czwartek, 24 października 2013

XXXII Rozdział

*oczami Ally*
Dokańczałam pakowanie swoich rzeczy. Wkładałam ciuchy, kosmetyki oraz resztki jedzenia do torby i czekałam na przyjaciół. Mieli mnie dziś odebrać ze szpitala. Po paru minutach przygotowań byłam już gotowa. Spojrzałam na zegarek. Była 14:47. Za niecały kwadrans Trish i Dez mają tu być. Czy będzie też Austin? Tego nie wiem, ale bardzo mnie to już nie interesuje. Usiadłam na łóżku i po prostu czekałam.

*oczami Austina*
-Dobra, to jedziemy po nią -zadecydowałem stojąc przed domem Trish. Wraz z przyjaciółmi rozmawialiśmy z Mikem. Brunet kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie.
-Tak, jedzcie. Lepiej się niespóźnić - powiedział. Przyjaciółka zamknęła drzwi domu i zwróciła się do nas:
-Kto prowadzi?
-Ja mogę - zaproponował Dez, a na to Trish tylko się skrzywiła - No co? - spytał zdziwiony widząc jej reakcje.
-Chyba boję się z tobą jechać - wyznała pół żartem pół serio. Rudzielec zrobił obrażoną minę.
-Niby dlaczego?
-Jeszcze nas pozabijasz - zaśmiałem się cicho pod nosem, a Trish mi zawtórowała.
-Dobra, jak chcecie - powiedział lekko urażony, wzruszył ramionami i skierował się w stronę mojego auta.
-Chyba wypadło na mnie - stwierdziłem uśmiechając się.
-To jedziemy - powiedziała czarnowłosa i zwróciła się do Mike'a - Damy ci znak co i jak, dobrze? - spytała, a brunet kiwnął głową. Trish podeszła do niego i ucałowała go w policzek - To dozobaczenia.
-Do zobaczenia - powiedział do niej, a później ja podszedłem do niego i się pożegnałem. Uścisnąłem jego dłoń, a następnie Mike poszedł do siebie do domu. Wraz z Trish ruszyliśmy do samochodu, w którym znajdował się już Dez. Czarnowłosa wskazała delikatnie i niezauważalnie skinieniem głowy rudzielca i mrugnęła do mnie. Uśmiechnąłem się lekko, gdy zrozumiałem, że dziewczyna chce lekko zdenerwować chłopaka.
Zasiadłem za kierownicą, a przyjaciółka chciała usiąść obok mnie, lecz tam już siedział rudzielec. Czarnowłosa otworzyła drzwi pasażera i spojrzała z ukosa na chłopaka.
-No o co ci znowu chodzi? -  spytał Dez podnosząc ręcę poddajc się. W jego głosie dało się wyczuć lekką irytację.
-Przesiądź się do tyłu - powiedziała z udawanym wyrzutem. Ten spojrzał na nią zdziwiony.
-Niby czemu?
-Kobiety mają pierwszeństwo - powiedziała podnosząc lekko brwi do góry. Ja prawie wybuchnąłem śmiechem. Trish ewidentnie się z nim droczyła, ale przyjaciel brał to wszystko na poważnie.
-Ty chyba żartujesz? - spytał z lekką pogardą w głosie. Ona tylko patrzyła na niego twardym wzrokiem i nic nie mówiła. Dez oniemiał. Zdezorientowany spojrzał na mnie szukając wsparcia przyjaciele, jednak ja zrobiłem smutną minę.
-Ma racje. Jest kobietą - stwierdziłem, a rudzielec zrobił się czerwony ze złości. Zaczął odpinać pasy mówiąc:
-Dobra jak chcecie. Przesiądę się, bo jak widze wy macie problem z moją obecnością w tym miejscu...- powiedział i już chciał wysiąść, ale ja Trish nagle wybuchnęliśmy ogromnym śmiechem. Przyjaciel nie nadal nie rozumiał o co nam chodzi.
-Hhahah my się z tobą tylko droczymy. Wcale nie chciałam, abyś się przesiadł - powiedziała rozbawiona Trish. Dez zmrużył jedynie oczy.
-No bardzo zabawne, ubaw po pachy... - powiedział sarkastycznie - Ale teraz to się odwalcie. Ja siadam z tyłu - powiedział i już miał wysiąść, ale czarnowłosa nie dała mu przejść. Ten tylko spojrzał na nią.
-Nie chciałam cię zdenerwować. Myślałam, że zrozumiesz żart - powiedziała już uspokojona.
-No to ci nie wyszedł - stwierdził lekko obrażony. Patrzyłem na nich w ciszy. Trish lekko się uśmiechnęła.
-Oj nie obrażaj się - zachichotała i dźgnęła rudzielca w bok swoim palcem. U niego pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Już się przestał gniewać - Nie gniewaj się, wszyscy cię kochamy - powiedziała, lekko się schyliła w stronę przyjaciela i ucałowała go w policzek. Tak, ucałowała go! Dez w pierwszym momencie nie wiedział o co chodzi. Czarnowłosa od razu zamknęła drzwi i ruszyła w stronę tylnich siedzeń. Rudzielec, korzystając z okazji, że Trish nas nie widzi, spojrzał na mnie zszokowany. Moja mina nie była lepsza. Malował się na niej grymas. Bo co to był za ruch? Co to za nagła bliskość między nimi? Chciałbym to wiedzieć, ale widząc jego minę stwierdziłem, że on mi nie pomoże w zrozumieniu tego.
-Co ona...? - wyszeptał zdziwiony. Zdążyłem tylko podnieść ramiona mówiąc: "Nie wiem". W tym momencie do auta wsiadła Trish.
-Jedźmy, bo się spóźnimy - zarządziła Trish, jednak nie zareagowałem na jej polecenie. Nadal próbowałem zrozumieć o co chodzi przyjaciółce. Dziewczyna lekko zirytowana moim wolnym tempem zaczęła mnie pośpieszać. Uruchomiłem, więc samochód i ruszyliśmy. Jednak pierwsze kilkanaście sekund przejechaliśmy w ciszy, ale po chwili wszystko wróciło do normy, gdy Dez zaczął świrować w aucie.
* * * * *
No świetnie, już jesteśmy spóźnieni, a nawet nie dotarliśmy na miejsce - narzekała Trish.
-Nie moja wina. Ten GPS wyprowadził nas na jakieś pole - wyznałem. A słowa przeze mnie wypowiedziane były dosłowne. Mój nawigator wywiózł nas gdzieś, gdzie ja nigdy w życiu nie byłem. Jechaliśmy właśnie małą szosą wśród drzew i pól uprawnych.
-Jak to się stało, że ze środka miasta dotarłeś TUTAJ?! - pytała rozgniewana czarnowłosa.
-Nie krzycz tak! - nakazał jej Dez - To jest droga na obrzeżu dzielnicy. Zawsze tu była i uwierz mi, że dało się tu wjechać.
-No widzisz.
-Nie obchodzi mnie to jak ci się udało tu dotrzeć geniuszu tylko to, dlaczego jesteśmy tu, a nie w szpitalu?! - czarnowłosa pytała podenerwowana. Na prawdę zależało jej na tym, aby dziś się nie spóźnić.
-Nie wiem, pewnie nawigator mi się popsuł - w jednej chwili zacząłem walić w niego dłonią nie spuszczając wzroku z drogi.
-To go napraw.
-Sama go napraw, ja prowadzę. Nie widzisz? - spytałem zirytowany.
-Powinieneś był to sprawdzić przed odjazdem! Przez ciebie się spóźnimy! - krzyknęła, a we mnie się, aż zagotowało.
-Przeze mnie? Nie zwalaj na mnie winy! Może gdybyś nie siedziała w łazience tyle ile tam byłaś to wyjechalibyśmy wcześniej! - wytykałem jej, ale co raz mniej skupiałem się na drodzę, lecz na dyskusji z przyjaciółką.
-I tak byś się zgubił, jeśli ten twój GPS jest zepsuty!
-ZAMKNIJCIE SIĘ! - wykrzyknął Dez cały zdenerwowany.
-Sam się zamknij idioto! - krzyknęła Trish.
-Jak ty mnie nazwałaś?! - spytał oburzony i wściekły.
-Idiotą! - powtórzyła Trish.
-Zamknijcie się! - próbowałem ich uspokoić.
-Sam się zamknij! - powiedzieli równocześnie. I dalej drążyli kłótnie. Mnie głowa zaczęła boleć od ich wrzasków. Myślałem, że nie wyrobię. Nagle odwróciłem się w stronę przyjaciółki.
-CICHO! Prowadze! - wykrzyknąłem i w jednej chwili usłyszałem dziwny trzask i poczułem jak tracę kontrolę nad autem, które nagle zaczęło się 'ślizgać' po jezdni.

*oczami Ally*
Była już 15:14 , a ich nadal nie było. Siedziałam podenerwowana na łóżku szpitalnym. Zaczęłam zastanawiać się czy przyjadą... Przyjadą. Na 100% będą.  Tylko czemu ich nadal nie ma? Spóźniają się, ale jadą z Trish, więc nic dziwnego. Lecz mogli dać mi znać, że coś ich zatrzymało... Mimo dziwnych obaw i lekkiego smutku towarzyszącemu mi z powodu zaistniałej sytuacji, postanowiłam nadal po prostu czekać na przyjaciół.

*oczami Austina*
Jedyne co słyszałem to stłumiony krzyk Trish i Deza. Wszytko trwało chwilę. Czułem jakby to była jedna sekunda. Straciłem panowanie nad kierownicą po tym jak, zapewne, moja opona się przebiła. Wykonałem pare manewrów będąc wystraszony, ale zaskakująco opanowany. Po paru ruchach kierownicy udało mi się opanować samochód i zatrzymać go. Z wrażenia nie mogłem się ruszyć ani nic powiedzieć. Tak samo jak moi przyjaciele. Nagle poczułem na sobie wzrok przyjaciela. Spoglądał raz na mnie raz na przyjaciółkę i całą sytuację skomentował słowami:
-No... atrakcji nigdy za wiele, co? - spytał z lekkim uśmiechem próbując rozładować sytuację, mimo że chłopak nieźle się wystraszył. Spojrzałem na Trish, która nadal była w lekkim szoku. Spotkała się ze mną wzrokiem. W jednej chwili obydwoje uśmiechnęliśmy się i zaśmialiśmy ze stresu.
-Tak, to jest o wiele ciekawsza droga niż w środku miasta - wyznała z lekkim uśmiechem. Staraliśmy się uspokoić, ale to nie było takie łatwe, bo serce waliło nam jak oszalałe.
-Co to było...? - spytał już poważnie  Dez. Spojrzałem na niego.
-Nie mam pojęcia... - wyznałem. Na pewno z opon zeszło powietrze, ale jak?- Musimy to sprawdzić.
Gdy to powiedziałem, odpiąłem pas i po prostu wyszedłem z auta. Spojrzałem na opony i tam zobaczyłem coś dziwnego - Ej, chodźcie tu - zawołałem przyjaciół, którzy po krótkiej chwili znaleźli się tuż obok mnie - Patrzcie - wskazałem na oponę, na której widać było jakieś kolce. Każda opona była przebita w ten sposób.
-Co to? - spytała Trish biorąc jeden w dłonie.
-To kolce. Z tego co widzę to każda opona jest tak przebita... Dziwne... - powiedziałem i zamyśliłem się na chwilę.
-Dobra. Tak czy siak musimy zadzwonić po pomoc, bo wątpie, że masz cztery zapasowe koła w bagażniku, oraz musimy skontaktować się z Ally i powiadomić ją, że trochę się spóźnimy - stwierdził Dez. Kiwnęliśmy głowami, a Trish sięgnęła po komórkę. Nagle trochę się zdziwiła i zdenerowała.
-Nie mam tu zasięgu - spojrzała na nas, a my sięgneliśmy po swoje telefony.
-Nie no to chyba jakiś żart! - krzyknąłem zdenerwowany i już miałem rzucić komórkę o ziemię, ale się powstrzymałem.
-Świetnie, jest 15:37 - powiedział podenerwowany Dez.
-Bosko, ona nas zabije - powiedziałem zrozpaczony i złapałem się za głowę. To nie tak miało być...

*oczami Ally*
15:46. Sprawdziłam telefon. Żadnych wiadomości ani połączeń. Po prostu nic. Postanowiłam do nich zadzwonić. Spróbowałam skontaktować się z Trish, lecz na marne, bo dziewczyna miała wyłączony telefon. Zadzwoniłam zatem do Deza. To samo. Coś mnie ścisnęło w gardle. Zapomnieli o mnie? Spóźniają się prawie całą godzinę. Ścisnęłam swój telefon w dłoniach z ogarniającego mnie smutku. Nagle pomyślałam o tym, aby zadzwonić do Austina. Jednak bardzo się wahałam. Chwilę mi zajęło zanim odważyłam się wybrać do niego numer. Po prostu pragnęłam dowiedzieć się czy blondyn pojechał z nimi. A jeśli tak to czemu się spóźniają. Nie powinnam do niego dzwonić skoro on nawet się mną nie przejmował. Jednak wybrałam do niego numer i czekałam na połączenie. Niestety usłyszałam tylko głos sekretarki. Każdy z nich ma wyłączony telefon. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Może o mnie zapomnieli? Jeśli tak to ich strata. Pod wpływem nagłego impulsu wybrałam numer jeszcze jednej osoby, do której mam zaufanie. Nie musiałam długo czekać, aby ta osoba odebrała.
-Cześć. Mam do ciebie prośbę, mógłbyś po mnie przyjechać do szpitala? Byłabym ci bardzo wdzięczna - powiedziałam do słuchawki.
-Jasne, będę za 15 minut - usłyszałam odpowiedź, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

*oczami Dallasa*
Prowadziłem właśnie samochód. Obok mnie siedziała dziewczyna.
-Muszę wysadzić cię tutaj - powiedziałem odkładając swój telefon na pulpit.
-Co? Przecież miałeś odwieść mnie do domu - powiedziała zdziwiona i trochę zderwowana. Spojrzała na mnie lekko gniewnym głosem.
-Wiem, ale muszę pojechać do szpitala - zrobiłem krótką pauzę podczas, której dziewczyna zaczęła być czerwona ze złości - Jadę odebrać Ally - dziewczyna, aż wypuściła powietrze. Była wkurzona.
-Przecież Austin, Dez i Trish mieli ją odebrać - przypomniała.
-Tak, ale musiałem zadbać o to, żebym ja to zrobił - uśmiechnąłem się chytrze i wskazałem skinieniem głowy na tylnie siedzenie. Ona odwróciła się i spojrzała w tamtą stronę. Na siedzeniu leżała instrukcja obsługi GPS oraz pas z kolcami.
-Co ty zrobiłeś? - spytała zaciekawiona z lekkim uśmiechem.
-Troszeczkę przestawiłem informacje i drogę w nawigatorze oraz zadbałem o to, aby ich wszystkie koła zostały przebite.
-To znaczy, że wywiozłeś ich na jakieś pole? - spytała zaintrygowana, a ja kiwnąłem głową - A tym długim pasem z kolcami przebiłeś ich opony?
-Dokładnie. Gdy ich samochód po nich przejechał nie mieli już szans - wyznałem nadal prowadząc auto.
-No to nieźle to sobie wymyśliłeś... Ale nadal nie rozumiem czemu Ally zadzwoniła po ciebie. Nie chciała na nich czekać, aż naprawią opony? - spytała zdezorientowana. -Nie mieli jak się z nią skontaktować.
-Jak to?
-Pewien koleś wisiał mi przysługę, a on pracuje w sklepie sieci komórkowych. On zadbał o to, aby Trish, Dez i Austin nie mieli zasięgu i możliwości wykonywania połączeń od godziny 15 - powiedziałem i zaparkowałem samochód przy parku, który znajdował się w miare niedaleko od domu dziewczyny.
-Czyli to wszystko już od dawna sobie planowałeś? - upewniła się.
-Od wczoraj.
-Jaki jest w tym cel? - spytała, a ja spojrzałem głęboko w jej oczy.
-Aby to wszystko mogło się skończyć, a my moglibyśmy być w końcu razem, nie ukrywając się - wyznałem, a na jej twarzy zauważyłem uśmiech. Delikatnie mnie pocałowała w usta.
-Lecę. Powodzenia - powiedziała z uśmiechem. Ja odwzajemniłem jej gest, a ona opuściła moje auto, abym ja mógł wykonać mój mały plan.

--------------
Siemka!!  :*
Wybaczcie, że wczoraj nie wstawiłam, ale nie miałam internetu :(
Mówcie jak rozdział się podobał. Licze na wasze komentarze!!!!!
Całuję! :3

wtorek, 15 października 2013

XXXI Rozdział +PÓŁROCZNICA! :D xd

*oczami Austina*
-No to już wiemy co mamy zrobić, prawda? - spytała podsumowując całą naszą rozmowę Trish.
-Tak, najpierw musimy zająć się Ally. Zadbać o nią i sprawić, żeby nasza relacja była pełna szczęścia - powiedział Dez, a na to czarnowłosa kiwnęła głową.
-Mówisz tak jakby nigdy nasza przyjaźń nie była pełna szczęścia - zwróciłem się do przyjaciela.
-I nigdy nie wspominamy co łączyło ciebie i Ally - zadecydowała Trish  patrząc na mnie ostrzegawczym wzrokiem i kompletnie ignorując moją uwagę.
-Że co?! - spytałem zdumiony - Nie nie nie. Ona musi wiedzieć.
-Austin nie. To wszystko skomplikuje. Nie możesz - powiedział spokojnie Dez.
-Ale jak to skomplikuje? Chcemy przywrócić jej pamięć, a tego faktu nie da się pominąć! - oburzyłem się.
-Oni mają racje - wyznał Mike, a ja na niego spojrzałem złym wzrokiem - Ally dużo ominęło, wiele nie pamięta. Jeśli chcemy jej wszystko na spokojnie przypomnieć nie możemy użyć tego faktu. To może sprawić, że się pogubi. W uczuciach i we wspomnieniach. To może spowodować odwrotny skutek do tego jaki planujemy uzyskać. A nie wiemy co może jej wmówić Dallas, co jej opowie i jak ją okłamie w sprawie waszego związku - powiedział, a ja zastanowiłem się chwilę nad jego słowami. Przygryzłem wargę, gdy zrozumiałem, że brunet ma racje. Trish wciąż patrzyła na mnie, lecz widząc, że nic nie mówię tylko kiwnęła głową.
-Czyli się rozumiemy - podsumowała. Czasem zastanawiam kto nosi spodnie w naszym 'związku', na tą myśl, aż się wzdrygnąłem - A później do akcji wkracza Mike ze swoim ładnym uśmiechem i propozycją kontynuowania zajęć samoobrony, aby Ally mogła sobie coś przypomnieć. Te treningi mogą jej w tym pomóc, a przy okazji możesz ją uświadamiać, że pragniemy dla niej dobra. Jednak trzeba to wszystko zrobić w taki sposób, aby Dallas o niczym nie wiedział - zadecydowała.
-Bez obaw, dam sobie radę - zapewnił nas brunet.
-Mam nadzieję - powiedziałem dopijając swoje piwo. Patrzyłem na Mike'a z lekko podniesioną brodą. On także utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Nagle, może pod wpływem nagłego impulsu albo po prostu zaczynam ufać brunetowi, uśmiechnąłem się do niego lekko, a on, bez chwili zastanowienia, odwzajemnił mój gest.

*oczami Ally*
Minęły trzy dni od mojego wypadku. Leżałam na prawym boku wpatrując się w okno. Obudziłam się wcześnie rano i już nie mogłam ponownie usnąć. Patrzyłam na różowe niebo. Kocham wschody słońca, bo one zawsze mnie rozweselają i powodują, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Jednak teraz tak nie jest. Na mojej twarzy maluje się tylko smutek. Od czasu, gdy tu jestem nic sobie nie przypomniałam, a bardzo tego chciałam. Codziennie wysilałam moją pamięć tak mocno, że miałam potworne bóle głowy. Ale i tak wszystko na marne. Poprawiłam sobie poduszkę pod głową. Codziennie przychodził do mnie tata z jedzeniem i ciągle zadawał mi pytania czy dobrze się czuje i czy dobrze mnie tu traktują. Jego przejęcie było czasem, aż zabawne, ale ja wiem, że po prostu bardzo się o mnie troszczy i martwi. Za to jestem mu wdzięczna. Oprócz niego odwiedzali mnie także Dallas, Trish i Dez. Moi przyjaciele przychodzili w innych godzinach niż mój chłopak. Trochę mnie to dziwiło, ale nie okazywałam tego, bo po co? Jednak każdy z nich opowiadał mi wiele z okresu, którego nie pamiętam. Dallas opowiadał tylko mnie i o nim i o tym jak lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Opowiadał jak wyglądały nasze randki i rozmowy. Muszę przyznać, że brunet na prawdę mnie dobrze zna. Jednak nie tak bardzo jak moi przyjaciele. Dez i Trish opowiadali mi o moim życiu codziennym i o naszych wspólnych wypadach. Oni nigdy nie wspominali o Dallasie, a on nigdy nie mówił o nich. Tak jakby podzielili się przestrzenią i jej nie naruszają. Dziwne, myślałam, że wszyscy razem się przyjaźnimy. Kiedyś ich spytam o to, ale nie teraz. Mimo że moi kochani przyjaciele i chłopak się tak o mnie troszczą to brakuje mi obecności jednej osoby, która jest dla mnie równie ważna. Tak, Austina. Od czasu, gdy tu był ostatni raz już więcej go nie widziałam. Nie przyszedł ani razu, nawet nie zadzwonił, nie napisał. Kompletnie nic. 'Tak strasznie się bałem', pamiętam jak mi to powiedział, gdy mnie ujrzał. Jasne. Kłamca. Zacisnęłam usta ze złości. Gdyby tak było to przez te trzy dni odezwałby się. Jednak tego nie zrobił... Zamknęłam oczy. Nie potrzebuje jego. Ani jego troski i odwiedzin. Mam innych ludzi, którzy są dla mnie bliscy. Nie potrzebuję go. Z tą myślą w końcu usnęłam.

*oczami Austina*
Siedziałem właśnie na kanapie w salonie i rozmyślałem. Dzisiaj wypisują Allyson. Spuściłem głowę i spojrzałem na swoje buty. Nie odwiedzałem jej przez ten cały czas. Nie potrafiłem. Nie mógłbym widywać ją i przy okazji okłamywać ją nie mówiąc jej co między nami zaszło. Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni po szklankę wody. Musiałem się napić. Bardzo chciałem ją ujrzeć, zobaczyć jej uśmiech i tą iskierkę w oku. Na samą myśl moje kąciki ust uniosły się do góry.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiony włożyłem szklankę do zmywarki i podszedłem do drzwi wejściowych. Otworzyłem je, a za nimi ujrzałem bruneta. Trochę mnie to zdziwiło, ale nie okazywałem tego.
-Siemka - powiedziałem ściskając jego dłoń.
-Siema - odpowiedział Mike, a ja wszedłem do domu, ale dałem mu przed tem znak, aby podążył za mną. Poszedłem do kuchni, a po chwili pojawił się w niej też brunet.
-Masz ochotę się czegoś napić? Woda, sok, cola, herbata, kawa? - wymieniałem pytając uprzejmie.
-Sok poproszę - powiedział i ściągnął swoją kurtkę.
-Mam tylko pomarańczowy. Może być?
-Jasne - odpowiedział z lekkim uśmiechem, a ja podałem mu szklankę z napojem i zaprosiłem do salonu. Usiedliśmy na fotelach. Chłopak zaczął pić, a ja w tym czasie spytałem go wpatrując się w niego.
-Co cię tu tak właściwie do mnie sprowadza? - spytałem nie ukrywając ciekawości. Brunet przestał pić i spojrzał na mnie:
-Wiesz, że dzisiaj wypisują Ally ze szpitala? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Poprawiłem się na fotelu.
-Wiem.
-I jedziesz z Trish i Dezem po nią, tak? - spytał upewniając się. Ciągle patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie wiem, raczej nie.
-Czemu? - spytał ciszej ze zdziwieniem. Milczałem. Chyba Mike nie lubi, gdy ktoś mu nie odpowiada - Austin czemu to robisz? To wcale nie nam pomaga, nie upraszcza nam to w dokonaniu naszego planu. Czemu ją unikasz?
-A czemu ty chcesz jej pomóc, co? Dlaczego tak bardzo zależy ci, aby uratować Ally?! - podniosłem głos zirytowany. Nie znałem odpowiedzi, a bardzo chciałbym ją poznać - Powiedz czemu, aż tak ci na tym zależy? - spytałem już ciszej z przejętym lekko głosem. Mike dzielnie patrzył na mnie jeszcze przez chwilę jednak w końcu spuścił wzrok. Długo patrzył w podłogę skupiając swoje myśli. Patrząc na niego ledwo dostrzegłem, że jego oczy łzawią. Chłopak wciągnął nos, odstawił szklankę na stolik obok fotela, wciągnął głęboko powietrze i zaczął opowiadać nie patrząc w moje oczy:
-Pare lat temu moja siostra poznała faceta, w którym zakochała się bez pamięci. W końcu po roku ich znajomości wzięła z nim ślub. Moi rodzice nie przepadali za swoim nowym zieńciem, w szczególności mama. Wciąż powtarzała Lucy, że to nie jest odpowieni dla niej mężczyzna. Nie słuchała... - zawiesił głos. Jego głos się załamał pod wpływem wielkich emocji. Mike był bliski łez - Po ślubie wszystko zdawało się być dobrze, mieli własne mieszkanie i plany,aby założyć rodzinę. Szcześliwe młode małżeństwo... z pozoru. W pewnym momencie Lucy zaczęła dziwnie się zachowywać. Bała się wszystkiego, ciągle jej ciało było spięte. Mama coś przeczuwała, dlatego wciąż wypytywała córkę czy wszystko u niej jest dobrze. Ona zarzekała się, że tak. Jednak z czasem jej postawa się pogarszała... Miałem wrażenie, że czuje się jak wystraszona zwierzyna, która chce uciec, ale za bardzo boi się myśliwego i konsekwencji jakie poniesie, gdy spróbuje się uwolnić ... - chłopak zamilknął na chwilę i otarł swoje łzy płynące po policzkach -Byliśmy ze sobą blisko, była moją najlepszą przyjaciółką. Nikt mnie tak nie rozumiał jak ona... Pewnego dnia przyszła do mnie cała pobita i wystraszona. Przyznała się wtedy, że jej mąż źle ją traktuje od momentu, gdy za niego wyszła. Wyznała, że nic nam nie mówiła, ponieważ on jej groził, że ona poniesie tego konsekwencje jak i my. Powiedział, że się o to zatroszczy. Gdy mi o tym powiedziała, we mnie, aż się zagotowało. Byłem gotów pójść do niego i mu przywalić, ale Lucy mnie błagała na kolanach płacząc, żebym odpuścił, bo to tylko pogorszy sprawę... Powiedziała, że jako piętnastolatek dużo nie zdziałam. Błagała mnie godzinami... Mój błąd polegał na tym, że się zgodziłem... - powiedział, a z jego oczu lały się łzy. Mike był bliski szlochu - Ja nie wiedziałem, że to możliwe. Gdybym wiedział to nigdy nie zlekceważyłbym tej sytuacji... - tłumaczył się sam przed sobą. Coś nagle ścisnęło moje serce, gdy zrozumiałem co brunet zaraz powie - Niecały miesiąc po naszej rozmowie doszła do nas okropna wiadomość. Dwa dni później odbył się pogrzeb Lucy... - gdy wypowiedział te ostatnie słowa jego głos się załamał. Zakrył twarz w dłoniach, a po moim policzku spływały pojedyńcze krople łez. Mike nagle odkrył swoją twarz - Złapali go. Dostał dożywocie. To było okrutne morderstwo... Teraz miałaby 24 lata... - zacisnął usta - Po tym zdarzeniu zacząłem być agresywny, ale w końcu swoją złość zacząłem wyładowywać na worku treningowym. Zapisałem się na zajęcia judo i samoobrony. Z czasem zdobyłem taką wiedzę i umiejętności, że zostałem instruktorem... - zamilkł i w końcu spojrzał na mnie - Poprzysięgłem sobie, że każdej osobie, która będzie w podobnej sytuacji co była Lucy, pomogę. Dałem sobie słowo, że zrobię wszystko, aby tą osobę uratować. Postanowiłem to zrobić dla tej osoby, ale przede wszystkim dla Lucy... - powiedział i zamilkł. Patrzyliśmy się na siebie w ciszy. Jedyne co mogłem w tej chwili zrobić to uśmiechnąć się do niego lekko, a zarazem krzepiąco. Westchnąłem ciężko i wyznałem.
-Nie chodzę do Ally, bo nie potrafię ścierpieć tego, że nic nie pamięta. Nie pamięta naszych pocałunków, rozmów, żartów ani sprzeczek - powiedziałem smutno - To po prostu boli. Wiesz... miałem inne dziewczyny, ale żadne rozstanie tak mnie nie zraniło... - wyznałem patrząc w podłogę.
-Bo ją kochasz - wyszeptał uspokojony, już powstrzymał swoje łzy.
-I w tym cały problem - powiedziałem uśmiechając się smutno. Mike oparł swoje łokcie o kolana i spojrzał na mnie uważnie.
-Myślę, że w tym całym bólu powinieneś pamiętać, że mimo wszystko możesz jej pomóc. Lepiej zapomnieć o smutku i zacząć skupiać się na możliwości pomocy innym, osobie, o którą dbasz i kochasz. Lepiej schowaj swoje cierpienie, pozwól sobie ruszyć dalej i zajmij się Ally... Bo ty jeszcze masz szanse ją uratować... - wyszeptał, a ja spojrzałem na niego. Nie mogłem nic powiedzieć. Patrzyłem w jego smutne oczy i zrozumiałem, że on ma racje. Powinienem przestać użalać się nad sobą i zacząć myśleć o brunetce. Sprawić, żeby ona była bezpieczna i czuła się szczęśliwa... Nawet jeśli to oznacza nie bycie ze mną... Na tym polega miłość. Tu nie liczy się moje JA lecz uczucia i szczęście drugiej osoby. Kiwnąłem głową ze zrozumieniem, a Mike uśmiechnął się lekko, chociaż widać było, że nadal przeżywa to co stało się cztery lata temu. Odwzajemniłem jego gest i między nami zapadła cisza. Była ona spokojna i przyjemna. Siedzieliśmy na fotelach i oboje myśleliśmy o osobach, które nadal mocno kochamy, mimo że nie są już blisko nas...

---------------
Siemanko! :*
Dzisiaj dodaje rozdział, SZOK. Myślałam, że dłużej zajmie mi go pisanie, a tu taka niespodzianka :)
Jak się podoba? Ja, szczerze, jestem zadowolona z części, gdy Mike opowiada o Lucy... A wam coś się w tym rozdziale w szczególności podobało?
Co do drugiego bloga... Chciałam zobaczyć waszą opinię, bo po prostu zastanawiałam się nad założeniem go i dalszego pisania. Jednak zastanawiałam się o czym. Ale teraz już wiem, więc możecie się niedługo doczekać małego prologu. Wolałabym wstawić go tutaj, abyście napisali mi co o nim myślicie. A o czym będzie? To moja mała słodka tajemnica :D niedługo się dowiecie :*
Całuję i życzę milego dnia! :3

P.S.
Dzisiaj mija DOKŁADNIE 6 miesięcy od czasu, gdy założyłam tego bloga!!! :D Jestem bardzo wam wdzięczna za wsparcie i za to, że czytacie to co czasem naskrobie <3 Jak dotąd:
Mam 18 obserwatorów
Ponad 32700 wejść (!)
45 postów
Oraz 523 komentarze
Może to dla niektórych blogerów mało, ale dla mnie to ogromna ilość. To zaszczyt, że ktoś pragnie czytać mojego bloga. BARDZO WAM ZA TO DZIĘKUJĘ! <3
I jeśli chcecie zrobić mi mały prezent możecie powiedzieć mi jaka scena/sytuacja z życia bohaterów wam się najbardziej spodobała i co wam się podoba w moim blogu. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Kocham! :*

poniedziałek, 14 października 2013

NOWY BLOG? :o

Siemanko! :*
Chciałam was powiadomić, że niedługo ten blog dobiegnie końca :'( Ale jeszcze pare rozdziałów będzie, więc spokojnie ;)
ALE... Tak sobie myślałam ostatnio o tym, aby założyć nowego bloga. Zaskoczeni? Ja jestem. Ta decyzja jest spontaniczna, ponieważ myślałam o tym, ale nie brałam tego na poważnie. Długo nad tym rozmyślałam, brałam pod uwagę plusy i minusy. Mam szkołę i ciężko będzie mi pisać, ale po dłuższym zastanowieniu uznałam, że bardzo lubię pisać i wasze komentarze sprawiają mi taką radość, że nie potrafię na razie przestać. Może kiedyś... ale nie teraz :)
Dlatego chciałam was poinformować, że mój drugi blog byłby o Rossie, R5 no i o dziewczynie imieniem Ronnie. To byłaby ich historia, nie Raury. Wiem
wiem, większa wasza ilość wolałaby właśnie czytać o Rossie i Laurze, ale ja postanowiłam stworzyć coś nowego. Bo przecież jest wiele blogów poświęcone tej parze :) Ja chce, żeby było to coś oryginalnego...
Powiedzcie mi po prostu kto z was będzie go czytał. Chce wiedzieć czy zostaniecie ze mną czy z końcem tego bloga się pożegnamy :(
Czekam na szczere opinie i odpowiedzi.
Całuję! :*
xoxo

wtorek, 8 października 2013

XXX Rozdział

*oczami Ally*
Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w okno. Z tej pozycji miałam widok tylko na koronę drzew i na mały skrawek błękitnego nieba. Patrzyłam na gałęzie drzew poruszających się na lekkim wietrze i rozmyślałam. Po tym jak Austin i Dallas wyszli ode mnie, Trish i Dez zostali ze mną tylko na chwilę. Może na piętnaście minut. Zabawne było, że oni przez ten cały czas wpatrywali się we mnie jak w obrazek. Rozumiem, że bali się o moje życie w szczególności, gdy przyjaciele opowiedzieli mi w jakim byłam niebezpieczeństwie. Powiedzieli mi wszystko od momentu wypadku - to wszystko co działo się w szpitalu. Nie zagłębialiśmy się w przeszłość, której nie pamiętałam. Lekarz oznajmił, że mój organizm poprawnie pracuje i nie ma żadnych dużych obrażeń prócz jednej. Oczywiście amnezji. Nadal nie mogę uwierzyć, że jest sierpień. Jeszcze wczoraj był czerwiec...
-Można to uleczyć? Sprawić, aby moja pamięć wróciła? - pytałam lekarza, gdy był u mnie dwadzieścia minut temu.
-Jest możliwość całkowitego powrotu do zdrowia, lecz nie da się określić na ile procent może się to udać. To zależy od organizmu człowieka i innych czynników na to wpływających. Niestety istnieje także możliwość, iż pamięć już nigdy nie wróci - wyznał i po krótkiej rozmowie wyszedł z pokoju zostawiając mnie zupełnie samą.
Z całych sił pragnęłam przypomnieć sobie cokolwiek z okresu dwóch ostatnich miesięcy. Ale nic mi nie świtało. Nagle poczułam przeszywający ból w czaszce. Oparłam ją o poduszkę. Muszę chwilę odpocząć, choć na prawdę pragnę przypomnieć sobie co się stało. Chce wiedzieć jak to się stało, że chodzę z Dallasem i pragnę dowiedzieć się czemu Austin tak nagle wyszedł. Właśnie... Gdy mnie zobaczył leżącą na łóżku zobaczyłam, że na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech szczęścia. Podszedł do mnie i powiedział czule jak bardzo się o mnie bał. Nie wiedziałam, że tak bardzo się wszyscy o mnie martwili. Wszystko było idealnie, gdy Austin wyszedł nagle bez porzegnania ze łzami w oczach. Zaczęłam zastanawiać się co się stało lub co powiedziałam, że tak zareagował. Jego widok mnie zmartwił. Chciałabym mu pomóc, pocieszyć, ale nie wiem o co mu chodziło. Jeszcze raz spróbowałam przypomnieć coś sobie, ale głowa ponownie mnie rozbolała. Zamknęłam oczy, gdy poczułam falę uderzającego zmęczenia. Zdrzemnę się tylko na chwilę, pomyślałam i zapadłam w głęboki sen.

*oczami Austina*
-Skąd się znacie? - spytałem Mike'a popijając przy rozmowie piwo. Po tym jak brunet zaczepił mnie przed szpitalem poszliśmy do pobliskiego baru na kulturalną męską rozmowę przy browarze.
-Poznaliśmy się niedawno w kawiarni Aurora, w której pracuje . Tam chwilę rozmawialiśmy i tak to się zaczęło - wyznał łykając swój trunek. Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Patrzyłem w swoją szklankę i myślałem czy zaufać temu kolesiowi. Nagle przyszedł mi sms. Spojrzałem na telefon, to była wiadomość od Trish:
"Austin wszystko w porządku? Gdzie jesteś?"
Chwilę myślałem co jej odpowiedzieć, ale po chwili napisałem:
"Przyjdzcie do baru Zone. Jak najszybciej!"
Wysłałem i spojrzałem na bruneta, który uważnie mi się przyglądał. Uniosłem brwi do góry ukazując swoje zdziwienie jego obserwacją. Nadal byłem w stosunku do niego oschły. Nie zamierzałem się z nim zaprzyjaźniać, lecz wybadać o co mu chodzi?
-Co się zaczęło? - spytałem wreszcie opierając się plecami o oparcie krzesła.
-Znajomość.
-Pewnie bardzo bliska - zakpiłem zdenerwowany. Nie mogłem się uspokoić, kolejny facet w życiu Ally? Świetnie. Mike wypuścił ciężko powietrze, usiadł prosto i spojrzał mi prosto w oczy.
-Austin, nie przyszedłem tutaj, aby wmawiać ci, że mnie i Allyson coś łączy, bo tak nie jest. Ja jej starałem się pomóc - powiedział spokojnie łagodnym głosem. Patrzyłem na niego zastanawiając się czy mówi prawdę. Czy on tylko jej pomagał?
-Niby w czym miałeś jej pomóc? - spytałem już spokojniej. Zauważyłem, że nerwy mi powoli puszczają. Chłopak milczał, tylko patrzył na mnie. Trochę się zniecierpliwiłem - Kim ty w ogóle jesteś? - spytałem patrząc mu w oczy. Chwile to trwało, a brunet już otworzył usta, aby mi odpowiedzieć, ale za swoimi plecami usłyszałem inny głos:
-Mike? A co ty tu robisz? - spytała z niedowierzeniem Trish. Stanęła przy naszym stoliku i patrzyła na bruneta. Oni się znają? Zaskoczyło mnie to, spojrzałem na Deza, który stał obok czarnowłosej będąc także zdziwiony reakcją przyjaciółki.
-Trish, tak? - spytał z uśmiechem. Dziewczyna pokiwała głową - A ty jesteś Dez, prawda? - spytał kierując te słowa do rudzielca. Ten kiwnął głową zdziwiony - Jestem Mike - powiedział wyciągając do niego rękę. Mój przyjaciel niepewnie ją uścisnął - Usiądzcie - zaproponował, a oni przystali na jego propozycję.
-No, ale co ty tutaj robisz? - dopytywała niczego nieświadoma Trish.
-A to wy się znacie? - spytałem zdziwiony.
-A kim ty jesteś? I skąd znasz moje imię? - zapytał zdezorientowany przyjaciel. On kompletnie nie wiedział o co chodzi. Brunet został zasypany pytaniami, co sprawiło u niego lekkie rozbawienie.
-Spotkałem się z Austinem. Tak znamy się, poznaliśmy się jak Trish wraz z Ally były w kawiarni Aurora. Jestem Mike, a twoje imię znam od Allyson, opowiadała mi o was - odpowiedział na każde nasze pytanie na jednym wdechu.
-To wy się znacie? - spytała zdziwiona Trish mnie i Mike'a.
-Poznaliśmy się dziś - odpowiedział jej brunet. Kiwnąłem głową.
-Ale jak to Ally opowiadała ci o nas? - spytał zupełnie zdezorientowany Dez. Jego oczy były rozszerzone na skutek doznanego lekkiego szoku - Ty ją znasz? - spytał bruneta. Mike chciał już odpowiedzieć, ale ja go wyprzedziłem.
-Może lepiej opowiedz nam wszystko od początku - zaproponowałem unosząc jedną brew. Chłopak patrzył na mnie chwilę, a po chwili zaczął mówić:
-Poznałem Ally w kawiarni. Gdy Trish poszła do toalety ja podszedłem do brunetki i zacząłem ją podrywać, dałem jej swój numer, ale ona go nie przyjęła i powiedziała mi, że ma chłopaka, więc się wycofałem. Lecz miałem wrażenie, że dziewczyna się czegoś obawia, boi się czegoś lub kogoś. Dlatego poprosiłem ją o spotkanie - powiedział i wziął łyka piwa.
-I co? Spotkała się z tobą? - pytał Dez. Brunet kiwnął głową nadal pijąc swój napój.
-A mówiła, że kogoś się boi? - pytała zdenerwowana Trish.
-Opowiadała mi, że ktoś ją śledzi, że czuje się obserwowana - powiedział, a nam stanęło na chwilę serce. Spojrzałem znacząco na przyjaciół. W ich oczach widziałem niepokój. Czyżby Ally wiedziała, że ją śledzimy? - Ally mówiła, że to jakiś chłopak, którego poznała na imprezie. Podobno podrywał ją tam i nie zrozumiał, że ona nie nest nim zainteresowana. Mówiła, że ten koleś chodził za nią przez jakiś czas i, że niepewnie się czuła we własnej skórze - powiedział łagodnie. Spojrzał na nas spokojnie.
-Okłamała cię - powiedziałem pewnie pijąc piwo. Brunet spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Skąd ta pewność?
-Ally nie chodzi na imprezy - wyznałem. Przyjaciele przyznali mi racje.
-Tak. Ally chodzi na jedną impreze rocznie - wyznała Trish.
-Gdyby to była w ogóle impreza... - powiedział Dez, a na naszych twarzach pojawił się lekki uśmiech.
-No dobra, może i nie była ze mną szczera w tej kwestii, ale jestem pewien, że czegoś się boi - powiedział poważnie patrząc w nasze oczy. Czułem, że nie żartuje i co więcej, miałem wrażenie, że ma dobre zamiary.
-A dowiedziałeś się czego się obawiała? - spytałem łagodnym już głosem. Patrzyłem na niego z nadzieją, że on może pomóc nam dowiedzieć się co działo się z Ally przez ostatni czas.
-Myślałem, że tego kolesia z imprezy... - powiedział, a ja spuściłem głowę. W tym momencie straciłem nadzieję - Ale zanim Ally mi o tym powiedziała to myślałem, że boi się swojego chłopaka, lecz ona temu zaprzeczyła. Poza tym to raczej nieprawda, tak? - spytał z lekkim uśmiechem. Momentalnie podniosłem wzrok na przyjaciół. Oni także spojrzeli na mnie. W tym momencie Trish i Dez zrozumieli, że moje podejrzenia co do Dallasa mogły być słuszne. Rudzielec patrzył na mnie wymownym wzrokiem, jakby chciał podzielić się swoją wiedzą z Mikem. Lecz przecież go nie znamy. I mamy mu tak po prostu zaufać?
-No właśnie... - zaczęła niepewnie Trish. Spojrzała na mnie pytająco, a ja wzrokiem odpowiadałam jej, że lepiej mu tak pochopnie nie ufać.
-Chodzi o to, że.... - Dez próbował pomóc przyjaciółce, ale kiepsko mu to wychodziło. Nachyliłem się nad stołem przybliżając moją twarz do twarzy bruneta. Patrzyłem na niego i nie odrywałem od niego wzroku mówiąc:
-Lepiej powiedz kim jesteś, jak pomogłeś Ally i kiedy ci o nas opowiadała - powiedziałem, a chłopak przyglądał się mi. Nagle spuścił wzrok i wygodniej usadowił się na krześle. Jego wyraz twarzy się nie zmieniał, nie widać było stresu, niepokoju czy zdenerwowania. Jedynie co widziałem to... spokój. Mike cicho westchnął i zaczął mówić:
-Na codzień pracuję w kawiarnii, lecz dorabiam sobie jako prywatny instruktor samoobrony. Po tym jak Ally przyznała się, że czasem się boi zaproponowałem jej naukę samoobrony. Zgodziła się i od razu zaczęliśmy trening. Jednak dużo tych zajęć nie było, bo tylko trzy, jednak trochę się nauczyła. Była bardzo zdeterminowana, aby nauczyć się jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Podczas tych zajęć dziewczyna opowiadała mi o was. Mówiła o trójce wspaniałych przyjaciół. Opisywała, że Dez jest szalonym i wrażliwym chłopakiem o rudych włosach. Mówiła, że ma talent i dryg do filmowania. O Trish mówiła "Najlepsza przyjacióła. Jest niezależna, uparta, twarda i kochana, ma dobre serce. Jest dla mnie jak siostra" - po tych słowach na twarzach przyjaciół pojawiły się lekkie uśmiechy - Ale opowiadała też o Austinie - ożywiłem się trochę. Wpatrywałem się w niego z zaciekawieniem - "Jest gwiazdorem, świetnym tancerzem. Jest kochany, uroczy i jest delikatny, a każde słowo wypowiedziane przez niego jest szczere" - zacytował z pamięci Mike, a spuściłem wzrok. Moje kąciki ust lekko uniosły się do góry, nie sądziłem, że Ally tak miło o mnie mówi komuś obcemu.
-Miłe słowa - podsumowała Trish. Dez patrzył raz na mnie raz na czarnowłosą. Czułem, że on chce powiedzieć brunetowi to co my od dłuższego robimy. Wiem, że on pragnie mu zaufać. Lecz czy to dobry pomysł? 'Nie dowiesz się jak nie spróbujesz', usłyszałem głos w mojej głowie.
-Mówiłeś, że sądzisz, iż wypadek Ally nie był przypadkowy... - zacząłem ostrożnie.
-Myślę, iż mimo tego, że Ally mówiła, że w tym momencie nic jej nie grozi to kłamała. Wydaje mi się, że ktoś na nią polował cały czas, a ona czuła się jak zwierzyna - powiedział poważnie, a jego głos się załamał. Dało się wyczuć, że on na prawdę tak myśli i tak tą całą sytuację odczuwa. Nagle poczułem, że ktoś łapie mnie za dłoń. To była Trish. Patrzyła na mnie pytającym wzrokiem, który mówił zarazem, że ona mu wierzy i chce, abym i ja mu dał szansę. Zastanawiałem się chwilę nad tym, ale po chwili kiwnąłem głową. Na twarzy czarnowłosej pojawił się lekki uśmiech.
-Mike czy zależy ci na bezpieczeństwu Ally? I na tym, aby dowiedzieć się co się z nią dzieje? - spytała ostrożnie Trish. Brunet westchnął ciężko.
-Owszem - powiedział zdeterminowany.
-A więc ci zaufamy - podjął Dez.
-Od pewnego czasu śledzimy Ally, aby dowiedzieć się skąd miała na ciele siniaki, zastanawialiśmy się czy to był zwykły wypadek czy ktoś dotkliwie ją ranił...
-Dallas - przerwałem przyjaciółce - Jestem pewien, że to wszystko sprawka jej chłopaka - powiedziałem, a brunet przytaknął mi.
-To bardzo możliwe.
-Ale nie oznacza, że to jedyne wyjście - wtrącił rudowłosy
-Dokładnie. Zgadzam się z Dezem - wyznała czarnowłosa.
-Ja wiem swoje, jestem tego pewien - powiedziałem nie mając zamiaru zmieniać zdania. Trish odpuściła mi i zaczęła opowiadać Mike'owi to co my wiemy - to, że Ally przez ostatnie dwa miesiące zachowuje się bardzo tajemniczo i, że powoli się od nas oddalała. Powiedzieliśmy też o tym, że ja i brunetka byliśmy razem. Wspomnieliśmy także o naszym rozstaniu i o jego przyczynie. Wyznaliśmy też, że nasze obserwacje dziewczyny na wiele się nie zdały, ponieważ nie odkryliśmy niczego podejrzanego. Ja powiedziałem im o sytuacji między mną, a Dallasem w szpitalu. Po tym wszystkim nastała chwila ciszy. Brunet to wszystko trawił i przyjmował do siebie.
-To trzeba jej to wszystko powiedzieć, w szczególności w jakiś okolicznościach miała wypadek.
-To nie będzie takie proste - wyznał smutny Dez.
-Dlaczego? - spytał zdziwiony Mike. Popatrzył na nas podejrzliwie.
-To ty nic nie wiesz? - spytała cicho Trish. Brunet zaprzeczył kiwnięciem głowy.
-Ally ma amnezje - powiedziałem z zaciśniętym gardłem. Wstałem od stołu i przejechałem jedną dłonią po twarzy. Mike był w szoku. Nie wiedział o tym. Jego usta otworzyły się lekko ze zdziwienia. Trochę to do niego dochodziło. Ja stojąc oparłem się rękoma o oparcie krzesła i patrzyłem na bruneta. Ten po dłuższej chwili wydobył z siebie słowa:
-To tym bardziej trzeba ją uświadomić co się dzieje. Przypomnimy jej, zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby jej pomóc. Aby ten kto postanowił z nią zadrzeć dostał porządną nauczkę. Musimy wymyśleć słodką i mściwą zemstę, aby Dallas nas wszystkich popamiętał - powiedział mówiąc to głównie do mnie. Podniósł jedną brew i uśmiechnął się chytrze. Odwzajemniłem jego gest. Chyba polubię tego kolesia.

*oczami Dallasa*
-Co ci się stało w nos? - spytała troskliwie dziewczyna przytulając się do mnie. Siedzieliśmy na kanapie właśnie w naszym mieszkaniu w dawno niezamieszkanej kamienicy. Dobrze, że bezdomni jeszcze nie odkryli tego miejsca, bo nie mielibyśmy tu spokoju.
-Nic kochanie, po prostu załatwiam sobie dobrą wymówkę.
-Wymówkę? - spytała zdziowiona. Kiwnąłem głową - Do czego?
-Aby wmówić Ally, że jej przyjaciele nie są dla niej już przyjaźni. Muszę wykorzystać jakoś jej amnezję.
-Amnezję? - jej oczy stały się wielkie ze zdziwienia.
-Po tym jak ją zostawiliśmy pod jej domem Dez ją znalazł i zawiadomił karetkę. Taki jest skutek wstrząsu mózgu - wyznałem spokojnie. Dziewczyna nadal wpatrywała się we mnie wystraszona.
-Straszne... - powiedziała szczerze. Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Przecież tego chcieliśmy
-Tak, ale coś mogło jej się poważnego stać. Mogła... - i tu jej głos się załamał.
-Ale dzięki temu łatwiej nam pójdzie wykonanie tego co planujemy kochanie. Tak czy siak nie wyjdą z tego wszystkiego cało. Wiedziałaś o tym, a im szybciej to wszystko skończymy to my będziemy mogli się ujawnić. Nie musielibyśmy ukrywać naszych uczuć - powiedziałem i, aby uspokoić dziewczynę, namiętnie ją pocałowałem. Pogrążyliśmy się w tej przyjemności. Nagle dziewczyna oderwała się ode mnie na chwilę.
-Ale jesteś pewien, że nie musimy się ich obawiać? - spytała niepewnie, a ja się uśmiechnąłem.
-Jestem pewien, że oni nie są dla nas zagrożeniem. Są za słabi. My jesteśmy silniejsi i sprytniejsi. Nie mają szans nas przechytrzyć. Nie ma się czego obawiać - gdy wypowiedziałem te słowa dziewczyna odwzajemniła mój gest i złożyła na moich ustach pocałunek. Zanurzyłem swoje dłonie w jej włosy, a ona zaczęła gładzić mnie po plecach. W tym momencie wiedziałem, że ja jestem najsilniejszy i nikt mnie nie pokona.

---------------
Siemka :*
Wstawiam dziś jak obiecałam. Przepraszam za błędy, ale nie miałam siły tego sprawdzać. Nie uważam, żeby ten rozdział zachwycał, nie jestem z tego zadowolona. Zdaje sobie sprawę, że lepiej mogłam to napisać, ale ostatnio po prostu nie mam do tego siły i głowy, dlatego wyszło jak wyszło... no trudno. Mam nadziekę, że i tak się podoba.
Pozdrawiam i życzcie mi miłej nauki matmy :p
Całuję! :*

niedziela, 6 października 2013

Liebster Awards ???

Siemanko wszystkim! :*
Dostałam pare nominacji do Liebster Awards co mnie bardzo cieszy i bardzo dziękuję! Ale nie wiem czy pisać to wszystko i czy chcecie, abym odpisywała na każde pytanie. Jeśli chcecie to napisze, ale pamiętajcie, że w tym czasie mogłabym pisać nowy rozdział.
Miłego dnia! ;)

środa, 2 października 2013

XXIX Rozdział

*oczami Austina*
Było mi słabo. Miałem mroczki przed oczami. Jechałem samochodem nie będąc świadom jak jade. Nie uważałem na mijające mnie samochody. Jechałem z ogromną prędkością, aby jak najszybciej trafić do celu. Prowadziłem pojazd jedną ręką, a drugą opierałem o framugę okna ocierając łzy. Moje pole widzenia powoli się rozmazywało. Nie myślałem racjonalnie. Nie zwracałem nawet najmniejszej uwagi na auta, które na mnie trąbiły. Teraz ja mam pierwszeństwo, muszę dostać się jak najszybciej w miejsce, w którym nie chciałbym się znaleźć.
* * * * *
Dez i Trish byli już na miejscu. Zobaczyłem ich siedzących na krzesłach na korytarzu. Nawet z daleka widać było ich roztrzęsienie. Pan Dawson zajmował miejsce obok nich. Był cały blady, a jego ręce były sine od ciągłego ściskania chusteczki, którą trzymał w dłoniach. To wszystko przez ten stres.
Szedłem w ich kierunku. Otarłem dłonią łzy z mojej twarzy i postanowiłem zebrać się w sobie. Podszedłem do nich, nawet mnie nie zauważyli, byli zbyt zdenerwowani całą tą sytuacją.
-Wiadomo już coś? - spytałem ochrypiałym głosem. Wszyscy podnieśli na mnie wzrok nic nie mówiąc. Ich milczenie mówiło wszystko. Kiwnąłem głową ze zrozumieniem i podszedłem do ściany. Oparłem się o nią plecami i powoli osunąłem się na ziemie. Zakryłem twarz w dłoniach. Żadnych wieści. Boję się, na prawdę się o nią boję. Przeczesałem włosy rękoma. Nie wiem co zrobię, jeśli coś jej się stanie. Właściwie nie wiem co się stało. Powiedziano mi , że miała wypadek i jest w szpitalu, a jej stan nie jest najlepszy. Do oczu zdążyły napłynąć mi łzy. Przecież Dez miał ją pilnować! Dopilnować, aby nic jej się nie stało! Ogarnęła mną złość. Spojrzałem na przyjaciela ostrzegawczym wzrokiem. On patrzył na mnie ze smutnym wyrazem twarzy, a jego oczy mówiły przepraszam.
-Pan Dawson? - spytał doktor podchodząc do taty Ally. Mężczyzna od razu wstał poddenerwowany.
-Tak to ja.
-Zapraszam do mojego gabinetu. Mam wieści o stanie pana córki - powiedział doktor, a tata Ally kiwnął głową i podążył za lekarzem. Zostaliśmy sami.
Ponownie zakryłem twarz dłońmi. Myślałem, że zaraz wybuchnę, ale próbowałem opanować spokój. Nagle usłyszałem, że Dez wstaje z krzesła i idzie w moich kierunku.
-Austin... - zaczął niepewnie. Ciśnienie zaczęło mi powoli narastać. Podszedł do mnie i stanął nade mną. Ja tylko wstałem i odwróciłem się do niego plecami stając przodem do ściany - Austin porozmawiajmy... - powiedział i położył swoją dłoń na moim ramieniu. Ogarnęła mną złość. Nagle odwróciłem się w stronę przyjaciela, mocno chwyciłem go za ramiona i błyskawicznie obróciłem go w taki sposób, że jego plecy uderzyły głucho o ścianę. Na jego twarzy widziałem zdziwienie. Nie spodziewał się takiej reakcji.
-Porozmawiajmy? - spytałem mówiąc przez zęby. Docisnąłem go mocniej do ściany.
-Austin spokojnie - mówił do mnie smutnym głosem.
-Spokojnie? - spytałem zirytowany. Złość, która ogarnęła całe moje ciało sprawiła, że stałem się agresywny.
-Austin! - Trish zawołała mnie - Zostaw go proszę - prosiła błagalnym głosem, ale ja nie słuchałem jej. Do oczu zaczęły napływać mi łzy.
-Miałeś ją pilnować! - podniosłem głos patrząc prosto w oczy przyjaciela - Miałeś ją chronić, aby nic jej się nie stało - powiedziałem już ciszej. Dez milczał, po prostu wpatrywał się we mnie smutnym wzrokiem. Nagle poczułem bezsilność, moje ciało rozluźniło się z powodu zmęczenia i rozpaczy. Z oczu popłynęła mi łza - Miałeś ją pilnować... - powiedziałem cicho puszczając rudzielca. Nagle poczułem, że jest mi ciężko na sercu. Ciężkie stało się także moje ciało. Pod jego ciężarem, aż ugięły się moje kolana, upadłbym gdyby nie mocne ramiona Deza, które mnie złapały. Spojrzałem na niego przez łzy - Przepraszam - wyszeptałem, a ten tylko smutno się uśmiechnął. Dez ujął moją twarz w swoje ręce i powiedział:
-To ja przepraszam - wyznał cicho, a ja kiwnąłem głową. Przytulił mnie po męsku, a ja odwzajemniłem jego gest, choć nie miałem dużo siły.
-Austin - Trish położyła mi swoją dłoń na ramieniu. Odwróciłem się do  przyjaciółki i mocno się w nią wtuliłem. Czułem na policzku łzy płynące z oczu czarnowłosej - Wszystko będzie dobrze - oderwałem się od niej lekko i spojrzałem w jej smutne oczy - Prawda? - spytała niepewnie, a jej głos się załamał wypowiadając te słowa. Ja tylko odpowiedziałem jej ponownym wtuleniem w jej słabe ramiona. Nie mogłem nic jej obiecać, chciałem lecz to nie ode mnie zależało.
-Muszę usiąść - wyszeptałem, gdy poczułem falę uderzającego zmęczenia. Usiadłem na krześle, a obok mnie Trish - Co się tak na prawdę stało? - spytałem patrząc na Deza. Ten tylko westchnął, oparł się o ścianę i zaczął opowiadać:
-Siedziałem na drzewie czekając na Ally i Dallasa. Oparłem się plecami o pień i nagle poczułem znużenie. Musiałem zasnąć... - jego głos się załamał, przestał na mnie patrzeć - Przebudziły mnie krzyki i wrzaski, myślałem, że to sen, ale gdy usłyszałem pisk ocknąłem się rozumiejąc, że to się dzieje na prawdę. Spojrzałem na dół, w mroku zobaczyłem leżącą nieprzytomną Ally. Z przerażenia zacząłem rozglądać się czy kogoś nie ma w pobliżu. Głowy nie dam, ale wydawało mi się, że ktoś biegiem zniknął wśród drzew. Prędko zszedłem z drzewa i podbiegłem do Ally. Zobaczyłem, że z tyłu głowy ma ranę, z której powoli wypływała krew - nagle uciął, to było dla niego za wiele. Z jego oczu popłynęła łza - Zadzwoniłem po karetkę, która zjawiła się błyskawicznie. Szybko powiadomiłem pana Dawsona, który właśnie wracał do domu, od razu skierował się w stronę szpitala. Zadzwoniłem do Trish, która poprosiła, żebym po nią przyjechał, a później powiadomiłem ciebie. Reszte już znasz - skończył, a z jego oczu popłynęły łzy - Ja wiem, że to moja wina, że miałem ją pilnować. Wiem to! Dlatego nie wybaczę sobie, jeśli coś jej się stanie...- Trish podeszła do płaczącego rudzielca i mocno go objęła.
-To nie twoja wina. Nic jej nie będzie - Dez starał się jej uwierzyć, dlatego odwzajemnił gest przyjaciółki. Patrzyłem na nich powstrzymując łzy. Nie powinienem tak reagować, przecież wiem, że Dez nie zrobił nic złego, a świadomość, że przyjaciel czuje się winny za to co stało się z Ally wywołała u mnie wyrzuty sumienia. Chciałem przeprosić Deza i go pocieszyć, ale nagle pojawił się pan Dawson:
-Ally miała wstrząs mózgu - powiedział, a mnie zemdliło. Jak to? - Dosyć poważny - po głosie taty brunetki dało się usłyszeć ból i stres.
-Co to oznacza? - spytał przejęty Dez. Jego ciało całe się trzęsło ze stresu.
-Nie wiadomo. Wszystko się wyjaśni, gdy Ally wybudzi się ze śpiączki.
-Jakiej śpiączki? - spytałem przejęty, z niedowierzania aż wstałem z krzesła i stanąłem blisko ojca brunetki. Na twarzach przyjaciół malował się strach.
-Śpiączki farmakologicznej. Lekarze trzymają w niej Allyson, aby jej organizm mógł wrócić do normy, aby mógł poprawnie funkcjonować - mówił opanowanym głosem, a zarazem przejętym.
-Czy to konieczne? - spytała Trish.
-Tak, ale jutro ją wybudzają - przerwał swoją wypowiedź i otarł łze z policzka - Dzieciaki idzcie już do domu, co? Wyśpijcie się - powiedział ochrypiałym głosem.
-Wolimy tu zostać - powiedział Dez.
-Chcemy tu być z nią - usłyszałem męski głos, a moje ciało nagle się napieło. Nie podzieliłem się z przyjaciółmi moimi podejrzeniami, ale byłem pewien, że on miał coś z tym wspólnego. Zacisnąłem zęby, gdy Trish na mnie spojrzała. Była zestresowana, nie tylko całą tą sytuacją, lecz także jego obenością.
-Dallas? - spytała zdziwiona na jego widok - A co ty tu robisz?
-Przyszedłem zobaczyć co dzieję się z Ally - powiedział brunet podchodząc do pana Dawsona - Dobry wieczór panu i szczerze współczuje - powiedział podając mu rękę, a mężczyzna odwzajemnił gest.
-Witaj - uśmiechnął się lekko.
-Skąd wiedziałeś o tym co się stało? - spytał podejrzliwie Dez. Dallas odwrócił się w stronę rudzielca.
-Gdy byłem w domu zorientowałem się, że Ally zostawiła swój sweterek w moim aucie. Postanowiłem jej go oddać. Pojechałem pod dom Ally i pukałem, lecz nikt nie otwierał. Wtem z sąsiedniego domu wyszła kobieta, która powiedziała mi, że Allyson zabrała karetka do szpitala. Od razu wsiadłem do auta i przyjechałem - wytłumaczył się. Nadal stałem odwrócony do niego plecami. Dez i Trish wiedzieli, że jak tylko na niego spojrze, to mu przywale, dlatego czarnowłosa próbowała mnie uspokoić kładąc swoją dłoń na ramieniu. Od razu moje ciało trochę się rozluźniło.
-Na pewno chcecie zostać? - dopytywał pan Dawson.
-Oczywiście - odpowiedziałem pewnie i bezdyskusyjnie patrząc w oczy starszego mężczyzny.
-Bez dwóch zdań - wtórował mi Dallas. Moje ciało przeszedł dreszcz słysząc jego głos, jeszcze chwila, a mu dołożę.
-Dobrze, ale powiadomcie rodziców, nie chcę, aby się martwili - powiedział i usiadł na krześle. Wszyscy tylko kiwnęliśmy głowami i zabraliśmy się do powiadamiania rodziców o zaistniałej sytuacji. Trwało to tylko chwilę, więc po chwili ja, Trish i Dez usiedliśmy na krzesłach obok taty Ally i po prostu czekaliśmy. Dallas usiadł pod ścianą, nie odważył się usiąsć obok nas. Dobry wybór. Było już późno, dochodziła godzina 1:00. Wszyscy poczuliśmy, że nagle ogarnia nas zmęczenie. Każdy z nas powoli zasypiał do momentu, gdy wszyscy spaliśmy w dziwnych pozycjach.
* * * * *
Przebudziłem się słysząc jakiś szelest. Otworzyłem oczy, zobaczyłem, że Dallas i pan Dawson nie śpią. Spojrzałem na zegarek. Była 7:38. Zerknąłem kątem oka w lewo i tam zobaczyłem opartego o mnie rudzielca śpiącego na moim ramieniu. Tak samo spała Trish, lecz ona opierała głowę na ręku Deza. Chciałem ostrożnie wyswobodzić się od przyjaciela nie budząc go przy tym, lecz nie udało mi się to. Dez wraz z Trish otworzyli oczy niewyspani.
-Wiadomo już coś? - spytała nieprzytomna przyjaciółka. Tata brunetki kiwnął przecząco głową. Jak na zawołanie przyszedł lekarz.
-Dzień dobry państwu, pacjentka zostanie wybudzona za godzinę lub dwie.
-Można pójść odwiedzić Ally?-spytał Dallas załamującym się głosem.
-Niestety nie, będą państwo mieli dużo czasu na odwiedziny, gdy wybudzimy pacjentkę - kiwnęliśmy głowami dając doktorowi znak, że rozumiemy. Mężczyzna chciał odejść, al na chwilę się zatrzymał - Na pierwszym piętrze szpitala znajduje się stołówka. Można tam zjeść coś ciepłego i napić gorącej herbaty czy kawy. Można tam odpocząć - poradził nam i odszedł. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, którą nagle przerwał pan Dawson.
-Dobra dzieciaki, ja idę napić się kawy. Ktoś idzie ze mną? - spytał, a ja zauważyłem, że mężczyzna czuje się odrobinę lepiej niż wczoraj.
-Ja chętnie - powiedził brunet. Miałem ochotę pójść, ale jeśli on idzie, to ja zostaję tutaj. Pan Dawson spojrzał na nas czekając na odpowiedź. Dez, Trish i ja przecząco pokręciliśmy głowami. Oni odeszli powolnym krokiem w stronę stołówki. Moje ciało momentalnie się rozluźniło. Siedzieliśmy w ciszy.
-Wiesz... nikogo tu nie ma - powiedział cicho Dez, a ja na niego dziwnie spojrzałem. Ten tylko wskazał mi skinieniem głowy na pokój, w którym leżała Ally. Nie wiedziałem o co mu chodzi.
-Nie ma lekarzy ani nawet pielęgniarek. Możliwe, że to jedyna taka okazja - wyszeptała Trish, a ja pojąłem o co im chodzi. Rozejrzałem się po korytarzu i ostrożnie wszedłem do sali, gdzie leżała Ally. Otworzyłem drzwi, a za nimi zobaczyłem leżącą na łóżku brunetkę. Na jej widok, aż zamarłem. Była cała blada, jej głowa była owinięta bandarzem, a na ustach miała maskę z tlenem, która pomagała jej w oddychaniu. Gdy patrzyłem na nią to uwierzyć nie mogłem, że to się dzieje na prawdę. Podszedłem do jej łóżka, usiadłem na krześle obok niego i ująłem jej ręke w swoje dłonie. Uniosłem je lekko i delikatnie ucałowałem. Była taka krucha i niewinna.
-Wróć do mnie, proszę - szepnąłem tuląc się do jej dłoni. Z moich oczu popłynęła tylko jedna łza, która delikatnie musnęła bladą i zimną rękę dziewczyny.

*oczami Ally*
Pływam. Pływam w pięknym oceanie. Woda delikatnie muska moje ciało przyprawiając mnie o lekkie dreszcze. Swoimi oczami widziałam piękne słońce wznoszące się nad taflą wody. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Woda była błękitna, czysta i orzeźwiająca. Ona sprawiała, że nie chciałam jej opuścić, co więcej pragnęłam ją odkrywać. Zanurzyłam się w niej. Pod taflą wody istniała inna kraina - przepiękne rafy koralowe, kolorowe ryby i przyjazne delfiny, które chciały bawić się ze mną. Wszystko było idealne, dlatego z każdą minutą zanurzałam się coraz głębiej. Byłam szczęśliwa do momentu, gdy poczułam, że brak mi tlenu. Powoli zaczęłam się dusić. Łykałam wodę, która sprawiała, że się krzytusiłam. Chciałam wypłynąć i zaczerpnąć świerzego powietrza, lecz coś jakby ciągnęło mnie w dół uniemożliwiając mi wydostanie się z tej głębiny. Tonęłam. Zaczęłam krzyczeć pod wodą, ale nikt mnie nie słyszał. Nagle poczułam, że nie mam już powietrza w płucach. Dusiłam się. Z każdą sekundą coraz bardziej opadałam na dno. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie staram się ratować. Pogodziłam się z myślą, że to już koniec.

*oczami Austina*
Siedziałem obok łóżka szpitalnego trzymając dłoń Ally w swoich i patrzyłem na niebo rozciągające się za oknem. Myślałem nad cała zaistniałą sytuacją i zastanawiałem się czemu to wszytko przytrafiło się akurat jej. Całkowicie byłem pogrążony w myślach, gdy nagle usłyszałem dziwny dźwięk. Po chwili się powtórzył. Spojrzałem na ekran telewizorka, który wskazywał parametry życiowe brunetki. Nagle zobaczyłem, że z pofalowanej linii zrobiła się prosta, a w sali zabrzmiał długi ciągły dźwięk 'pip'.
-O nie - wyszeptałem i szybko wybiegłem z sali - Pomocy! - krzyczałem przerażony - Lekarza! - darłem się w niebo głosy. Zobaczyłem, że zwróciłem swoją osobą uwagę dwóch lekarzy i pielęgniarki. Wszyscy natychmiast pobiegli do sali, w której leżała Ally. Wszełem za nimi wraz z moimi zdezorientowanymi i przerażonymi przyjaciółmi. Jeden z lekarzy spojrzał na ekran i szybko zareagował.
-RKO - powiedział i szybko zaczął ratować brunetkę. Lecz to nie dawało efektów.
-Elektrowstrząsy! - krzyknął drugi, a pielęgniarka podała mu urządzenie do rąk - Pełna moc! - krzyknął, a kobieta posłuchała się go.
-Siostro zabierz ich stąd! - krzyknął drugi mówiąc o nas. Kobieta podeszła do nas i ponaglała nas do wyjścia.
-Proszę wyjść - krzyknęła zestresowana prawie pchając nas do wyjścia. Serce biło mi jak oszalałe ze strachu, a ostatnią rzeczą jaką widziałem to jak lekarze traktują ciało Ally prądem próbując przywrócić ją do życia.

*oczami Ally*
Powoli zamykałam oczy, których już nigdy miałam nie otworzyć, ale zobaczyłam coś dziwnego. W okół mnie znalazły się meduzy. Zaczęły pływać obok mnie. Zdziwiło mnie to, ale nie miałam siły zastanawiać się nad tym jak się tu pojawiły. Jedyne co pragnęłam to zamknąć oczy i nie czuć już bólu, po prostu zasnąć i uwolnić się od wszystkiego... Nagle poczułam na mojej klatce piersiowej dziwny dotyk, ale nie wzruszyło mnie to. Ale to się powtórzyło. Raz i drugi. Z każdym razem co raz silniejszy. Czułam jakby przez całe moje ciało przechodził prąd. Bolało, ale miałam wrażenie, że to był dobry ból. Dlatego nie powstrzymywałam meduzy, która swoimi czułkami raziła mnie prądem. Wszystko działo się niesamowicie szybko. Nagle moje ciało zaczęło wypływać na powierzchnie. W końcu moja głowa wydostała się z tafli wody i mocno zaczerpnęłam powietrza. W tym samym momencie usłyszałam ciche i dziwne dla mnie zdanie:
-Jest tętno.

*oczami Austina*
Co się tam dzieje?! Co z Ally? Chodziłem po korytarzu zdenerwowany. Nie mogłem ustać w jednym miejscu. Przyjaciele siedzieli na krzełach i cali się trzęśli. Przed chwilą byliśmy świadkami odmowy serca brunetki dalszej współpracy z jej ciałem. Co oni tak długo tam robią? Nie mogłem przestać chodzić. Serce biło mi jak oszalałe z nerwów, a dłonie pociły się ze stresu. Jak coś jej się stanie to... Nie zdążyłem dokończyć myśli, bo z sali wyszedł lekarz.
-Doktorze! Co się dzieje? - podszedłem do niego prędko. Ten tylko na mnie spojrzał agresywnym wzrokiem.
-Czy nie mówiłem panu, że do pokoju pacjentki nie wolno wchodzić? - podniósł głos, a ja zamilkłem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Fakt, złamałem jego zakaz. Zanim się obejrzałem mężczyzna ciężko odetchnął i spojrzał na mnie łagodniejszym już wzrokiem - Pacjentce na chwilę serce przestało bić. Czasem zdaża się tak z powodu doznanych ciężkich obrażeń i trzymaniu organizmu w śpiączce farmakologicznej. Niekiedy serce nie wytrzymuje i poddaje się. Prawie nigdy się tak nie dzieje. Ale udało nam się uratować pacjentkę i wszystko na razie jest w porządku. Niedługo ją wybudzamy, aby nie dopuścić do ponownej sytuacji - powiedział, a ja tylko kiwnąłem głową i spuściłem głowę, lecz podniosłem mój wzrok słysząc następujące słowa mężczyzny - Ale nie mogę zaprzeczyć, że gdyby pańskie ostrzeżenie to wszystko mogło skończyć się inaczej. Tu liczy się każda sekunda - powiedział i odszedł, a ja zamarłem. Nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Nagle poczułem, że ktoś mnie przytula.
-Dzięki tobie żyje - powiedziała Trish, a ja odwzajemniłem jej gest.
-Coś się działo? - spytał zdziwiony pan Dawson widząc nasze miny. Dez szybko opowiedział co się tu przed chwilą stało. Mężczyzna długo nie mógł wykrztusić ani jednego słowa.
-Jezu... - wyszeptał w końcu - Dziękuje - powiedział kierując te słowa w moim kierunku. Ja się tylko krzepiąco uśmiechnąłem.
-Może pójdziemy napić się herbaty na stołówce? Tam zaczekamy, aż wybudzą Ally - zaproponował Dallas. Mimo, że nie chciałem przyznać mu racji, wszyscy skierowaliśmy się na pierwsze piętro na odpoczynek popijając gorący napój.
* * * * *
Minęła godzina. Może trochę ponad. Postanowiliśmy się zbierać, ponieważ lekarze już powinni wybudzić Ally ze śpiączki. Wszyscy czekaliśmy na to z niecierpliwością.  Podeszliśmy pod salę, gdzie leżała brunetka, a w tym samym momencie przyszedł lekarz.
-Wybudziliśmy Allyson. Wszystko przebiegło bez żadnych komplikacji - powiedział z uśmiechem, a my odetchnęliśmy z ulgą.
-Czy już możemy się z nią zobaczyć? - spytała z nadzieją Trish.
-Tak, ale tylko na chwilę. Pacjentka jest wyczerpana, musi odpocząć - powiedział i odszedł. Zostaliśmy sami. Byliśmy o krok do spotkania się z Ally. Serce zaczęło mu szybciej bić z podekscytowania. Jedyne co mi w tej całej sytuacji nie pasowało to Dallas. Mógłby zniknąć, ale on tak szybko nie da za wygraną. Ja również. Nim się obejrzeliśmy pan Dawson powoli nacisnął klamkę i wszedł do pokoju swojej córki. Wszyscy podążyliśmy za nim. Gdy weszliśmy ujrzeliśmy Ally leżącą i wpatrującą się w okno. Na nasz widok uśmiechnęła się szczerze.
-Córcia! - podszedł do niej mężczyzna przytulając ją delikatnie i całując jej dłoń ze szczęścia.
-Tato - wychrypiała i uścisnęła jego dłoń. Chwilę trwali tak w tej pozie dopóki nie przyszła pielęgniarka prosząc go na spotkanie z doktorem. Pan Dawson obiecał córce, że niedłgo przyjdzie i niechętnie wyszedł z sali. Trish i Dez szybko wykorzystali tą sytuację i podeszli do przyjaciółki jak najprędzej. Przytulili ją i ucałowali. Brunetka cicho śmiała się ze szczęścia. Bardzo cieszyła ją obecność przyjaciół. Przyjaciele odsunęli się od niej i dali mi miejsce na przywitanie się z nią. Podszedłem do dziewczyny.
-Ally - powiedziałem, złapałem ją za dłonie, lekko ścisnąłem i oparłem swoje czoło o jej - Tak strasznie się bałem - wyszeptałem.
-Już wszystko jest dobrze - szepnęła mi do ucha, a ja się tylko uśmiechnąłem i usiadłem obok niej na łóżku nadal trzymając ją za dłoń - Co się stało? - spytała cicho, nie miała dosyć siły, aby mówić głośniej.
-Miałaś wypadek - wyznałem.
-Dez cię znalazł - oznajmiła Trish uśmiechając się lekko.
-Jak to się stało? - spytała zdziwiona.
-Znalazłem cię jak leżałaś przed domem. Miałaś ranę głowy. Zadzwoniłem po karetkę. Tak było - powiedział próbując ominąc jak najwięcej szczegółów przy obecności Dallasa. Ally kiwnęła głową ze zrozumieniem, ale po chwili zaczęła się śmiać, co nas trochę zdziwiło.
-Ale mimo tych wszystkich zdarzeń to świetnie się wczoraj bawiliśmy, prawda? - spytała z uśmiechem na twarzy.
-Cześć kochanie - powiedział niepewnie Dallas wyłaniając się zza naszych pleców. Ally się zdziwiła widząc go tu.
-Dallas? - nie wiedziała co on tu robi.
-Ally zaczekaj, jaki wczorajszy dzień? -dopytywała przyjaciółka z konsternacją wymalowaną na twarzy. Brunetka uśmiechnęła się do niej.
-No ten co byliśmy na plaży... Już nie pamiętacie? To było wczoraj przecież - brunetka zachichotała, a wszyscy zamarli. Nie wiedzieliśmy o czym mówi.
-Ale my wczoraj nie byliśmy na plaży... - powiedział cicho Dez.
-No jak to nie? Wszyscy tam byliśmy: ja, wy, nawet Dallas. A! No i Kira oczywiście. Jesteście uroczą parą - powiedziała z uśmiechem. Moje serce na chwilę stanęło. Co? Jaką parą? Czy to znaczy, że...
-Ale Ally... Austin i Kira już nie są razem - przypomniała Trish, a usta brunetki lekko otworzyły się ze zdziwienia.
-Jak to? Od kiedy? - to pytanie skierowała do mnie, a ja tylko na nią patrzyłem. Nie mogłem nic powiedzieć.
-Od dawna... Ally, to spotkanie na plaży, o którym mówisz, miało miejsce... - Dez zaczął obliczać w pamięci, ale Dallas go uprzedził.
-Ponad dwa miesiące temu... - powiedział i prędko podszedł do brunetki z drugiej strony - Ally czy ty pamiętasz mnie? To co między nami jest? - spytał zachrypniętym głosem.
-A co jest między nami? - spytała zdziwiona.
-Kochamy się. Nad życie - wyszeptał, a na jej twarzy malowało się ogromne zdziwienie. Ja natomiast poczułem, że ją powoli tracę.
-Jesteśmy razem? - spytała będąc w lekkim szoku. Brunet kiwnął głową. Ally dla pewności spojrzała na Trish i Deza czekając na ich odpowiedź. Także to potwierdzili. Dziewczyna wciągnęła powoli głęboko powietrze i kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-Ah... Widzę, że trochę mnie ominęło - powiedziała uśmiechając się do nas lekko. Widać było, że dla niej to za dużo jak na jeden raz.
-Tak - szepnąłem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona swoimi pięknymi brązowymi oczami. Wpatrywałem się w nią czując jak moje serce pęka - Wiele - podkreśliłem ile ją ominęło. Puściłem jej dłoń, do oczu napłynęły mi łzy, a ona spojrzała nierozumiejąc co się dzieje. Nie mogłem już patrzeć w jej oczy. To było zbyt bolesne. Wstałem z krzesła i wyszedłem ze spuszconą głową. Zamknąłem za sobą drzwi. Zrobiłem pare kroków, ale nagle zrobiło mi się niedobrze i musiałem oprzeć się o ścianę. Zacząłem szybciej oddychać. Poczułem jakby ktoś walnął mnie w brzuch, a mnie brakło powietrza. Jak to się stało? Ona nic nie pamięta. Nie pamięta naszych wspólnych spędzonych chwil, naszych pocałunków, nocy spędzonej razem ani naszych małych sprzeczek. Nie pamięta kompletnie nic. W jej głowie jest pustka. Zostałem sam z naszymi wspomnieniami. Tak jakbym to sobie sam wymyślił. Oparłem się plecami o ścianę i zamknąłem oczy. Czemu? Zrozumiałbym gdyby ona mnie tak nie kochała jak ja ją, ale oboje byśmy pamiętali to co było między nami, lecz gdy ona jest z innym i nie ma pojęcia co się zdarzyło pomiędzy nami, to ja czuję się jak oszust. Jakbym oszukiwał swój własny umysł udowadniając mu istnienie rzeczy, których w rzeczywistości nie było.
-Amnezja.... szkoda, prawda? - usłyszałem jego sarkastyczny ton. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Dallasa. Zacisnąłem zęby - To przykre, że dziewczyna, którą kochasz nie odwzajemnia twoich uczuć.
-Zamknij się - wycedziłem przez zęby ostrzegawcze słowa, ale on nie przestawał.
-Ale gorsze jest chyba to, że dziewczyna, która jest całym twoim życiem w ogóle cię nie pamięta.
-Zamknij się - powtórzyłem zaciskając swoje pięści.
-Ale nie! Czekaj. Historia jest zabawniejsza! Hahah - zaśmiał się szyderczo - Ona cię pamięta tylko nie przypomina sobie, że ze sobą byliście, że łączyło was uczucie. Choć nadal cię zna i jesteś dla niej kimś wyjątkowym. Ale kim ty jesteś? Ah racja. Tylko przyjacielem - ostatnie słowa wypowiedział bardzo wolno, a ja już się nie powstrzymałem. Zrobiłem krok w jego stronę, złapałem go za koszulkę i z całej siły przywaliłem mu w nos. Mam mocny prawy sierpowy, dlatego brunet upadł, a z jego nozdrzy poleciała mu krew. Miał złamany nos, na sto procent. Ale zdziwiło mnie to, że chłopak siedział i uśmiechał się szyderczo.
-Nigdy nie będzie twoja - powiedział, a ja miałem mu znów przywalić, ale jakiś wewnętrzny głos mnie powstrzymał 'Nie jest tego wart'. Racja, nie jest. Zostawiłem go i po prostu odszłem. Wkurzony szedłem w stronę wyjścia. Wypadłem ze szpitala i zacząrpnąłem świerzego powietrza. Przetarłem dłońmi twarz i już chciałem wsiąść do samochodu, gdy za swoimi plecami usłyszałem czyjś głos:
-Austin? - spytał, a ja odwróciłem się w jego stronę. Przed sobą zobaczyłem wysokiego bruneta. Miał łagodny wzrok.
-To chyba pomyłka - powiedziałem krótko i zacząłem iść w kierunku mojego auta.
-Austin Moon, przyjaźnisz się z Ally Dawson - powiedział, a ja stanąłem jak wryty. Brunet podszedł do mnie i stanął przede mną - Nie sądze, aby to była pomyłka.
-Czego chcesz? - spytałem ostrożnie.
-Myślę, że możemy sobie pomóc - powiedział stanowczo.
-Niby w jakiej sprawie? - spytałem unosząc lekko brodę do góry. Skrzyżowałem ramiona.
-Myślę, że wypadek Ally nie był przypadkowy - powiedział poważnie i szczerze. Spojrzałem na niego podejrzliwie, ale nie mogłem go rozszyfrować - Proszę tylko o rozmowę - rzekł uśmiechając się lekko. Patrzyłem na niego zastanawiając się co odpowiedzieć. Nagle usłyszałem swój głos:
-Dobrze - powiedziałem, a ten uśmiechnął się i podał mi rękę. Uścisnąłem jego dłoń.
-Jestem Mike.

--------------
Heeej :*
Jak obiecałam macie tu dłuuuugi rozdział. Nawet nie wiem czemu taki długi wyszedł... Jak zaczęłam opisywać uczucia Austina to chyba nie mogłam przestać :p
Wiem wiem, dużo się nie dzieje, bo tak na prawdę rozwinęłam tylko jeden mały wątek tutaj, ale mam nadzieję, że was nie zanudziłam na śmierć xd
Szczerze? Ja jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, mam na co narzekać, ale uważam, że wstawiałam gorsze posty :p
Mam nadzieję, że i wam się on spodoba!
Piszcie komentarze (PROSZĘ!) i jeśli możecie to napiszcie, że w ogóle czytacie! Wystarczy zwykłe: 'Czytam'. Po prostu chce wiedzieć ile was jest :D
Całuję mocno i ściskam!!! :*