niedziela, 23 czerwca 2013

XIII Rozdział

*oczami Ally*
Minął prawie tydzień od tego wypadku. Austin nadal leży w szpitalu, ale już niedługo mają go puścić do domu, gdzie będzie musiał odpoczywać dzień i noc. Odwiedzam blondyna bardzo często, ponieważ tata zastępuje mnie w sklepie. Mój ojciec wie jak bardzo przeżywam tą całą sytuacje, więc stara się mnie trochę odciążyć od pracy. Ja sama zdaję sobie sprawę z tego, że gdy on mnie choć trochę odciąża to ja obarczam go kolejnymi problemami. Będę musiała się kiedyś mu odwdzięczyć.
Ostatnio jestem nieprzytomna. Nic nie jest tak jakbym chciała. Austin leży w szpitalu, przyjaciele są nieświadomi całej sytuacji, a ja czuję się jak więzień. Więzień swojego życia. Nie mogę nic nikomu powiedzieć, bo Dallas ruszy do ataku. A tak bardzo potrzebuję pomocy... Jednak jestem zdana na siebie i to moje decyzje decydują o życiu moich bliskich. Ta świadomość jest okropna. Gdyby każdy mój ruch mógłby ranić tylko mnie byłoby łatwiej, bo ta odpowiedzialność za szczęście innych jest wprost przygnębiająca...
Idę teraz wraz z przyjaciółmi do szpitala. Dez i Trish wciąż o czymś rozmawiają, natomiast ja nadal jestem pogrążona w swoich myślach. Czarnowłosa musiała to zauważyć, ponieważ nagle zaczęła lekko potrząsać mnie za ramię.
-Ziemia do Ally! - powiedziała, a ja w tym samym momencie wróciłam z krainy myśli do realnego świata.
-Tak? - spytałam lekko zdezorientowana.
-Chyba ze trzy razy pytałam się ciebie o to czy rozmawiałaś ostatnio z Dallasem. A więc? - spytała patrząc mi głęboko w oczy.
-Co? Z Dallasem? A czemu z nim? - spytałam przerażona, ale starałam się tego nie pokazywać.
-Ponieważ mówił nam, że nie odbierasz od niego telefonów. Mówił, że się martwi... - wyznała Trish wciąż się we mnie wpatrując.
To prawda. Nie odbieram żadnych telefonów od bruneta. Kilka razy próbował się ze mną skontaktować, ale ja nie dałam mu tej szansy. Nie zamierzam mieć z nim nic wspólnego, ewentualnie tylko na pokaz. Dla przyjaciół, którzy nadal są nieświadomi niczego. Przecież gdyby Dallasowi bardzo zależało na przekazaniu mi czegoś to by napisał. Niekoniecznie ze swojego numeru i niekoniecznie podpisując się pod jego treścią...
-Pewnie nie zauważyłam, że do mnie dzwonił - powiedziałam wymijająco i od razu odwróciłam swój wzrok od przyjaciółki, która zauważyła, że jest coś nie tak.
-Ally? Czy ty go przypadkiem nie unikasz? - spytała podejrzliwie marszcząc brwi.
-Co? - spytałam zszokowana - Ja miałabym go unikać? - zaśmiałam się nerwowo - Przecież to jest mój przyjaciel. Niby czemu miałabym to robić? - zadałam retoryczne pytanie ze sztucznym uśmiechem. Czarnowłosa przyjrzała mi się dokładniej i już chciała mnie o coś spytać, ale Dez ją wyprzedził:
-Ally, co się dzieje...? - miał zmarszczone brwi i ponury wyraz twarzy. W pierwszej chwili nie wiedziałam co odpowiedzieć. Moje usta szeroko się otworzyły, ale nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Nie byłam przygotowana na to pytanie, dlatego powoli zaczął narastać we mnie strach. Strach przed możliwością wydania się wszystkiego. Moje oczy powoli zaczęły się rozszerzać. Co tu powiedzieć? Co? W końcu zaczęłam się nerwowo i głośno śmiać.
-No co ty! Hahah -uśmiechnęłam się szeroko, ale sztucznie. Chyba to było widać, bo Dez pytająco podniósł brew. Przestałam się uśmiechać i wskazałam ręką na szpital - Chodźcie szybciej. Austin już na nas czeka - nie była to delikatna zmiana tematu, ale nic lepszego nie wymyśliłam. Po wypowiedzeniu tych słów ruszyłam szybciej w stronę instytucji, gdzie znajdował się blondyn.
Zostawiłam przyjaciół w tyle niewiedząc, że oni spojrzeli na siebie z podejrzliwym wzrokiem. Nie widziałam także Deza, który wzruszył obojętnie ramionami na tą całą sytuacje, oraz Trish, która nadal patrzyła na mnie podejrzliwie. Nie byłam także świadoma tego, że czarnowłosa postanowiła odkryć przyczynę mojego dziwnego zachowania...
* * * * *
-Siemka - przywitał nas blondyn, gdy tylko przekroczyliśmy próg drzwi. Na jego twarzy malował się szeroki, a zarazem szczery uśmiech. Widać było, że lepiej się czuje niż dwa dni wcześniej. Mimowolnie, na jego widok, uśmiechnęłam się pod nosem.
-Siema stary!  - przywitał go Dez podchodząc do niego i mocno klepiąc w ramie. Blondyn cicho jęknął z bólu, a na jego twarzy pojawił się grymas. Rudzielec od razu to zauważył, ale bez większego wrażenia przyjął to do wiadomości -Oj, wybacz - powiedział bez wzruszenia, lecz to nie było niemiłe. Bardziej to było w jego stylu. Austin wiedział o tym, dlatego uśiechnął się pod nosem i cicho zaśmiał.
-Dobrze cię widzieć, znowu - powiedziała Trish podchodząc do niego i całując go w policzek. Uśmiechnęła się i stanęła obok rudzielca. Zaczęła powoli wyjmować jedzenie, które dla niego kupiliśmy. Głównie to były przysmaki Austina takie jak coca cola, biała czekolada, żelki oraz naleśniki. Blondyn na ten widok bardzo się rozpromienił.
-Ooo w końcu jakieś normalne jedzenie - uśmiechnął się i lekko wzruszył - Dziękuje wam, jesteście najlepsi.
-Nie przesadzaj, to tylko jedzenie - powiedziałam drażniąc się z nim i podeszłam do niego. Cmoknęłam go w usta i usiadłam obok niego na łóżku uśmiechając się szeroko -Witaj - przywitałam się z nim jak gdyby nic.
-Witam - powiedział odwzajemniając mój gest. Patrzył mi głęboko w oczy z czułością. Nie mogłam przestać się uśmiechać, aż w końcu zaśmiałam się i oderwałam od niego wzrok.
-No dobrze, a jak się dziś czujesz? - zadałam moje standardowe pytanie.
-Coraz lepiej. Z każdym dniem te wszystkie rany i siniaki mniej mnie bolą. Ale żebra nadal mi dokuczają, najbardziej przy oddychaniu. Gdy wciągam powietrze to czuję nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. A tak to czuję się świetnie. - wyznał i uśmiechnął się pokazując swoje białe ząbki. To wywołało uśmiech na mojej twarzy. On czuje się lepiej, Dallas go nie pokonał. Może wygrał tą bitwę, ale nie wojnę. Nie pozwolę na to.
-No to bardzo się ciesze - powiedziała Trish szczerze. Wzięła w dłoń butelkę gazowanego napoju i wskazała na niego głową - Masz ochotę na coca cole?
-Tak, poproszę - blondyn odpowiedział i poprawił się na łóżku, aby móc na nim usiąść i oprzec swoje plecy o poduszki. Czarnowłosa nalała cały kubek napoju i podała go przyjacielowi. Ten wziął cole od dziewczyny i szybko się napił. Opróżnił naczynie w kilka sekund. Musiał być bardzo spragniony, spragniony niezdrowych płynów. Po skończeniu swojej czynności lekko odsapnął.
-Dzięki - powiedział rozkoszując się smakiem dobrze znanemu mu napoju.
-Byłbym zapomniał! - ocknął się nagle Dez i zaczął wodzić wzrokiem w poszukiwaniu zagubionej rzeczy. W końcu ją znalazł, wziął ją i ciężko rzucił się na łóżko Austina. W chwili, gdy rudzielec wskoczył na łoże, blondyn krzyknął z bólu.
-Dez! - krzyknął na niego zdezorientowany - Co ty robisz? To była moja noga! - Austin zaciskał zęby, aby uśmierzyć ból. Chłopak, aż zgiął się w pół z bólu.
-Austin? - szybko spytałam zaniepokojona.
-Dez ty głupku! - Trish równolegle ze mną krzyknęła. Rudzielec miał bardzo speszoną minę, bo chyba za bardzo nie zdawał sobie sprawy z tego co robi. Zapomniał, że nogi blondyna są całe poobijane.
-Wybacz - powiedział speszony i od razu zszedł z łóżka.
-Spoko, tylko nigdy już tak nie rób - powiedział Austin nadal odczuwając ból. Trish patrzyła na rudzielca złowrogo, ale tylko przez chwilę, bo od razu wszyscy zaczęliśmy się cieszyć naszym spotkaniem. Jedliśmy pizze śmiejąc się i wspominając nasze wspólne i piękne chwile przyjźni. Bo czym bylibyśmy, gdyby nie przyjaciele? Zapewne kimś innym. Pewnie sobą, ale tą skrytą wersją, nie tą obnażoną przed kimś. Przed bliskimi nam osobami nazywających się przyjaciółmi.
* * * * *
Nasze odwiedziny trwały ponad godzinę. W tym czasie zdążyliśmy pogadać o wszystkich rzeczach, o których musieliśmy. Ten czas był nam na prawdę potrzebny, ale niestety kiedyś musiał się skończyć. Powoli zaczęliśmy się zbierać. Zostawiliśmy Austinowi wszystkie jego przysmaki wraz z iPadem, aby mógł kontaktować się z nami przez skype'a. Każdy pożegnał się z blondynem i skierowaliśmy się do drzwi z uśmiechem na twarzy. Pierwsza podeszłam do drzwi, więc położyłam dłoń na klamce i przekręciłam ją. Gdy je otworzyłam na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie. Usta się lekko uchyliły, a oczy delikatnie rozszerzyły. Stałam nieruchomo, nie chciałam się ruszyć.
-Dallas? - spytałam wreszcie patrząc brunetowi w twarz. Momentalnie spojrzałam na Austina, który uśmiechnął się na widok kolejnych gości. Znowu spojrzałam na Dallasa. - Co ty tu robisz? - spytałam szorstko, za szorstko.
-Jak to co? Przyszedłem odwiedzić mojego kolegę - powiedział pewnie - Mogę przejść? - wskazał dłonią moją rękę nadal trzymającą klamkę, która zagradzała mu drogę. Wciąż spoglądałam na bruneta. Patrzyłam mu głęboko w oczy dając mu do zrozumienia, że nie podoba mi się jego obecność tutaj. Po paru sekundach cofnęłam swoją rękę dając mu przejść. Na ten gest Dallas lekko się uśmiechnął i niezauważalnie szturchnął moje ramię przechodząc obok mnie. Spojrzałam za nim, a w środku zaczęła wzrastać we mnie złość.
-Siema, jak się czujesz? - Dallas przywitał się z Austinem przybijając sobie piątke, jak dobrzy znajomi. To mnie bardzo zdziwiło. Przecież pare dni temu blondyn nie trawił bruneta. Widocznie nie tylko mnie to zdziwiło, bo nagle Trish spytała:
-To wy się lubicie? - spytała będąc równie zszokowana jak ja. Austin spojrzał na czarnowłosą, a później na Dallasa. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na nas, swoich przyjaciół - Po tym jak Dallas regularnie mnie odwiedzał tu w szpitalu i jak dobrze zajmował się wami, a w szczególności Ally, to po prostu nie umiałem mu nie zaufać.
Po tych słowach miałam wrażenie jakby mnie coś uderzyło. Dallas się mną zajmował? Pierwsze słysze. O czym ja nie wiem?
-Chodzi o to, że jak Ally była bardzo zdruzgotana całą tą sytuacją to ja ją pocieszałem. Raz nawet do niej poszedłem, bo płakała mi przez telefon. Po prostu nie mogłem jej tak samej zostawić, prawda Ally? - spytał mnie Dallas. Spojrzałam na niego nie mogąc uwierzyć w to co mówi. On się mną bawi i kieruje moim życiem.
-Prawda - odpowiedziałam cicho spuszczając swój wzrok w dół. To jest nasza okropna gra. Nie mogłam patrzeć na bruneta, ani na nikogo, gdy kłamię.
-Nie słyszeliśmy o tym - powiedział Dez oskarżycielsko.
-To prawda, ale my nie wspomnieliśmy o tym, że ostatnio z Dallasem dużo spędzaliśmy czasu - wyznała Trish. Tego się nie spodziewałam.
-Co? -wyrwało mi się. Wszyscy na mnie dziwnie spojrzeli. Tak jakby moje pytanie było zbędne - Znaczy... Nie mówiliście mi o tym...
-Nie odbierałaś potem moich telefonów - brunet zaczął bronić reszte.
-No i ciągle chciałaś siedzieć w domu - rudzielec się dołączył.
-Więc to chyba nic dziwnego, że wraz z Dallasem i Han spędzaliśmy czas - stwierdziła Trish niewinnie.
-Wraz z Han? - podniosłam lewą brew ze zdziwienia.
-Ktoś mnie wołał? - spytała blondynka niespodziewanie pojawiając się za moimi plecami. Odwróciłam się do niej i ujrzałam jej szeroki uśmiech - Austin! - powiedziała i szybko ruszyła w jego stronę przy czym lekko, ale znacząco trąciła moje ramię. Nie wierze...Czy tylko ja to widze? Spojrzałam na Hannah, która podbiegła do blondyna, schyliła się ku niemu i czule ucałowała w policzek. -Jak się czujesz nasza gwiazdo? - spytała słodkim głosem i zamrugała swoimi długimi rzęsami do blondyna.
-Już lepiej, niedługo mają mnie wypisać - powiedział do niej Austin uśmiechając się szeroko na jej widok. Patrzyli na siebie długo, zbyt długo.
-To bardzo się cieszę... - blondynka zaćwierkała i zaczęła poprawiać Austinowi kołdrę. Podciągnęła mu ją, aż do piersi, a potem zaczęła delikatnie ją wygładać. Przy czym dotykała klatki piersiowej blondyna. A później uśmiechnęła się do niego słodko. Czy ona go podrywa? Czy ona z nim flirtuje? Czy on tego nie widzi? Czy ktokolwiek to zauważył? Powoli zaczęła narastać we mnie złość. Jeszcze chwila i wybuchnę. Obiecuję, że zaraz ta blondynka pożałuje tego, że ma taki piękny uśmiech.
-Pytałaś o Han - to zdanie kompletnie wybiło mnie z moich myśli i przywróciło na ziemię - Tak, czasem wszyscy razem gdzieś wychodziliśmy i mile mijał nam czas - wyznała Trish mówiąc do mnie. Wreszcie do mnie dotarło, dlaczego tak mnie zabolał fakt, iż się spotykali. Dallas próbuje mnie zniszczyć. Chce odebrać mi przyjaciół. I robi to w bardzo przemyślany sposób. Robi to powoli, ale skutecznie. Moje ciało przeszły ciarki. Nie mogę tu zostać. Nie wytrzymam tego wszystkiego.
-Rozumiem i bardzo się cieszę - uśmiechnęłam się lekko nie patrząc na przyjaciół, choć ja widziałam ich wzrok na sobie - Wiecie, ja już muszę iść. To cześć! - powiedziałam pospiesznie, wzięłam torbę i wyszłam nie patrząc na nich. Gdy przekroczyłam próg drzwi zaczęłam iść szybciej. Musiałam się stąd wydostać. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Szłam potykając się o włane nogi, gdy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i zatrzymuje. Poczułam lekki ból. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam znienawidzonego przeze mnie chłopaka.
-Czego chcesz?! - krzyknęłam do niego przez łzy.
-Co ty robisz? Nie taka była umowa! - powiedział Dallas ciągle trzymając mnie za rękę.Podszedł do mnie bliżej z gniewną miną - Miałaś być urocza i cieszyć się na mój widok. Pamiętasz? Najlepsi przyjaciele! - mocniej ścisnął moje ramię. Zamknęłam oczy z bólu, który ogarnął całe moje ciało.
-Dlaczego mi to robisz? -szepnęłam bezsilnie -Co ty zamierzasz? - spytałam patrząc w jego oczy. On tylko zmarszczył swoje brwi i odpowiedział:
-Chce, abyś została sama. Nikogo wkrótce nie będziesz miała. Zostaniesz sama - wycedził przez zęby. Ciarki ponownie przeszły moje ciało. Zacisnęłam usta, aż zrobiły się sine.
-Czemu? - spytałam pozbawiona jakich kolwiek sił. Dallas lekko się uśmiechnął.
-Miałaś wybór. Wybrałaś Austina, więc ponosisz konsekwencje. Ale zawsze możesz to zmienić. Wystarczy tylko zmienić swoje zdanie - odpowiedział, a jego twarz wydawała się wyjątkowo mroczna. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie wiedziałam co zrobić. Miałam mętlik w głowie. Wszystko działo się tak szybko. Za szybko.
-Puść mnie! - krzyknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Chłopak się tego nie spodziewał - Nie wiem czym sobie tak zasłużyłam, ale nie ujdzie ci to na sucho! - po tych słowach brunet tylko się zaśmiał. Bawiło go to.
-A co mi niby zrobisz, co? - nagle przybliżył swoją twarz do mojej zaciskając swoje zęby. Moje serce stanęło. A oczy wytrzeszczyły z przerażenia.
-Dallas? -usłyszałam głos dochodzący z sali, w której leżał Austin. To był głos Hannah. Brunet odwrócił się rozkojarzony, a ja postanowiłam wykorzystać tą sytuację. Szybko odsunęłam się od chłopaka i natychmiast zaczęłam biec przed siebie. Nie zwarzałam na to czy ktoś mnie woła czy goni. Miałam jeden cel: oddalić się od tego miejsca jak najszybciej. Biegłam niewiedząc gdzie, bo łzy zakrywały mi mój widok. Wreszcie wydostałam się ze szpitala. Zwolniłam i oparłam się o jakieś drzewo. Zaczęłam łkać, bo właśnie zrozumiałam, że człowiek, którego znałam okazał się moim najgorszym koszmarem. Koszmarem, który ogarnia całe moje życie i ciało...

---------------
Siemka! :*
Ponad tydzień czekaliście, ale się doczekaliście :) Już słyszeliście co mi się przydarzyło, więc mam nadzieję, że zrozumiecie i wybaczycie.
Wiem, że nudny rozdział, ale nie miałam pomysłów, aby go bardziej urozmaicić :/ mam nadzieję, że wam się spodoba mimo wszystko :)
Jak wasze plany na wakacje? Co zamierzacie?
Piszcie i mówcie co myślicie.
Całuję was! :3
xoxo

19 komentarzy:

  1. Pogięło Cię?! Nudny? Kobieto, to ósmy cud świata :* xd Ale ten Balas to jest chyba jakiś chory na mózg czy coś... -.-" On jest jebnięty ;-; Mam nadzieję, że to Ally zniszczy jego a nie na odwrót. Kocham i czekam na next'a ;3
    Dodaj szybko, ploosę ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak coś to specjalnie napisałam Balas zamiast Dallas XD

      Usuń
    2. Spróbuje dodać niedługo. Hahah widzę, że bohater o imieniu Dallas ma teraz całkiem niezłe przezwisko :p

      Usuń
  2. Rozdział jest świetny. Zresztą jak każdy poprzedni i każdy następny. Masz wielki dar. Mam nadzieję że Ally powie przyjaciołom jaki naprawdę jest Dallas. Tylko błagam nie pisz kolejnego przez tydzień.
    Pozdrawiam Emilka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo bardzo dziękuję za te miłe słowa :* i postaram się pisać szybciej ;)

      Usuń
  3. boże O__O
    niech Ally coś zrobi... niech powie to reszcie.. ja nie chcę , aby ona straciła wszystkich.. chyba bym się załamała ;<< zbyt bardzo to przeżywam :|
    rozdzial jest zajebisty! jak każde ;3
    Pisz szybko kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję po raz kolejny! :*
      A co do Ally, może coś zrobi a może nie ;)

      Usuń
  4. WOW!
    Zatkało mnie jak tylko przeczytałam ten rozdział. Jest świetny. Masz talent. Pisz szybko kolejny. Proooszę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo :D a rozdział już powoli pisze ;)

      Usuń
  5. No po prostu zajebisty! ;)
    Biedna Ally... Mam nadzieje, że coś z tym zrobi ;)
    Nie mogę się już doczekać nexta!! ;)
    ~JulkaXD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Julka! :* zawsze piszesz takie miłe opinie, co bardzo mnie wzrusza :)

      Usuń
  6. Świetny Rozdział. ♥
    Ja nie wiem, ale przeraził mnie twój wielki talent.
    Czekam z wielką Niecierpliwością na kolejny. < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki talent? Pff... to chyba jakiś żart ;) mam nadzieję, że szybko wstawię nexta

      Usuń
  7. Rozdział jest super .
    Mam nadzieje że szybko dodasz kolejny .

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedna Ally, ona ma gorzej niż Austin! Toż to skandal!
    Jak ja nienawidze Dallasa, a ptzez Ciebie gdy leci A&A zjego udziałem mam ochote wyrzucić telewizor przez okno! Mam nadzieje, że Ally nie zostanie sama. Hanah flirtuje z Austinem-FOCH! Czyżby grała w drużynie z Dallasem? Ja tam jej nigdy nie ufałam, a teraz to już jej w ogóle nie lubie..
    A rozdział genialny i moim zdaniem masz talent do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojoj bardzo ci dziekuje, ale na prawde nie czuje sie, abym go miala. czasem ktos napisze ze mam talent, ale ja potem czytam inne blogi i widze jakie mam braki i jak bardzo jestem beznadziejna :(
    Tak, Ally ma gorzej, ale ktoś musi :(

    OdpowiedzUsuń
  10. JA WOLĘ CZYTAĆ TWOJE OPOWIADANIA NIŻ IŚĆ DO KINA NA JAKIŚ FILM!!! A NUDNA TO JEST SZKOŁĄ, ALE NIE TEN ROZDZIAŁ!

    OdpowiedzUsuń