środa, 5 czerwca 2013

XI Rozdział

*oczami Ally*
Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nic powiedzieć. Stałam jak wryta i patrzyłam jak rusztowania podtrzymujące scenę się zawalają. Ludzie zaczęli uciekać od miejsca wypadku. Nic nie słyszałam. Czułam się jak w niemym filmie. Nie potrafiłam się ruszyć. W mojej głowie miałam mętlik. W jednej chwili Dallas wypowiedział niepokojące słowa, a w drugiej Austin znalazł się w niebezpieczeństwie. No właśnie...Austin! Nagle w kieszeni wyczułam jak wibruje mi telefon. Znowu dostałam wiadomość od zablokowanego numeru. Ze strachu otworzyłam szeroko oczy. Przeczytałam smsa.
"Myślisz, że żartowałem? Ze mną się nie zadziera. Teraz mi wierzysz?"
Coś jakby mnie uderzyło. Nie mogłam w to uwierzyć. To wszystko przeze mnie! W jednej sekundzie wszystko do mnie dotarło. Głosy ludzi i dźwięk nadjeżdzających karetek pogotowia, policji i straży pożarnej.  Zauważyłam jak niektóre osoby uwolniły się z zawalającej się konstrukcji. Widziałam muzyków, którzy przed chwilą grali piosenkę blondyna. Gdzie on jest?
-Austin? - z moich suchych już ust wydobył się cichy szept. Szept nadzieji - Austin?! - krzyknęłam już głośniej, a z moich oczu popłynęła łza. Zaczęłam powoli iść w kierunku sceny. Ponownie zawołałam chłopaka. Nagle zaczęłam biec - AUSTIN! - krzyczałam przerażona - AUSTIN!!! - mój głos się załamywał. Biegłam co tchu, gdy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i mocno trzyma nie dając mi uciec. Zaczełam walić rękoma ciało osoby, która nie chciała mnie puścić.
-Ally, uspokój się! - krzyknął do mnie chłopak. Miał znajomy głos. Odwróciłam się, aby zobaczyć z kim mam do czynienia.
-Dez? - zdziwiłam się i nagle poczułam ogromną złość, która ogarnęła całe moje ciało - Puść mnie! Muszę pomóc Austinowi! - krzyczałam waląc go po piersi i kopiąc go nogami. Ale on nadal mnie trzymał. Zaczęłam płakać. Nie mogłam się powstrzymać. Moje ciało nagle zaczęło się trząść. Powoli się uspakajałam. Przestałam uderzać i kopać Deza. Natomiast mocno się do niego przytuliłam. Płakałam w jego ramie. Kurczowo się go trzymałam. Dez mocniej mnie objął i szeptał mi do ucha słowa zapewniające, że Austinowi nic się nie stanie. Nie wiem ile to trwało, ale po pewnym czasie się uspokoiłam. W końcu przestałam szlochać. Moje ciało przestało drżeć. Cięzko wypuściłam powietrze. Lekko się odsunęłam od przyjaciela i spojrzałam się na niego.
-Dziękuję - wyszeptałam. W oczach nadal miałam łzy. Wytarłam je opuszkami palców.
-Nie ma za co - odpowiedział rudzielec. Pierwszy raz zobaczyłam w nim czułego i zawsze rozumiejącego sytuację chłopaka. Wiedział co należało zrobić w tej sutuacji. Jako jedyny. Zachował spokój i zdrowy rozum. Przytuliłam się do niego ponownie. W tym samym czasie podbiegła do nas Trish wypowiadając niezrozumiale słowa.
-Spokojnie Trish, oddychaj głęboko - poradził jej Dez. Czarnowłosa zrobiła to co polecił jej rudzielec. Pare sekund się uspokajała, ale po chwili powiedziała:
-Austin... znaleźli go - wskazała ręką w stronę karetki. Mój wzrok powędrował w tamtą stronę. W oddali zobaczyłam jego blond czuprynę. Moje serce zaczęło szybciej bić. Czy wszystko z nim dobrze? Czy coś mu się stało? W poszukiwaniu odpowiedzi oderwałam się od Deza i szybko pobiegłam w stronę blondyna. Przepychałam się między ludźmi. Wymijałam strażników, którzy próbowali mnie złapać, ponieważ nikomu nie wolno było podchodzić tak blisko miejsca wypadku. Wreszcie prześlizgnęłam się między wszystkimi i dotarłam do leżącego na "leżance szpitalnej" blondyna.
-Austin? - na jego widok popłynęła mi łza. Był ledwo przytomny. Gdy mnie ujrzał lekko się uśmiechnął.
-Ally... -powiedział ledwo słyszalnym głosem. Gdy usłyszałam wypowiedziane przez niego moje imię, kolejna łza popłynęła mi po policzku. Cicho zaśmiałam się ze szczęścia.
-Proszę się odsunąć - usłyszałam za sobą rozkaz. Odwróciłam się, za mną stała ratowniczka - Musimy przewieść poszkodowanego do szpitala - powiedziała kobieta, a po chwili inni ratownicy zaczęli przenosić chłopaka do karetki.
-Mogę z nim jechać? - spytałam się kobiety. Miała surowy wyraz twarzy. W ogóle się nie uśmiechała. Widziałam, że dokłanie przykłada się do pracy i że bierze to wszystko na poważnie. Spojrzała na mnie z góry. Nie miała zadowolonej miny, ale kiwnęła głową dając mi znak, abym wsiadła do karetki. Uśmiechnęłam się do niej w podzięce i wsiadłam do pojazdu.
Zanim ruszyliśmy zobaczyłam przyjaciół. Powiedziałam, że spotkamy się w szpitalu. Drzwi karetki się zamknęły i kierowca ruszył. Ujęłam dłoń Austina w swoją i lekko ją uścisnęłam. Chłopak, resztkami swoich sił odwzajemnił mój gest, lekko się do mnie uśmiechnął i po chwili pogrążył się w sen.
* * * * *
Szpital. Białe, bez wyrazu ściany i ten chemiczny charakterystyczny zapach - te dwie rzeczy zawsze korzają mi się z tym miejscem. A teraz tu siedzę i czekam na wieści od lekarza. Obok mnie siedzą przyjaciele. Dez nerwowo chodzi po korytarzu. Trish siedzi na krześle tuż obok mnie, a Hannah naprzeciwko obgryzając swoje zadbane paznokcie. Dallas stał ze spuszczoną głową opierając się o ścianę. Wszyscy byliśmy wstrząśnięci.
-Dez błagam cię, przestań tak dreptać - poprosiła czarnowłosa.
-Wybacz. Bardzo się denerwuje - powiedział ze smukiem i usiadł obok mnie na krześle. 
Byłam pochylona lekko do przodu, a głowę opierałam na swoich dłoniach. 11. E
Wpatrywałam się ślepo podłogę. Trish obejmowała mnie jednym ramieniem. Czułam jak jej ciało się trzęsie. Han powoli zaczęła tupać nogami o podłoże ze zdenerwowania.
-Nie no, ja tak dalej nie wytrzymam! - nagle wstała - Muszę się napić jakiejś herbaty. Ktoś idzie ze mną? - spytała. W jej głosie dało się wyczuć niepokój.
-Ja pójdę - zgłosiła się Trish - Chcesz coś? - spytała mnie troskliwie. Pokiwałam przecząco głową. Czarnowłosa wstała i podeszła do blondynki.
-Zaraz do was dojdę, dobra? - powiedział rudzielec na co dziewczyny tylko kiwnęły głowami i odeszły. Zostaliśmy tylko we trójkę. Ja, Dez i Dallas... Przez dłuższą chwilę nikt nic nie mówił, więc dało się słyszeć ciszę. Ciągle siedziałam w poprzedniej pozie, lecz w końcu usiadłam prosto i założyłam za ucho kosmyk włosów.
-Dziękuję ci, że mnie powstrzymałeś. Wtedy tam pod sceną - czułam na sobie spojrzenie przyjaciela, ale wciąż wpatrywałam się w podłogę - Nie wiem co ja sobie myślałam. Przecież i tak bym mu nie pomogła, a sama mogłam narazić swoje życie. Ratownicy powiedzieli, że znaleźli go pod rusztowaniem. Coś go przygniatało! Nawet gdybym go znalazła to nie udałoby mi się mu pomóc... Zachowałam się jak idiotka! - załamałam ręcę, a z oczu popłynęły mi łzy. Dez miał smutny wyraz twarzy.
-Ally, to nie prawd...
-Właśnie prawda! Nawet nie pomyślałam! A ty? Od razu wiedziałeś co zrobić i jak się zachować. Zdawałeś sobie sprawę z ogromu niebezpieczeństwa i powstrzymałeś mnie przed nim. Nawet, gdy ciebie kopałam i waliłam z całych sił... - spojrzałam na jego ramiona. Były całe posiniaczone - Zadałam ci ból, ale ty mnie nie puściłeś. Nie doceniałam cię - spojrzałam mu głęboko w oczy - Zawsze byłeś moim przyjacielem, ale nigdy nie pomyślałam, że mógłbyś tak wiele dla mnie zrobić. Za to cię ogromnie przepraszam. Nigdy nie powinnam w to wątpić - spuściłam wzrok ze wstydu. Nienawidziłam siebie za to jak go potraktowałam w mojej podświadomości. Nastała chwila ciszy. Miałam wrażenie, że trwała wieczność, lecz Dez w końcu się odezwał:
-Sam nie wiem jak to się dzieje, że w takich sytuacjach zachowuję zimną krew i zdrowy rozum. Tak po prostu jest - przyjaciel lekko ujął moją dłoń spoglądając na mnie. Mimowolnie popatrzyłam się na niego - Nie mam ci niczego za złe. Życie wciąż nas zaskakuje, tak samo jest z ludźmi. I wiedz, że dla ciebie zrobiłbym wszystko. Tak jak dla Trish i Austina. Jesteście dla mnie jak rodzeństwo. Traktuję cię i kocham jak siostrę. Jakim byłbym bratem gdybym nie potrafił cię ochronić? - z oczu popłynęła mi łza. Uśmiechnęłam się lekko ze wzruszenia.
-Ja ciebie także traktuję jak brata. I tak samo mocno cię kocham - wyznałam mu. Mówiłam szczerze. I Dez o tym wiedział. Uśmiechnął się czule i mocno objął mnie ramieniem. To był przyjemny gest, tak jak cała rozmowa. Wtuliłam się w niego. Chwilę trwaliśmy w tej pozie, gdy rudzielec lekko się odsunął.
-Muszę iść do dziewczyn. Pewnie na mnie czekają. Przyniosę ci herbatę, dobrze? - kiwnęłam głową.
-A mogę prosić z cytryną? - spytałam się z nadzieją. Dez uśmiechnął się i cicho zaśmiał.
-No jasne. To niedługo przyjdziemy -wstał z krzesła i odszedł. Zostałam sama. A nie, jednak nie. Jest też Dallas. Kompletnie zapomniałam o jego istnieniu.
Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić godzinę. Od wypadku minęły już dwie godziny. Ciężko westchnęłam. Już miałam schować komórkę, gdy przypomniałam sobie rozmowę z Dallasem przed występem Austina. Wypowiedział podobne słowa do tych, które znajdowały się w ostatnim smsie. Nagle wszystko do mnie dotarło. On wiedział, że coś się stanie! Miał tego świadomość. Nawet mnie o tym powiadomił tuż przed całym zdarzeniem. Zemdliło mnie i zarazem zakręciło w głowie. Czy moje podejrzenia są słuszne? Czy zaufałam właściwej osobie? Biłam się z myślami. Nagle oszołomiona wstałam i lekko się zatoczyłam. Prawie straciłam równowagę, ale na szczęście podtrzymałam się na krześle. Spojrzałam groźnie na bruneta. Na mojej twarzy malowała się wściekłość. Zaczęłam iść w stronę Dallasa.
-To ty! - prawie krzyknęłam. Zbliżałam się do niego. Chłopak spojrzał się na mnie zdezorientowany - To ty wysyłałeś mi te wiadomości! - byłam co raz bliżej - Ty spowodowałeś ten wypadek! - dotarłam do niego - Nienawidzę cię! - zaczęłam okładać go rękami. Biłam go na oślep z całą siłą. Po policzkach spływały mi łzy - Zaufałam ci! - zaczęłam szlochać. Tak bardzo mnie to bolało. Ciągle go waliłam. Nagle poczułam jak brunet mocno łapie mnie za nadgarstki.
-Uspokój się! - krzyknął. Zaczął mną potrząsać, a po chwili popchnął mnie na ścianę wciąż mnie trzymając. Aż za bardzo ściskał moje dłonie. Czułam, że nie dopływa mi krew. Ze strachu i oszołomienia przestałam płakać i opierać się. Zobaczyłam wściekłość w jego oczach. Czułam, że przyciska mnie do ściany z całych swoich sił - Co ty wygadujesz? - spytał ciszej. Widziałam, że jest zły. Nie mogłam uwierzyć, że udaje i kłamie mi w oczy nie przyznając się do winy.
-To ty wysyłałeś mi te wiadomości. Prawda? - wyszeptałam zawzięcie. Twarz Dallasa spochmurniała. Przez chwilę na jego twarzy pojawiło się przerażenie, ale trwało to tylko sekundę. Brunet patrzył mi głęboko w oczy po czym cynicznie sie zaśmiał.
-Myślisz, że byłbym do tego zdolny? - przestał się śmiać. Patrzył na mnie. Jego twarz była przerażająco blisko mnie.
-Tak. Jestem pewna - powiedziałam szczerze i zmarszczyłam brwi.
-Na jakiej podstawie? - Dallas mnie spytał zaciskając mocno zęby.
-Nawet nie spytałeś mnie o jakie smsy mi chodzi -brunet otworzył szerzej oczy. Zrozumiał, że popełnił błąd - A to oznacza, że miałeś z tym coś do czynienia. Że to byłeś cały czas ty! - powiedziałam donioślej. Na to brunet mocniej docisnął mnie do ściany. Na mojej twarzy pojawił mi się grymas z bólu. Dallas cicho się zaśmiał. Z zadowolenia? Nie wiem.
-Zbyt mnie doceniasz - wyszczerzył swoje białe ząbki - Sądzisz, że sam mógłbym tego wszystkiego dokonać? - zaśmiał się cynicznie.
-Co masz na myśli? Co chcesz przez to powiedzieć? - otworzyłam szerzej oczy z przerażenia. Czy to oznacza, że ktoś mu w tym pomógł?
-Mam na myśli to, że powinnaś być ostrożniejsza, ponieważ nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć - zaniemówiłam. On mi groził. Prosto w twarz. Zaczęłam szybciej oddychać. Moje dłonie mnie bardzo bolały. Brunet ciągle je ściskał. Nie mogłam się ruszyć, ponieważ on wciąż mnie dociskał do ściany. Zaczęłam próbować się uwolnić. Poczęłam się z nim szarpać, ale chłopak był silniejszy i szybko ponownie mnie docisnął. Jęknęłam cicho z bólu - Jedyne co chciałem zrobić to cię uchronić przed nim! Przed tym potworem, z którym nigdy nie byłabyś szczęśliwa jak mogłabyś być ze mną - otworzyłam usta ze zdziwienia. Co on sobie wyobraża?
-Przecież jesteśmy przyjaciółmi - wydukałam.
-Ale ja cię kocham - mówił to bardzo przekonująco. To mnie zszokowało.
-Ale ja ciebie nie! - znów zaczęłam się szarpać, ale Dallas znów mnie pokonał. Znów mnie popchnął na ścianę. Zrobił to tak mocno, że tył mojej głowy walną o nią. Ponownie jęknęłam.
-Ale wiesz co? Jest jednak możliwość, abyś w końcu przestała się bać i była znów szczęśliwa... - powiedział obojętnie. Patrzyłam na niego wyczekująco. Nie wiedziałam do czego zmierza.
-Co masz na myśli? - spytałam przerażona. Na jego twarzy zauważyłam chytry uśmieszek.
-Wystarczy, że rzucisz Austina. Zostawisz go. A później zostaniesz ze mną. Proste i logiczne, nieprawdaż?

---------------
Siemanko! :*
A więc wstawiłam rozdział dzisiaj jak obiecałam. Uważam, że końcówka mi nie wyszła, ale mam nadzieję, że wam się spodoba ;) Wiele się teraz dzieję, więc nie wiem dokładnie kiedy wstawie następny. Powinien być już niedługo ;)
A co do bloga - Piszcie swoje opinie, chwalcie i krytykujcie. Mówcie co wam leży na sercu! :3
xoxo

15 komentarzy:

  1. Jedno słowo "wow" o_____________O
    Boże ty masz niesamowity talent. Czytałam ten rozdział będąc w strachu. Czułam jakbym to ja byłam Ally. Potrafisz wywołać na człowieku emocję i to mi się strasznie podoba. Jesteś moją idolką ;3
    Co do Dallasa.. zawsze wiedziałam, że ten debil coś wymyśli. Nie chcę, aby Ally rzuciła Austina. To byłby dla niego cios.. kolejny, licząc ten wypadek. Nienawidzę Dallasa i mogłabym go zabić własnymi rękoma. Przyrzekam. Nawet w serialu, wdg. mnie on jest dziwny i chory .__. XD Nie lubię go ;p
    Co do Deza... zawsze uważałam go za cudownego człowieka. (mówię teraz o A&A)Nie widać tego, jednak jest w środku mądry. Ty to pokazałaś i podoba mi się to. Dez jest moim jednym z ulubionych bohaterów, w twoim opowiadaniu i A&A.
    Dobra tam, rozpisałam się i sensu wypowiedzi i tak nie ma >_< xd
    Idę się położyć spać .-.
    Kocham ciebie i twoje opowiadanie!
    Czekam na kolejny rozdział!
    ~Weronika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo bardzo rozczuliła mnie twoja wypowiedź :3 ja tak samo uważam, że Dez jest mądry i ciepły, ale gdzieś tam w środku, dlatego chciałam to pokazać. i bardzo się cieszę, że to ci się spodobało :) w ogóle dziękuję za te miłe słowa, którymi oceniłaś mój "talent". osobiście nie uważam, że go mam, ale cieszę się, że niektórzy z was doceniają to co robie :*

      Usuń
  2. Aż się popłakałam :')
    Piszesz tak cudownie, że jak widzę, że rozdział jest, to mam takiego smile, że...
    A rozdział jest jak zwykle zajefajny! Potrafisz wywołać we mnie emocje :P :P
    Nie wiem, co piszę... XD
    ~JulkaXD

    OdpowiedzUsuń
  3. O__O
    Niech Ally nie rzuca Austina!
    Podoba mi się jak pokazałaś Deza w tym rozdziale.
    Jak ja nie cierpię Dallasa -.- Najchętniej to bym go rozszarpała na strzępy. -.-
    Rozdział jest jak zwykle zajebisty! Masz wielki talent do pisania ;3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny fascynujący rozdział ;3
    ~Twoja wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no super .
    Masz naprawdę wielki talent .
    Zazdroszczę ci troszkę bo ja też chce mieć choć połowę twojego talentu .
    A co do rozdziału to jest na prawdę bardzo ciekawy . nie sądziłam że to się tak potoczy .
    Jak byś miała czas to zapraszam na mojego bloga http://austin-i-ally-moja-historia.blogspot.co.uk/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) ja tak samo nie planowałam do końca takich rzeczy, ale to tak samo z siebie na bierząco do głowy przychodzi :p oczywiście, że zajrzę do cb! :*

      Usuń
  5. Moja mina po przeczytaniu rozdziału : O__O
    Potrafisz wywołać emocje i to jest główna zaleta tego opowiadania (a ma ich wiele )
    Ally... zerwie z Austinem? Patrząc na to z moim pomysłem ( może masz inny, nie wiem) to genialny pomysł. Oczywiście nie to ,że nie lubię Auslly , bo tak nie jest.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny tak wspaniały rozdział wspaniałej autorki =>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :3
      A co do Auslly- ja bardzo lubię tą parę i zawsze życzę im szczęścia, ale nie lubię przesłodzonych historii. lubię realizm. mam tu na myśli, że biorę pod uwagę, iż w prawdziwym życiu nic nie jest proste i doskonałe, dlatego w życiu moich bohaterów także nie będzie kolorowo przez cały czas :) i sądze, że nasze pomysły mogą się różnić :)

      Usuń
    2. Masz rację, jakby Auslly ciągle byłoby parą.. byłoby przesłodzone i powoli by się nudziło. A ja lubię akcję. Ty masz świetne pomysł, więc jedyne co nam zostało to czekać na kolejny wpis ;3
      ~Twoja wierna czytelniczka

      Usuń
  6. Matko... Biedny Austin...
    Rozdział po prostu... WOW
    Świetnie przedstawiłaś Deza...
    Dallas-nienawidze gościa. Nie mogę się doczekać odpowiedzi Ally- czy ona zerwie z Austinem, czy jednak nie. Moim zdaniem raczej tak, np. żeby chronić Austina... Kocham Auslly, ale cały czas nie mogą być idealną parką, bo zrobiłoby się nudnawo...

    Czekam na kolejny rozdział.
    -Lola

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby zbliżał się koniec Auslly? Sądzę, że tak :(
    Biedny Austin, scena się na niego zawaliła...
    Rozdział świetny i taki... emocjonujący!!! Dallas to wstrętny typ! I super pokazałaś Deza. Disney go pokazuje jako skończonego idiotę, tak dziwnego, że aż nieprawdopodobnego- aż żal się robi ludzi, którzy to wymyślali. Mniejsza z DC, z niecierpliwością czekam na rozdział i jestem ciekawa odpowiedzi Ally. Pliska, wstaw jak najszybciej, bo wybuchnę!!! Masz mega talent- zazdroszczę :)

    I jeszcze błaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaagam, wstaw szybciutko nexta! Kocham Twoje opowiadanko...
    -Natalka

    OdpowiedzUsuń
  8. Super pomysł i super wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest super, nawet się prawie rozpłakałam czytając ten rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem tu nowa i to mój pierwszy komentarz na tym blogu ale musiałam wyrazić moją opinię: o cholera!.
    Jako że mam dzisiaj doła to włączyłam sobie piosenkę Airplanes i... Beczałam jak dziecko czytając ten rozdział. Jesteś niesamowita. :)
    Twoja nowa wielka fanka: Laurel

    OdpowiedzUsuń