznacza, że cały mój plan z Dallasem trwał 38 rozdziałów O.o
-1 rozdział pojawił się 15 kwietnia
-byliście ze mną przez 264 dni!!!!!

Bardzo wam za to wszystko dziękuję! Bez was to nie byłoby to samo! Zapewne, gdyby nikt tego nie czytał, skończyłabym na 6 rozdziale i to porzuciła, jednak wy mnie zawsze motywowaliście. Wieszcie mi, a każdy inny blogger może to potwierdzić, że każdy wasz komentarz powoduje szczęście i uśmiech na twarzy! Dlatego zawsze komentujcie jakieś posty, to pomaga!
KOCHAM WAS! :*
I MOŻE niedługo tu wrócę?
Całuję! :*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
WIADOMOŚĆ DO NIEWI :*
Po 1. Czerpiesz ode mnie inspiracje? To dziwne xd
Po 2. Po prostu pisze i pisze, sma nie wiem, dlaczego czasem takie długie wychodzą te rozdziały :P
Po 3. Dziękuję, że uważasz i zauważyłaś, że na prawdę staram się pisać jak najlepiej i próbuję przekazać coś ważnego przez moje pisanie.
Po 4. Jak wydam książke (w co wątpie xd) to będziesz 1 o tym wiedziała i, oczywiście, reszta moich czytelników :D
Po 5. Tak, odwiedzam twoje "bazgroły". Bardzo lubię waszego bloga! Nie jest on banalny, uwierz mi!
Po 6. Myślę, że muzyka w opowiadaniu nie jest złym pomysłem, lecz dobrze byłoby, gdyby była jakaś opcja, aby ją w każdej chwili wyłączyć, gdyby ktoś tego nie lubił.
Po 7. Dziękuję za twoją długą i miłą wypowiedź! :*
Po 8. Zaraz utworzę jakąś możliwość, aby się ze mną skontaktować, bo co jak co to z tobą mogłabym coś stworzyć :3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

JEŚLI MOŻECIE TO NIECH KAŻDY NAPISZE COŚ, COKOLWIEK, ABYM WIEDZIAŁA ILE WAS WSZYSTKICH ZE MNĄ BYŁO! <3
KOOOOCHAM! :*

niedziela, 29 grudnia 2013

XLIV Rozdział + nowina :3

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM :3

*oczami Ally*
Jechaliśmy samochodem tego przystojnego detektywa. Było już późno w nocy, gdzieś około drugiej. Na dworze było cicho, tak jak i u nas w aucie. Nikt nic nie mówił, nikt nawet nie miał odwagi wypowiedzieć chociaż jednego słowa. Każdy z nas był za bardzo zdenerwowany i roztrzęsiony, aby zacząć rozmowę.
Siedziałam z tyłu na środkowym miejscu, z mojej lewej był Mike, z prawej Dez, a obok kierowcy Trish. Miałam wrażenie, że czas ciągnie się niemiłosiernie. Ze stresu zaczęłam zwijać resztę swojej koszuli. Poczułam jak Dez wpatruje mi się z uwagą.
-Nie można szybciej? - rudzielec spytał nagle detektywa. Mężczyzna tylko spojrzał na niego.
-Proszę - wyszeptałam łapiąc wzrok Andrew. Chwilę się zastanawiał i nagle się odezwał.
-Ale macie nikomu o tym nie mówić, jasne? - spytał, ale nawet nie zaczekał na naszą odpowiedź i już wyjął syrenę policyjną, zwinnie położył ją na dachu, włączył i momentalnie dodał gazu. Pojechał tak szybko, że w pierwszej chwili polecieliśmy lekko do tyłu. Teraz mężczyzna mógł jechać nie bacząc na przepisy drogowe. Byłam świadoma tego, że detektyw złamał dla nas przepisy, ponieważ z tej syreny można korzystać tylko i wyłącznie podczas pościgów i innych akcji policyjnych. Zrobił dla nas wyjątek za co jestem mu dozgonnie wdzięczna.
A jeżeli Austin z tego nie wyjdzie? Co jeśli nie zdąże mu niczego wytłumaczyć? Co jeśli Kira miała racje? Co będzie jeżeli blondyn nie będzie w stanie mi już nigdy zaufać? A co jeśli jego miłość do mnie zniknęła? Przez te wszystkie sytuacje związane z Dallasem musiałam kłamać i to wiele razy...
Z moich oczu popłynęła mi łza. Wytarłam ją wierzchem dłoni. Patrzyłam przed siebie beznamiętnym wzrokiem. Nagle poczułam jak ktoś delikatnie ujmuje moją dłoń. Spojrzałam na Mike'a. Był blady, krew odpłynęła mu z twarzy. Uśmiechnął się do mnie smutno. Uścisnęłam jego dłoń. Wiedziałam, że on także się bał. Bał się, że jak już przyjedziemy do szpitala będą czekać na nas złe wiadomości...
* * * * *
Wbiegliśmy do szpitala. To miejsce nie wiąże mi się z przyjemnymi wspomnieniami. Byłam tu po wypadku Austina, a także po tym jak Dallas mnie pchnął czym spowodował mój upadek niosący zanik pamięci. Biegnąc tym długim i białym korytarzem poczułam, że wszystkie złe myśli powracają do mnie ze zdwojoną siłą. Zaczęłam szybciej oddychać.
Po drodzę spotkaliśmy jakąś pielęgniarkę.
-Przepraszam, czy wiadomo coś o stanie Hannah Cullen? - zapytał Mike zatrzymując kobietę, która w tym momencie wyglądała jakby się gdzieś spieszyła. Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
-A Pan jest z rodziny? - spytała, a brunet zamilkł.
-To jest moja kuzynka - powiedziałam pospiesznie mając nadzieję, że kobieta mi uwierzy i zaufa, jednak tak nie było.
-A mogę zobaczyć jakiś dowód, który potwierdzi pańskie pokrewieństwo? - spytała pospiesznie wciąż patrząc na zegarek. Musiała się bardzo spieszyć.
-Niestety nie mam przy sobie...
-Witam Panią, detektyw Andrew Doney z policji. Muszę wiedzieć wszystko o stanie Hannah Cullen oraz Austinie Moon'ie - powiedział pokazując przy tym odznakę - Taki dokument wystarczy? - spytał, a kobieta przyjrzała się odznace. Miałam okazję się jej przyjrzeć. Była młoda, miała może dwadzieścia sześć lat. Miała bladą cerę, duże niebieskie oczy, czerwone usta i blond włosy związane w wysoki kucyk. Była bardzo ładna.
-Tak, wystarczy - powiedziała i uśmiechnęła się do nas lekko - Przepisy - wytłumaczyła, a my kiwnęliśmy głowami. Wiemy, że kobieta nie mogła nam nic powiedzieć nie będąc pewna, że jesteśmy spokrewnieni z pacjentami -Zaraz przyjdę i poinformuję państwa o wszystkim, ale teraz muszę szybko iść na salę operacyjną. Wybaczcie - powiedziała i szybko pobiegła do jakiegoś pomieszczenia.
Zdziwiona tym, że mężczyzna się za nami wstawił, odwróciłam się w jego stronę. Brwi miałam lekko uniesione. Zobaczyłam, że detektyw spojrzał się na mnie i uśmiechnął się do mnie lekko.
-Usiądźcie lepiej - powiedział i poszedł do automatu z kawą.
-Ally, chodź - powiedział Dez prowadząc mnie, abym usiadła na krześle w korytarzu. Dałam prowadzić się przyjacielowi. Usadowiłam się na twardym siedzeniu, a tuż obok mnie usiadł Mike. Natomiast Dez z Trish usiedli na innych krzesłach z drugiej strony korytarza. W tym momencie mogliśmy spokojnie porozmawiać.
-Więc jednak zaczęliście się umawiać? - spytałam szeptem, a brunet spojrzał na mnie zdziwiony - Ty i Han. Chociaż ci to odradzałam, pamiętasz?
Chłopak spuścił ze mnie wzrok.
-Taki był plan - wyszeptał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Jaki plan? - spytałam cicho. Brunet nie odpowiadał mi chwilę tylko nerwowo ściskał swoje dłonie.
-Gdy cię poznałem miałem wrażenie, że się kogoś obawiasz i chyba się nie myliłem - spojrzał na mnje wymownie, a ja spuściłam swój wzrok - Jednak ty postarałaś, aby odwieść mnie od tej myśli... Zaczęliśmy trenować, ale to nie trwało długo, bo miałaś wypadek. Gdy się o nim dowiedziałem to odnalazłem Austina, aby poinformować go o moich podejrzeniach. Wtedy dowiedziałem się o tym, że masz chłopaka Dallasa i, że Austin nie był wcale pewien co do jego czystych zamiarów w stosunku do ciebie. No i właśnie wtedy wraz z Dezem i Trish postanowiliśmy dowiedzieć się kto cię tak okalecza i chronić cię przed tą osobą. Jednak, jak mam być szczery, wszyscy od razu stawialiśmy na Dallasa, lecz najpierw musieliśmy być tego stu procentowo pewni - powiedział cicho Mike, a mnie zatkało. Moi przyjaciele postanowili mnie ochronić, mimo że ja też próbowałam to robić przez cały ten czas. Spojrzałam zszokowana na rudzielca i czarnowłosą. Dez obejmował opiekuńczo dziewczynę, aby mogła poczuć się bezpieczniej i mogła, choć na chwilę, odpocząć od tego wszystkiego co się ostatnio wydarzyło. Widząc ten widok uśmiechnęłam się lekko.
-To znaczy, że odkąd straciłam pamięć wy zaczęliście działać? - spytałam wpatrując się w bruneta, jednak on kiwnął przecząco głową.
-Twoi przyjaciele już wcześniej coś podejrzewali i próbowali się czegoś dowiedzieć, po twoim wypadku ja dołączyłem - wyszeptał. Ciągle mówiliśmy cicho, by nikt, a przede wszystkim Andrew, nas nie usłyszał.
-Ale dlaczego? - nie mogłam pojąć, że właśnie on chciał mi pomóc. Chłopak westchnął ciężko.
-Miałem siostrę. Nazywała się Lucy... - Mike w tym momencie opowiedział mi o swojej siostrze. Nie mogłam wierzyć własnym uszom, że ktoś mógł w taki sposób skrzywdzić młodą dziewczynę. Po policzku spłynęła mi łza.
-Tak mi przykro - wyszeptałam i objęłam go delikatnie, a on odwzajemnił mój gest.
-A co do Han... - zaczął brunet odrywając się ode mnie lekko. Spojrzałam na niego uważnie - Miałem ją w sobie rozkochać, aby móc się czegoś dowiedzieć, jeśli ona miała z tym wszystkim coś wspólnego. Problem polegał na tym, że...
-Że się w niej zakochałeś - przerwałam mu i uśmiechnęłam lekko. Mike odwzajemnił mój gest.
-To, aż takie oczywiste? - spytał z lekkim uśmiechem.
-Trochę - powiedziałam odwzajemniając jego gest.
-Tobie też nie jest łatwo to ukryć - powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona - Austin. Nigdy nie przestałaś go kochać, prawda? - spytał, a ja otworzyłam lekko usta, aby jakoś mu odpowiedzieć, ale w tym momencie przyszła pielęgniara, która mnie uprzedziła:
-Witam Państwa, pacjent Austin Moon - zaczęła, a my wszyscy szybko wstaliśmy z krzeseł podchodząc do niej szybko. To samo uczynił detektyw - jest na sali operacyjnej, jednak jego stan zdrowia jest stabilny. Musieliśmy sprawdzić czy jakiekolwiek narządy zostały uszkodzone, jednak na szczęście pacjent nie doznał tak poważnych obrażeń. W tej chwili doktor Fritz próbuje zaszyć ranę na brzuchu oraz na ramieniu uprzednio sprawdzając czy wszystkie mięśnie są całe i nie zostały w jakiś sposób naderwane - powiedziała na jednym tchu, a mnie kamień spadł z serca. Nic mu nie będzie, przeżyje...
-A co z Hannah? - spytał przejęty brunet. Pielęgniarka spojrzała na niego smutnym wzrokiem.
-Jej stan jest bardzo ciężki. Kula uszkodziła wątrobę. Nie wiemy na razie czy coś więcej, lecz jesteśmy dobrej myśli - powiedziała spokojnie pielęgniarka, a z twarzy bruneta odpłynęła krew. Zobaczyłam, że jego ciało wiotczeje. Kolana zaczęły się pod nim uginać. Dez podszedł szybko do niego i złapał go, aby przypadkiem nie upadł - Jednak pacjentka straciła dużo krwi. Potrzebujemy dawcy.
-Ja oddam jej krew - Mike powiedział ledwo słyszalnym głosem, a kobieta spojrzała w jakieś papiery.
-Jaką ma Pan grupę krwi? - spytała nieodrywając wzroku od kartki.
-ABRh+ - powiedział, a pielęgniarka cicho westchnęła.
-Przykro mi, ale Pan nie może zostać dawcą.
-Dlaczego? - spytał zdenerwowany całą tą sytuacją.
-Ponieważ pacjentka ma grupę ARh+. Pańska grupa krwi charakteryzuje się tym, że może Pan przyjąć każdą grupę krwi, jednak ofiarować może tylko i wyłącznie osobie o tej samej grupie co ma Pan. Przykro mi... - powiedziała cicho, a brunet zaczął kiwać głową z niedowierzaniem.
-Ja oddam krew. Mam taką samą grupę - usłyszałam swój głos wydobywający się z mojego gardła.
-Ma Pani skończone osiemnaście lat? - spytała mnie młoda kobieta, a ja kiwnęłam twierdząco głową - W takim razie zapraszam za mną - powiedziała i spojrzała jeszcze na moich przyjaciół - Zaraz kogoś do Państwa przyślę, aby was opatrzył - powiedziała, a ja się im przyjrzałam. Dez miał małą ranę ciętą z boku szyji i pocharatane całe dłonie. Trish nie miała jakiś szczególnych ran prócz dużych siniaków i optarć. Mike natomiast miał ranę na przedramieniu i dziwnie kuśtykał. Może coś mu się stało z kolanem. Jednak prócz tych obrażeń każdy z naszych chłopców byli mocno pobici, miejscami aż do krwi - Zapraszam - powiedziała kobieta i ruszyła pospiesznie w stronę drugiego korytarza. Zrobiłam dwa kroki za nią, lecz nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń. Odwróciłam się i zobaczyłam wpatrującego się we mnie bruneta.
-Dziękuję - powiedział, a ja się do niego lekko uśmiechnęłam.
-Daj spokój, to tylko krew.
-Za wszystko - dopowiedział, a ja zrozumiałam o co mu chodzi. W jego oczach widziałam wdzięczność za to, że uchroniłam Hannah od więzienia.
-Ty zrobiłeś dla mnie to samo - powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. Uratował mnie wraz z moimi przyjaciółmi, gdyby nie on nie wiem co by się stało. Uśmiechnął się do mnie lekko i po tym ja pospiesznie podążyłam za pielęgniarką.
Szłyśmy bardzo szybko do jakiegoś pomieszczenia, musiałyśmy się spieszyć, bo krew trzeba prędko dostarczyć organizmowi blondynki. Weszłyśmy do małego pokoju i kobieta wskazała mi gdzie mam usiąść. Usadowiłam się na twardym krześle i podałam jej rękę, którą pielęgniarka przygotowała do pobrania krwi.
-Jesteś pewna? Wyglądasz na wyczerpaną - stwierdziła z troską kobieta patrząc na mnie uważnie. Kiwnęłam głową.
-Jestem pewna - powiedziałam, a ona szybko zaczęła przygotowywać wszystko do pobrania mi krwi. Jednak zanim zaczęła, spojrzała na mnie uważnie i po chwili chwyciła za telefon.
-Annie? Możesz przyjść do 23 z opatrunkami, igłą i nitką?... Dzięki - powiedziała do słuchawki, rozłączyła się i przystąpiła do pobierania mi krwi. Gdy wbiła mi igłę w żyłę, cicho syknęłam z bólu - Wybacz.
-Nic nie szkodzi - powiedziałam patrząc jak kobieta napełnia pół litrowy woreczek moją krwią.
-Napij się - powiedziała wskazując ruchem głowy na kubek wody.
Chwyciłam go i szybko opróżniłam.
Po paru minutach milczenia, woreczek był już prawie pełen. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stanęła młoda dziewczyna o rudych włosach. Weszła trzymając w dłoniach tacę z narzędziami do szycia i paroma opatrunkami.
-Hej Melanie, mam tu o co prosiłaś - powiedziała z uśmiechem i położyła tacę na stoliku obok blondynki.
-Dzięki - odpowiedziała i wyjęła igłę z mojej żyły, gdy woreczek był już pełen. Zabezpieczyła go i podała dziewczynie - Pobiegnij na salę operacyjną do doktora Hussain, dobrze? Tylko szybko, bo pacjentka potrzebuje tej krwi na już - powiedziała, a Annie kiwnęła głową i pospiesznie wyszła z sali. Blondynka, o imieniu Melanie, nałożyła mi opatrunek na ręku w miejscu, gdzie przed chwilą była wbita igła - Teraz opatrze ci wszystkie rany i zszyję je, dobrze? - spytała patrząc na mnie z troską.
-Dobrze - powiedziałam przełykając ślinę.
-To może trochę boleć, ale muszę to zrobić, aby nie wdał się żadne zakarzenie - wytłumaczyła, a ja kiwnęłam głową.
-Rozumiem - powiedziałam cicho, a ona się do mnie szczerze uśmiechnęła i wzięła się do pracy.
Po kilkunastu męczących minutach kobieta skończyła mnie opatrywać i obie ruszyłyśmy pod salę operacyjną, gdzie czekali na mnie przyjaciele, a kobieta musiała się znaleźć. Gdy zobaczyłam znajome mi twarze od razu się uśmiechnęłam.
-Ally, wszystko dobrze? - spytała mnie Trish, a ja kiwnęłam głową.
-Proszę Państwa radzę, aby udali się Państwo do naszej szpitalnej kawiarni i tam odpoczęli oraz zaczekali na nowe informacje dotyczące pacjentów - poradziła nam pielęgniarka i zniknęła za drzwiami sali operacyjnej.
-Ma rację, chodźcie - powiedział detektyw Andrew, a my po chwili skierowaliśmy się za mężczyzną.
* * * * *
Siedzieliśmy na miękkich kanapach już ponad godzinę. Opierałam głowę o ramię mojej przyjaciółki, a z drugiej strony siedział Dez. Natomiast Mike i detektyw siedzieli na drugiej kanapie obok nas.
-Mike mi wszystko powiedział. Dziękuję wam za wszystko - powiedziałam ściskając ich dłonie, a oni odwzajemnili mój gest.
-Dla ciebie wszystko - wyszeptał Dez, a ja się do niego uśmiechnęłam i po chwili ponownie ułożyłam wygodnie głowę na ramieniu Trish.
Siedzieliśmy tu tak długo, że powoli zaczynało mną nosić. Stwierdziłam, że długo tak nie wytrzymam. Moje dłonie zaczęły mi się trząść. A co jeśli coś pójdzie nie tak? Zamknęłam oczy. Nie, tak nie wolno mi myśleć. Nagle moją głowę zaczęły zaprzątać inne myśli - Czy to jest takie oczywiste, że nadal czuję coś do blondyna? Czy widział to tylko Mike? Zaczęłam przygryzać swoją wargę ze stresu.
-To Państwo czekają na wieści o stanie Hannah Cullen oraz Austina Moona? - usłyszałam głos jakiegoś starszego mężczyzny i od razu otworzyłam oczy spoglądając na niego. Wszyscy zerwalśmy się równe nogi.
-Tak, to my - powiedziała pospiesznie Trish.
-Nazywam się Hussain i operowałem przed chwilą pacjentkę...
-Co z nią? - przerwał mu Mike, który ze strachu o blondynkę stał się bardzo niecierpliwy.
-Okazało się, że kula tylko drasnęła wątrobę i nie uszkodziła żadnego innego narządu ani tętnicy, więc udało nam się ją uratować. Stan pacjentki jest ciężki, ale stabilny - powiedział doktor, a brunet chwilę trawił tą wiadomośc i w końcu, ze łzami w oczach, odetchnął z ulgą. Widziałam, że na jego twarzy pojawił się uśmiech szczęścia.
-Gdzie ona teraz jest? - spytał pospiesznie.
-W sali nr 47, jednak nie można jej teraz odwiedza... - mężczyzna nie dokończył, bo Mike od razu pędem ruszył w stronę pomieszczenia, gdzie znajdowała się Han - Proszę Pana! - krzyknął za nim i już miał pobiec w kierunku chłopaka, lecz ja go zatrzymałam chwytając go za ramie.
-A co z Austinem? - spytałam go, a on popatrzył na mnie.
-Stracił trochę krwi, ale to nie stanowiło dla nas wielkiego problemu. Zaszyliśmy ranę na brzuchu z zadowoleniem stwierdzając, że żaden narząd wewnętrzny nie uległ uszkodzeniu. Jednak jego mięsień naramienny został trochę przecięty, dlatego musieliśmy go zoperować. Udało nam się uratować ten mięsień, lecz pacjent musi teraz leżeć i uważać na siebie - powiedział, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Gdzie on leży?
-Teraz Pani nie powiem, bo poleci Pani tak samo jak tamten chłopak, a pacjent koniecznie musi odpocząć - doktor miał kamienną twarz, a słysząc jego słowa mój uśmiech zniknął.
-Ale ja muszę wiedzieć - powiedziałam trochę agresywnie. Jak zaraz mi ten doktor nie powie gdzie on leży to się na niego rzucę, obiecuję.
-Przykro mi, lecz nie po... - zaczął doktor, jednak przed nim stanął Andrew z odznaką.
-Bardzo proszę - powiedział wymownym głosem. Mężczyzna spojrzał tylko na tą odznakę i westchnął zirytowany.
-Sala 53 - powiedział, a ja bez zastanowienia rzuciłam się biegiem w poszukiwaniu tej sali. Musiałam ją znaleźć. Musiałam go znaleźć. Z mojego oka poleciała łza, a ciało się trzęsło ze stresu, niecierpliwości i radości, że za chwilę ujrzę uśmiechniętego chłopaka z blond czupryną.

*oczami Mike'a*
Biegłem białym korytarzem z walącym sercem. Żyje. Przeżyje. Nie jest łatwo, ale przeżyje. Złapałem się na tym, że mimowolnie moje kąciki ust podniosły się do góry. Spojrzałem na jedne drzwi w korytarzu. Sala 47. Podszedłem szybko do nich i z trzęsącymi rękoma otworzyłem je powoli.
Moim oczom ukazał się widok leżącej bladej dziewczyny podłączonej do niezliczonej ilości kroplówek. Moje usta lekko się otworzyły. Wszedłem do sali zamykając za sobą drzwi. Powolnym krokiem podszedłem do łóżka i usiadłem przy nim na krześle ujmując dłoń blondynki w swoje. Uścisnąłem ją lekko i podniosłem, aby złożyć na niej delikatny pocałunek. Po tym skromnym geście poczułem jak ciało dziewczyny się porusza. Nagle odwróciła głowę w moją stronę i otworzyła oczy.
-Han... - wyszeptałem uśmiechając się przy tym. Dziewczyna zaczęła się powoli rozglądać.
-Gdzie ja jestem? - spytała ochrypiałym głosem.
-W szpitalu. Wszystko jest dobrze, będziesz musiała tu trochę poleżeć, ale jesteś bezpieczna. Mówiłem ci, że jesteś silna - powiedziałem nie mogąc oderwać od niej wzroku. Han w końcu spojrzała na mnie, a na mój widok się lekko uśmiechnęła.
-Witaj - powiedziała i po chwili uśmiech zniknął z jej twarzy - Musimy porozmawiać - powiedziała z trudem.
-Han, możemy później. Teraz musisz odpocząć.
-Nie - przerwała mi stanowczo - Muszę teraz ci to wszystko wytłumaczyć - powiedziała i z trudem poprawiła się na łóżku. Na jej twarzy pojawił się grymas spowodowany bólem, jednak po chwili on zniknął. Blondynka spuściła ze mnie wzrok - Gdy przyjechałam tu do Dallasa, nie miałam o niczym pojęcia. A jak poznałam Austina to on zaczął mi się podobać, a ja łudziłam się, że on po rozstaniu z Ally będzie ze mną, lecz się myliłam. Gdy zrozumiałam, że on nie zapomni o brunetce to byłam taka zła, że byłam gotowa zrobić wszystko, aby cierpiał i dopiero wtedy Dallas podzielił się ze mną swoim planem. Przystałam na jego propozycję i długo mu pomagałam, jednak jak zrozumiałam, że kuzyn nie chce ich tylko upokorzyć, lecz także dotkliwie skrzywdzić, postanowiłam, że z tym skończę. Dallas nie chciał mnie puścić, ale zagroziłam mu policją, więc zostawił mnie w spokoju. No i wtedy poznałam ciebie - powiedziała i spojrzała się na mnie. Oczy miała załzawione - Starałam się nie angażować. Próbowałam po prostu żyć chwilą w otoczeniu kolejnego przystojniaka, ale stało się to czego się obawiałam. Poczułam coś do ciebie - blondynka przerwała na chwilę i otarła łzę z policzka wierzchem dłoni - Jednak Dallas to odkrył i zagroził, że jeśli nie wrócę i nie pomogę mu w jego planie, to ciebie skrzywdzi. Nie mogłam na to pozwolić, dlatego z tobą zerwałam - westchnęła ciężko spuszczając ze mnie wzrok - Resztę już znasz - powiedziała i spojrzała w okno - A ty? Jason czy Mike? Jakkolwiek... - wyszeptała, a w jej głosie dało się usłyszeć ból. Han zabrała swoją dłoń z mojego uścisku. Westchnąłem ciężko i zacząłem.
-Gdy poznaliśmy się w kawiarni, przedstawiłem się jako Jason, bo bałem się, że Dallas mógłby mnie skojarzyć w jakiś sposób z tym, że trenowałem Ally w tajemnicy przed nim. Nie wiedziałem czy on mógł mnie śledzić, w sumie wszystko było możliwe... Jednak w żaden sposób nie przewidziałem tego, że dasz mi swój numer telefonu. Dez, Trish i Austin namówili mnie, żebym jednak skorzystał z twojej propozycji spotkania - przerwałem na chwilę, a dziewczyna na mnie spojrzała - Miałem cię w sobie rozkochać, aby móc w ten sposób zbliżyć się do twojego kuzyna i dowiedzieć się co on planuje - powiedziałem zawstydzony i spojrzałem na dziewczynę. Jej oczy były zaszklone, była bliska płaczu - Jednak moje uczucia były szczere, nigdy nie udawałem tego co do ciebie czuję - wyszeptałem, a Han spuściła ze mnie wzrok. Ująłem jej rękę w swoją, lecz ta szybko ją zabrała - Han, nie rób mi tego... Wybacz mi - prosiłem - Jeśli naprawdę coś do mnie czujesz to nie odsuwaj się ode mnie - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie. Była wykończona i posiniaczona, lecz nadal była piękna. Usiadłem na krańcu jej łóżka i pochyliłem się na jej twarzą. Miałem wielką ochotę ją pocałować, lecz czekałem na jej pozwolenie. Han wpatrywała się we mnie chwilę i w końcu wyszeptała słowa:
-Zostań ze mną.
Po usłyszeniu tych słów, nie wytrzymałem. Złożyłem na ustach blondynki czuły, ale zarazem delikatny pocałunek, który dziewczyna odwzajemniła. Ujęła moją twarz w swoją dłoń i uśmiechnęła się. Oderwałem się od niej i spojrzałem w jej oczy.
-Nazywam się Michael Moore, mam 19 lat, za miesiąc idę na studia, a teraz trenuję ludzi judo oraz samoobrony. Jednak od niedawna szaleję za pewną śliczną blondynką - wyszeptałem, a dziewczyna uśmiechnęła się szerzej.
-Nazywam się Hannah Cullen, także mam 19 lat i marzę o studiach architektonicznych i o mieszkaniu tu, w Miami, tuż obok pewnego bruneta, którego kocham jak szalona - wyszeptała, a ja uśmiechnąłem się szczerze.
-Ja ciebie też - wyszeptałem i czule pocałowałem. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, bo wreszcie czułem się spełniony i szczęśliwy. A to wszystko przez tą jedną śliczną blondynkę...

*oczami Ally*
49, 50, 51... Jest. Sala 53. Gdy zobaczyłam oddalone ode mnie o trzy metry drzwi od tego pomieszczenia, moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Bez większego namysłu z mety ruszyłam pędem do tej sali. Położyłam dłoń na klamce i jednym ruchem otworzyłam skrzydło drzwiowe. Jednak to co tam zobaczyłam mnie zdziwiło. Dokładniej mówiąc nie ujrzałam tam nic. Łóżko było puste. Nikogo w sali nie było.
-Siostro?! - zawołałam zdziwiona widząc pielęgniarkę na korytarzu. Starsza kobieta zmarszczyła brwi i szybkim krokiem do mnie podeszła.
-Tak? - spytała mnie zaglądając przy tym do pomieszczenia. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie - A gdzie jest pacjent?
-O to samo chciałam spytać - powiedziałam. Pielęgniarka popatrzyła na mnie uważnie.
-Zaczekaj tu, idę go poszukać - powiedziała przejęta, a ja kiwnęłam głową. Kobieta wybiegła na korytarz zostawiając mnie tu samą.
Gdzie on poszedł? Dlaczego go tu nie ma? Zastanawiałam się ciągle stojąc jak słup soli. A dlaczego ja tu tak stoję? Ocknęłam się i zrozumiałam, że muszę go poszukać. Nie mogę tak tu stać bezczynnie. Wyszłam z sali i zaczęłam szybkim krokiem przemierzać korytarze na tym piętrze. Rozglądałam się bardzo uważnie. Poszłam w innym kierunku niż pielęgniarka mając nadzieję, że ja znajdę go pierwsza. Przeszłam jeden korytarz i zbliżałam się do skrętu, gdzie znajdował się drugi. Z bijącym sercem pobiegłam tam szybko i wyłoniłam się zza zakrętu. Dziesięć metrów dalej zobaczyłam wysokiego chłopaka w szpitalnej piżamie. Ledwo co stał na nogach, jednak na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Austin - wyszeptałam i pędem ruszyłam w jego stronę. Blondyn musiał usłyszeć czyjeś kroki, bo odwrócił się w moją stronę. Na mój widok uśmiechnął się szeroko.
-Ally - powiedział radośnie, a ja do niego podbiegłam i od razu wtuliłam. Chłopak jęknął cicho z bólu, a ja oderwałam się od niego momentalnie.
-Przepraszam - powiedziałam zmartwiona, a on uśmiechnął się lekko.
-Nic nie szkodzi - powiedział.
-Co ty robisz? Powinieneś leżeć - skarciłam go.
-Wybacz, ale musiałem jak najszybciej zobaczyć... - przerwał. Moje oczy się zaświeciły, bo miałam nadzieję, że chłopak zechciał zobaczyć mnie - Was. Musiałem zobaczyć was... - powiedział, a mnie uśmiech zniknął z twarzy. Spuściłam z niego wzrok zawiedziona -A gdzie Dallas? - spytał i jego ciało zaczęło się trząść. Dotknęłam jego zdrowego prawego ramienia, aby go uspokoić.
-Zatrzymali go, złożyłam zeznania na komisariacie. Długo stamtąd nie wyjdzie - uśmiechnęłam się lekko, a Austin odwzajemnił mój gest.
-Czyli, że to koniec? - spytał, a ja kiwnęłam głową. Chłopakowi jakby ulżyło. Wypuścił powietrze i uśmiechnął się szeroko - Teraz będziesz bezpieczna - powiedział patrząc na mnie - Muszę ci o czymś powiedzieć. Wiesz... wraz z Trish, Dezem i Mikem...
-Ja wiem - przerwałam mu, a on spojrzał na mnie zdziwiony - Mike mi o wszystkim powiedział. Dziękuję.
-Nie ma za co, dla ciebie zrobiłbym wszystko - powiedział i uśmiechnął się lekko. Staliśmy na przeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje twarze w milczeniu. Nie mogłam tak stać i tylko patrzeć na niego. Miałam ochotę rzucić mu się w ramiona, lecz nie mogłam. Moje uczucia do niego się nie zmieniły, wręcz przeciwnie. Dodatkowo wzrosły. Jednak nie wiem co czuje blondyn, a boję się zaryzykować. Boję się, że go stracę. Wolę mieć go obok siebie jako przyjaciela, niż nie mieć go w ogóle. Ale mogę zrobić jedno. Mogę mu wyznać prawdę, wytłumaczyć wszystko. I mogę wyznać mu przy tym swoje uczucia. Tak, zaryzykuję. Nie mogę się tego bać. Przed chwilą pokonałam strach przed Dallasem i nie dam się znowu tak łatwo wystraszyć. Tak nie będzie.
-Austin... - zaczęłam niepewnie spuszczając z niego wzrok - Dallas mi groził, że zrobi wam krzywdę, jeżeli nie będę z nim. Zmusił mnie do bycia z nim - powiedziałam powoli i wyraźnie, aby blondyn mógł przetrawić moje słowa - Po tym jak miałeś wypadek i Dallas dokonał sabotażu na castingu Trish, zrozumiałam, że on nie żartuje. Zgodziłam się zrobić to co on chciał, lecz nie chciałam tego - powiedziałam i spojrzałam na blondyna, który wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami - Zerwanie z tobą było najtrudniejszą i najbardziej bolesną rzeczą w moim życiu - wyznałam, a moje oczy się zaszkliły - Gdybym mogła to nigdy nie pozwoliłabym ci odejść. Nigdy - wyszeptałam, a po moim policzku spłynęła łza. Austin patrzył na mnie i trawił moje słowa.
-Czyli, że ty nigdy nie przestałaś do mnie czegoś czuć? - spytał przejętym głosem, a ja kiwnęłam głową.
-Nigdy nie przestałam cię kochać - powiedziałam i spuściłam głowę w dół. Próbowałam zakryć mój płacz w jakiś sposób. Odrzuci mnie, na pewno, myślałam, lecz to trwało tylko sekundę. Nagle poczułam zimny dotyk dłoni na moim policzku i ciepły dotyk warg blondyna na moich. Zdziwiłam się, ale ten gest mnie uszczęśliwił. Austin pocałował mnie czule, ale niepewnie, jakby bał się, że go odrzucę. Po chwili chłopak się ode mnie odsunął i sporzał na mnie.
-Ja też nigdy nie przestałem cię kochać - powiedział, a ja zaśmiałam się cicho ze szczęścia. Ujęłam jego twarz w moje dłonie i wbiłam się w jego usta. Pocałunek był zdecydowany i namiętny. Nasze ciała się stykały tworząc idealną kombinację. Czułam jego smak i zapach. Czułam dotyk jego dłoni na mojej talii i ramieniu. Nie przestawaliśmy długo, to był nasz czas.
-Tu pan jest! - usłyszeliśmy głos pielęgniarki, która go szukała - Do łóżka. Raz, dwa! - nakazała stojąc za moimi plecami. Z trudem oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam w jego oczy, które błyszczały zagatkowo.
-Tylko jeśli ta pani pójdzie ze mną - powiedział z kokieteryjnym uśmiechem.
-Wszystko jedno, idziemy - powiedziała starsza kobieta obojętnie kręcąc głową. Śmiała się widząc nasz widok. Odwróciła się i pokazała nam, że mamy za nią podążać. Uśmiechnęłam się do niego wtulając się delikatnie w jego ramiona.
-A może ja wcale nie chce iść z panem do pańskiego łóżka? - powiedziałam drocząc się z nim, a on spojrzał się na mnie.
-Jestem pewien, że tak - odpowiedział także się ze mną drocząc. Uśmiechnął się do mnie i ucałował mnie w usta.
-No to idziemy - powiedziałam ujmując jego dłoń w swoją i ruszyliśmy za pielęgniarką.
Pierwszy raz, od bardzo dawna, czułam się spokojna, szczęśliwa i bezpieczna, bo w końcu byłam blisko osoby, która sprawiała, że tak się czułam.

--------------
Heeeeej! :*
1. Jest AUSLLY!!! Cieszycie się? :D Ja bardzo :) Jednak to się z czymś wiąże... a mianowicie z końcem bloga... już za chwilę kończę tą historię, a piszę to z łamiącym się sercem :('
A jak się podoba rozdział? Pisałam go w nocy, więc może być pare błędów, w szczególności, że nie miałam siły go sprawdzać.
Piszcie komentarze, bo to meeeega motywuje! Jeśli będzie więcej niż 20 komntarzy to może będzie jakiś bonusik? Kto wie? Kochani... po prostu cieszą mnie wasze opinie i bardzo lubię je czytać, więc PISZCIE! :*

2. Dziś są urodziny naszego młodego przystojniaka Rossa Lyncha! Wszystkiego najlepszego i, aby fale ci sprzyjały!!! <3

3. Eh... No co ja mogę powiedzieć? Powiem najprościej - Założyłam nowego bloga! Heh :) Więc zapraszam was do czytania! Mam nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać :*
www.hate-ignore-love-raura.blogspot.com

czwartek, 26 grudnia 2013

XLIII Rozdział

*oczami Ally*
-NIEEE!!! - z gardła Mike'a wydobył się przeraźliwy krzyk. Natychmiast wstał z ziemi i ruszył na Dallasa, który zimnymi oczami wpatrywał się w blondynkę. Chłopak wpadł na bruneta przewalając go zarazem.
-Han! - krzyknęła Trish i szybko do niej podbiegła wraz z Dezem. Postanowiłam pójść w ich ślady. Austin postanowił wyrwać się z rąk Kiry, lecz z takimi ranami nie było to łatwe. Podbiegłam do leżącej blondynki, która z trudem łapała oddech. Kątem oka zobaczyłam, że Mike okłada pięściami bruneta, a pistolet leży trzy metry dalej od nich.
-Boże... - powiedziała cicho Trish widząc ranę w brzuchu dziewczyny. Patrzyłam na to z otwartymi i wystraszonymi oczami.
-Dez zadzoń na policję, JUŻ! A ty Trish na pogotowie, NATYCHMIAST! - rozkazałam, a przyjaciele bez wahania od razu chwycili za telefony i poczęli wybierać pożądane numery. Natomiast ja chwyciłam swoją koszulę i zaczęłam ją drzeć. Wydarłam z niej spory kawał. Teraz moja koszula sięgała mi do pępka. Chwyciłam wyrwany materiał i delikatnie przyłożyłam jej do rany.
-Źle to wygląda, prawda? - spytała mnie blondynka. Spojrzałam w jej oczy, w których widziałam ból i strach. Całe jej ciało się trzęsło.
-Wystarczy jak przytrzymasz to do rany i będzie dobrze. Nic ci nie będzie - obiecałam, a ona zaczęła przytrzymywać kawałek materiału do rany - Dziękuję - wyszeptałam patrząc w jej oczy. Ona się do mnie lekko uśmiechnęła, lecz jej kąciki ust on szybko opadły. Teraz widziałam wyraz smutku i skruchy.
-Przepraszam - powiedziała cicho, nie miała siły powiedzieć głośniej. Patrzyłam na nią i w końcu, po chwili zastanowienia, ujęłam jej rękę i uścisnęłam ją delikatnie uśmiechając się przy tym krzepiąco.
-Halo?! Potrzebujemy pomocy, strzelają do nas - usłyszałam głos Deza - Ile? - chłopak rozejrzał się dookoła. Jeden z nieznanych nam kolesi właśnie ruszył do walczącego Dallasa i Mike'a, lecz jeden nadal leżał nieprzytomny - Czterech, lecz jeden leży i się nie rusza - relacjonował przejęty - W lesie obok Pinecrest. Błagam przyjedźcie szybko, bo mają pistolet i mogą strzelać. Mamy już ranną osobę...
-Halo?! Mamy osobę z raną postrzałową! - mówiła drżącym głosem Trish, a ja w tym czasie ściskałam dłoń blondynki - Nie wiem. Rana jest w brzuchu, ciągle leci krew... W lesie obok Pinecrest... Przyjedźcie szybko, bo nie wiem ile ona wytrzyma - mówiła czarnowłosa patrząc w przejętą Han, której oczy były zaszklone - Nie, tylko jedna osoba jest ranna - i gdy wypowiedziała te słowa, rozległ się głos kolejnego wystrzału. Wszyscy spojrzeliśmy przerażeni w tamtą stronę. Tam bili się chłopcy - Albo może być więcej - powiedziała wystraszona drżącym głosem.
Puściłam dłoń Han, wstałam i zaczęłam biec w stonę walczącego Mike'a. Zrobiłam parę kroków, gdy usłyszałam krzyk Austina. Od razu odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jak ten dziwny koleś miażdzy butem ranę na ramieniu blondyna. Chłopak zwijał się z bólu, a ja poczułam jaki ból mógł odczuwać teraz Austin. Bez żadego namysłu ruszyłam w ich stronę. Już prawie dobiegłam, gdy ktoś na mnie wbiegł i powalił na ziemię. Zobaczyłam obok siebie leżącą Kirę.
-Znowu ty? - spytałam wściekła, a ona z chytrym uśmiechem ujęła z ziemi nóż. Moje oczy tylko się rozszerzyły, bo wiedziałam jakie zamiary ma dziewczyna. Szybko wstałam i pędem ruszyłam w stronę stodoły, w której przebywałam wcześniej. Byłam pewna, że Kira goni mnie i jest trzy kroki za mną. Wbiegłam do małego pomieszczenia, który nadal był wypełniony dymem. Zakryłam nos i usta rękawem i podbiegłam do ściany, na której znajdowały się narzędzia. Nie widząc nic chwyciłam jakiś mały przedmiot, który schowałam do kieszeni kurtki, oraz duży, który ujęłam w dwie dłonie. W tym momencie mulatka wpadła do stodoły.
-Nie uciekniesz mi - wysyczała, a ja próbowałam nie kaszlnąć, aby nie zdradzić swojej pozycji. Kira zrobiła parę kroków do przodu, lecz nadal była ode mnie oddalona. Szukała mnie, choć nic nie widziała. Zaczęłam się dusić i już nie wytrzymałam, więc zaczęłam kaszleć. Usłyszała mnie i zaczęła biec w moim kierunku, natomiast ja skierowałam się do wyjścia. Podbiegłam do drzwi omijając ją i znowu kaszlnęłam zdradzając swoją nową pozycję. Stanęłam za drzwiami wiedząc, że dziewczyna zaraz się tu pojawi. Mocno chwyciłam w dłonie długi przedmiot, będąc gotowa do ataku. Nagle Kira wybiegła, a ja podniosłam ciężki przedmiot i jak najmocniej walnęłam ją w plecy. Dziewczyna upadła na ziemię nieprzytomna.
-Leż i nie wstawaj - powiedziłam i spojrzałam na to, co trzymałam w dłoniach. Była to łopata. Uśmiechnęłam się lekko, bo zrozumiałam, że mam dobrą broń do samoobrony. Nagle przypomniałam sobie o blondynie. Spojrzałam w kierunku, w którym się znajdował, i zobaczyłam, że nadal zmaga się z tym wielkim i muskularnym kolesiem. Wściekła podbiegłam do nich i przywaliłam łopatą temu chłopakowi w tył głowy. On także upadł nieprzytomny obok Austina. W oczach blondyna ujrzałam ulgę, lecz gdy spojrzałam na jego rany poczułam, że zaraz zemdleje. Z brzucha sączyła się krew, a jego ramię wyglądało okropnie. Rana kłuta po nożu była teraz podeptana i rozwalona jeszcze bardziej. Przygryzłam wargę na ten widok.
-Pomogłabyś mi wstać? - spytał z lekkim uśmieszkiem. Wiedziałam, że chce pokazać mi, że to go wcale nie boli i, że nie jest tak źle jak wygląda. Chwyciłam jego jedną dłoń i pomogłam mu wstać. Austin ledwo się trzymał na własnych nogach. Już miał upaść, ale chwyciłam go w swoje ramiona. Przytuliliśmy się do siebie.
-Zaraz będzie tu policja i pogotowie - wyszeptałam mu do ucha, a on tylko mocniej mnie objął. Nasz gest trwał zaledwie sekundę, bo znowu usłyszeliśmy wystrzał. Oderwaliśmy się od siebie i zobaczyliśmy, że Dallas nadal walczy z Mikem, a pistolet krąży wokół nich. Z szeroko otwartymi oczami podbiegliśmy do chłopaków.
-Zabiję cię! - krzyknął Dallas, który leżał na Mike'u unieruchamiając go i w tym momencie ujął w dłoń broń palną. Widząc ten ruch moje usta otworzyły się szeroko z ogromnego strachu. Kompletnie mnie zatkało, tak, że nie mogłam się ruszyć. Ten widok mnie sparaliżował. Nawet nie zauważyłam kiedy Austin, ostatkiem swoich sił, zrzucił chłopaka z naszego kolegi.
-Nie! - krzyknęłam widząc, że Dallas nadal trzymał w ręku pistolet. Spojrzałam na Mike'a, który nagle na mnie popatrzył wystraszony. Szybko rzuciłam mu to co miałam w kieszeni, a on to chwycił i błyskawicznie wbił w jego ranę, która powstała od wbitego noża przez Hannah. Brunet zawył z bólu i wypuścił broń z dłoni. Blondyn szybko ją zabrał i schował za pas. Podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać. Mike wyjął narzędzie z rany chłopaka i patrzył na niego jak próbuje wstać. Nagle usłyszeliśmy w oddali syrenę policyjną oraz pogotowia. Przerażony Dallas chciał uciec, jednak Mike chwycił z moich rąk łopatę i przywalił mu tak, że ten znowu upadł.
-Gdzie ona jest? - spytał wystraszony brunet, a ja wskazałam mu skinieniem głowy w stronę, gdzie leżała dziewczyna. Chłopak pobiegł tam przerażony.
-Ally... - wyszeptał blondyn i spojrzałam na niego. Opadał już z sił, spojrzałam na jego ranę na brzuchu. Wyglądała coraz gorzej. Wiem, że z każdą sekundą chłopak tracił więcej krwi i sił. Nagle poczułam jak uginają się pod nim kolana i upada na ziemię. Nie dałam radę go utrzymać. Położyłam jego głowę na moich kolanach.
-Wytrzymaj chwilę - wyszeptałam błagalnym głosem słysząc, że pomoc jest coraz bliżej.

*oczami Mike'a*
Pędem podbiegłem do leżącej blondynki.
-Dez leć pilnować Dallasa, aby nie uciekł! - zawołałem, a rudzielec od razu kiwnął głową i poleciał do leżącego bruneta, który z trudem próbował wstać. Trish trzymała głowę Han na kolanach. Spojrzałem na blondynkę. Była biała jak kreda, a jej oczy były zamglone. Uklęknąłem obok niej i delikatnie odgarnąłem kosmyki jej blond włosów z twarzy. Han zwróciła swój wzrok na mnie. Widać było, że traciła już siły, nie wytrzyma długo...
-Przepraszam - wyszeptała, jej oczy były smutne - Pragnę, abyś mi wybaczył zanim...
-Nie! Przestań! - przerwałem jej - Nie przepraszaj mnie. Nie będziesz się teraz ze mną żegnać, rozumiesz? - ująłem jej dłoń, a do oczu zaczęły napływać mi łzy - Nie dziś. Wytłumaczysz mi to kiedy indziej, nie teraz. Słyszysz? - mówiłem do niej, a po jej zimnym policzku spłynęła łza. Usłyszałem głos karetki. Jest coraz bliżej - Pomoc już jedzie. Wytrzymasz, rozumiesz? Jesteś silna. Jeszcze kiedyś będziesz opowiadać o tym swoim dzieciom i będziesz się z tego śmiać. Za miesiąc pójdziesz na studia architektoniczne. Pamiętaj, jeszcze zaprojektujesz w życiu wiele mieszkań, tylko teraz patrz na mnie i nie zamykaj oczu. Jesteś silna. Pamiętaj, silna - błagałem ją, a po moich policzkach spłynęły gorzkie łzy. Han uścisnęła moją dłoń jak najmocniej potrafiła i uśmiechnęła się smutno do mnie.
Po chwili, zza moich pleców, wyłonili się sanitariusze.
-Proszę się odsunąć - usłyszałem głos dorosłego mężczyzny. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem puścić dłoni blondynki - Proszę odejść! - powiedział donośle zdenerwowany ratownik.
-Mike chodź! - powiedział Dez podnosząc mnie za ramiona i oddalając przy tym od Han. Sanitariusze okrążyli ją i od razu poczęli akcje ratunkową. Odwróciłem się twarzą do rudzielca i chwyciłem go za ramiona.
-A gdzie jest Dallas?! - spytałem przerażony. Dez spojrzał na mnie i
położył dłoń na moim ramieniu.
-Zabrali go przed chwilą wraz z Kirą i tymi dwoma chłopakami do samochodu policyjnego - powiedział spokojnie.
-A gdzie Ally i Austin? - spytałem wystraszony, że coś im się stało.
-Tam są - wskazał skinieniem głowy na dwójkę przyjaciół, których okrążali ratownicy. Szybko do nich podbiegliśmy.
*oczami Ally*
-Będzie dobrze - powiedziałam, gdy mężczyźni kładli blondyna na nosze. Chłopak nie miał siły sam wstać, doznane obrażenia pozbawiały go wszelkiej energii. Patrzył na mnie wykończonym wzrokiem.
Nagle podbiegli do nas Dez i Mike.
-Wszystko w porzą... - zaczął brunet, lecz gdy zobaczył blondyna i jego rany, szybko zamilkł.
-Zabieramy go do karetki - powiedział jeden ratownik do nas, zwinnie wzięli Austina i zanieśli do pojazdu.
-Mogę z nim jechać? - spytałam z nadzieją patrząc jak sanitariusze wchodzą do karetki.
-Niestety to nie jest możliwe - powiedział, a za chwilę przybiegli drudzy ratownicy z blondynką na noszach.
-Han! - krzyknął Mike chcąc do niej podejść, lecz drogę zagrodził mu ten sam mężczyzna, który mi odmówił.
-Przepraszam, musimy jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Proszę tego nie utrudniać - powiedział i wszyscy ratownicy weszli do karetki zamykając, przed naszymi nosami, drzwi. Zobaczyłam złość, oburzenie i strach na twarzy bruneta. Widziałam, że chciał już mu coś powiedzieć, jednak nie zdążył tego zrobić, gdyż ktoś go wyprzedził.
-Allyson Dawson, Michael Moore oraz Dezmond Worthy? - spytał nas przystojny mężczyzna ubrany w garnitur. Musiał być po trzydziestce. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
-Tak, to my - odpowiedział ostrożnie rudzielec. Ja wraz z brunetem wpatrywaliśmy się w nieznanego podejrzliwie.
-Nazywam się Andrew Doney. Jestem detektywem i pracuję dla policji. Muszą państwo pójść z nami złożyć zeznania - powiedział stanowczo, ale nadzwyczaj spokojnie. Moje usta szeroko się otworzyły.
-Najpierw jedziemy do szpitala - zadecydował Mike i już chciał odejść, lecz ten mężczyzna zatorował mu drogę.
-Może powiem inaczej, jeżeli nie pojedziecie teraz i nie złożycie zeznań, to tamta czwórka wyjdzie na wolność jeszcze dzisiaj. Więc jeśli chcecie, aby sprawiedliwości stało się za dość to pojedźcie ze mną, aby złożyć krótkie, ale obiążające ich wyjaśnienia - powiedział poważnie i w tym momencie przyszła roztrzęsiona Trish.
-Już z nim rozmawiałam. Jeśli nie pojedziemy teraz to oni nie będą mieć prawa ich przetrzymywać, więc wyjdą na wolność. A do tego nie możemy dopuścić - powiedziała kładąc dłoń na ramieniu bruneta.
-To nie potrwa długo, a po wszystkim osobiście zawiozę was do szpitala. Obiecuję - mężczyzna wypowiedział te słowa bardzo łagodnie, miałam przez to wrażenie, że mogę mu ufać. Dez kiwnął twierdząco głową dając znak, że się zgadza. Rozejrzałam się dookoła. Policjanci zamykali już Dallasa, Kirę i resztę w furgonetce, zbierali też wszystkie dowody rzeczowe i zabezpieczali teren, a karetka przed chwilą błyskawicznie odjechała.
-Dobrze - powiedział Mike i spojrzał na mnie. Poczułam jego wzrok na sobie, więc ja także na niego spojrzałam. Wiedziałam, że chłopak nigdzie się nie ruszy bez mojej aprobaty. Jesteśmy w tym razem. Kiwnęłam twierdząco głową.
-Tylko szybko - powiedziałam i wszyscy ruszyliśmy do samochodu detektywa.
* * * * *
-Panno Allyson, podsumujmy. Oskarża Pani Dallasa Centineo oraz Kirę Starr o szantaż, groźby, mobbing, porwanie, pobicie i usiłowanie zabójstwa Pani oraz pańskich przyjaciół, tak? - spytał mnie detektyw Andrew. Siedzieliśmy w pokoju przesłuchań na komendzie. Było to małe pomieszczenie, w którym znajdowało się jeden stół i dwa krzesła. Byliśmy tutaj tylko we dwójkę. Patrzyłam na mężczyznę zmęczonym wzrokiem. Nie siedziałam tu długo, może piętnaście minut, jednak po tych wszystkich wydarzeniach byłam wykończona fizycznie jak i psychicznie.
-Tak - powiedziałam cicho, a on kiwnął głową.
-Doszło do bijatyki, Dallas zaatakował Panią nożem? - spytał, a pokręciłam głową.
-Po pierwsze to była rzeź, walka na śmierć i życie. Po drugie osobiście mnie nie zaatakował tym narzędziem. Po prostu próbowałam chronić innych, gdy on ich w ten sposób atakował - powiedziałam roztrzęsiona. Wzięłam łyka wody, którą dostałam od mężczyzny.
-Jednak nie uniknęła Pani zetknięcia z nożem - stwierdził, a ja spojrzałam na niego nierozumiejąc co ma na myśli. Mężczyzna ruchem dłoni wskazał na moje czoło. Zmrużyłam oczy, ale postanowiłam dotknąć swojego czoła. Miałam tam ranę, z której powoli ciekła krew - Chce Pani opatrzeć tą ranę?
-Nie trzeba, dziękuję.
-Dobrze - powiedział i spojrzał w jakieś papiery - To wystarczy, żeby ich zatrzymać. Jednak i tak będziemy musieli spotkać się na dokładniejsze zeznania, dobrze?
-Oczywiście - powiedziałam roztrzęsiona. Spojrzałam na zegarek. Minęło prawie dwadzieścia minut.
-Tak jak obiecałem zabiorę Panią i resztę do szpitala - powiedział, wstał, podszedł do drzwi i otworzył je - Panno Dawson, możemy jechać - poinformował mnie, a jak strzała wybiegłam z tego pomieszczenia. Na korytarzu spotkałam Mike'a, Trish i Deza. Spojrzałam w oczy bruneta, w których widziałam strach i pewne pytanie, na które pragnie znać odpowiedź. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Han nic nie będzie. Powiedziałam, że Dallas ją zmusił do tego wszystkiego. Nie będzie o nic sądzona - wyszeptałam mu do ucha, a on westchnął ciężko i mocniej mnie przytulił.
-Jedziemy - zadecydował mile detektyw i musieliśmy się od siebie oderwać. Pospiesznie, wręcz biegiem ruszyliśmy do samochodu. Byliśmy zdenerwowani i wystraszeni. Po prostu baliśmy się o osoby, które kochamy.

----------------
Siemanko! :D
BAAAAAARDZO Wam dziękuję za komentarze, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. Jesteście wszyscy mega mili i uroczy!  Nawet nie sądziłam, że moglibyście nazywać mój blog "zajebistym" czy "zarąbistym" xd Takie opinie sprawiają m ogromną radość! To jeden z lepszych prezentów na te święta :3
Co do tego rozdziału, mam nadzieję, że i on się spodobał, pomimo mojego postanowienia, że potrzymam was jeszcze trochę w niepewności co do Han i Austina. Jeśli chodzi o nich to na pewno dowiedzie się co z nimi będzie w następnym rozdziale :) A kiedy next? Hmmm..... I have no idea :/ ale mam nadzieję, że zdąże na 29 ;)
Miłego dalszego obżerania się! :D
Całuję! :*
P.S. Nie mogłam znaleźć serialowych nazwisk Deza i Dallasa, więc podałam nazwiska aktorów, którzy ich odgrywają xd